Rozdział 45

4.6K 409 590
                                    

Obudziło mnie lekkie szturchanie w ramię.

- Ann - usłyszałam mruknięcie tuż przy uchu - obudź się.

Burknęłam cicho i próbowałam spać dalej, jednak chłopak wciąż nie dawał mi spokoju.

- Ethan, nie mam siły, daj mi spać - jęknęłam.

Nagle coś mną szarpnęło i poczułam, że siedzę. Otworzyłam oczy zirytowana i obrzuciłam chłopaka wściekłym spojrzeniem.

- Co jest? - spytałam.

- Ty mnie się pytasz? - warknął. - Lepiej ty mi powiedz, co to jest? - zaakcentował ostatnie słowa i chwycił za moją rękę, podsuwając mi ją przed oczy.

- To? Ręka - burknęłam, nie mogąc jakoś się skupić na rzeczywistości.

- Kurwa, Annael, ja nie żartuję! - Był wściekły. Naprawdę wściekły... - Dlaczego, do cholery, jej nie wyleczyłaś? - Wiedziałam, że próbował mówić spokojnie, ale średnio mu to wychodziło.

- Jak to nie? Przecież spuściłam krew - odpowiedziałam słabo, patrząc bezmyślnie na moją dłoń, która wciąż była czarna i pomarszczona. - Poza tym, jest lepiej niż wczoraj. Nie ropieje - zauważyłam.

Ethan jęknął cicho i przeczesał palcami włosy w geście frustracji.

- Rany nigdy tak długo ci się nie goiły, coś jest nie tak - mruknął.

Westchnęłam i zdrową ręką pogłaskałam go po policzku.

- Spokojnie, zagoi się. Trucizna była silna, a ja wciąż jestem słaba po wczorajszej akcji. Nie przejmuj się tak.

Spojrzał na mnie powątpiewająco, ale w końcu pokiwał głową.

- Skoro tak mówisz - powiedział niepewnie. - Ale masz teraz odpoczywać. Niedługo bal i wszyscy musimy być w formie. Tak w ogóle - zmienił temat - to co się stało po tym, jak Nathaniel mnie uratował? Zdawało mi się, że coś się pali, ale to tylko przebłyski.

Uśmiechnęłam się słabo.

- Rzeczywiście, było gorąco. Jak zobaczyłam, że umierasz, samo tak jakoś wyszło. - Wzruszyłam ramionami. - Dosyć mocno mną to wstrząsnęło, a potem poczułam, jakby przeszła przeze mnie fala ognia. Wszystko stanęło w płomieniach, nim zdążyłam cokolwiek zrobić.

Przez twarz bruneta przemknęło zdziwienie, które chwilę później ustąpiło miejsca szerokiemu uśmiechowi.

- Nawet nie wiesz, jaki jestem z ciebie dumny - wymruczał. - Oczywiście stać cię na więcej, ale dałaś radę - dodał z ironią.

- W przeciwieństwie co do niektórych. - Uśmiechnęłam się złośliwie i zapytałam: - Zasłużyłam na nagrodę?

- Oczywiście - prychnął. - Czego sobie pani życzy? - Pochylił się w moją stronę, a w jego oczach tańczyły wesołe iskierki.

Uśmiechnęłam się do niego słodko i powiedziałam:

- Chciałabym pospać jeszcze dwie godziny, a gdy wstanę, miło by było, gdybyś skombinował coś do jedzenia, bo umieram z głodu.

Ethan zamknął oczy i pokręcił głową, a gdy je otworzył, wciąż widziałam, że był rozbawiony.

- Śpij. Poproszę Aleca, żeby coś przygotował, a potem pójdę pomęczyć Nathaniela. Muszę się w końcu jakoś wyżyć, a ty jesteś strasznie kapryśna - parsknął.

- Uratowałam ci życie, nie ma za co. - Zakopałam się z powrotem pod kocem. - Obudź mnie za dwie godziny. Miłej zabawy.

Usłyszałam jeszcze cichy śmiech, a następnie chłopak wyszedł z pokoju. Nie musiałam długo czekać na sen.

Dziedzictwo FeniksaWhere stories live. Discover now