Rozdział 25

5.7K 482 319
                                    

Obudziłam się wypoczęta i z miłym zaskoczeniem odkryłam, iż wszystkie moje rany zdążyły się już zagoić.

Zauważyłam, że bycie hybrydą wraz z mocą Feniksa niezwykle usprawniało proces leczenia. Kiedyś takie obrażenia znikłyby może dopiero po tygodniu.

Usiadłam i stwierdziłam, że w pomieszczeniu nikogo nie ma.

Pewnie Ethan rozmawiał teraz z Nathanielem... Nie będę im przeszkadzała, niech pogadają trochę w spokoju.

Wstałam i rozciągnąwszy się nieco, ruszyłam pozwiedzać. Zagłębiłam się w pierwszy lepszy korytarz, który doprowadził mnie do kolejnego pomieszczenia, wyglądającego jak kuchnia.

Jak na zawołanie mój żołądek głośno o sobie przypomniał. Postanowiłam go zignorować i ruszyć dalej, jednak zatrzymał mnie czyjś głos, na którego dźwięk podskoczyłam w miejscu.

- Nie krępuj się dziecko, czuj się jak u siebie w domu.

Odwróciłam się i wytrzeszczyłam oczy, widząc przed sobą młodego chłopaka. Był nieco wyższy ode mnie o szczupłej sylwetce i długich, szarych włosach. Tak jak u mężczyzny, który powitał nas u bram Podziemnego Miasta, ten również jedną tęczówkę miał białą, jakby ślepą, jednak druga była fioletowa. Szpiczaste uszy i łagodne rysy twarz świadczyły o jego elfim pochodzeniu.

- Jestem Zefarin, a ty zapewne jesteś Annael, prawda? - zapytał, uśmiechając się miło.

Było to pytanie retoryczne, ale wystarczyło, abym otrząsnęła się z szoku.

Pokiwałam głową.

- Przepraszam bardzo, po prostu nie spodziewałam się kogoś tak... Młodego - powiedziałam lekko speszona.

Zefarin zaśmiał się wesoło. W jego fioletowej tęczówce błyskały radosne iskierki.

- Oh, kochana, to co widzisz to tylko skorupa, a wiek to nic więcej, jak tylko liczby. Jeśli cię to jednak uspokoi, to zdradzę ci, że w rzeczywistości mam sześćset dwadzieścia trzy lata - wyszeptał konspiracyjnie.

Patrzyłam na niego, jakby wyrosła mu druga głowa, nie mogąc uwierzyć w to, co mówił. Owszem, elfy były długowieczne, mogły dożyć nawet pięciuset lat, jednak nawet po nich widać było upływ czasu.

- Rozumiem, że nie spodziewałaś się takiej odpowiedzi - zaśmiał się po chwili. - Cóż, nie ty jedna. Twój przyjaciel miał podobną minę, gdy mu o tym powiedziałem. Swoją drogą, naprawdę ciekawy z niego osobnik. Nathaniel był łatwiejszy do rozgryzienia.

Dotarło do mnie, że mowa o Ethanie, jednak nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Czułam się naprawdę głupio, ale wciąż nie docierało do mnie, że stojący przede mną młodzieniec, to mędrzec mający ponad sześćset lat.

- Siadaj. Zrobię ci coś do jedzenia - rzekł łagodnie, wskazując krzesło nieopodal.

Nie czekając, aż wykonam polecenie, zaczął się krzątać po kuchni. Poruszał się płynnie i lekko, sprawiając wrażenie, jakby unosił się w powietrzu. Usiadłam przy niewielkim stole i obserwowałam mędrca z zafascynowaniem.

Od trzech lat nie miałam okazji widzieć elfa, a ta rasa była mi najbliższa, dlatego poczułam dziwne ciepło w sercu, gdy go spotkałam.

Postawił przede mną talerz, na którym leżały kanapki i usiadł naprzeciwko mnie. Położył łokcie na stole, splótł ze sobą dłonie i oparł na nich brodę, przyglądając mi się w milczeniu.

Nieco skrępowana wzięłam się za jedzenie kanapek. Aby przerwać ciszę, zapytałam:

- Gdzie są Nathaniel i Ethan?

Dziedzictwo FeniksaWhere stories live. Discover now