Rozdział 17

5.8K 478 321
                                    

Obudziłam się, mając głębokie przeświadczenie, że ktoś na mnie patrzył.

Wsłuchałam się w otoczenie, jednak jedyne, co słyszałam, to bicie serca tuż pod moim uchem oraz powolny, głęboki oddech Ethana.

Podczas snu chłopak zmienił pozycję tak, że teraz oboje leżeliśmy na ziemi, a moja głowa spoczywała na jego klatce piersiowej. Ramię miał luźno przerzucone przez moją talię. Spał spokojnie niczego nieświadomy.

Wyplątałam się delikatnie spod jego ręki, usiadłam i rozejrzałam uważnie po jaskini. Na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło, jednak byłam pewna, że ktoś oprócz nas tu był.

Gdzieś w ciemnościach usłyszałam ciche stąpanie, a następnie kątem oka wyłapałam jakiś ruch, który dla zwykłego śmiertelnika z pewnością byłby niezauważalny.

Wstałam po cichu i ruszyłam w tamtą stronę, biorąc po drodze do ręki nóż. Głupotą byłoby iść w nieznane bez żadnej broni.

Wokół robiło się coraz ciemniej i z każdą chwilą moje pole widzenia się ograniczało. Może miałam dobry wzrok, jednak jak każda inna istota, posiadałam również ograniczenia.

Nagle obok mnie coś przebiegło. Ugięłam lekko nogi, szykując się do obrony i nasłuchiwałam.

Cisza.

- Kim jesteś? - zapytałam.

W odpowiedzi usłyszałam cichy pomruk, który chwilę później zmienił się w warkot. Dźwięk rozlegał się za moimi plecami, jednak miałam wrażenie, że oddalał się, jakby stworzenie szło w stronę wyjścia z jaskini...

Ethan!

Rzuciłam się w tamtym kierunku, a gdy zobaczyłam wciąż śpiącego chłopaka, zamarłam. 

Nad nim stał wielki, biały tygrys, który uważnie go obserwował, jakby nad czymś myślał. W pewnym momencie pochylił swój łeb w stronę twarzy bruneta. Spięłam się i byłam gotowa do ataku, jednak zwierzę tylko go obwąchało.

Po chwili bestia parsknęła cicho, odsunęła pysk i zaczęła okrążać Ethana. Robiła to tak cicho, że ledwo słyszałam jej kroki.

Wtem zwierz podniósł swój łeb i spojrzał na mnie. Nabrałam głęboko powietrza, gdy zobaczyłam kolor jego tęczówek.

Srebrne.

Zupełnie jak te w moim śnie.

- Kim jesteś? - Ponowiłam próbę, szepcząc.

Tygrys przechylił głowę w bok. Ten gest był tak ludzki, że zaczęłam się zastanawiać, czy to na pewno zwierzę.

Ruszył powoli w moją stronę, a ja czekałam spokojnie na jego kolejny ruch. Myślałam, że już nic mnie nie zdziwi, a jednak!

Drapieżnik przechodząc obok mnie, otarł się pyskiem o moją rękę niczym kot domowy, mruknął cicho, a potem dał susa, znikając w ciemności.

Wciąż lekko zdezorientowana rozluźniłam się.

Nie wiedziałam czemu, ale byłam spokojna. Miałam niejasne wrażenie, że ten tygrys był po naszej stronie. Nie była to żadna pułapka, mająca osłabić naszą czujność.

Wyszłam na zewnątrz i usiadłam na krawędzi urwiska. Niebo było szare, jednak słońce powoli wschodziło na horyzoncie. Obserwowałam jego powolną wędrówkę, kuląc się nieco z zimna.

Będę musiała sprawić sobie w końcu jakiś płaszcz czy coś, bo zaczynało się to robić męczące.

Gdy wiatr stawał się coraz bardziej nieznośny, wyczarowałam niewielką kulę ognia. Nie chciałam używać magii, aby zachować jak najwięcej siły na później, jednak zależało mi na tym, by do końca zobaczyć wschód słońca.

Dziedzictwo FeniksaWhere stories live. Discover now