Prolog

19.7K 908 525
                                    

- Złapcie ją!

Przeskoczyłam przez kolejny płot, który stanął mi na drodze. Odgłosy pościgu były coraz bliżej i jak tak dalej pójdzie, to mnie złapią. Biegłam najszybciej, jak potrafiłam, ale zaczynałam już tracić siły. Wiedziałam, że to tylko kwestia kilku minut, zanim Czarni Rycerze mnie dopadną. Przed sobą zobaczyłam las. W moim sercu pojawiła się nadzieja. Może jeśli dobiegnę do lasu, uda mi się ich zgubić między drzewami! Przyspieszyłam, dając w tamtym momencie z siebie wszystko.

Niestety, widocznie los bardzo pragnął mojej śmierci... i nim się obejrzałam, leżałam na ziemi, zdzierając sobie przy tym skórę z dłoni i kolan, podczas marnej próby złagodzenia upadku. Przeklęta dziura! Kto w środku drogi kopie dziury?!

Spróbowałam wstać, jednak poczułam, jak jakaś niewidzialna moc przykuła mnie do ziemi. A niech to szlag, mieli maga... No to po mnie. I tak cud, że nie dopadł mnie wcześniej. Widocznie nie był jeszcze wyszkolony.

Zostałam brutalnie odwrócona na plecy. Nade mną wisiał mężczyzna, około dwudziestu lat, z pięknymi, błękitnymi oczami i włosami koloru zboża. Och... Jak taki przystojny facet mógł być tak zepsuty do szpiku kości? Szybko jednak się otrząsnęłam, gdy na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmiech, wyrażający mściwą satysfakcję i pogardę do mojej osoby.

- No proszę, proszę... Niby taka silna z ciebie hybryda, a jednak leżysz u mych stóp, mimo że wcale się tak nie starałem! - Gdy mówił, widziałam, że ma czarny język, a to znaczy, że przeszedł już rytuał i oddał się czarnej magii. Ciekawe tylko, w którym kierunku poszedł? Oby nie w magię dusz, bo wtedy bym miała przewalone.

Widząc, że jego słowa nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia, kontynuował:

- A może by się tak z nią zabawić, chłopcy, zanim ją zabijemy?

Dopiero wtedy sobie przypomniałam, że oprócz nas są jeszcze inni ludzie. Rzuciłam szybkie spojrzenie na twarze rycerzy i mimowolnie uśmiechnęłam się lekko pod nosem. Oczywiście. Wszystko jasne. Mag nie miał bladego pojęcia, z kim ma do czynienia, dlatego miał głęboko na mnie wylane, jednak na twarzach pozostałych widziałam lekki strach. Czuli się niepewnie w moim towarzystwie. Wszyscy byli spięci i było widać, że chcą już zakończyć sprawę i wrócić do domów.

- Karon... Po prostu ją zabij. Miejmy to już za sobą. - Usłyszałam głos gdzieś za mną, jednak nie wiedziałam, do kogo należał. Leżąc, nie byłam w stanie zobaczyć ich wszystkich.

- Pfff... Jesteś żałosny. Spójrz na nią. Co ona niby może nam zrobić? - Mówiąc to, kopnął mnie w brzuch z taką siłą, że aż zwinęłam się z bólu. Kątem oka widziałam, że kilku rycerzy się spięło na ten gest, jakby tylko czekali, aż wybuchnę. Ach, gdybym tylko mogła!

Wiele osób, mijając mnie na ulicy, zastanawiało się, kim jestem. Otóż byłam hybrydą, co w tamtejszych czasach było niezwykle rzadko spotykane. Co więcej, nie byłam zwykłą mieszanką dwóch różnych gatunków. Mnie, tak jakby, stworzono na zamówienie. I nie, nie powstałam w wyniku eksperymentu, rytuału czy czarów. Wszystko kryło się w moim drzewie genealogicznym. Nikt do końca nie wie, jak to wszystko się zaczęło, jednak blisko sześćset lat temu moi przodkowie zaczęli się krzyżować z osobnikami innych ras. Weźmy na przykład moją prababkę, która była córką leśnego elfa i czarodzieja. Jej mąż natomiast był synem jednego ze smoczych potomków oraz driady. Wyobraźcie sobie w takim razie, kim była moja babcia, która również związała się z hybrydą o bardzo pogmatwanych genach.

Jednak żeby to wszystko nie było takie proste, istnieją pewne ograniczenia oraz niebezpieczeństwa związane z takim pochodzeniem. Nie każdy mógł być hybrydą więcej niż dwóch ras. Często takie dzieci umierały w wyniku nadpobudliwości mocy. Byłam pewna, że moja rodzina byłaby sto razy większa, gdyby nie fakt, że większość pewnie nie dożyła nawet trzeciego roku życia.

Ograniczenia natomiast biorą się ze sprzeczności między rasami. Chociażby taka syrena i smoczy potomek. Woda i ogień z natury się zwalczają, dlatego matka natura znalazła na to prosty sposób. Wszystko zależy od tego, która rasa w dziecku bardziej dominuje. Wtedy dziecko dziedziczy tę moc w całości, natomiast moce drugiej rasy objawiają się w nieznaczny sposób. Czasem ujawniają się tylko w wyglądzie. Do tego wszystkie zdolności są osłabione. Hybryda elfa i krasnoluda nigdy nie będzie tak szybka, jak czystej rasy elf, albo tak wytrzymała, jak krasnolud. Często zdarzało się również, że do głosu dochodziły te gorsze cechy, których najchętniej byśmy się pozbyli. Odziedziczenie po wampirze tylko nadwrażliwości na światło słoneczne było naprawdę okrutne.

Jak widać, w życiu musi panować równowaga, co nie zmieniało faktu, że hybrydy były dosyć potężne, o ile potrafiły się kontrolować.

A wracając do mojej ówczesnej sytuacji... Dlaczego nie byłam w stanie pokonać początkującego maga oraz kilku ludzi? Otóż pościg trwał już od ponad miesiąca. Przez ten cały czas uciekałam i starałam się żyć w ukryciu. Nie mogłam się wyspać ani najeść do syta. Do tego pokonałam już kilku wysłanników uzurpatora, a nawet paru magów, jednak moja moc nie była nieskończona. Prędzej czy później każdy ulega wyczerpaniu, a jeśli wykorzystałabym całą magiczną energię, zginęłabym na miejscu. Wśród magów krążą plotki, że wraz z ostatnią iskrą mocy, pozbywamy się również duszy.

Ten mag zapewne również słyszał te plotki i widząc, że mu się nie stawiam, postanowił mnie podręczyć. Poczułam kolejne uderzenie, tym razem w twarz. Usłyszałam chrzęst łamanej kości. Z góry założyłam, że to mój nos, jednak ból odczuwałam wszędzie, więc pewna nie byłam. Ciosy spadały na mnie coraz szybciej i za każdym razem były mocniejsze. Były jednak zadawane w tak zmyślny sposób, abym mogła żyć w ten sposób jeszcze dobrą dobę.

W pewnym momencie wszystko ustało. Myślałam, że może moja tortura się wreszcie zakończy. Oj, w jak wielkim byłam błędzie... Poczułam na rękach ciepło, które zaczęło się rozprzestrzeniać po całym moim ciele, jednak z każdą chwilą to ciepło stawało się coraz większe, aż w końcu przerodziło się w istną torturę. Miałam wrażenie, że cała płonęłam. Próbowałam spojrzeć na moje ciało, aby zobaczyć, czy coś jeszcze z niego zostało, jednak nie byłam w stanie otworzyć oczu. Chciałam krzyczeć i błagać o szybką śmierć, ale żaden dźwięk nie wydobył się z mojego gardła. Zaczynałam powoli tracić świadomość.

Nagle ból ustał. Nie czułam już nic. Usłyszałam jeszcze tylko krzyki ludzi dookoła mnie.

Potem zapadła ciemność.

Dziedzictwo FeniksaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz