Jestem kim jestem, i nic tego...

By Claudy7

21.8K 843 113

Mlody bog pilki noznej, przez miliony uwazany za playboya. Mieszkaniec najdrozszej dzielnicy Hiszpani. Wlasci... More

1.Bez niej ranek nie wygląda tak kolorowo
2. Na pozór zwykła przejażdżka
3. Trening
4. Jeśli chodzi o nią, cena nie gra roli.
5." Płacz jest częścią życia.."
6. Przy blasku świec
7. Gdy wraca ona, wracam i ja..
8. "Skoro Bog nie zadowolil wszystkich, jak ja mam to osiągnąć?"
9.
10.
11.
12.
13. Rihanna "Stay" ft. Mikky Ekko
14. " Przez Cristiano musiałam kilka razy poprawiać makijaż"
15.
16.
17.
18.
19.
20.
21
22.
23. "Ten stadion to serce Madrytu, a ja siedzę w jego centrum."
24. Mecz.
25.
26.
27.
29.
30.
31.
32.
33.
34.
35.
36.
37.
38.
39.
40.
41.
42.
43.
44.
45.
46.
47.
48.
49.
50.
51.
52.
53.
54
55.
56. - KONIEC

28.

274 9 0
By Claudy7

Rano budzę się ze straszliwym bólem głowy. Jestem u siebie w domu, ale.. czy ja nie zasypiałem w hotelu? W ogóle co ja robiłem? Pamiętam, że spotkałem Katie, gadaliśmy i.. piliśmy. Dobra, sprawa się wyjaśniła. Jest mi strasznie nie dobrze i mam światłowstręt. Powoli wstaję z łóżka i chwiejnym okiem idę do łazienki. Tylko żeby młody nie zobaczył mnie w takim stanie. Otwieram drzwi do pomieszczenia i stoję przed lustrem. Szczerze myślałem, że będę wyglądać jak jedno wielkie gówno - bo tak się właśnie czuję - ale o dziwo nie jest tak źle. Biorę szybki i lodowaty prysznic. Gdy ubieram na siebie czysty podkoszulek coś przykuwa moją uwagę. Mrużąc oczy patrzę się w lustro. Na mojej szyi widnieje lekko różowa plama. Na ten widok wszystko mi się przypomina: Camilla, bar i to wszystko w hotelu. Muszę to szybko zatuszować, tylko jak? Szybko wchodzę do garderoby Iri, tak by nikt mnie nie zauważył. Po chwili poszukiwań znajduję "podręczną" kosmetyczkę. Z tego co się orientuję to właśnie wyciągnąłem jakiś fluid matujący. Nakładam odrobinę na palec i wklepuję w zaczerwienione miejsce na szyi. To taka prowizorka, ale może być. Idę do swojej garderoby gdzie wiszą przygotowane rzeczy przez mojego stylistę. Chrzanić go, chociaż raz zrobię coś wbrew jemu, zupełnie odwrotnie. Zakładam jasne jeansy i klasyczną białą koszulę, której nie zapinam do końca, jest zbyt gorąco. Jeśli chodzi o buty, kurde szczerze nie wiem. Tym razem przystanę na klasycznych białych air max'ach. Zbiegam po schodach na duł. Widzę Kasię, która coś gotuje.

-Dzień dobry Cris. Wyspałeś się? - pyta się mnie kobieta.

- Nie za bardzo. Gdzie jest mały? Zazwyczaj od rana biega w tą i z powrotem.

- Hugo zabrał go ze sobą. Powiedział, że lepiej będzie, jeśli Cristiano nie zobaczy Cię w takim stanie.

- Fakt. Jestem cholernie nie odpowiedzialny i do tego najgorszym ojcem na świecie. - mówię patrząc się w podłogę.

- Nie mów tak. Każdą wolną chwilę starasz się mu poświęcić. Masz prawo do zabawy, jesteś jeszcze młody, ale z tym nieodpowiedzialnym muszę się zgodzić. Mogłeś kogoś poinformować o tym, że zamierzasz pić. Jak tylko Hugo wciągnął Cię do mieszkania cały dom śmierdział alkoholem. Na prawdę nie chcę wiedzieć ile wypiłeś.

- Dobra, mam propozycję. Ty dasz mi coś przeciwbólowego a za to dostajesz dwa dni urlopu, oczywiście płatnego.

- Nie zostawię Cię tu samego, nie w tym stanie.. - mówi podając mi niebieską kapsułkę.

- Mam plany na dzisiaj. I tak nie byłoby mnie w domu.

- Skoro tak uważasz.. - mówi pakując swoją torebkę i żegna się ze mną. Gdy tylko zamykam drzwi połykam tabletkę i popijam ją litrem wody z cytryną. Gdy uczucie eksplodującej głowy znika zabieram się za zjedzenie śniadania. Nie chce mi się jeść, ale wiem że muszę. Wyciągam z lodówki jogurt naturalny i wsypuję do niego parę rodzai ziaren. Kurde, miałem umówić się z dziewczynami, kompletnie o tym zapomniałem. A tak w ogóle gdzie jest mój telefon? Pewnie znajdę go zupełnie rozładowanego. Po chwili krzątania się po salonie odnajduję zgubę podłączoną do ładowania. Nie wiem kto, ale zasłużył sobie na odznaczenie. Włączam smartfona i piszę wiadomość:

Za 20 minut będę pod hotelem.

Po chwili otrzymuję od Oli odpowiedź:

Okej. Czekamy.

Wchodzę do garażu. Odruchowo mam wsiąść do Bugatti, ale będziemy we trójkę, a Vayron jest na dwie osoby, tak jak większość sportowych aut. Rozglądam się po swoich cackach.. hmm.. ene, due, like, fake.. i na kogo wypadnie tego bęc: mój wybór pada na szare Ferrari GTC 4 Lusso. Wsiadam do auta i odpalam silnik. Wyjeżdżam z garażu i od razu kieruję się na autostradę. Muszę rozruszać to auto, od jakiś trzech miesięcy go nie używałem. Może nie jadę na pełnych obrotach, ale wiem że silnik pracuje i to intensywnie. Kocham to uczucie, gdy jadę autostradą nie zjeżdżając z lewego pasa który służy do wyprzedzania. Po jakimś czasie parkuję już na hotelowym parkingu. Wysiadam z auta, by wyjść na przeciw dziewczyną, które czekają pod wejściem.

- Hej. I co, wyspałyście się? - pytam z uśmiechem.

- Zdecydowanie nie. - odpowiada markotnie.

- Pokój się nie spodobał? Albo wiem.. materace były zbyt miękkie. Trzeba było podejść do recepcji i powiedzieć. - mówię otwierając dziewczynom drzwi do samochodu.

- Tu nie chodzi o pokój ani materace. Poszłyśmy wczoraj do klubu i nie dość, że trochę za póżno wróciłyśmy to jeszcze zdecydowanie za dużo wypiłyśmy. Plusem było to, że spotkałyśmy Zayna.

- Jeśli chodzi o picie to sprzeczałbym się o to, kto więcej wypił. Jak źle się czujecie, możemy to przełożyć, nie ma sprawy. Zaraz.. chodzi wam o tego chłopaka, który odszedł od chłopaków? - pytam się włączając silnik.

- Tak dokładnie o tego. Nie mam tylko pojęcia czemu wszyscy kojarzą go z tego, że opuścił zespół. A co do picia to się zgadzam. Jak wracałeś do pokoju to nieźle w coś przypieprzyłeś, kiedy wychodziłeś z windy. - Jedna rzecz mnie tylko zdziwiła. Czemu nie powiązała faktów. Wchodziłem do pokoju, a przyjechałem po nie autem z domu. O jeden problem mam już z głowy.

- Walnąłem ręką w ścianę. Sorry że was obudziłem. Tak z innej beczki, zastanawiałem się nad autem dla was i tak pomyślałem, że może skusicie się na Porshe? - pytam wjeżdżając na autostradę.

- To będzie później twoje auto, więc ty decydujesz jakiej będzie marki. Jeżeli nie boisz się, że Ci je zniszczymy, to może być porshe. - w tym momencie dzwoni telefon Oli. - To Zayn. Rozumiem, że nie obrazisz się, jeśli odbiorę?

- Jeszcze głupio się pytasz. Jasne, że nie. Ja jakoś gadałem z tą małpą Marcelo i nie miałaś do mnie wątów.

Gdy Oli rozmawiała z piosenkarzem rozmyślałem o wczoraj. O tym, do czego mogło wczoraj dojść. Dziękuję Bogu za ten telefon od ojca Camilli, ale z drugiej strony.. wiem, że to o czym myślę jest okropne.. żałuję, że nic z tego nie wyszło. Od zawsze lubiłem krótkie przygody z kobietami, myślałem, że jak poznałem Irinę nigdy tego nie zrobię, nie chcę jej zranić, za bardzo ją kocham.. ja się chyba jednak nie zmienię. Jestem pieprzoną gwiazdunią, z przesadnie ułożonymi włoskami, nie nadaję się na ojca, a na dodatek cholerny kobieciarz ze mnie. Jedynie za co sam siebie szanuję to gra w piłkę. To jako jedyne mi w życiu wyszło.

- Kurde, odkryłeś moje alter ego. Na razie. - z zamyślenia wyrwał mnie śmiech Oli.

- Opowiedzcie mi coś o Polsce. Jak żyją tam ludzie, czym się zajmują.. . Gdzieś czytałem, że są tam nawet ładne góry. - muszę zająć się obojętnie czym, by nie myśleć o tej chorej sytuacji.

- Mnie nie pytaj. Ja byłam tylko w jej domu i to przez kilka dni. - mówi Ali, na co Oliwia wybucha śmiechem.

- Wiesz.. ludzie jak ludzie. Przeważnie większość jest normalna, ale nie powiem, zdarzają się wyjątki. Uczą się, studiują i pracują. Góry faktycznie mamy nie najgorsze. Byłam tam kilka razy. Jest tam na prawdę masa turystów z różnych krajów. Mamy też kilka całkiem fajnych zamków i innych zabytków. Coś szczególnego jeszcze Cię interesuje?

- Mam jedno pytanie, nie związane z żadnym krajem czy miastem. Tak czysto teoretycznie, kurde nie zręcznie tak pytać się dziewczyn o to ale co mi tam.. . Jak rozumiecie słowo zdrada? - pytam wpatrzony w drogę, wypatrując zjazdów z autostrady.

- Mhm.. Według mnie zdrada jest wtedy, kiedy jest się z osobą i wie się, że ta druga strona jest Ci wierna i bardzo Cię kocha, a ty to wykorzystujesz i spotykasz się z innymi. Nie zawsze chodzi o seks, ale też np. o tak zwane podwójne życie, albo choćby o gry wstępne. Jeśli robisz co kolwiek pod wpływem alkoholu też się liczy, nawet jeśli w tedy nie ma się "świeżego umysłu". Jak dla mnie całowanie też jest zdradą, może nie jakąś taką jak seks, ale może zranić drugą osobę tak samo mocno. - Czemu moje sumienie musi się odzywać w takich momentach? Czemu nie podczas meczy, kiedy mogę się wyżyć? Czemu nie na siłowni? Tylko w jakimś pieprzonym aucie, gdzie jedna pomyłka kosztuje co najmniej jedno ludzkie życie. Dobra, Cris ty pierdolona cioto ogarnij się. Załóż tą maskę na ryja i zachowuj się dalej jak ten arogancki Ronaldo, ten wykreowany przez media. Jesteś Cristiano Ronaldo, masz cały świat u stóp, jesteś najlepszy, najbogatszy.. dasz radę. Sam się oszukuję, jestem po prostu idiotą.

- Okej. Za jakieś 5 minut powinniśmy dojechać, chyba że będą korki. - albo jakieś inne nie przewidziane stytuacje, jak na przykład fani, dodaję w myślach.

- Okej. Czasu akurat starczy na to, żebyś powiedział, co jest grane.

- A czy zawsze musi coś być? Tak z ciekawości.. pytałem. Jestem po prostu ciekawy jak to wygląda z punktu widzenia kobiet. - mówię nie znacznie zwiększając prędkość samochodu. Zawszę tak robię, gdy się stresuję. Czy to biegam, jeżdżę. Wszystko robię szybciej.

- Wydaje mi się, że jeszcze Ci tego nie wspominałam ale studiuję z Ali psychologię więc możesz sobie kłamać i zmyślać, a ja i tak wiem, że coś jest na rzeczy. Lepiej powiedz, że po prostu nie chcesz mówić, a nie kłam.

- Dobra masz mnie! Nie zadałem tego pytania przez przypadek. Tak, zdradziłem Irinę. Gdyby nie przypadek pewnie skończyłoby się to w łóżku. I tak już było za blisko. Byłem pijany, ale to nie jest usprawiedliwieniem. Po prostu nie nadaję się na męża, czy nawet partnera. I tak, to nie był pierwszy raz. Lepiej szybko kończ te studia, bo pilnie potrzebuję psychologa. - mówię wjeżdżając na odpowiedni zjazd. Jeszcze tylko zapłacić za przejazd w budce i będziemy prawie na miejscu.

- Ona.. ona wie o tym, że ją zdradzałeś?

- Szczerze? Wie może o jednej sytuacji, powiedziałem jej kiedyś. Ale wtedy nie byliśmy formalnie razem. Wiem że robię źle, nie musicie mi tego mówić. Tylko proszę, wszystko jest między nami? Już nie chodzi mi o Irine, ale o media. Nie mogą się o tym dowiedzieć. I tak mam za dużo problemów.
- Jasne będziemy milczący jak grób. Jeszcze tylko.. hm.. Żałujesz tego co zrobiłeś? Chodzi mi o to, czy czułes jakiekolwiek wyrzuty sumienia po tych wszystkich zdradach? I najważniejsze, dlaczego je czułes. Jeśli nie chcesz to nie musisz odpowiadać. Chcę tylko żebyś wiedział, że od nas na prawdę nikt się o niczym nie dowie, a jeśli się komuś wygadasz, to będzie Ci lżej. Chociaż zgaduje, że Marcelo i tak o wszystkim wie. Prawda?
- Nie. Nie wie. Od razu połowa Hiszpani by o tym wiedziała, chociaż i tak jest to nieuniknione. Wszyscy będą trabic o końcu naszego związku. Może na początku tego wszystkiego nie zalowalem, ale w miarę upływu czasu nawiedzaly mnie wyrzuty sumienia. Moze to dla tego, ze zaczalem ją na prawde kochac. Taka kobieta jak ona nie zasługuje na takiego dupka jak ja. Coraz częściej zastanawiam się, czy nie zerwać tych zaręczyn. Popełniłem największy błąd swojego życia. W sumie i tak się same unieważnia, bo albo powiem jej o tym co się stało i nie ma opcji żeby to przetrwało, albo będę żył w kłamstwie czego nie chcę. Po prostu nie będzie żadnego ślubu, jestem wiecznym dzieckiem i nic tego nie zmieni. Przez chwilę myślałem że Iri jest ta, która nauczy mnie dorosłego życia. Myliłem się.
- Nie możesz przekreślac waszego związku. Szczerze mówiąc sama nie wierzę że teraz to mówię.. Jeśli jej to powiesz, a wiesz dobrze, że powinieneś, to pewne jest to że będzie cierpiała, ale może kocha Cię tak bardzo i tak bardzo jej na tobie zależy, że da szansę. Jest jednak jeden warunek tego wszystkiego. Co czujesz w tym momencie do Iriny? Bo jeżeli nie jest to silne uczucie to..
Podjeżdżam pod punkt opłaty za przejazd autostradą. W budce siedzi młoda dziewczyna, pewnie dorabia na studia. Powoli otwieram szybę Ferrari.
- Dzień dobry. Nie można u was kupić jakiś karnetów czy coś? Jeżdżę tutaj co drugi dzień.
- Cri.. Cris.. Cristiano Ronaldo!! Aaa! Nie wierzę! Mogę prosić o autograf? - mówi trzepoczac rzesami. Stara sztuczka, ale nadal działa.
- Nigdy nie odmawiam podpisu.
- Wiem. Przeczytałam chyba wszystkie biografie o tobie.
- To po co się pytasz? - mówię a po chwili wybuchamy śmiechem.
- Jestem Elma.
- Jak moja siostra, pewnie to też wiesz.- podpisuje zdjęcie czarnym pisakiem. - Ile za przejazd? Tak jak zwykle?
- Jedz, jedz.. Na koszt firmy. - Chyba chciała powiedzieć kraju. Pieniądze za przejazd zasilają gospodarkę Hiszpanii.
- Ostatni raz się pytam
- Jedź!- mówi otwierając szlaban.
- Tak chcesz się bawić? - ze schowka wyciągam plik pieniędzy. Nie wiem ile tam jest, może 20 tys.? Z paczuszki zabieram cześć banknotów i wręczam kobiecie. - Teraz mogę jechać.
- Ja nie mogę tego przyjąć. Jestem rozliczana, pieniądze w kasie muszą się zgadzać.
- Co za problem? W takim razie place za przejazd całej kolejki. - wskazuje głową na ludzi, którzy wyszli z pojazdów by tylko zrobić mi zdjęcia. Nie czekając na jej reakcje ruszam z miejsca. W oddali widzę zarys salonu samochodowego.

Dobra.. . Nic się nie stało. Zachowuj się normalnie. Pojedziecie do salonu, kipisz nowe auto, zbajerujesz sprzedawcę i będzie git. Wyjaśnisz sytuację z Iriną i będziesz żył dalej normalnie.

- Pa. - Nawet nie zauważyłem, że Oli prowadziła drugą rozmowę. Ale ze mnie głąb.

- Chcesz kontynuować rozmowę? - pyta się mnie brunetka.

- Może lepiej nie. Za dużo tych smentów na dzisiaj. - mówię po chwili ciszy dodając: - Jesteście może głodne? Za zakrętem jest jakiś fast food, możemy na chwilę tam wstąpić.

- Umieram z głosu! - Ali powiedziała to trochę za głośno, na co zacząłem się śmiać z Oli.

- Ale nowość. Jeśli chodzi o jedzenie to ten głodomor zawsze chętny. Ale muszę przyznać ja też nie pogardziła jakimś burgerem czy coś. Jest 15:30 a my nie jadłyśmy nic od śniadania. Zresztą założę się, że ty też nie.

- Nawet go nie dokończyłem. To co? McDonald, KFC czy Subway? - mówię zjeżdżając na parking przy restauracjach.

- Do złotych łuków. - mówi Ali wysiadając z auta. Tylko żeby Ci z KFC nie doczepili się mnie, że byłem u konkurencji.

Gdy wchodzimy do knajpy oczywiście wszystkie spojrzenia są skierowane na mnie. Po chwili, gdy ludzie uświadomili sobie, kto właśnie przybył, rzucili się na mnie z piskiem.

- Spokojnie! - krzyczę śmiejąc się. Nigdy nie znudzą mi się reakcje ludzi na moją osobę. Staję na krześle, by wszyscy dobrze mnie słyszeli. - Calma! Cuando he pedido autógrafos Deal. Ahora siéntate lugar. - Jak na ruch czarodziejskiej różdżki wszyscy siadają przy stołach i zabierają się za jedzenie. Oczywiście wypatrują, czy czasem już nie zamówiłem, by wziąźć udział w wyścigu po autograf. Podchodzę do kasy i pytam się ekspedientki:

- Habla Inglés?

- Tak, spokojnie. Co podać? Nie wiedziałam, że jadasz w takich miejscach. - Nareszcie normalna kobieta, mówi do mnie na TY a nie Panie Ronaldo..

- Ludzie wielu rzeczy o mnie nie wiedzą, jednak większość informacji jest dostępna w internecie, nawet moja grupa krwi. Na co macie ochotę? - pytam się Oli i Ali.

- Zdecydowanie McChicken w powiększonym zestawie.

- Zdecydowanie to samo. - przytakuje jej Ali.

- W takim razie dwa razy powiększony McChicken i.. sałatkę z kurczaiem plus duże frytki.

- To wszystko? - pyta kobieta puszczając mi oczko.

- Tak. - odpowiadam krótko. Jednak nie jest taka fajna, na jaką się wydaje.

- 20 euro. - mówi wbijając coś na dotykowej kasie. - Gotówką czy kartą?

- Kartą. - wyciągam z portfela srebrną kartę. Na serio jest z czystego srebra, tylko stylizowana na inny metal, by nie przykuwać wzroku. Odbieram od kobiety rachunek z numerkiem. Kiedy ja tu ostatnio byłem? Jakoś z rok temu z małym i z siostrzeńcem. To są dopiero łakomczuchy! Gdy na wyświetlaczu pojawił się numer 37 na sali zapadła głucha cisza. Jak tylko wziąłem tackę z jedzeniem do ręki ludzie podbiegli do mnie przepychając się.

- Trzymaj. Idźcie do auta. Zaraz do was dojdę. - mówię podając Ali tackę i rzucając pilota do samochodu, mojego kochanego ferrari.. .
Podpisuje się ludziom wszędzie. Dosłownie wszędzie. Na kubkach, serwetchach, rękach, plecach i na telefonach. Zrobiłem chyba multum zdjęć. Od paru nastolatków dostałem nawet naszkicowanego mnie na serwetkach podczas wykonywania rzutu wolnego. Na pewno zachowam je na pamiątkę, wyglądają oblednie. Gdy większość ludzi w lokalu zamieniła ze mną parę słów wybiegłem z restauracji. Od razu udałem się w kierunku dziewczyn. Siedziały już w aucie. Otwieram drzwi od strony kierowcy i wsiadam.
- Trzeba było mówić wcześniej że jesteście takie głodne. Zamówibym cysterne z żarciem. - mówię patrząc się, jak dziewczyny pochłaniają burgery w mgnieniu oka.
- Hahaha. Bardzo śmieszne. Tylko nie mów, że sam nie jesteś głodny, bo Ci nie uwierzę.
- Niestety jestem. I to baardzo. - sięgam po swoją sałatkę. Ciekawe ile to ma tłuszczu? Nie no, i tak to wszystko spale podczas jednego treningu. Dzisiaj mam wolne, więc mogę tak jak Marcelo objadac się paczkami.
Otwieram zawiniatko. Boże, ale to ładnie pachnie. Nabijam na widelec kurczaka. Może mięso nie jest pierwszej klasy ale rekompensuje to duża ilość panierki. Gdy kończę swój bardzo kaloryczny posiłek mówię:
- To jak? Jedziemy? Bo gdy zamkną nam salon to zostanie nam obok sklep z tymi zabawkami.. Jak on tam miał? Ford? Dobra, nie ważne. - odpalam silnik i ruszam z miejsca parkingowego. Do salonu jest tylko kilkaset metrów, więc jedziemy nie całą minutę. Wysiadamy z ferrari i stoimy przed dużym oszklonym budynkiem z logo porshe. Na wystawowym parkingu stoją egzemplarze pokazowe. Rzucam na nie tylko okiem. I tak konsultant będzie musiał mi pokazać wszystkie po kolei. Gdy podchodzimy do drzwi z na przeciwka wychodzi elegancko ubrana blondynka.

- Witam. Zapraszam do środka. - mówi wskazując ręką właściwy kierunek. W sumie czuję się trochę jak na rozdaniu nagród, bo idziemy po czerwonym chodniku, ale czerwony dywan na galach prezentuje się znacznie lepiej, przynajmniej na tych, na których ja bywam. Gdy podchodzę do mini recepcji widzę zbliżającą się znajomą twarz. To ten gościu, z którym rozmawiał ostatnio Mike, gdy byłem u niego w warsztacie.

- Cześć Cristiano! Mogę do Ciebie mówić tak nieoficjalnie? - jeszcze głupio się pyta.

- Gdybyś powiedział inaczej niż teraz to zabiłbym Cię. - mówię ściskając dłoń mężczyzny z uśmiechem. Widzę zdziwienie dziewczyn, pewnie nie rozumieją czemu sam dyrektor mnie wita.

- Co Cię do nas sprowadza? Coś stało się z tamtym autem?

- Jakim? Mam ich za dużo, żeby pamiętać o wszystkich. - śmieję się.

- No z tym czerwonym 911. Byłeś po nie z jakąś dziewczyną.

- A dobra. Już wiem, o które Ci chodzi. Nie, z nim wszystko w porządku, z tego co mi wiadomo. To nie ja nim jeżdżę. Przyszliśmy po nową bestię.

- Zapraszam za mną. - Idziemy za dyrektorem do jego biura. Jest duże i przestronne. Skórzane fotele i nowoczesne wnętrze. W sumie urządzone w moim stylu, chociaż ja dodałbym jakiś brązowy akcent, lub czarny. Dla mnie jest tu za jasno.

Dyrektor siada przy wielkim szklanym biurku, a ja z dziewczynami po drugiej stronie. Wprowadza coś w komputerze a po chwili mówi:

- Napijecie się czegoś?

- Ja poproszę wodę z cytryną i lodem.

- My w takim razie też. - dodaje Oli wskazując na siebie i przyjaciółkę. Mężczyzna podnosi słuchawkę telefonu:

- Amelio, proszę Cię, przynieś trzy razy wodę z cytryną i lodem. Tylko postaraj się, mamy bardzo ważnego klienta. - gdy to mówi uśmiecham się pod nosem. Po chwili przychodzi do nas dziewczyna z napojami. Ja ją znam! To ta niezdarna Amelia!

- Uno momento ojczulku. - słyszę jej odpowiedź. Pan dyrektor chyba nie wyregulowal sobie głośności w telefonie.

- Dzień dobry Pani Doktor! - mówię wstając i ściskając dziewczynę.

- Hej. - mówi patrząc się w podłogę. Wiem, że jestem podły, ale śmieszą mnie takie dzikie reakcje.

- A wy skąd się znacie? - pyta mnie przedstawiciel marki samochodowej.

- A ze szpitala. Pani Amelia mnie badała. Właśnie, Amelciu.. Przekaż ordynatorowi że przelew już przyszedł i że wpadnę na inspekcję przy okazji, szczególnie sprawdzić bierznię. - mówię ze śmiechem. Lekarka gdy tylko podała nam napoje wyszła z pomieszczenia.

- To moja córka. Zatrudniłem ją na jakiś czas, bo w tym szpitalu zarabia marne grosze. Ale do rzeczy. Jesteś zainteresowany nowym autem. Jakiś konkretny model?

- Szczerze mówiąc nie. Liczę na Pańską pomoc. - po tych słowach wyciąga katalog z szuflady.

- To nasza nowa kolekcja, świeżo po premierze. - biorę gazetkę do ręki. Po przewróceniu paru stron mówię:

- To jest w miarę spoko. Jakie ma specyfikacje?

- Silnik na razie jedynie tylko w postaci disela. 200, 350 i 470 koni mechanicznych. Przyśpiesza do setki..

- Nie, nie.. jednak mnie nie interesuje. Silniki diseala szybko się psują, a poza tym te mają za słabą moc.

- To może ten? - pokazuje mi kolejny model. - Benzyna, 500 KM..

- Absolutnie nie. Te światła mi się nie podobają. I ten kształt.. za mało nowoczesny. Brak mu tego czegoś. Auto wyglądem musi mówić że jest szybkie, tak jak.. Jak korki. - mówię pstrykajac palcami.

- O, a to nasza perełka. Najlepszy, najdroższy i najszybszy model jaki dotąd wprowadziliśmy do sprzedaży.

- Całkiem całkiem. Mogę go zobaczyć na żywo?

- Nie ma sprawy. - wychodzimy z gabinetu przez tylne drzwi które prowadzą prosto na wystawę. - To ten. - mówi domnie wypychając pierś.

- Otworzy Pan? Środek jest bardzo ważny, musi być wygodny.. - gdy to mówię mężczyzna odbezpiecza pojazd.

- Cena to 450 tys. euro, ale za luksus trzeba płacić.

- Święte słowa. - mówię wsiadając do środka. - Strasznie tu mało miejsca. Nie mogę się swobodnie wyprostować. Co prawda to nie ja będę używać auta, ale co najmniej raz się nim przejadę. Niecha Pan zobaczy. - mówię wychodząc z porshe i wsiadając do zaparkowanego nieopodal mojego ferrari. - Mam jeszcze parę centymetrów zapasu. Tamten też mi nie odpowiada. - wysiadam z auta z frytkami w ręce. Zupełnie zapomniałem, że je zamówiłem. - Nie obrazi się Pan, jeśli zjem?

- Nie, skądrze.

- A.. wie Pan.. nie ma jakiegoś takiego.. nie publikowanego modelu?- mówię po cichu puszczając mu oczko. Mi się nie odmawia. Nigdy.

- Jest, ale wprowadzimy go dopiero za jakiś czas. Jak na te czasy za bardzo wyprzedza technologię.. . Nie mogę Ci go pokazać.

- No weź Pan. Cristiano Ronaldo odmówisz? Zawsze możemy się jakoś dogadać. - mówię wyciągając ze schowka w ferrari kopertę i wkładam ją do tylnej kieszeni spodni dyrektora. Mam nadzieję, że nie jest aż tak pazerny i wystarczy mu 20 tys. łapówki. Nie mam przy sobie więcej gotówki.

- No dobrze. - Mowi. Po glosie slysze, ze nie za bardzo podoba mu sie ten pomysl. Zaprowadza nas do wielkiej hali, gdzie po środku stoi piękny samochód. Od razu podbiegam do niego jak małe dziecko. Jest idealny. Taki, jakie lubię. Nowoczesny, duży i widać, że pod maską siedzi wielkie serducho.

- 14 litrowy silnik, benzyna, 860 KM. Chromowane wykończenia, skubaniec dobrze wygląda.
- Jest idealny. Jakie przyspieszenie do setki?
- 3.78 sekundy.
- Prędkość maksymalna?
- 350 km/h
- To jest czym pocisnac. Można założyć jakąś blokadę prędkości? Tak jak w tirach.
- Oczywiście ze można, ale to dodatkowy koszt i w całe nie mały.
- Pytałem czy jest taka możliwość, a nie ile to kosztuje.
- Jesteś zainteresowany? Nikt nie bedzie miał takiego przez najbliższe pół roku.
- Proszę iść po kosztorys. - mówię oglądając mój przyszły nabytek z każdej strony. Po jakimś czasie podchodzi do mnie Amelia.
- Przepraszam, nie miałam czasu podejść i porozmawiać. Może umowimy się gdzieś wieczore porozmawiać. - mówi lekko wybijając w moją stronę swój skromny biust. Totalna żenada. Ona myśli ze ktoś taki jak ja z kimś takim jak ona..?
- Sorry, ale nie. Jesteś jak ta frytka, taka tłusta i brzydka. - mówię do niej na żarty zagrtzajac kawałkiem wspomnianej frytki.
- Hahaha! - śmieje się. Ona chyba nie rozumie ze właśnie ją obrazilem. Po chwili pani doktor opuszcza nas. Jaka szkoda, chętnie pośmialbym się trochę.
Obserwuje swój nowy nabytek. Jest genialny, taki w moim stylu.. ale i tak nie robi Bugatti konkurencji. Dyrektor wychyla się zza drzwi hali i woła mnie:
- Zapraszam do siebie. - mówiąc to poprawia krawat. Idę z dziewczynami w kierunku jego biura. Siadam przed nim z założona noga na nogę. Przez ten czas który tu spędziłem czuję się tu jak u siebie.
- Pamiętałem o tym, że nie lubisz uzgadniania tych wszystkich rzeczy. To co mogłem wypełniłem za Ciebie. Przejrzyj to, dopisz jakieś uwagi i się podpisz.
- Okej. - biorę papiery do ręki. Tak jak powiedział. Same nieistotne rzeczy. Pojemność baku, materiały z których jest wykonany, spis sprzętu audio i takie tam. Przewracam dokumenty na kolejną stronę. Tu zaczyna się robić ciekawiej. Oświetlenie w aucie: podstawowe/dodatkowe ( kolorowe ). Zaznaczam drugą opcję. Jak dziewczyny będą jeździć na imprezy czy gdziekolwiek wieczorem zapala sobie je i od razu inny klimat. Idę dalej: fotele sportowe/eleganckie (skórzane). Oczywiście że skórzane. Sportowe to bardziej dla facetów, maniaków prędkości.
- Jaką chcecie kolorystykę wnętrza? Beżowa, biała, czarna, szara, czerwona.. albo jakaś mieszana? - pytam się koleżanek.
- Może.. niech będzie beżowa.- zaznaczam odpowiednią pozycje.
- A lakier? - wizę zdziwienie nie ich twarzach.
- Nie wiem. Ty wybierz. W końcu potem będzie twoje.
- Potem to ja sobie je przemaluje. Bez urazy - mówię w kierunku dyrektora - ale macie tu okropne lakiery.
- Niech będzie srebrny. - Wolę się już nie pytać czy na połysk, czy matowy. Pewnie by mi nie odpowiedziała. Resztę rzeczy odbiorę sam, wolę nie ryzykować. Wiadomo, chormony. Podaję mężczyźnie plik kartek. On bierze je ode mnie i kładzie na skanerze. Gdy maszyna wykonuje swoją pracę otwiera butelkę wody i upija z niej łyka. Gdy ma ją zakręcić nakrętka wyslizguje się mu z ręki i upada na panele przy mojej nodze. Dyrektor schyla się po nią.
- Spokojnie, ja ją podniose. - mówię. Przecież nie pozwolę, żeby starszy ode mnie człowiek schylal się po coś przy mnie, kiedy to ja mam do tego lepszy dostęp. Podnoszę ręką niebieską zakrętke i podrzucam ją do góry. Na początku moim zamiarem jest złapanie nią ręką, ale jak mam nie skorzystać z idealnej okazji do treningu? Kawałek plastiku spada a ja podbijam go nogą. Wykonuję taką mini żąglerkę. Nie mam tu za dużo miejsca, więc nie popisze się za bardzo sztuczkami technicznymi. Ale jest jedna rzecz, która robi wrażenie na każdym, a ja jestem w niej mistrzem. Nie bez powodu nazywają mnie "No look pass master". Odwracam głowę w kierunku dziewczyn, i nie patrząc na zakrętke podbijam ja w kierunku biurka. Nakrętka wpadła do szklanki z wodą.
- Nie! Miała zatrzymać się na krawędzi kubka. - mężczyzna patrzy na mnie ze zdziwieniem. - No co? - mówię śmiejąc się z mężczyzną.
- Teraz tylko podpisz się tu. - wskazuje mi miejsce na papierze i podaje długopis.
- Mam swój. - mówiąc to wyjmuje czarno-zlotego Parkera z kieszeni. Jest trochę zniszczony i obdrapany, ale dostałem go od wujka, który kochał samochody, ale nigdy nie było go na nie stać. Wszystkie finalizacje zakupów pojazdów podpisuje właśnie nim.
Podpisuje dwa egzemplarze umów. Jeden dla firmy, a jeden dla mnie.
- Proszę wysłać mi na maila numer konta, przelew zrobię dzisiaj.
- Masz na to 2 miesiące.
- Nie lubię nie zamkniętych spraw.
- Dowód rejestracyjny ma być na ciebie?
- Nie, nie. - odwracam się do Oli. - daj mi swój dowód osobisty.
- Cris, będę jeździła tym autem kilka dni. Nie lepiej będzie jeśli weźmiesz je na siebie?
- Tylko jak cie policja złapie na kontrolę i poprosi o dokumenty to nie płacz, że będą chcieli Ci zabrać auto, albo co gorsza zamkną Cię za kradzież.
- Dobra już dobra. Wygrałeś.. znowu. - uśmiecham się pod nosem. - A tak przy okazji, nie uratowałbys mnie z opresji i nie wyciagnalbys mnie z tego więzienia?
- Gdyby na dyżurze stała jakąś młoda pani sierżant to pewnie bym Cię jakoś wyciągnął. Chociaż facetów łatwiej przekupic. - Oli wyciąga z portfela swój dowód. Widzę na nim jakieś napisy których kompletnie nie rozumiem. Gdyby nie obok tłumaczenie na angielski nie wiedział bym o co chodzi. Na zdjęciu wyglądała zupełnie inaczej. Czy to na serio ona? Fotografia przedstawiała brunetka w okularach i aparacie na zębach. Była ładna.., ale szczerze, zmiana wyszła jej na lepsze. Ja tez kiedys nosilem aparat i wiem, jako to jest nosic te druty. Podaję mężczyźnie kartę. Staram się nie pokazać po twarzy, że przyglądałem się dowodowi.
- Samochód będzie do odebrania wieczorem, najpóźniej jutro rano. - mężczyzna wstukuje informacje do komputera.
- Proszę go przywieść pod hotel. Tam ktoś odprowadzi go do garażu. - wstaje z miejsca i podaje rękę mężczyźnie. - To do zobaczenia. - mówiąc to wychodzimy z pomieszczenia bez dyrektora. Idziemy w kierunku auta. Gdy mam otwierać pojazd Oli krzyczy:
- Cholera! - razem z Ali patrzymy się na Oliwie.
- Kobieto nie strasz. Nie dość ze człowiek jest chory na serce to jeszcze zejdzie na zawał. - po chwili dodaję. - Co się stało?
- Dokładnie za 25 minut mamy się spotkać z Zaynem w hotelu. Nie ma mowy, żebyśmy zdążyli jeżeli na bramkach będą takie korki jak w tą stronę. - gdy Oli wyjaśnia mi wszystko ochroniarz, który siedzi w jednym z pojazdów na parkingu, daje mi znak ręką. Złącza kciuk i palec wskazujący. Na szczęście dziewczyny tego nie widzą. Macham ręka przy szyi, jakbym chciał ją odciąć. Super, towarzystwo się zbliża!

---------------------------------

Zapraszam do komar02 na cześć z perspektywy Oli

Continue Reading

You'll Also Like

30.3K 1.8K 24
Uwaga! To opowiadanie narazie jest zawieszone. Musze je przepisać i zredagować, ponieważ zaczęte zostało 3 lata temu i widzę różne niedoskonałości mo...
15.6K 1.3K 22
"(...)Czuję dłoń na ramieniu, więc się obracam. Joost wrócił z białym tulipanem w ręku. Patrzę na niego zdziwiona. - Dla mnie? - dopytuję. - Możesz...
4.1K 471 24
Nie jestem autorką manhwy ! Ja tylko tłumaczę autor: Sikinbungeo Co?! Ja? Królowa Wampirów?!! Nazywam się Han Yeseul, jestem zwykłym człowiekiem ży...
82K 5.2K 118
Max pragnie syna. Ponieważ nie udało mu się znaleźć żadnej odpowiedniej kandydatki na matkę, postanawia zapłacić za dziecko, które ma mu urodzić suro...