Dark Side || J.B

بواسطة one_m4q

7.2K 450 90

Ciemna strona mojej duszy. Budzisz się sam w pustym pomieszczeniu,bez niczego. Nie wiesz kim jesteś i co cię... المزيد

01. Who I am
02. Sorry I disappointed you
03.What should I do?
04. Last shot
05. Who's first
06. I know who you are
07. He did that
08. You have to be emotionless
09.I want to know what is going on
10. They forgot that I'm only human
11. So close to catch us
12. One, two, three you will be dead
13. New belle among us
14. Word which I didn't remember
15. That was your destiny
16. I felt a sense of guilt and I didn't like it
17. Time of changes
18. I'm guessing it's not just my bad day
19. Crazy day without him
20. Sorry
21. I want this so badly
22. Trouble
23. Party
24. Why you did that to me?
25. Truth
26. My home, sweet home
27. Something is wrong
28
30. I don't want that
31. I won't let that happen
32. Evrything's gonna be alright

29. A little bit more problems

158 12 4
بواسطة one_m4q

Leżała tak spokojnie, że musiałem co chwilę przypominać sobie ten okropny moment, którego byłem świadkiem. To wszystko działo się tak szybko. Nawet nie pamiętam w jaki sposób znalazła się w tamtym domu, nie mówiąc już o schodach na których wydarzyła się tragedia. Jestem pewien, że James zrobił to celowo, odwrócił uwagę od siebie na nią. Na moją biedną Char.

Nie potrafię nawet opisać jak wielki strach poczułem, kiedy dostrzegłem nóż w jego obleśnej dłoni. W pierwszej chwili chciałem po prostu wystrzelić, zabić go, sprawić że ujdzie z niego życie. Ale wtedy wystraszyłem się, że nie trafię a każda sekunda była równie ważna. Biegłem tak szybko ile sił miałem w nogach ale byłem zbyt wolny. Nóż Jamesa znika a ona swobodnie upada w dół schodów. Wcale jej nie skaleczył, nawet nie jestem przekonany co się stało. Może ją popchnął...

Nawet teraz, kiedy o tym myślę, czuję wszechogarniającą mnie wściekłość. Nienawidzę go. Dopilnuje by zdechł w torturach, chcę jej to obiecać.

Holland chciała ją zabrać jak najszybciej do szpitala jednak nie mogłem na to pozwolić. Musieliśmy zaufać mojemu staremu znajomemu, który jest lekarzem. Decyzję tą poparła Stella co tylko mnie upewniło, że postępuję słusznie.

-Powinna się obudzić lada dzień- mówi lekarz,kiedy zmienia opatrunek na sinym brzuchu- Nie jestem jednak pewien jakie to będzie miało skutki w związku z jej głową, upadła z dużej wysokości a potrzebny jest odpowiedni sprzęt żeby..

-Nie zabierzemy jej tam- przerywam mu stanowczo.- Jestem wdzięczny za wszystko co zrobiłeś. Sam jutro zmienię opatrunek na głowie.

Mężczyzna kiwa ze zrozumieniem głową i wychodzi zostawiając mnie samego. Myślałem, że samotność pozwoli mi się wyciszyć ale myliłem się. Teraz dopiero powoli do mnie dochodzi co tak naprawdę się dzieje.

Charlotte leży tutaj już drugi dzień, według mnie nie powinno to aż tak długo trwać. Nawet kiedy przywiozłem ją tutaj na samym początku budziła się co chwilę i dopytywała o co rusz nowe rzeczy. Jednak w tedy był to bardziej sen na jawie niż jej świadomość. Wystarczyłoby gdyby tylko otworzyła oczy i posłała mi jeden ze swoich ciepłych uśmiechów bym poczuł się lepiej.

-Co z nią? Jest jakaś poprawa?- do pokoju wchodzi Holland.- Ten facet jest jakiś dziwny, po prostu wyszedł bez słowa.

-Niedługo się obudzi.

Rudowłosa podchodzi do nas bliżej i usadawia się na jednym z fotelów. Dopiero teraz zauważam jak się krzywi przy każdym najmniejszym ruchu.

-A tobie co?- wskazuję głową na miejsce w którym się trzyma.

-Stella mnie postrzeliła- mówi z uśmiechem- nie wnikaj dlaczego, to długa historia.

-Gdzie ona tak w ogóle jest?- pytam, kiedy orientuję się o jej nieobecności.

-Ma tu przyjść z Ethanem, kiedy skończą załatwiać swoje sprawy.

Próbuję zignorować ukłucie zazdrości, które czuję kiedy wspomina o  jej chłopaku. Nie żeby mi na niej zależało w ten sposób jednak nadal jest dla mnie bliską osobą, nie potrafię się pogodzić że kogoś pokochała. Szczególnie jeśli chodzi o niego. Ciągle gdzieś w głębi mam jakieś obawy do jego zachowania, czuję jakbym nie mógł nikomu ufać. Czy to nie zabawne, że jedynie Charlotte sprawiała, że czułem chodź odrobinę bliskości, kiedy chciała ode mnie tyle razy uciec?

Ignorując moje przemyślenia, kiwam jedynie głową na znak, że rozumiem.

-Wiesz... Chyba powinniśmy jej powiedzieć prawdę- jej głos brzmi tak niepewnie, że muszę na nią zerknąć by upewnić się, że rzeczywiście to powiedziała.- Nie miałam takiego zamiaru ale teraz... Kiedy zobaczyłam jak upada... To za dużo, ona nadal jest moją przyjaciółką.

Prycham.

-Kiedy ostatni raz sprawdzałem miałaś w dupie co się z nią dzieje- mówię z pogardą.- Nie udawaj, że teraz ci na niej zależy. Pamiętaj, że to dzięki tobie jest w tym miejscu- prawie pluję na nią by poczuła się jeszcze gorzej, nie jestem pewny czy ma jeszcze jakieś uczucia. Holland to cholerna intrygantka.- Znienawidzi cię.

-To było znacznie wcześniej, nie zapominaj o tym. Nie tylko ja jestem temu winna.

Mój oddech przyśpiesza w momencie, kiedy słowa opuszczają jej usta. Jakim kurwa prawem miała czelność obwiniać kogoś jeszcze?!

-Stella nigdy nie miała w planach by ją porywać! Pierdolisz jak ćpunka!

-Nie miałam na myśli Stelli- jej dłonie lądują coraz to na innej części jej ciała, boję się że zaraz w coś uderzy.- Przyznaj, że ci na niej zależy Justin. Przyznaj, że gdzieś głęboko w tobie zależy ci na Charlotte Coleman.

Kiwam przecząco głową, kołysząc się wciąż do przodu. Nie potrafię jej słuchać, czuję się jakby brakowało mi powietrza, jakby ktoś zatykał mi usta i uniemożliwiał oddychanie.

-Dlatego obwiniasz o to mnie, boisz się że jeżeli przyznasz przed samym sobą, że to twoja wina stracisz u niej szansę- wstaje i podchodzi w moim kierunku.- Ale wiesz co Justin? Ona nigdy nie pokocha takiej osoby jak ty. Nikt nigdy cię nie pokocha. Nawet twoja matka nigdy nie chciała cię odnaleźć a pamiętasz swoją ciotkę? Jak jej tam było? Ciocia...

Gwałtownie wstaję, przewracając fotel i z całej siły uderzam w jej polik. Przerażony pisk to ostatnie co słyszę zanim jej ciało upada na podłogę.

-Nigdy, kurwa, nigdy nie waż się do mnie mówić w ten sposób- podchodzę do niej zanim zdąży się podnieść i szarpię za włosy.- Patrz na mnie suko!- ściskam jej brodę, odwracając ją w moją stronę.- Nic jej nie powiesz dopóki na to nie pozwolę, rozumiesz?- dziewczyna kiwa słabo głową, mogę dostrzec gromadzące się łzy w jej oczach.- Zapytałem czy rozumiesz?!

-T-tak, rozumiem- puszczam jej twarz i odchodzę łapiąc za kocówki swoich włosów.

To znowu wróciło. Myślałem, że już się z tym uporałem ale nie mogło być tak pięknie. Wieczne zmaganie ze swoimi lękami, ze strachem że ktoś będzie mnie kontrolować, nie mogłem się z tym pogodzić.

Kątem oka dostrzegam jak Holland się podnosi a następnie wychodzi, zostawiając mnie samego z bijącymi się myślami. Nie chciałem tego, nie chciałem tu zostawać sam na sam z bezwładnym ciałem Charlotte. Automatycznie przenoszę wzrok na spokojnie oddychającą  blondynkę. Stawiam niepewnie kilka kroków w jej stronę.


-Nie bój się z nią rozmawiać Justin, każdy ma prawo czuć strach.

-Nie boję się.

-Przede mną nie musisz udawać, masz prawo kogoś kochać.

-Nie kocham jej.

-Ale chcesz żeby ona kochała ciebie, mam rację?

-Stella... Wiesz, że ona mnie nienawidzi?

Zapada chwila ciszy zanim czuję kojące ramiona oplatające moje ciało.

-W miłości zawsze znajdzie się miejsce na nienawiść Justin, szczególnie tej prawdziwej.

-Co jeżeli już nigdy nie usłyszę jej głosu? Co jeżeli się nie obudzi? Zabiję go, to wszystko jego wina!

-Obudzi się ale musisz jej pomóc. Porozmawiaj z nią dzisiaj, kiedy zostaniecie sami. To na pewno jej pomoże.


Klękam tuż przy kanapie na której leży. Nie sądziłem, że rozmowa z kimś nie przytomnym może być tak trudna. Szczególnie jeśli patrząc na jej twarz ogarniają mnie wyrzuty sumienia. Oni wszyscy mają rację, to moja wina. Wystarczyło ją zostawić na tej podłodze i pozwolić żeby dogadała się z Holland. Jestem pewny, że nie poszłaby na policję a teraz żyłaby równie spokojnie co przedtem. Ale ta ruda ciągle na mnie naciskała, przekonywała że w taki sposób spłaci swój dług, że się jej pozbędę, a to było okrutnie kuszące.

-Przepraszam- czuję się jak idiota mówiąc coś bez odzewu.- Wiem, że nie mogę nawet prosić cię o wybaczenie za te wszystkie rzeczy, które ci zrobiłem ale ciągle mam nadzieję, że jest na to jakaś szansa. Mam nadzieję, że nie słyszałaś o czym rozmawiałem wcześniej z Holland albo ze Stellą, to byłoby upokarzające- nie potrafię powstrzymać uśmiechu cisnącego się na moje usta.- Pamiętam, że kiedy cię pierwszy raz zobaczyłem to pomyślałem, że musisz być tą nadętą paniusią, która ma wszystko czego chce.

Nerwowo stukałem w kierownicę, czekając aż do środka samochodu wbiegnie Stella. Tuż obok równie zdenerwowany rozglądał się Ethan. Mieliśmy niecałe dziesięć minut żeby spotkać się z klientem a tej gówniary nadal nie było. Że też musiała się uprzeć na chodzenie do tej gówna wartej budy.

-Kurwa! Ile można czekać?- uderzam z rezygnacją głową w okno.- Powinna być tu ponad pięć minut temu!

-Gościu wyluzuj, zaraz przyjdzie- mówi Ethan, całkowicie ignorując moje bielejące kostki na dłoniach.

-Nie mogę zrozumieć co ona widzi w marnowaniu swojego czasu akurat tutaj, mogłaby równie dobrze leżeć w domu przed telewizorem. Jeszcze tego brakuje żeby jej matka się skapła, że wróciła do miasta.

-Ja wiem dlaczego ja mógłbym marnować swój czasu- trąca mnie łokciem i kiwa głową na grupkę wychodzącą ze szkoły.- Patrz jaka sztuka!

-Przestań to jeszcze dzieci- kręcę głową na jego głupotę.

-Ale spójrz na jej nogi! A ta dupa? Kurwa ile ja bym dał żeby pozwoliła  mi się sobą zabawić- wskazuje na blondynkę idącą w naszym kierunku.

Jednak ja nie zwróciłem uwagi na jej nogi czy na tyłek, bardziej zaintrygowała mnie jej twarz. Z tej odległości potrafiłem dostrzec idealnie zarysowane usta i  zgrabny nosek. Zaintrygowało mnie to, że założyła okulary ukrywając przede mną spojrzenie. Mijając nasz samochód optuliła się jeszcze bardziej czerwonym sweterkiem i spuściła głowę. W zasadzie wyglądała na cnotkę nie wydymkę z bogatej rodziny.

-Siema- podskakuję,kiedy do środka wparowuje Stella.


-Nawet nie wiesz jak się zdziwiłem, kiedy zobaczyłem cię z Holland. Masz prawo mnie winić za to wszystko, kiedyś się dowiesz o tych wszystkich sprawach z przeszłości, których wolałabyś nie pamiętać. Ja nie potrafię ci tego powiedzieć. Przepraszam.

-Nie potrafiłem patrzeć na ciebie inaczej do pewnego czasu. Jednak potem coraz bardziej się do siebie zbliżaliśmy albo może tylko ja chciałem cię trzymać przy sobie. Nie robiłem tego świadomie, w zasadzie ciągle upewniałem się, że mogę cię traktować obojętnie. Że ciągle jestem w stanie cię uderzyć, że potrafię cię zwyzywać, że potrafię cię zranić. Wszystko byle oddalić od siebie wspomnienie naszej wspólnej nocy, kiedy razem spaliśmy.

Przez moment czuję się jeszcze gorzej, kiedy uświadamiam sobie, że każde słowo zostanie zapomniane, zupełnie jak gdyby nic nie opuściło moich ust.  Dopiero po chwili ogarnia mnie ulga, że nareszcie to z siebie wyrzuciłem. Dookoła ciągle słyszałem to, czego nigdy nie chciałem przed nikim przyznać- zależało mi. Zależy mi, żeby się obudziła i zależy mi na naszej rozmowie. Jednak to uczucie jest tak samo uciążliwe jak jego brak. W głębi duszy wiesz, że czegoś ci brakuje więc czujesz niedosyt, ale kiedy się spełniasz nie jesteś pewien czy tego właśnie oczekiwałeś, jesteś zawiedziony,

-Charlotte, obudź się proszę. Nie chcę mówić tego wszystkiego do nieprzytomnej ciebie, wolałbym  żebyś odpowiedziała mi już teraz. Nie potrafię żyć w niepewności- muskam opuszkami jej delikatną jak aksamit twarz. Nie sądziłem, że może być jeszcze piękniejsza niż wtedy, kiedy spotykasz ją tuż po przebudzeniu. Teraz wygląda jak anioł, jakby spadła z nieba i przypadkiem trafiła w moje ramiona.

Dopiero teraz, kiedy ściskam jej małą dłoń orientuję się jak bardzo jest zimna.

-Cholera- przeklinam na siebie.

Chwytam czerwony koc leżący na oparciu i rozpościeram go by szczelnie okrył jej ciało. Nie mogę dłużej tutaj stać i czekać, potrzebuję się przewietrzyć.

Zostawiam przelotny pocałunek na czole blondynki i wychodzę na balkon. Słońce już dawno zaszło, a mnie oświetla jedynie słabe światło księżyca.  Stojąc tutaj, pośrodku niczego zaczynam żałować każdej mojej decyzji. Całe moje życie jest jedną wielką pomyłką. Powinienem zniknąć naprawdę a nie pozwolić by krew jednych z najbliższych osób splamiła moje dłonie. Dziadkowie. To oni zawsze mnie wspierali i zajmowali, kiedy tego potrzebowałem. Zawiodłem ich, jestem tego pewien.

Ciekawe co słychać u moich rodziców. Nigdy nie próbowałem się z nimi skontaktować, w głębi duszy ciągle się bałem, że może ich ucieszyło moje zniknięcie. Nie dochodziły do mnie żadne słuchy o moich poszukiwaniach. Jednak ukrycie takiej rzeczy jest tak samo łatwe jak było dla mnie. Zawsze unikałem by Charlotte zostawała sama w pobliżu prasy, telewizora czy radia. W każdej chwili mogli nadawać o jej zniknięciu. Teraz to ona jest tą złą a ja mam czyste konto. Nie powinno mnie to cieszyć, zabiła człowieka, jakąś nieznajomą kobietę.

Moje rozmyślania przerywa niewyraźny dźwięk z salonu. Serce bije mi coraz mocniej, kiedy przez myśl mi przechodzi, że Char mogła się obudzić.

-Charlotte?- wołam wbiegając do domu.

Nie otrzymuję odpowiedzi ani chociażby jednego pojedynczego mruknięcia. Nie będę kłamał poczułem się zawiedziony.

Podszedłem ponownie do kanapy. Jednak kiedy dostrzegłem jej twarz stanąłem jak wryty. Gorąca fala uderzyła we mnie nie spodziewanie tak mocno, że musiałem się czegoś złapać by nie zemdleć.

-Char!- krzyknąłem z paniką, biegnąc w jej kierunku.- Obudź się!

Potrząsałem jej ciałem ale to nic nie dawało. Czerwona jak róże krew wypływała z jej ust a klatka piersiowa nieregularnie się unosiła.

Moim pierwszym odruchem było wykonanie telefonu do lekarza, który był tutaj wcześniej.

-Tom?! Gdzie jesteś? Musisz przyjechać, nie wiem co się dzieje! Leci jej krew z ust i dziwnie oddycha, co mam robić?- mówię na jednym wdechu.

-Musisz ją zabrać do szpitala i to natychmiast!- wykrzykuje wprost do mojego ucha.- Słyszysz mnie?

-Przyjedź tu najpierw!

-Justin, nie rozumiesz! To może być krwotok!- jego głos wydaje mi się zdesperowany ale ignoruję wewnętrzne uczucie, że powinienem go posłuchać.

-Przyjedź- mówię stanowczo i się rozłączam.

Wiem, że mnie posłucha. Zależy mu na każdym ocalonym życiu, jeszcze chwila i tu będzie- próbuję się przekonać.

Nigdy nie czułem się aż tak spanikowany. Nie mam pojęcia co powinienem zrobić. Unieść jej głowę czy pochylić by spływała krew w dół. Przecież teraz może się zakrztusić!

Zbieram rozwalone po całym pokoju poduszki i podkładam je pod jej głowę. Ścieram ciągle napływającą krew, brudząc sobie tym całe dłonie.

-Trzymaj się Char, będzie dobrze- szepczę zdesperowany- już niedługo będziemy się z tego śmiać.

Zaczynam zdawać sobie sprawę, że nie pocieszam jej tylko siebie. Boję się, kurwa, boję się jak nigdy. Nawet, kiedy zaatakowali mnie obcy faceci nie czułem takiego strachu jak teraz.

Słyszę jak samochód zatrzymuje się na podjeździe, drzwi trzaskają a chwilę później salon zapełnia garstka ludzi. Tom, Stella i Ethan.

-Justin, posłuchaj, nie jestem w stanie jej tutaj pomóc. Musimy zabrać ją do szpitala- mówi lekarz, kiedy znajduje się tuż przy mnie.- Muszę wykonać tomografię, zmierzyć ciśnienie a jeżeli moje obawy się potwierdzą, podać leki a może nawet zoperować!- chwyta jej nadgarstek sprawdzając ciśnienie a następnie rozszerza jej oczy.- Ma rozszerzone źrenice nie możemy czekać. Jedziemy do szpitala.

-To nie wchodzi w grę- przerywa mu Stella.- Wszyscy trafimy do pierdla, jeżeli się dowiedzą.

-Pozwólcie mi ją zabrać, wy nie musicie tam być- proponuje Tom.- Każda minuta się liczy, ludzie!

-Dlaczego nie zadzwonimy do Megan albo Holland? One nie są w to oficjalnie zamieszane- dołącza się Ethan.- Dzwonię do Megan.

Stoję tam sparaliżowany i totalnie bezradny. Zawsze potrafiłem panować nad sytuacją, to ja wydawałem polecenia.

-Pojedziemy moim samochodem- mówię pewny, wpatrując się w twarz Charlotte. Jest coraz bardziej blada.

-Justin, nie! Posłuchaj mnie, ona jest poszukiwana a jeżeli ty tam pojedziesz wmieszają cię w to!- namawia mnie Stella.- Wkopiesz siebie i ją!

-Jej życie jest od tego ważniejsze! Ona musi przeżyć!- krzyczę desperacko.

Ignoruję jej protesty i biorę Char w ramiona. Tom zabiera kilka poduszek i wybiega na zewnątrz, zapewne po to by uszykować samochód.

-Megan jest w drodze- informuje mnie Ethan.

Kiwam głową na znak, że rozumiem i kieruję się w stronę drzwi.

-Robisz źle, wiesz o tym?- głos Stelli dobiega do mnie, kiedy układam Charlotte na tylnym siedzeniu.

-Wiem, że gdyby chodziło o ciebie zrobiłbym dokładnie to samo.


Łapię się na tym, że ciągle zerkam w lusterko by obserwować poczynania Toma. Ułożył ją na swoich kolanach i poduszce, a teraz ściera na nowo pojawiającą się krew. Automatycznie spoglądam na moje umazane czerwoną cieczą dłonie, nie wyglądało to za dobrze.

Droga do szpitala ciągnęła mi się niemiłosiernie mimo, że cały czas wciskałem gaz i już dawno przekroczyłem dozwoloną prędkość. Jedyne co mogłem zrobić to pozostać spokojnym i pokierować moje myśli na inny tor.

-Dlaczego z nimi przyjechałeś?- pytam, kiedy orientuję się, że nie informowałem ani Stelli ani Ethana.

-Pojechałem do nich, kiedy mnie wygnałeś- odpowiada mi kąśliwie.

-Nie wygnałem cię tylko wyprosiłem. A twoja odpowiedź wcale nie wyjaśnia dlaczego tak zrobiłeś.

Widzę jak poprawia blond czuprynę i wsuwa okrągłe okulary spowrotem na swój nos. Tom był facetem po czterdziestce i ciągle jest tym samym pilnym lekarzem, którego poznałem co najmniej cztery lata temu będąc na komisariacie. Byłem nieźle poturbowany i trafiłem akurat na niego. Od razu wydawał mi się sympatyczny i wielokrotnie mi dobrze doradzał, kiedy potrzebowałem pomocy. Jest jedną z osób doinformowanych ale nie wmieszanych w całe bagno. Zwracałem się do niego tylko w ciężkich przypadkach.

-Więc myślę, że nie miałem zamiaru ci tego wyjaśnić. Obejmuje mnie tajemnica lekarska- wymiguje się.

-Coś im się stało?- marszczę brwi.

-Nie zadręczaj się tym Justin. Na razie wystarczy nam jedna sytuacja do opanowania.

Oddycham z ulgą, kiedy docieramy pod szpital i szybko znajduję miejsce do zaparkowania przy tylnym wejściu.

-Zostań tutaj, narobisz sobie problemów. W środku na pewno czekaj już jej siostra- zatrzymuje mnie, kiedy mam zamiar wziąć ją w ramiona.- Daj mi chwilę, przyjadę tu z łóżkiem.

Ostrożnie wysiada, układając odpowiednio Char a następnie wbiega do szpitala.

-Będziesz tutaj bezpieczna- całuję ją w czoło.- Obiecuję, że dopilnuję by nic ci się nie stało.

-Jestem!

Tom przybiega wraz z dwójką ratowników i wciąga ją na łóżko na kółkach.

Wymieniają się uwagami o których nie mam pojęcia a chwilę później znikają z moich oczu.

Co ja kurwa narobiłem.



Myślcie, że Char wydobrzeje? Co ze Stellą i Ethanem? Dlaczego był u nich Tom? No i najważniejsze, czy Justin w końcu się zmieni?




واصل القراءة

ستعجبك أيضاً

134K 9.9K 57
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
23.9K 1.5K 39
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
69.3K 2.9K 58
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...
15.9K 3.2K 34
Dzielili razem przeszłość, a marzenia sprawiły że ich drogi dość prędko się rozeszły po wejściu we wspólną relację. Po latach ponownie się spotykają...