30. I don't want that

118 9 1
                                    

Mijała godzina za godziną, dzień za dniem. Potrzebowałem odetchnąć.

Charlotte była nieprzytomna czwarty dzień, drugi leżała w szpitalu. Dwa pełne, jebane dni. Od razu po naszym przyjeździe zrobiono jej tomografię i wykryto wylew krwi do mózgu. Nie brzmi wcale groźnie, prawda? Operacja, tabletki i ciągłe obserwacje to było to przez co przechodziła. Nadal pozostawała nieprzytomna a ja nadal siedziałem w ten sam popierdolony sposób w bagnie.

Wchodziłem do niej tylko i wyłącznie w nocy. Jedynie ta pora ukrywała moje odwiedziny na tyle skutecznie był mógł ją zobaczyć. Megan, Holland i Tom bywają tam znacznie częściej i informują mnie o wszystkim na bieżąco, jednak to nie jest wystarczające z moim nerwowym nastawieniem. Cieszę się, że wszystko jest na dobrej drodze bym mógł zabrać Char do domu, to było to o czym marzyłem. No i nie zapominajmy o odizolowaniu się od tych dwóch kretynek.

Nagle w okno samochodu coś uderza. Przestraszony podskakuję do góry i z wściekłością zerkam w tamtym kierunku- Stella.

-Nadal tu siedzisz?- zadaje bezsensowne pytanie.- Jedź do domu, wszyscy nad nią czuwają.

-Nie udawaj, że cię to obchodzi- parskam.

-Na pewno bardziej niż ciebie, chociaż jak widzę skorupka pękła- posyła mi wyzywające spojrzenie i przygryza czerwoną wargę.

Od niechcenia mierzę ją od góry do dołu. Ubrała czarne, wysokie buty i ciemne spodnie i oczywiście to bez czego nie mogła się obejść- skórzana kurtka. Chociaż myślę, że na tą porę roku mogła sobie odpuścić.

-Po co przylazłaś?

-Żeby cię opierdolić. Wiesz, rozumiem że trochę się porobiło ale to nie oznacza, że masz mieć wszystko w dupie- mówi z pretensją w głosie.- Rozmawiałeś chociaż z Megan jak idą interesy?- spogląda na mnie wyczekująco, a kiedy nie otrzymuje odpowiedzi wzdycha.- No widzisz! Masz na to wyjebane a ona sprzedała tylko cztery działki w ubiegłym tygodniu! Cztery, rozumiesz? Normalnie schodziło co najmniej piętnaście!

Wzruszam ramionami i odwracam głowę. Ma rację, nie obchodzi mnie to. Już dawno przestałem się tym przejmować. Zrozumiałem, że to nie ma sensu, że trzeba zmienić kierunek naszych działań.

-Nie po to użeraliśmy się tak długo z Charlotte żeby z tego zrezygnować- zwracam jej uwagę.- Holland nie będzie już dillować, a z Megan się jakoś dogadamy. Powiemy, że jeżeli nas nie wsypie będzie mogła się widywać z Char czy coś.

-Właściwie to Megan ma już swoje warunki.

Marszczę brwi i ściskam kierownicę.

-Słucham...

-Chce powiedzieć matce, że Charlotte leży w szpitalu.

Wstrzymuję oddech i próbuję się pohamować  przed uderzeniem w najbliższy mi przedmiot.

-To niemożliwe! Nie ma takiej opcji!- wykrzykuję w jej stronę.- Powiedziałaś jej to, mam rację?

Stella spuszcza głowę w dół i niepewnie zerka w moją stronę.

-Sam powiedziałeś, że trzeba ją od tego odsunąć- zarzuca mi.- Moglibyśmy wmówić jej matce, że Charlotte uciekła z domu, przecież przechodzi teraz trudny czas. Wplątalibyśmy nas jako dobrych przyjaciół a potem to jakoś by poleciało.

Nie jestem pewien czy próbowała w tym momencie przekonać mnie a może siebie. Jej ,,plan'' brzmiał absurdalnie.

-Jakoś by poleciało? Stella, tu nie chodzi tylko o jej matkę ale i o policję! Oni nigdy by w to nie uwierzyli szczególnie jeśli chodzi o mnie i o ciebie. Chodzisz do psychologa a mnie ścigały psy! Mielibyśmy być jej przyjaciółmi, którzy wyciągnęli ją z opresji? Błagam cię- kręcę z niedowierzaniem głową.- To nie ma prawa się udać.

Dark Side || J.BWhere stories live. Discover now