14. Word which I didn't remember

203 9 8
                                    

**Justin**

Doskonale pamiętam jak rodzice wysłali mnie do moich chorych dziadków, miałem tam tylko pomagać. Pamiętam jak tamtego dnia szczęśliwy wstałem z łóżka i pognałem do samochodu bez śniadania. Pamiętam jak żegnałem się z mamą dając jej całusa w polik i jak przybijałem żółwika z tatą. Szkoda że nie wiedziałem, że to wszystko już nigdy więcej się nie zdarzy.

Byłem tylko dzieckiem, miałem może z 10 lat. Niczego nie świadomy wyruszyłem w podróż z której już nigdy nie wróciłem.

Moim celem był mały, przytulny dom na uboczach Nowego Jorku, tam właśnie wysiadłem z pociągu razem z ciotką- siostrą mamy. Wszystko wydawało się tak przytłaczająco niewielkie w porównaniu do okolicy w której mieszkałem z rodzicami.

Nie mogłem się nadziwić i nacieszyć tym, że ja, 10-letni Justin Bieber, jestem gdzieś bez moich opiekunów. Oczywiście teraz, 11 lat później, mogę przyznać, że był to największy błąd mojego życia, który zakończył się fatalnie.


Obserwuję jak dziewczyna nerwowo przewraca się z boku na bok leżąc na kanapie w salonie. Mogłem dumnie obserwować jak to robi noc w noc. Teraz jednak czekały mnie ważniejsze sprawy.

Stella miała zająć się jedną z nich a ja zostałem przydzielony (przez samego siebie) do pozbycia się dwóch nie potrzebnych obserwatorów. Teoretycznie to, że napatoczyli mi się akurat w tamtej chwili było dla mnie doskonałym wyjściem awaryjnym ale nie na długo.

Wchodząc do pokoju Charlotte, mogę dostrzec moje ofiary w kącie. Kobieta skulona, przyciska mocniej swoje dziecko do piersi, próbując je uchronić. Wydawało mi się to całkiem bezsensu, przecież wiedziała że zginie.

-Proszę tylko nie krzywdź mojego synka!- prosi z zapłakaną twarzą. Ojej biedactwo.

Podchodzę do niej powoli kilka kroków bliżej. Wydaje z siebie przyduszony szloch a to wystarczy żeby zaniepokoić bachora. Dziecko zaczyna krzyczeć w niebogłosy doprowadzając mnie na skrajność.

-Zamknij się!- próbuję przekrzyczeć nieznośny hałas.

Nie mogę dłużej wytrzymać i próbuję schwytać chłopca.

-Pozwól mi go uspokoić, błagam!- marszczę brwi na jej słowa. Jak bardzo musiała go kochać żeby go bronić, przecież był taki irytujący!

-Daje ci pięć minut.- mówiąc to wychodzę zamykając ją na klucz.

Drzwi wejściowe otwierają się i do środka wchodzi nikt inny jak Ethan. Kurwa?

-Siema! Co słychać?- podchodzi do mnie na luzie i uderza lekko w ramię. Spinam wszystkie mięśnie i patrzę mu prosto w oczy nie ukrywając złości.- Słuchaj nie wiem co do mnie masz ale jesteśmy w tej samej drużynie. Po co się nie potrzebnie spinasz?

-Uwierz mi na słowo, że za tym niepotrzebnym spinaniem kryje się więcej niż myślisz.

-Okej! Rozumiem! Wyjaśnijmy sobie wszystko tu i teraz i zakończmy tą całą szopkę!- podnosi ręce do góry w obronnym geście.- Znamy się spory kawał czasu stary!

-Spory kawał czasu?- nie mogę powstrzymać parsknięcia. Ten człowiek był żałosny.- To ciekawe, że ukrywałeś się w Playhouse akurat w tedy, kiedy Stella cię potrzebowała najbardziej.

Jego spojrzenie blaknie i już wiem, że zaraz ujawni się prawdziwy Ethan. Zawsze grał bezczelnego i uśmiechniętego, udawał jaki to on nie jest wspaniały i najlepszy, kiedy tak naprawdę to największy chuj jakiego w życiu poznałem. Nie można go zgiąć, jest uparty i zawzięty, oczywiście nie można pominąć jego wybuchowości. Bił kobiety i je zabijał bo miał taki kaprys. Nie mogłem zrozumieć dlaczego udawał, że kocha Stelle a jeżeli nie to czego od nas chciał.

Dark Side || J.BWhere stories live. Discover now