03.What should I do?

345 19 1
                                    



-Tak przyślij mi tego tak dużo jak możesz- mówię zirytowany do telefonu.- Zapłacę przy odbiorze chuju.

Rzucam tym gównem o ścianę. Musi się wszystko jebać, będę musiał zrobić coś czego nie planowałem. Nawet jak na mnie wydaje się to dość podłe. Nie chodzi o to, że nie mam żadnych pieniędzy, bo mam ich wystarczająco dużo, pytanie brzmi czy chce je na to wydawać.

Odkąd pamiętam zajmowałem się nielegalnym handlem narkotyków. Czasami trzeba było poświęcić czyjeś życie żeby zdobyć więcej. Czy mnie to obchodziło? Na początku owszem, chociaż może zawsze byłem typem socjopaty? Miewałem koszmary i nie mogłem spojrzeć sobie w oczy, nie mogłem poznać mojego odbicia ale to wszystko minęło z czasem, kiedy zrozumiałem, że ludzie to szmaty i im więcej się ich pozbędę tym lepiej będzie.

Z zamyślenia wyrywa mnie cichy odgłos kroków. Nie trzeba być Sherlock'iem żeby wiedzieć do kogo należą. Wzdycham głęboko, jest taka naiwna.

***

Cholernie się bałam wchodząc po dziwnych schodach do góry. Nie wpadłabym na to, że taki człowiek jak Justin ma wielką piwnice, w której uwięziona jest jakaś dziewczyna. Jeżeli wszystko dobrze pójdzie i dam radę uciec, mogłabym się odnaleźć w terenie. Był tylko jeden drobny szczegół na który nie mogłam wypłynąć, nie mam pojęcia gdzie mieszkam.

Wychodzę zza rogu i próbuję odnaleźć chłopaka wzrokiem- nie ma go. Całe piętro jest otwartą przestrzenią więc spokojnie mogę kontrolować co się dzieje. Na prawo jest salon z ogromną plazmą, dwoma kanapami i fotelem a z boku tli się ogień w marmurowym kominku. Wchodzę trochę dalej żeby przyjrzeć się lepiej białej kuchni, wyglądała zwyczajnie, lodówka, blaty, kuchenka i wysepka.Podłogi wyłożone są szarymi kafelkami tak jak ściany, które mają trochę ciemniejszy odcień i są bardziej połyskujące. Wszystko jest pełne klasy, można powiedzieć, że ten dom był moim małym marzeniem. Szkoda, że byłam w nim uwieziona.

Daję sobie w twarz za tracenie czasu i ruszam jak najszybciej potrafię w kierunku pierwszych drzwi jakie zobaczę. Nie powinnam być zdziwiona, kiedy okazało się, że zamiast na dwór prowadzą do prawdopodobnie miejsca przeznaczonego na imprezy. Zaciekawiona wchodzę kawałek dalej i od razu tego żałuję.

Czuję przeszywający ból w głowie, nie mogę zapanować nad chwilowym krzykiem przerażenia i zaskoczenia za co dostaje kolejny raz w twarz. Upadam na kolana i spoglądam na sprawcę całego zdarzenia, o dziwno nie jest to Justin.

-Co jest z Tobą nie tak?!- pochyla się i łapie końcówki moich włosów. Posłusznie wstaję i postanawiam się nie odzywać.

-Kiedy Cię pierwszy raz zobaczyłam myślałam, że posłusznie będziesz siedzieć w celi – spoglądam na nią kątem oka. Dziewczyna jest trochę niższa ode mnie, z łatwością mogłabym jej się wyrwać.- A tu proszę, taka nieposłuszna. Chyba nie wiesz co mogło się z tobą stać gdyby nie Justin.

-Co może być gorsze od tego miejsca- podnoszę gwałtownie głowę i rozglądam się dookoła.

Nie odpowiada mi i jedyne co mogę od niej otrzymać to chytry uśmiech.Muszę wiedzieć.

-Powiedz mi.

Odważam się spojrzeć prosto w jej duże, przerażające oczy, sama dziwiąc się jak szybko potrafię zmienić nastawienie. 

-Co w zamian za to mogę dostać?- przejeżdża palcami po moim ramieniu i odsuwa się kilka kroków.-Co ty możesz mi dać?

-Nic, ale skoro nic dla ciebie nie znaczę to co ci to szkodzi?

Dark Side || J.BWhere stories live. Discover now