17. Time of changes

200 11 2
                                    

**Stella**

-Jesteś pewna, że u ciebie wszystko w porządku?-pyta kobieta w dużych, zakrywających co najmniej połowę jej twarzy, okularach.

-Tak.

Znudzona siedziałam tu kolejną godzinę odpowiadając na pytania mojego stałego psychologa. Była to kobieta dawno po czterdziestce z lekko siwiejącymi włosami i brązowymi, przeszywającymi oczami. Chcąc nie chcąc musiałam tu przychodzić od tego nieszczęsnego dnia. Każda moja nieobecność równała się z dodatkowymi problemami a one zdecydowanie nie były mi potrzebne. Wolałam poświęcić chwilę czasu, zamiast znosić ciągłe wezwania do sądu.

-Czujesz się lepiej po lekach, które ci przepisałam?- zerka na mnie podejrzanie a ja mogę wyczuć co czai się pod tym pytaniem.

-Właściwie to skończyły mi się tydzień temu.- zadowolona z siebie podnoszę głowę do góry i patrzę na nią zadowolona z błyskotliwej odpowiedzi.

-Wydaje mi się, że potrzebujesz czegoś mocniejszego.

-Poradzę sobie z tymi co mam teraz, nic mi nie jest.-kobieta kiwa głową.

Nie wiem czy oczekiwała, że poprowadzę naszą rozmowę dalej czy może po prostu testowała moje nerwy. Znała mnie jak nikt inny, na wylot. Chociaż może znała tylko moją psychikę? Nie mówiłam jej nigdy o moich głębszych odczuciach jednak ona nadal sprawiała wrażenie, jak by wiedziała to bez mojej zgody.

Nadal ubolewałam nad tym, że musiałam wyjawić jej prawdę o Ethanie i Justinie. Było to nieuniknione. Miałam do wyboru albo zgrywać osobę całkowicie osamotnioną, co równało się z dodatkowymi lekami, albo mówić tylko i wyłącznie prawdę. Nie chodzi o to, że nie umiem kłamać jej prosto w oczy. Bardziej chodziło o to, że raz w miesiącu byłam sprawdzana przez maszynę czy to co mówiłam rzeczywiście było bliskie prawdy. Podobno kiedy kłamiemy następuje minimalne szybsze bicie serca.

Moje serce w tym momencie zaczęło bić o wiele za szybko. Mrugałam kilkakrotnie za nim sceneria gabinetu lekarskiego zaczęła się zmieniać.

Nie jesteśmy dłużej w gabinecie lekarskim. Dookoła jest tylko mrok, jedynie mała lampka oświetla ciasne pomieszczenie, w którym utknęłyśmy. Doskonale wiem co zaraz się wydarzy. Światło gaśnie by mocna żarówka mogła pokazać białe ściany ubrudzone krwią. Zmasakrowane ciało leży tuż przy mojej stopie próbując dosięgnąć moich włosów zakrwawionymi dłońmi.

-Puszczaj! Puszczaj!- krzyczę wyrywając się z pod obrzydliwego uścisku.

Meredith siedzi nadal przy biurku i patrzy na mnie złowieszczo, zupełnie jak by wszystko ukartowała. Idę coraz bardziej do tyłu potykając się o nowo odkryte ciała. Szczypię się w udo, muszę się ocknąć, to nie dzieje się naprawdę.

-Zabije cię.- rozlega się szept tuż obok mojego ucha.- Zabijemy cię.- głos jest coraz bliżej.- Musisz zginąć!- słowa wypełniają moją głowę na nowo i na nowo.

-POMOCY!- próbuję dobiec do biurka ale dłoń pokryta krwią przytrzymuje mnie i ciągnie w dół.

Jest coraz ciemniej i ciemniej, światło gaśnie a ostatnie co widzę to przeszywające spojrzenie psychologa.

-Stella? Stella?- czuję jak ktoś potrząsa moim ciałem.

Otwieram oczy zachłystując się powietrzem, wdzierającym się do moich płuc. Przeszukuję spojrzeniem cały pokój poszukując sceny, która przed chwilą się rozgrywała. Nie było ani śladu.

-Nie przekonujesz mnie na tyle bym ci odpuściła Stello. Oto twoje lekarstwa.- przybija pieczątkę na papierze i składa swój podpis, podsuwając kartkę na moją stronę biurka.

Dark Side || J.BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz