Dark Side || J.B

By one_m4q

7.2K 450 90

Ciemna strona mojej duszy. Budzisz się sam w pustym pomieszczeniu,bez niczego. Nie wiesz kim jesteś i co cię... More

01. Who I am
02. Sorry I disappointed you
03.What should I do?
04. Last shot
05. Who's first
06. I know who you are
07. He did that
08. You have to be emotionless
09.I want to know what is going on
10. They forgot that I'm only human
11. So close to catch us
12. One, two, three you will be dead
13. New belle among us
14. Word which I didn't remember
15. That was your destiny
16. I felt a sense of guilt and I didn't like it
17. Time of changes
18. I'm guessing it's not just my bad day
19. Crazy day without him
20. Sorry
22. Trouble
23. Party
24. Why you did that to me?
25. Truth
26. My home, sweet home
27. Something is wrong
28
29. A little bit more problems
30. I don't want that
31. I won't let that happen
32. Evrything's gonna be alright

21. I want this so badly

186 12 2
By one_m4q

Przetarłam zaspane, ociężałe powieki próbując przyzwyczaić się do promieni wpadających przez otwarte drzwi. Leżałam tak chwilę w kompletnej ciszy, nie mając ochoty wstawać. Dopiero zaczynałam zdawać sobie sprawę z wczorajszych wydarzeń. Ochrona, strzały, nikt mi nie uwierzył, a potem kłótnia w domu. To mnie przerosło. Poczułam słone łzy na moich policzkach.
Nie mogę płakać, muszę być silna!
Zbieram się w sobie i wstaję . Podchodzę powoli do lustra obserwując zmaltretowane odbicie. Z każdym dniem wyglądałam coraz gorzej. Opuszkami palców pozbywam się przezroczystej cieczy i ruszam w kierunku kuchni.
W progu słyszę odgłos obijania się o siebie szkła i postanawiam być jak najciszej.
Ostrożnie wyglądam zza ściany. Moim oczom ukazuje się Justin przygotowujący śniadanie.
-Już wstałaś?- wystraszona jego głosem delikatnie podskakuję .
-Nie mogłam zasnąć.
Chłopak jedynie kiwa głową i kontynuuje robienie kanapek.
-Siadaj, śniadanie zaraz będzie gotowe.
Usadawiam się przy stole i przeglądam się szklanką napełnionym herbatą.
-Stella jest tutaj?- marszczę brwi i przysuwam jedną z nich do siebie.
-Nie wiem.
Justin ciągle stoi do mnie tyłem, to wydaje się idealną okazją by zrozumieć co jest w środku. Podnoszę szklankę do góry i obserwuję jak tabletka powoli rozpuszcza się w gorącym napoju. Przysuwam ją do nosa by powąchać ale czuję tylko gorzki zapach.
-Nie pij tego- wystarszona, rozlewam trochę herbaty na stół.- To jest twoje-
podchodzi i kładzie przede mną czerwony kubek.- Wiem że wolisz słodzoną.
Uważnie przypatruję się jego twarzy, próbując zobaczyć cokolwiek w czekoladowych tęczówkach. Niepewnie chwytam rączkę kubka i przykładam porcelanę do ust.
-Do dna- posyła mi delikatny uśmiech.
Mimo wątpliwości nadchodzących mnie w tej chwili, wlewam w siebie herbatę. To wszystko przez Stelle i to jakie zasiała we mnie obawy.
-Który dzisiaj mamy? - pytam z buzią wypchaną bułką.
-13 listopada, czemu pytasz?
-Nic, wydaje mi się że coś ważnego wydarzyło się w listopadzie.
-Masz rację, wydaje ci się-odpowiada mi oschle.
Rękawem koszulki ścieram plamę po herbacie, którą wylałam.
Mimo że przyzwyczaiłam się już do jego wrednego nastawienia, czasami jest ciężko to zignorować.
Justin chodzi po pokoju, czegoś najwyraźniej szukając. Przegląda jakieś dokumenty i wczytuje się w każdy z nich. Próbuję nie koncentrować na nim swojego spojrzenia.
-Justin?!- nawoływanie rozchodzi się po domu.- Gdzie do cholery jesteś?!
Niepewnie zerkam na chłopaka a potem skupiam się na wściekłym Ethanie.
-Czego chcesz?- Justin marszczy brwi.- Nie widzisz, że jesteśmy zajęci.
-Gówno mnie to obchodzi! Co jej zrobiłeś?!
Cisza wypełniała cały pokój. Nerwowo przełykam ślinę, próbując znaleźć dobre wyjście z tej sytuacji.
-To na co zasłużyła- jego słowa ranią nawet mnie.
Jak mógł być taki podły. Przecież Stella jest dla niego jak siostra, a on traktował ją jak gówno. Nic dziwnego, że wszystko tutaj jest negatywne.
-Co ty kurwa powiedziałeś- mogę wyczuć nadchodzącą katastrofę.- Powiedz to jeszcze raz a zmiażdżę ci czaszkę!
Błagam niech przestaną! Nie mam najmniejszej ochoty na branie w tym udziału.
-Lepiej idź i wyżyj się na niej, jak to masz w zwyczaju robić.
Ethan ściska mocniej pięści, kiedy Justin uśmiecha się pewny siebie.
-Zamknij się.
-Bo co?
Nerwowo cofam się do tyłu, próbując uniknąć nadchodzących ciosów. Nie chcę przez przypadek dostać,a przyznam że teraz patrząc na to z tej perspektywy, chętnie popatrzę jak Ethanowi się dostaje.
-Uspokójcie się- sama dziwie się, kiedy te słowa wydostają się z moich ust.
Chłopaki rzucają mi tylko przelotne, złowrogie spojrzenie i wracają do wiercenia sobie nawzajem dziur w głowach.

Na chwilę odwracam wzrok, a kiedy zerkam z powrotem na nich, Ethan siedzi okrakiem na Justinie.

Słyszę jęki i krzyki wydostające się z ich ust.
Justin blokuje ciosy chłopaka na tyle, na ile może sobie pozwolić. Jeszcze jeden silny cios a Justin kopie drugiego w krocze i szybko zmieniają się rolę. Teraz to on góruje i uderza pięściami w twarz. Dopiero teraz zauważam jak krew kapie z ich nosów, a Bieber ma o wiele więcej zadrapań. Jestem pewna, że na twarzy Ethana będzie ich zaraz równie dużo.
-Dosyć tego dzieciaki- podnoszę głos by im przerwać.-Słyszycie?
Przybliżam się trochę, niepewna co mogę zrobić. Chcę by zginął Ethan ale nie wiem czy to możliwe, bo teraz to on znowu maltretuje Justina.
-Daj spokój Ethan- próbuję uchwycić jego ramię, kiedy znowu się zamachuje. Ile on ma siły?-Stella napisała do mnie SMS- kłamię, i na całe szczęście udaje mi się zwrócić jego uwagę.- Prosi żebyś po nią przyjechał.

Obydwoje ciężko dyszą. Justin bezwładnie leży na podłodze z szybko unoszącą się klatką piersiową, natomiast Ethan siada obok niego i próbuje wytrzeć lepką ciecz z twarzy. Idę do zlewu by zabrać kilka ścierek kuchennych, które lekko mocze i sięgam do zamrażarki z nadzieją, że znajdę tam lód. Niestety będę musiała poradzić sobie z zimnym mlekiem.

-Gdzie byłaś?- jęczy Justin, kiedy nieudolnie próbuje się podnieść.

-Przyniosłam coś co może wam pomóc- klękam tuż obok jego głowy i przyglądam się raną. Mogłam wziąć apteczkę.- Ty musisz poradzić sobie sam- podaje chłopakowi butelkę mleka oraz dwie ścierki- mokrą i suchą.

-No tak, nie każdy ma niewolnice- syczy. Mam ochotę rozbić stojący niedaleko wazon o jego głowę, ale stwierdzam że całkiem lubię to jak ożywia salon.

Ignoruje jego cięte uwagi i skupiam się na zmywaniu zaschniętej krwi z twarzy Justina. Karzę mu trzymać butelkę przy oczach a w tym czasie idę poszukać apteczki. Wychodząc ciągle słyszę jak dogryzają sobie nawzajem ale wiem, że nic na to nie poradzę.

Byli jak bracia. Tak, to było dokładnie co ich łączyło. Jestem prawie pewna, że to nie ich pierwsza taka bójka, a wkrótce się pogodzą. Szkoda że to wszystko przez głupotę Justina i jego wybuchowość. W tym momencie rozumiem oraz potrafię wytłumaczyć wyżywanie się na mnie, ale uderzenie Stelli to już za dużo.

Czy to nie zabawne, że bronię mojego wroga, a nie przejmuję się osobami, które skrzywdziłam ja? Czy ja nadal miałam poczucie winy? Czułam coś?

Dokładnie przeszukuję łazienkę, znajdując mój cel dopiero wysoko na półce. Widać, że nikt dawno jej nie używał bo jest pokryta grubą warstwą kurzu. Czyszczę ją trochę zanim powoli się wycofuje.
Trzask drzwi roznosi się po całym domu. Czy to możliwe żeby Ethan tak szybko dał radę odejść? Nie zastanawiając się dłużej wracam do salonu.
Chłopaki żywo o czymś dyskutują, zupełnie jakby nic się nie stało. Chociaż określenie "żywo " nie jest odpowiednie, kiedy Justin ledwo leży.
-Chyba powinienem wracać do Stelli, pewnie się denerwuje- mruczy pod nosem.- Dzięki- podaje mi zakrwawione ścierki i uśmiecha się. Jego twarz wygląda trochę lepiej.
Czekam kiedy wyjdzie i dopiero wtedy siadam obok poszkodowanego.
-Jesteście pojebani- marudzę, przykładając mokrą ścierkę.- Albo się kłócić albo rozmawiać, taka jest zasada.
Chłopak słabo się uśmiecha ale nie odpowiada mi.
-Myślałam że to dziwne, kiedy się bijecie ale kiedy rozmawiacie jest jeszcze dziwniej- mówiąc to dołączam do śmiechu Justina.- Mówię poważnie. Dobrze że już się pogodziliście.
-Nie zrobiliśmy tego.
-Wiesz o co mi chodzi, rozmawiacie a to zawsze coś- przyglądam się uważniej nosu, sprawdzając czy nie jest złamany.- Teraz czas na Stelle. Myślisz że tu wróci?
-Pewnie tak- wzrusza ramionami.- Muszę wstać.
Zakłada rękę na moją szyję i próbujemy razem wstać. Kilkakrotnie kończy się to niepowodzeniem ale w końcu wykończony Justin opiera się o ścianę.
-Potrzebujesz coś jeszcze- pytam.
-Właściwie to tak- nawołuje mnie palcem i tajemniczo się uśmiecha.- Chodź no tu.
Powoli podchodzę i staję zaledwie kilka kroków od niego. Z tej odległości mogę dokładnie zobaczyć jak długie są jego rzęsy, i jak ciepłe są jego oczy. Patrzy tak na mnie a ja mogę wyczuć emocje rosnące dookoła nas.
-Czego potrzebujesz?- przysuwam się jeszcze trochę.
Moje serce bije jak szalone ale chcę tego. Chcę by mnie pocałował, by mnie pragnął. Może zapomnimy o tym jutro ale liczy się to, co jest teraz.
-Chcę ci podziękować- patrzy na mnie spod rzęs.
Nie mogę tego wytrzymać! Niech on mnie pocałuje!
-Nie masz za co- robię jeszcze jeden krok w jego stronę, patrzymy sobie w oczy, jest idealnie.
Nachyla się nade mną a ja przybliżam swoją twarz do jego. Czuję ciepły oddech na policzku a chwilę później usta, którymi muska moje czoło. Składa ten słodki pocałunek i odsuwa się. To na tyle??

-Powinnam już iść- mówię skrępowana.- Do swojego pokoju. Źle się czuję.

I choć z całej siły nie chcę oddalić się nawet na krok, wychodzę nie oglądając się za siebie.

Ta atmosfera znikła tak szybko jak się pojawiła. Co ja sobie myślałam? Że mnie czule pocałuje a potem przytuli i będziemy żyć długo i szczęśliwie? Żałosne. Nawet nie wiem skąd wzięły się takie myśli w mojej głowie. To pewnie przez Stelle, przez to że Ethan tak bardzo ją kocha. Mnie nie kocha nikt ale już się z tym pogodziłam. Przynajmniej tak myślałam do teraz. W każdym bądź razie muszę zaprzestać doszukiwania się czegoś, czego nigdy nie będzie.

Nerwowo roztrzepuję już dosyć poplątane włosy i chodzę po pokoju. Nie chcę taka być! Nie chcę być jedną z tych rozemocjonowanych dziewcząt, które biegną na każde zawołanie. To jest moje postanowienie.

Rozglądam się po pokoju, próbując odnaleźć wzrokiem spodnie, które wczoraj z siebie zrzuciłam. Przydałoby się je wyprać. Odnajduje je na łóżku, co wydaje mi się trochę dziwne bo jestem pewna, że rozbierałam się na podłodze. Wczoraj byłam taka rozkojarzona, że może sama je przeniosłam. Zabieram ubranie i jeszcze kilka innych rzeczy, które potrzebują odświeżenia i wrzucam do pralki, ktoś inny będzie musiał ją uruchomić. Mijając salon dostrzegam Justina, który zajęty jest jakąś papierkową robotą ale wątpię czy miałby ochotę ze mną rozmawiać, więc wracam do pokoju.

Dopiero teraz, stojąc naprzeciwko dużej szafy, zauważam małą, złożoną kartkę rzuconą na dywan

Zaciekawiona podchodzę do niej i ostrożnie otwieram. Ciekawe jak długo już tam leży i kto ją tam zostawił.

,,Spotkajmy się. Tylko ja mogę powiedzieć ci prawdę. Nie jedz ani nie pij nic od Justina. Widzimy się w piątek, 16 listopada, godzina 18.00 przed  waszym domem.''

Ładne, dziewczęce pismo zapełnia karteczkę, wprowadzając mnie w osłupienie. O co jej chodzi, że mam nie brać nic od Justina? Truje mnie? Jak mogłam zaufać osobie, która napisała do mnie jakiś głupi liścik? Musiałam jednak przyznać, że zaintrygowała mnie na tyle bym chciała ją chociaż spotkać. Z powrotem zaginam kartkę i chowam ją pod poduszkę.

Mamy wtorek, widzimy się w piątek. Justin nie może się dowiedzieć.


Niestety rozdział krótki. Z jednej strony chciałam włożyć tu jak najwięcej informacji, a z drugiej skupić się na tym co się dzieje. Do następnego, miejmy nadzieję- lepszego ;).

Continue Reading

You'll Also Like

23.1K 3.8K 23
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...
55.3K 6K 52
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zacis...
181K 10.3K 131
CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ (˵ ͡° ͜ʖ ͡°˵) ZASTRZEŻENIA • Proponuje czytać wszystko po kolei aby zrozumieć niektóre wątki, rozdziały tworzą his...
23.9K 1.5K 39
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...