ONE LAST CALL | Call Me #5

By niccellee

84.7K 8.6K 509

Piąta część serii „Call Me" "Dzwonię do ciebie ostatni raz. [...] Kończę z tobą, Maisie. Nie mam zamiaru dłuż... More

One Last Call
Ostrzeżenie
Rozdział 1. Niespełnione obietnice.
Rozdział 2. Francuskie popołudnie.
Rozdział 3. Popsute relacje rodzinne.
Rozdział 4. Przyłapana na gorącym uczynku.
Rozdział 5. Zastęca kapitana.
Rozdział 6. Ostatni telefon.
Rozdział 7. Kłamstwo powtwórzone tysiąc razy staje się prawdą.
Rozdział 8. Pomyłka.
Rozdział 9. Instagramowa znajomość.
Rozdział 10. Dom jest tam, gdzie jest twoje serce.
Rozdział 11. Jak wyleczyć się z miłości?
Rozdział 12. Bolesne wyjaśnienia.
Rozdział 13. Nieplanowana randka.
Rozdział 14. Pierwszy krok.
Rozdział 15. Drobne gesty.
Rozdział 16. Podsłuchana rozmowa.
Rozdział 17. Zrozum swoje uczucia.
Rozdział 18. Serce skradzione dziecięcym pocałunkiem.
Rozdział 20. Dwójka małych hokeistów.
Rozdział 21. Sesja fotograficzna.
Rozdział 22. Piękno tkwi w prostocie.
Rozdział 23. Obraz na żywym płótnie.
Rozdział 24. Wygrana w konkursie.
Rozdział 25. Lodowa bójka.
Rozdział 26. Czasami trzeba utrzeć komuś nosa.
Rozdział 27. Jestem tu, Hunter.
Rozdział 28. Dedykacja.
Rozdział 29. Spódniczka.
Rozdział 30. Musiałem mu pokazać, gdzie jest jego miejsce.
Rozdział 31. Pierwsze zniszczenia.
Rozdział 32. Skutki uboczne.
Rozdział 33. Nic nie uspokaja mnie tak bardzo jak ty i lód.
Rozdział 34. Nagrana rozmowa.
Rozdział 35. Oficjalne wyjaśnienia.
Rozdział 36. Spełnię wszystkie twoje marzenia.
Rozdział 37. Paryska noc.
Epilog. Rodzinna impreza.
CALL ME BACK | CALL ME #6

Rozdział 19. Malinowy zawrót głowy.

1.8K 238 22
By niccellee

Już mogę zadać to pytanie: Kto czekał aż Cody i Maisie się jednak zejdą? 😉❤️

***
CODY

Moja siostra jest mistrzynią knucia. Wiem to od dziecka, kiedy robiła wszystko, aby tata zajął się nią, zamiast pójść ze mną na lodowisko. Potrafiła zrobić tak smutną minkę, że tata od razu miękł. I teraz, w dorosłości, to nadal działa. Nie dość, że podstępem zwabiła mnie i Maisie do Cherries, to teraz zrobiła to samo i oczekuje, że pomogę jej w czymś tak idiotycznym jak wybór psa. Może sam pies w sobie nie jest głupim pomysłem, w końcu chce go sprezentować Milesowi z okazji zostania kapitanem. Problemem jest to, że przede mną biega właśnie sześć białych, puchatych kulek, a jaj poradzić jej, który psiak jest odpowiedni. A każdy wygląda, kurwa, tak samo.

– Powiedziałaś, że chcesz jechać na zakupy – przypominam jej, próbując zachować spokój, choć wewnątrz aż mnie roznosi. – Sądziłem, że musisz kupić jakieś ciężkie rzeczy i mam pomóc ci je wnieść do domu.

Sadie parska śmiechem i pochyla się, aby pogłaskać psiaka, który właśnie do nas podbiegł.

– Ja pierdolę... – jęczę, gdy ten mały potwór unosi nogę i obsikuje mi but.

– Ten jest idealny – świergocze siostra.

Właścicielka hodowli śmieje się głośno i dopytuje, czy może przygotować papiery. Po wszystkich formalnościach, zabieramy szczeniaczka wraz z jego wyprawką do samochodu.

– A gdzie jest Miles? – pytam ją, wyjeżdżając na głową ulicę. – Dlaczego nie możemy jechać od razu do was? Czego jeszcze ode mnie chcesz?

Sadie przewraca oczami.

– Pojechał do rodziców – wyjaśnia. – A ja muszę pożyczyć twój laptop. Nasz komputer oddałam wczoraj do serwisu, a pilnie potrzebuję wysłać jednego maila.

– Nie możesz zrobić tego z telefonu? – Unoszę brew.

– Nie – burczy. – Pliki mam zrzucone na pendrive.

– A studio? – dopytuję. – Chyba wszystkie wasze projekty powinny być tam, niż na domowym komputerze, no nie?

Siostra sapie głośno, a gdy zatrzymuję się na czerwonym świetle, uderza mnie z pięści w ramię. Stękam po nosem, a szczeniak odbiera to jako chęć zabawy i zaczyna skakać w jej ramionach.

– Nie możesz choć raz coś dla mnie zrobić, nie zalewając mnie durnymi pytaniami?

Posyłam jej szeroki uśmiech.

– Jesteś moją siostrą, taka moja powinność – rzucam wesoło. – Ale poważnie, nie masz tego w studiu?

– To projekt dla Susie – przyznaje w końcu. – Udało jej się z Mitchem znaleźć mieszkanie, więc teraz chcą je wyremontować. Robiłam go w nocy i cudem udało mi się zgrać go na pendrive'a, gdy zauważyłam, że coś się dzieje z komputerem. Chcę go jej już wysłać, żeby mogła mi powiedzieć, czy mam coś zmienić.

Kiwam głową bez słowa i przyspieszam, gdy wjeżdżamy na ekspresówkę. Uśmiecham się pod nosem, kiedy ta biała kupka szczęścia popiskuje i próbuje wdrapać się wyżej, aby móc wyjrzeć za okno.

– Jesteś na mnie zły? – wypala Sadie. Unoszę brew i spoglądam na nią z boku. – Za tą kawiarnię...

Wzdycham ciężko.

– Nie... – mamroczę. Mina Sadie wygląda tak smutno, że aż robi mi się przykro, więc szybko wyjaśniam: – Nie jestem. Dużo nam dała ta rozmowa.

– Pogodziliście się? – piszczy, podskakując w miejscu.

Parskam śmiechem na jej nagły przypływ szczęścia.

Kiedy byliśmy dzieciakami, wszyscy wokół mówili, że to ja odziedziczyłem charakter po mamie, a Sadie po tacie. Zawsze wolała zaszyć się w swoim pokoju i rysować, a ja rozrabiałem. Mam wrażenie, że z czasem się tym zamieniliśmy. Ona po poznaniu Milesa stała się takim słoneczkiem szczęścia, ja za to, po rozstaniu z Maisie, gburem, którego łatwo wyprowadzić z równowagi. Ale to dobrze, cieszę się, że jest szczęśliwa przy boku mojego przyjaciela.

– Tak, ale przed nami jeszcze długa droga – przyznaję. – Oboje musimy się dużo napracować, aby odbudować to, co mieliśmy.

Sadie wydaje się usatysfakcjonowana moją odpowiedzią. Całą drogę do domu spędza na zabawie ze szczeniakiem i śpiewaniem pod nosem piosenek z radia.

W końcu parkuję pod moim blokiem. Wychodzimy z samochodu i ruszamy do środka. Jak tylko przekręcamy próg, dopada do nas uradowana Goldie. Głaszczę ją za uchem, jednak suczka raz dwa traci mną zainteresowanie, bo dostrzega szczeniaka w ramionach siostry. Sadie kuca i daje Goldie obwąchać małego, a chwilę później oboje radośnie biegają po mieszkaniu. Co prawda mały robi to bardzo nieporadnie, ale ten widok jest tak uroczy, że nawet ja nie mogę oderwać od nich wzroku.

– O mój Boże! – Po mieszkaniu roznosi się damski pisk. Sekundę później z sypialni wypada Lacey z szczeniakiem w ramionach. – Co to za cudo?!

– Prezent dla Milesa – odpiera dumnie Sadie. – Zajmiecie się nim przez chwilę?

Lacey z radością kiwa głową, po czym biegnie do swojego pokoju, a po piętach depcze jej Goldie. Kręcę głową ze śmiechem i podążam za nimi.

– Laptop masz na moim biurku – tłumaczę siostrze, po czym posyłam jej długie spojrzenie. – Kod znasz.

Kod to nadal data urodzin Maisie.

Sadie uśmiecha się lekko i skina głową, a następnie znika w moim pokoju.

Wchodzę do sypialni Hunta i Lacey i opadam na łóżko plecami. Od razu dopada do mnie Goldie i zaczyna lizać mnie po twarzy. Z głośnym jękiem unoszę rękę i przeczesuję jej gęstą sierść.

– Jest taki uroczy... – świergocze Lacey, głaszcząc białego szczeniaka. – Miles będzie wniebowzięty.

Hunter patrzy na nią, a miłość aż bije z jego oczu. Lacey jest jego królową, a on zwykłym pantoflarzem. Ale żaden z nich nie narzeka, a dzięki niej, mój kuzyn może zapomnieć o epizodach depresyjnych.

– Cody, co to jest? – Unoszę głowę, słysząc swoje imię. Sadie stoi w progu z dziwną miną, trzymając w dłoniach mój laptop.

Marszczę brwi i podkładam ramię pod głowę.

– Co?

Siostra odkłada urządzenie na komodę i obraca je w naszą stronę. Jedno spojrzenie na ekran wystarczy, abym zrozumiał.

– Nie masz prawa wściekać się na Maisie, że tak długo nie mówiła ci o wyjeździe – zaczyna, zakładając dłonie na biodra. – Bo ty... Ty robiłeś to samo!

Moje serce zaczyna bić coraz szybciej.

– O czym ty mówisz? – pyta Hunter.

Sadie parska sucho i spogląda mi prosto w oczy.

– Jesteś takim dobrym aktorem – prycha, kręcąc głową w niedowierzaniu. – Ukrywać coś takiego przed całą rodziną?! Przed Maisie?!

Przełykam ciężko ślinę i podnoszę się do siadu.

– Grzebałaś w moim...

– Nie bądź śmieszny – przerywa mi. – Miałeś zapisaną stronę Edmonton Eagles w zakładce!

Zaciskam usta i poprawiam się w miejscu. Goldie zaczyna cicho skomlić, czując moje zakłopotanie.

Trójka spojrzeń pada na mnie, przez co mam ochotę się skulić i uciekać stąd czym prędzej.

– Sam chciałeś wyjechać i trzymałeś to w tajemnicy przed Maise. – Te słowa są jak uderzenie w brzuch. – Nikomu nie zdradziłeś swoich planów i do teraz siedzisz cicho. Ukrywałeś to pod maską i nie powiem, wychodziło ci to idealnie. Gdyby nie ten laptop, nadal bym o tym nie wiedziała...

– I tak miało zostać – burczę.

Nie bez powodu ukrywam chęć swojej ucieczki aż do teraz przed wszystkimi. A zwłaszcza rodzicami i siostrą, którzy byliby w tym najbardziej zranieni.

– Czekaj, że co? – wtrąca Hunter. – Chciałeś uciec z Toronto? Porzucić Mavensów dla Edmonton Eagles? I zostawić Maisie tutaj samą?

Nie odpowiadam, tylko bez sił opadam z powrotem na materac. Wplątuję palce we włosy i mocno za nie pociągam.

– Nie, to nie... To było tylko głupie myślenie, nic prawdziwego – dukam. – Poza tym, Maisie o tym wie.

– Jak to wie? – dziwi się Sadie.

– Normalnie. – Wzruszam ramionami. – Powiedziałem jej. Pokłóciliśmy się o to przed świętami.

– Maisie przyznała się przede mną, że przed tymi świętami wywiązała się między wami okropna kłótnia, która was pogrzebała – odzywa Hunt, krzywiąc się przy tym. – Podobno puściły ci nerwy. O to wtedy chodziło?

Wzdycham ciężko i przytakuję bez słowa. Nie zamierzam im opowiadać, jak ona przebiegła, chyba zapadłbym się ze wstydu, więc mówię tylko:

– Powiedziałem o parę słów za dużo, ale od razu ją przeprosiłem. Byłem przekonany, że mi to wybaczyła, a prawda była inna. Chciała mi wtedy powiedzieć o tym wyjeździe, ale nie chciała kolejnej awantury.

Pomiędzy nami zapada cisza. Mam wrażenie, że oni nawet bez słów mnie teraz oceniają.

– Dlaczego chciałeś to zrobić? – pyta cicho Lacey.

Kręcę głową, po czym chowam twarz w dłonie.

– Wiecie, jak to jest być synem jednego z najlepszych hokeistów ostatnich lat? – mówię w końcu. – Wiecie, jak to jest czuć tą presję, żeby zostać kapitanem? Żeby zostać równie dobrym graczem jak on? Żeby w przyszłości przejąć pieczę nad klubem? – Spoglądam na każdego po kolei wypranymi z emocji oczami i zatrzymuję się dłużej na siostrze, a następnie zwracam się tylko do niej: – Nie wiesz, bo tata nigdy nie dał ci tego odczuć. Nigdy na ciebie na naciskał, przecież jesteś „córeczką tatusia".

W jej oczach pojawiają się łzy.

– To bolało – kontynuuję. – Przez cały ten czas. Dopiero niedawno, kiedy on wreszcie zauważył, że coś nie gra, porozmawiał ze mną. Oczyściliśmy atmosferę, pogadaliśmy szczerze i teraz wszystko wróciło na swoje tory. Ale wtedy...

To naprawdę siadło mi na psychikę. Kiedy widziałem, jak ojciec chwali Sadie, a mnie tylko cisnął do treningów. Kiedy wujek Nick chwalił Huntera, mówił mu, ze jest z niego dumny, a mój tego niego robił. W tamtym momencie chciałem od tego zwyczajnie uciec. Uciec od wszystkich obowiązków, ludzi i całej tej cholernej presji.

– Nie wiedziałam... – mamrocze Sadie, pocierając dłonią twarz. – Dlaczego nie przyszedłeś pogadać?

Wzruszam ramionami.

Sam nie wiem. Może wtedy uważałem, że dam sobie radę. Albo miałem jej trochę za złe, że ojciec aż tak ją uwielbia.

To już nie ma znaczenia. To było głupie myślenie spowodowane ciężkim etapem w moim życiu. Wszystko już minęło, a ja zostawiłem to w tyle.

– A ta strona? – pyta niepewnie.

– Czysty przypadek – wyjaśniam. – Grzebałem w necie i natrafiłem na ich stronę, gdzie świeżo co otwarli nabór do drużyny. Wtedy przyszedł mi do głowy pomysł, żeby wkurzyć ojca, wyjechać i pójść grać do kogoś innego. Przecież nie dostałbym od niego kary za zerwanie umowy, prawda? Ale to... była najgorszą głupota i cieszę się, że jak szybko przyszła ta myśl, tak szybko odeszła.

– Stary, przecież... – mamrocze kuzyn.

– Nie próbuj mi mówić, że ty masz to samo, bo tak nie jest – wtrącam. – Oni idą ci na rękę, od samego początku. Jesteś złotym chłopcem nierobiącym problemów. W dodatku jesteś podatny na chorobę. A ja? Jestem tym, co zawsze musi coś nabroić, to mnie zawsze trzeba uspokajać.

Biorę głęboki wdech i kontynuuję swój wywód. Nikt nawet nie śmie mi przerywać.

– Wszyscy wokół sądzą, że mam już taki temperament i łatwo puszczą mi na lodzie nerwy. Ale nikt z was nie zastanowił się, czy to czasem nie jest odreagowywanie. Tego... całego stresu, tej całej cholernej presji. – Wyrzucam rękę w górę. – Tak, chciałem od tego uciec, choć na chwilę. Ale wtedy to ona zrzuciła bombę i wszystko poszło się pieprzyć. A ja... zamiast uciec z miasta, uciekałem w imprezy. Olewałem treningi i mecze również po to, aby zrobić tacie na złość.

– Ale gdy byłeś o krok od utracenia tego, nagle otrzeźwiałeś – sumuje Hunt.

Przytakuję.

– Byłem zły i zrozpaczony. Gdzieś musiałem to wszystko z siebie wyrzucić. Teraz nie dość, że pogodziłem się z ojcem, to jeszcze Maisie wróciła, wszystko sobie wyjaśniliśmy i chcemy odbudować to, co mieliśmy. Teraz... będzie już dobrze.

– Cody, dlaczego... nic nam nie powiedziałeś? – szepcze Lacey, wyciągając w moją stronę dłoń.

Wzruszam ramionami.

Sam nie wiem, dlaczego trzymałem w sobie to tak długo. Teraz czuję się tak lekko, jak nigdy przedtem. Może sądziłem, że dam sobie radę sam? I nie będę musiał obarczać tym bliskich?

– Już nigdy więcej tego nie rób, dobrze? – pyta Sadie. Gdy na nią spoglądam, dostrzegam zaszklone oczy. – Jesteś moim młodszym braciszkiem, martwię się o ciebie.

– Jest już dobrze – zapewniam ją. – Nie uciekłem wtedy i nie zrobię tego teraz. Odbuduję karierę, skończę z tymi bójkami i...

– Odbudujesz związek – kończy za mnie. Uśmiecha się lekko i opada obok mnie, po czym chowa mnie w ramionach. Jęczę pod nosem, jednak nie wyrywam się. – Pracujcie nad tym, choćby i wiele miesięcy. Bo to jest tego warte. Taka miłość jak wasza nie zdarza się zbyt często.

Przymykam oczy i wtulam się w jej bark.

W końcu Hunter z miłości wybaczył Lacey kłamstwa o swoim pochodzeniu. Mama wybaczyła tacie, że tak długo zajęło mu zrozumienie swoich uczuć oraz to, że na samym początku chciał, aby zapełniła ona pustkę po utracie tamtej ex. Więc i ja jestem w stanie wybaczyć Maisie tamte słowa, które teraz wiem, że nie były prawdą.

Nadal się boję, że ona zrobi mi to samo drugi raz. I dopóki nie będę w dwustu procentach pewny, że to się już nie powtórzy, nie zwiążę się z nią ponownie. Muszę mieć pewność, że ona już nigdy mnie tak nie zostawi.

Sadie ma rację. Nie mogę się na nią wściekać za trzymanie wyjazdu w tajemnicy, bo przecież ja robiłem to samo. A na bożonarodzeniowej kolacji byłem już mocny upity, mój mózg nie pracował tak jak powinien, więc byłem okropnie na nią wściekły. I w tamtym momencie nie docierało do mnie, że wcale się aż tak od siebie nie różnimy. Że zrobiliśmy sobie to samo.

Oboje nadal siebie kochamy, czy to nie wystarczający powód, aby spróbować ten ostatni raz?

***

Po wyrzuceniu z siebie wszystkich żali, nie mogę zasnąć. Od dobrych dwóch godzin kręcę się z boku na bok, aż w końcu z głośnym westchnięciem podnoszę się z łóżka i sięgam po dres, przerzucony o oparcie krzesła. Goldie jak tylko widzi, że się ubieram, unosi zaciekawiona głowę i przekrzywia ją, czekając na rozwój akcji.

– No chodź, księżniczko – mamroczę do niej. Suczka zrywa się z legowiska i biegnie do drzwi wyjściowych. Oby nie obudziła Hunta i Lacey.

Może i spacer o północy to nie jest dobry pomysł, zważywszy na to, że pachwina jeszcze mnie pobolewa, ale nie mam nic innego do roboty. Albo będę bezczynnie leżał i gapił się w sufit, albo przewietrzę głowę.

Wychodzimy po cichu z mieszkania, po czym kierujemy się przed siebie. Sam nie do końca wiem, dlaczego obieramy trasę do domu Maisie, ale Goldie jakby sama wie, gdzie ma mnie poprowadzić.

W końcu docieramy pod jej dom, a Goldie nagle traci siły. Przewracam oczami, gdy opada na chodnik, po czym przewraca się na plecy. Taka już chyba natura golden retrieverów.

– I co? Tak będziemy tu stać? – mamroczę do niej.

Wzdycham głośno i opadam na krawężnik obok niej. Chowam głowę między kolana, a je otaczam ramionami. Nie mam pojęcia ile tak siedzimy i ile razy próbuję nakłonić Goldie, abyśmy już wracali. Jednak po chwili słyszę szczęk zamka i cichy trzask drzwi. Obracam się gwałtownie i napotykam zdezorientowaną Maisie.

– Cody? – pyta cicho. – Co ty tu robisz?

Bez słowa wskazuję dłonią na moją psinę, która nagle zrywa się do góry, kiedy widzi dziewczynę. Maisie kuca i z uśmiechem przytula ją do siebie, a następnie robi kilka kroków do tyłu i znika w głębi domu. Unoszę wysoko brwi, bo tego się naprawdę nie spodziewałem.

Chwilę później ona jednak wraca, przysiada obok mnie, a na ramiona zarzuca nam koc. Wypuszczam ciężko powietrze, gdy wokół nas roztacza się jej słodki zapach. Te cholerne maliny, które już nie raz zawróciły mi w głowie.

Przygryzam dolną wargę i zaczynam nerwowo tupać nogą o ziemię. Nie mogąc się powstrzymać, zaczynam opowiadać jej dzisiejszą rozmowę z przyjaciółmi i siostrą. Maisie parska cichym śmiechem, kiedy słyszy, że przez cały ten czas miałem zapisaną stronę Edmonton Eagles w zakładce.

– Taki wyjazd... nigdy nie jest prosty. To decyzja, której niechciane skutki będą się za nami ciągnąć latami – szepcze.

Zaciskam wargi i nie odpowiadam.

– Wiesz, okłamałam cię – wypala po chwili. – Ja nie... Ja nie przyszłam się z tobą pożegnać, bo zobaczyłam cię z inną. Ja... zwyczajnie nie chciałam tego robić, bo wiedziałam, że to będzie definitywny koniec. Może i miałam nierealne plany na przyszłość, ale w głębi siebie zawsze wiedziałam, że wrócę. Więc po co miałam się żegnać, skoro nie wyjeżdżałam na stałe? – śmieje się sucho. – Wiem, to głupie.

Odwraca głowę, a cisza, która między nami zapada jest zbyt ciężka.

– A gdyby... Nie to, co zrobiłam i mój wyjazd... Wyjechałbyś? – dodaje. – Nawet po tym, jak tego nie poparłam?

– Nie odważyłbym się – przyznaję. – To była chwilowa słabość i chęć utarcia nosa ojcu. Żałowałbym tego. No i... skutecznie wybiłaś mi to z głowy.

Jej delikatny chichot jest melodią dla moich uszu.

Nie oponuję, kiedy ciaśniej zwija koc i układa głowę na mojej piersi. Otaczam ją ramieniem, a później jakby bezwiednie dociskam usta do jej skroni.

Jak dobrze mieć ją z powrotem w swoich ramionach.

Continue Reading

You'll Also Like

148K 5.2K 68
On zrujnował jej marzenia i wystawił życie na kolejną próbę. Znienawidziła go, jednak podjęła wyzwanie, by odzyskać to, co straciła, zatrudniając się...
584K 25.7K 34
Vicki, znana niegdyś jako "Grubella" z czasów gimnazjum, wraca po kilku latach do liceum w Miami jako seksowna i pewna siebie dziewczyna. Kiedyś wzbu...
112K 8.6K 39
Czwarta część "Call Me". "Wiedz, że możesz do mnie zadzwonić w każdym momencie. Nawet w nocy lub na treningu. Nic nie ważniejsze od ciebie". Hunter...
278K 10.8K 35
William Edevane, świeżo upieczony młody miliarder z wpływowej rodziny próbuje utrzymać swoją pozycję. Jednak jego burzliwa dotychczas reputacja go wy...