ONE LAST CALL | Call Me #5

By niccellee

84.9K 8.6K 503

Piąta część serii „Call Me" "Dzwonię do ciebie ostatni raz. [...] Kończę z tobą, Maisie. Nie mam zamiaru dłuż... More

One Last Call
Ostrzeżenie
Rozdział 1. Niespełnione obietnice.
Rozdział 3. Popsute relacje rodzinne.
Rozdział 4. Przyłapana na gorącym uczynku.
Rozdział 5. Zastęca kapitana.
Rozdział 6. Ostatni telefon.
Rozdział 7. Kłamstwo powtwórzone tysiąc razy staje się prawdą.
Rozdział 8. Pomyłka.
Rozdział 9. Instagramowa znajomość.
Rozdział 10. Dom jest tam, gdzie jest twoje serce.
Rozdział 11. Jak wyleczyć się z miłości?
Rozdział 12. Bolesne wyjaśnienia.
Rozdział 13. Nieplanowana randka.
Rozdział 14. Pierwszy krok.
Rozdział 15. Drobne gesty.
Rozdział 16. Podsłuchana rozmowa.
Rozdział 17. Zrozum swoje uczucia.
Rozdział 18. Serce skradzione dziecięcym pocałunkiem.
Rozdział 19. Malinowy zawrót głowy.
Rozdział 20. Dwójka małych hokeistów.
Rozdział 21. Sesja fotograficzna.
Rozdział 22. Piękno tkwi w prostocie.
Rozdział 23. Obraz na żywym płótnie.
Rozdział 24. Wygrana w konkursie.
Rozdział 25. Lodowa bójka.
Rozdział 26. Czasami trzeba utrzeć komuś nosa.
Rozdział 27. Jestem tu, Hunter.
Rozdział 28. Dedykacja.
Rozdział 29. Spódniczka.
Rozdział 30. Musiałem mu pokazać, gdzie jest jego miejsce.
Rozdział 31. Pierwsze zniszczenia.
Rozdział 32. Skutki uboczne.
Rozdział 33. Nic nie uspokaja mnie tak bardzo jak ty i lód.
Rozdział 34. Nagrana rozmowa.
Rozdział 35. Oficjalne wyjaśnienia.
Rozdział 36. Spełnię wszystkie twoje marzenia.
Rozdział 37. Paryska noc.
Epilog. Rodzinna impreza.
CALL ME BACK | CALL ME #6

Rozdział 2. Francuskie popołudnie.

1.8K 155 10
By niccellee

Rozdział drugi w naszym maratonie! ❤️
***
MAISIE

Ściągam okulary przeciwsłoneczne i zakładam je na głowę, po czym zdejmuję z nadgarstka scruchie i związuję krótkie włosy nad karkiem. Naprawdę sądziłam, że udało mi się już przywyknąć do upalnego lata we Fracji. Jestem jednak Kanadyjką, a moje ciało nigdy nie było wystawione na tak wysokie temperatury. Już nigdy nie będę narzekać, że w Toronto jest za gorąco.

Jęczę pod nosem z ulgi, gdy wchodzę do klimatyzowanej kawiarni. W środku roi się od ludzi, którzy tak samo jak ja pragną się odrobinę ochłodzić zimną kawą.

– Co dla pani? – pyta mnie kelnerka.

– Café glacé na wynos – odpowiadam po francusku. – Z syropem karmelowym, jeśli można.

Kobieta patrzy na mnie spod byka. Chyba jestem jedynym klientem, który dodaje do kawy ten słodki syrop.

Pewnie po moim akcencie nie słychać, że nie jestem stąd. W końcu pochodzę z Kanady, a tam drugim językiem jest właśnie francuski i pewnie dzięki temu nie miałam dużych problemów, aby dostać się na wymianę.

To nie była dla mnie łatwa decyzja, a ja ponoszę jej konsekwencje każdego dnia. Odcięcie się od przyjaciół boli o wiele bardziej, niż na początku zakładałam. Sądziłam, że uda nam się utrzymać kontakt, przecież mamy teraz tyle możliwości. Prawda jest jednak nieco inna, bo pomimo wszystko, każdy z nas ma swoje zajęcia. Gdy ja kończę swoje, oni dopiero zaczynają. Później idą na trening, a ja szykuję się do spania, bądź się uczę. Inne strefy czasowe okazały się dla nas ogromnym problemem, a im dłużej tu jestem, tym bardziej to boli. Zwłaszcza, gdy budzę się rano i widzę, że kilka godzin temu napisała do mnie Sadie.

Teraz jest trochę lepiej, bo są wakacje i udaje nam się wymienić o wiele więcej wiadomości niż podczas roku akademickiego. Ale na za niedługo rozpocznie się nowy semestr, a nasz kontakt na nowo będzie osłabiony przez nawał obowiązków.

Ale z drugiej strony, nie mogłam przepuścić takiej okazji. Akademia, do której się dostałam, jest naprawdę prestiżowa, a każdy kto interesuje się sztuką, marzy, aby choć na chwilę tutaj przyjechać. Do Akademii bardzo często przyjeżdżają znani artyści, albo my jesteśmy zapraszani na spotkania w Luwrze. Przez te kilka miesięcy podziało się tak wiele, że nadal w to nie wierzę.

Żałowałabym, gdybym to odrzuciła.

Odchodzę na bok, aby poczekać na swoje zamówienie i w tym czasie wyciągam z torebki telefon. Wzdycham głośno, gdy podczas przeglądania Instagrama, napotykam zdjęcie całej naszej paczki nad jeziorem. Próbuję nie zwracać uwagi na Cody'ego w tyle, ale nie potrafię. To on głównie przyciąga moją uwagę.

Tamta świąteczna kolacja poszła całkowicie nie po mojej myśli. Chciałam zamknąć się z Cody'm w pokoju i na spokojnie wszystko mu wyjaśnić. Chciałam powiedzieć mu, że całe moje dziwne zachowanie wynikało z tego, że miałam już z tyłu głowy to, że wyjadę. A chłopak z którym mnie wtedy nakrył naprawdę miał do zrobienia ze mną projekt.

I nie ważne, jak bardzo chciałam zostać jego dziewczyną, wiedziałam, że nie mogę. Nie mogłam zostawić go tam samego i kazać mu na siebie czekać i tęsknić, bo sama nie wiedziałam, co mnie tutaj czeka. Jestem pewna, że Cody porzuciłby hokej, byle tylko byłby obok mnie. A na to pozwolić nie mogłam.

Tęsknię za nim. Cholernie za nim tęsknię, ale wiem, że tak było dla nas po prostu lepiej. Skończyły się te bezsensowe kłótnie o bzdety i żaden z nas nie musiał rezygnować z swoich pasji. Dla Cody'ego hokej to nie tylko hobby, ale też i przyszła praca. Gdyby był tutaj ze mną, nigdy nie byłby w pełni szczęśliwy.

A cała ta akcja, że nie chciałam zostać jego dziewczyną... Byłam po prostu przerażona tym, że gdybyśmy nagle zostali oficjalnie parą, coś by się zepsuło i byłoby jeszcze gorzej. Przecież my non stop kłóciliśmy się o jakieś głupoty, a przed moim wyjazdem to się nasiliło. Byłam przekonana, że nasza relacja się spali, a gdybyśmy ze sobą tak oficjalnie zerwali, bolałoby to jeszcze bardziej.

Jednocześnie denerwuje mnie fakt, że wszyscy sądzą, że jestem okropna, bo ukrywałam ten wyjazd tak długo w tajemnicy. Cody podczas świątecznej kolacji zachowywał się, jakbym tylko ja w tym wszystkim zawiniła. On nie widział swoich błędów, tylko moje. Choć nie powiem, moje były o wiele gorszej niż jego.

– Pani kawa – mówi kelnerka, wyrywając mnie z swoich poplątanych myśli. Podaje mi papierowy kubek ze słomką, którego szybko od niej odbieram.

– Dziękuję – odpieram, po czym opuszczam kawiarnię. Na nos z powrotem zakładam okulary i ruszam w stronę akademii.

Od małego jestem przyzwyczajona do spacerowania po mieście. Tutaj też mam do każdego miejsca dość blisko, więc bardzo rzadko korzystam z autobusu czy samochodu. Mamy tu tylko jedno auto, które najczęściej używa tata.

Gdy przekraczam próg budynku administracyjnego, od razu ruszam do sekretariatu. Z torby wyciągam teczkę i wbijam w nią tępy wzrok. W środku znajduje się wniosek o przedłużenie wymiany o kolejny semestr.

– Panno Grant – wita mnie sekretarka. – Co tak późno? Dziś jest ostatni dzień na złożenie wniosku.

Marszczę brwi, po czym wymuszam uśmiech i podaję kobiecie papiery.

– Sądziłam, że mam czas do końca sierpnia – zauważam. Cholera, dlaczego tak szybko przyjmują papiery? Przecież to prośba o przedłużenie wymiany dopiero od stycznia, równie dobrze mogli przyjmować je do listopada.

– Trochę się pozmieniało. Nie dostała pani maila? – Kręcę przecząco głową. – No cóż, tak czy siak pani zdążyła, nie ma się czym przejmować.

Dziękuję jej i chwilę później opuszczam budynek. Gdy jestem już na świeżym powietrzu, biorę duży łyk kawy, która teraz jest już bardziej letnia niż zimna.

Nagle czuję na swoich plecach czyjeś dłonie, na co drgam gwałtownie.

– To tylko ja – śmieje się Louis. Zazwyczaj zwraca się do mnie po angielsku z silnym francuskim akcentem. – Byłaś oddać wniosek?

– Tak – przytakuję. Nie mam zamiaru mówić mu, że ledwo z nim zdążyłam. – A teraz lecę do mieszkania.

Nigdy nie nazywam miejsca, w którym teraz mieszkam „domem". Mój dom jest daleko stąd, na innym kontynencie, przy innych ludziach. Nie wiem, czy to się kiedykolwiek zmieni, ale na ten moment się na to nie zapowiada.

– A może chcesz wpaść do mnie? – pyta. Po moim ciele rozchodzą się nieprzyjemne ciarki, gdy dłoń chłopaka wsuwa się pod moją bluzkę z odkrytymi ramionami. Mocno zaciskam palce na jego nadgarstku i strzepuję jego rękę. – Maisie, no weź...

– Powiedziałam ci, że możemy zostać tylko przyjaciółmi – mówię powoli, aby dobrze mnie zrozumiał. – Przeliterować ci?

Chłopak unosi ręce w obronnym geście i rechocze pod nosem.

Może i chciałabym znaleźć kogoś, kto zastąpi w moim sercu Cody'ego, ale na pewno nie jest to Louis. Nie wiem, czy ktoś kiedykolwiek będzie w stanie to zrobić. Nie w tak krótkim czasie.

Poznaliśmy się na wieczorze zapoznawczym, który został zorganizowany specjalnie dla mnie, abym poznała ludzi z mojego roku. Wcisnęłam się w grupkę, do której należał on i jeszcze dwie dziewczyny, a oni przyjęli mnie dość ciepło. Wszystko zaczęło się psuć, kiedy Louis zobaczył we mnie materiał na swoją dziewczynę. Pomimo tego, że już niejednokrotnie zapewniałam Pauline, że Louis mi się nie podoba i nie mam zamiaru go jej odbierać, to zachowanie chłopaka psuje naszą relację. Przystawia się do mnie non stop, a Pauline sądzi, że robię to specjalnie.

– Okej... W takim razie zaproszę też dziewczyny – mamrocze chłopak. – Odpowiada ci?

Wzdycham cicho.

– Zobaczę co da się zrobić – odpieram i biorę kolejny łyk kawy.

Chłopak upiera się, że odprowadzi mnie do mieszkania, więc już mu się nie sprzeciwiam. Pod budynkiem mówi, że napisze do mnie, na którą mam przyjść i ledwo udaje mi się wynegocjować, że sama dojadę na miejsce, a on nie musi po mnie przyjeżdżać. Gdy wreszcie jest poza zasięgiem mojego wzroku, przewracam oczami.

Wdrapuję się na drugie piętro, a kiedy przekraczam próg, od razu słyszę głośny śmiech mamy. Mimowolnie uśmiecham się pod nosem. Ich miłość jest niesamowita.

Wchodzę do salonu i widzę, jak mama leży wtulona w ramiona ojca, a on jedną ręką grzebie w laptopie, a drugą pociera plecy swojej żony.

– Cześć, słonko – rzuca wesoła. – Oddałaś papiery?

– Prawie się z nimi spóźniłam – mamroczę, odrzucając na bok torbę. Opadam na fotel z głośnym jękiem. – Termin mija dzisiaj.

Tata parska śmiechem.

– Kiedyś zapomnisz o swoim ślubie.

Mina mi rzednie, gdy słyszę jego słowa. Mama chyba to widzi, bo uderza męża w ramię, a ten stęka pod nosem i burczy ciche „a za co to?".

Marszczę brwi, gdy spoglądam na jego laptop. Otwartą ma stronę z liniami lotniczymi.

– Wracasz do Toronto? – pytam go. Tata zerka na mnie znad ramienia i przytakuje gestem głowy. – Na ile?

– Sam nie wiem, dlatego kupuję na razie bilet w jedną stronę – odpowiada. – Chłopaki jadą na obóz przygotowawczy pod koniec miesiąca, a Frost i Nick mnie na niego zaprosili. Tak dawno się nie widzieliśmy, że...

Urywa i spogląda na mamę. Ta uśmiecha się lekko i pociera jego ramię.

Tata tęskni na swoimi przyjaciółmi. Mama zresztą tak samo.

Czuję się, jakby ktoś nagle zwinął wszystkie moje wnętrzności w supeł. Oni oboje pragną już wrócić do domu, bo te wakacje trwają już dla nich zbyt długo. Przed nami jeszcze jeden semestr i to, co uda mi się wynegocjować z organizatorem wymiany. A ja jak idiotka oddałam wniosek o jej przedłużenie.

– Dlaczego mi nie powiedzieliście, że chcecie już wracać? – pytam cicho, a gula w gardle tylko rośnie.

Mama wzdycha i wyciąga rękę, po czym zaciska ją na moim kolanie.

– To nic takiego, kochanie. Przyjechaliśmy tutaj, aby spełniać twoje marzenia i tak długo, jak będziesz chciała tu zostać, i my tu będziemy.

Pamiętam do dziś miny moich rodziców, gdy powiedziałam im o tej możliwości. Na początku ogromnie się cieszyli, ale w pewnym momencie dotarło do nich, że muszą wypuścić ich jedyne dziecko na inny kontynent na cały rok, albo i dłużej. To tata wypalił z pomysłem, że przeprowadzą się tutaj ze mną na ten czas. Uczelnie nie mają z tym problemu, pod warunkiem, że rodzice sami się tutaj utrzymają. A dla nich to nie jest problemem.

Już po dwóch miesiącach, gdy minęło moje podekscytowanie wymianą, zaczęła do mnie docierać rzeczywistość. Wyrwałam ojca hokeistę do kraju, w którym lodowiska są tylko w zimę i nikt nie interesuje się hokejem. Każdy tutaj kocha piłkę nożną, a gdy tata chce pojeździć na lodzie, musi albo jechać ponad godzinę na kryte lodowisko, albo czekać na grudzień.

– Może... zostaniemy tu tylko na ten jeszcze jeden semestr, co? Minie ten rok, na który opiera pierwsza umowa, a ten dzisiejszy wniosek jeszcze wycofam... – dukam niepewnie. – Albo... wróćcie już teraz do domu. Ja sobie tu przecież poradzę.

– Mam zostawić swoją córeczkę samą na innym kontynencie? – prycha tata. – Nie ma nawet takiej opcji. Wrócę tu, jak tylko obóz się zakończy.

– A co jeżeli zechcę tu zostać na stałe, co? Wy też tu zostaniecie na stałe?

Wiem, że za bardzo wybiegam w przyszłość. Jestem tutaj dopiero od stycznia, to za wcześnie, aby sądzić, że uda mi się tutaj zostać aż do końca studiów czy nawet dłużej.

Mama przygryza dolną wargę.

– Wiesz, że jeżeli wrócilibyśmy po tym roku do domu, to szanse, które mogłabyś tu dostać, już nigdy by się nie powtórzyły?

Przełykam ciężko ślinę.

– To, co mam teraz, to już była ogromna szansa – przyznaję. – Nauczyłam się dużo rzeczy, zwiedziłam wspaniałe miejsca i poznałam ludzi, których bym nigdy nie poznała w Kanadzie. Wy się tu męczycie, a ja podświadomie też pragnę powrotu do domu. Tęsknię za naszą rodziną...

– To może... – zaczyna mama. – Zobaczymy co przygotował dla ciebie ten semestr, co? Jeżeli nic się nie zmieni, wrócimy. Jeżeli pojawi się coś nowego, wartego pozostania, zrobimy to.

Uśmiecham się szeroko i kiwam głową. Ten plan brzmi dobrze.

Spędzam z rodzicami całe popołudnie, a nawet wybieramy się do restauracji na obiad. Później pędzę pod prysznic i przebieram się zwykłe ciemne jeansy oraz dość podobną bluzkę, którą miałam na sobie rano. Opuszczam pokój i zamieram, kiedy słyszę rozmowę ojca z najprawdopodobniej wujkiem Frostem.

    – Cholera, aż tak? – mamrocze z czymś w rodzaju żalu w głosie. – I co? Pojedzie na ten obóz?

Przez chwilę panuje cisza, która zostaje przerwana przez głośne westchnienie taty.

– Spędzimy razem dwa tygodnie, a on nie będzie miał jak stamtąd uciec – odzywa się. – Mam nadzieję, że nie będzie na mnie łypał morderczymi spojrzeniami przez cały wyjazd.

Okej, teraz mam pewność, że rozmawiają o Cody'm.

Do dziś pamiętam, jak prawie skoczyli sobie do gardeł podczas świątecznej kolacji. Cody się na mnie zdenerwował, podniósł głos, a tata zrobił to samo, chcąc mnie w ten sposób obronić.

Biorę głęboki wdech i wychodzę do przedpokoju. Gdy tata mnie widzi, mamrocze do słuchawki, że zaraz oddzwoni, po czym podchodzi do mnie i składa długi pocałunek na moim czole, pod wpływem którego się wręcz rozpływam.

– Zabukowałem sobie bilet na przyszły piątek – mówi, odgarniając moje włosy do tyłu. – Spędzę z chłopakami weekend w Toronto, a w niedzielę wieczorem polecimy odrzutowcem na obóz. Jeżeli mi się uda, to prosto stamtąd wrócę tutaj.

– Gdzie dokładnie lecicie? – dopytuję.

– Quebec – wyjaśnia. – Ośrodek, do którego jedziemy, ma świeżo wyremontowane całoroczne lodowisko i od jakiegoś czasu na nowo przyjmują drużyny. Nasze w tym czasie również przejdzie remont.

Kiwam lekko głową z uśmiechem.

– Nie wiem, jak długo tam zostanę, ale Louis mieszka niedaleko, więc najwyżej mnie odprowadzi – zaczynam. – A może... skorzystałbyś z mojej nieobecności i zaprosił mamę na randkę?

Tata unosi dumnie głowę.

– Zanim zadzwonił Frost, zarezerwowałem już stolik – śmieje się. – A ty... Możesz wrócić rano?

– Tato! – piszczę zaskoczona. Ten tylko wzrusza ramionami. – Tak, mogę wrócić rano. Poproszę Lou o nocleg.

– To cudownie, dziękuję. Jesteś najlepszą córką pod słońcem.

– Jestem twoją jedyną córką – zauważam.

Ojciec przewraca na mnie oczami, na co wybucham śmiechem. Sięgam po torebkę, upewniam się, że mam w niej wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy i wybiegam na klatkę schodową. Piętnaście minut później jestem już pod domem Louisa. Wchodzę do środka i śmieję się pod nosem, kiedy widzę, że Pauline i Julie są już lekko wstawione.

– Maisie! Jesteś! – woła wesoło ta druga. – Oddałaś dziś wniosek o przedłużenie wymiany, prawda? Wypijmy za to!

Podaje mi szklankę z jakimś drinkiem, a gdy upijam malutki łyk, zaczynam kaszleć jak szalona. To cholerstwo jest mocne.

– To posrane, że u was możecie pić dopiero wtedy, gdy skończycie dwadzieścia jeden lat – burczy Julie. – Kto to wymyślił?

Uśmiecham się krzywo.

– Jestem z Kanady, nie ze Stanów – przypominam im. – U nas picie dozwolone jest od osiemnastu lub dziewiętnastu lat, zależy od prowincji.

– Och... Mój błąd – chichocze.

Czas mija nam na luźnych rozmowach, które głowie opierają się o studia. Widzę, że Louis na nowo próbuje się do mnie zbliżyć, a ja ciągle przed nim uciekam, a Pauline rzuca mi nienawistne spojrzenia. Aż dziwi mnie, że nie zauważa tego, że nie jestem zainteresowana jej lubym.

Gdy idzie do kuchni, aby zrobić sobie kolejnego drinka, wstaję i ruszam za nią. Nauczona poprzednimi błędami, wolę to załatwić teraz niż ciągnąć przez następne semestry.

– Louis mi się nie podoba – mówię na wstępie. Pauline zamiera z butelką wódki w dłoni. – I nigdy nie będzie. Nie widzę w nim tego czegoś. A ja nie chcę, żeby to nas poróżniło. Naprawdę będziesz krzywo na mnie patrzeć z jego powodu, choć nie ma w tym żadnej mojej winy?

– Przez ciebie on mnie nie zauważa – rzuca, a na jej twarzy maluje się wściekłość. Jest pijana i nie panuje nad słowami, ale też nie kłamie. Bo pijani ludzie mówią to, co myślą trzeźwi. – Szkoda, że minął dopiero jeden semestr i nie możesz jeszcze wrócić do tej swojej Kanady.

Parskam suchym śmiechem, a łzy kłują mnie w kąciki oczu. Przecież wiedziałam, że to nie będzie znajomość na wieki, więc dlaczego jej słowa są jak sztylety prosto w serce?

Biorę głęboki wdech, obracam się i ruszam prosto do wyjścia. Julie woła za mną i nawet próbuje wstać, ale nie za bardzo jej to wychodzi. Dopiero Louis zatrzymuje mnie tuż za drzwiami.

– Idź do Pauline i wyjaśnij jej, że nie przyjechałam tu, aby kraść chłopaków – rzucam. – A ty przestań uganiać się za kimś, kto nie czuje tego samego, co ty, a skup się na dziewczynie, która od miesięcy świata poza tobą nie widzi.

Wiem, że moja słowa są dość ostre, ale chyba tylko w taki sposób uda mi się przemówić mu do rozsądku.

Wyrywam się i zbiegam schodami w dół. Z torebki wygrzebuję słuchawki i wciskam je do uszu, a przy okazji wysyłam tacie SMS-a, że lepiej będzie jak wynajmie na tę noc pokój w hotelu.

Ruszam przez miasto, które jest teraz przepełnione zakochanymi parami. Z tęsknotą oglądam się za każdą z nich, a w mojej głowie od razu pojawia się obraz mnie i Cody'ego przytulonych do siebie pod oświetloną wieżą Eiffla, całujących się jakby...

Potrząsam głową, wyrzucając z niej te obrazy. Cody to przeszłość, muszę się z tym pogodzić.

Teraz, po całym dniu różnych emocji, dochodzi do mnie, że chyba jednak wolałabym wrócić do domu. Do moich bliskich i do... mojego Cody'ego.

Szkoda, że nie jest to możliwe. Papiery podpisałam na rok nauki, a on mija dopiero w styczniu. A dziś przecież oddałam kolejny wniosek. Jeżeli go przyjmą, zobaczę się z nimi dopiero w następne wakacje. To szmat czasu, a w naszych życiach może się wszystko pozmieniać.

Do tego czasu na pewno o sobie zapomnimy.

Continue Reading

You'll Also Like

83.1K 3.3K 43
"Czasem ludzie również obrastają skorupą kruchego lodu." Gdy z dwudziestopięcioletnią gwiazdą łyżwiarstwa figurowego zrywa jeden z debiutujących na l...
279K 10.9K 35
William Edevane, świeżo upieczony młody miliarder z wpływowej rodziny próbuje utrzymać swoją pozycję. Jednak jego burzliwa dotychczas reputacja go wy...
30.2K 2K 34
[Friends to Lovers, 17+, Hokej, Grudzień 2023] Pierwszego grudnia, przerywając pieczenie pierników w domu Bailesów, na świat przyszła Ginger. Ginger...
285K 14.8K 35
Zaria Ellington po tragedii jaka spotkała ją trzy lata temu decyduje się na przeprowadzkę. Stan Indiana, gdzie mieszka babcia dziewczyny ma sprawić...