Carmen POV:
Mój humor znacznie się poprawił, poczułam pewnego rodzaju satysfakcję, stojąc obok Asha. Chciałabym mieć w sobie tyle pewności siebie, co on..
Lily zadzwoniła do mnie niecałą godzinę po tym zdarzeniu i zaproponowała spotkanie. Oczywiście się zgodziłam.
Skończyłam robić makijaż. Jak zwykle, był on delikatny. Posiadam bardzo dużo kosmetyków, ale zazwyczaj używam tylko kilku.
Spojrzałam na siebie w lustrze, poprawiając włosy. Stwierdziłam, że wepnę jeszcze kilka uroczych spinek. Stanęłam na palcach i sięgnęłam do szafki po kosmetyczkę, w której trzymam ozdoby. Ciężko było mi do niej dostać, znajdowała się na wysokiej półce.
Spadła do moich rąk. Już po chwili z góry zleciało coś jeszcze. Zamarłam, widząc woreczek wypełniony białym proszkiem. Zaskoczona odłożyłam kosmetyczkę i podniosłam narkotyk.
-Co do kurwy.. -mruknęłam sama do siebie, przyglądając mu się.
Nie wierzę.. Obiecał, że to koniec kłamstw, a znów coś przede mną ukrywa. Gdyby tylko tutaj był, dostałby ode mnie w twarz. Oczywiście wyszedł, aby ponownie robić coś, o czym nie mam pojęcia. Zarabiać pieniądze w jakiś popierdolony, tajemniczy sposób. Nienawidzę tego. Nienawidzę tego, że o niczym mi nie mówi, jakby było to największą tajemnicą świata.
Wiem jedno. W moim domu nie ma miejsca na ten syf, nie pozwolę na to. Otworzyłam woreczek, po czym wsypałam jego zawartość prosto do toalety. Spuściłam wodę, w ogóle się nad tym nie zastanawiając.
Zauważyłam, że ostatnio jest bardziej zestresowany, zamyślony. Ostatnie dni trochę to stłumiły, bo w naszym życiu pojawiła się odrobina szczęścia. Obawiam się, że nie potrwa to długo. Zawsze po czymś dobrym przychodzi bolesna rzeczywistość, z którą ciężko się zmierzyć. Oprawia, że raz jestem najszczęśliwsza, a raz najsmutniejsza. Albo niebo, albo piekło. Nic poza tym. Każdy mówi mi, że życie z nim nie jest łatwe. Doskonale o tym wiem, lecz nie wyobrażam sobie innego.
Włożyłam pusty woreczek do kosza. Miałam zamiar wyrzucić wszystkie jego rzeczy w poszukiwaniu następnego, ale przerwał mi w tym dźwięk powiadomienia dobiegający z mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. To Lily.. Zapytała, czy już wyszłam.
Odpisałam, że zaraz to zrobię. Umówiłyśmy się, że spotkamy się na skrzyżowaniu, w którym ostatnio zakończyłyśmy nasze ostatnie spotkanie. Nie mogę i nie chcę jej wystawić. Czuję, że muszę stąd wyjść.
Mocno zamknęłam szafkę. Jest we mnie tyle żalu i złości.. Rozczarował mnie. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mam pojęcia co z tym zrobić. Czuję się bezsilna, po raz kolejny coś przede mną ukrył, podczas gdy ja mówię mu o wszystkim. O każdej najmniejszej głupocie..
Westchnęłam, ostatni raz zerkając na swoje odbicie w lustrze. Wieczorem czeka mnie trudna rozmowa. Oczywiście, jeśli Ashton przestanie bawić się w pieprzonego gangstera i wróci do domu. Zawsze czekam tutaj z otwartymi ramionami niczym idiotka..
♡♡♡
Zauważyłam Lily. Od razu gdy mnie zobaczyła, na jej twarzy pojawił się uśmiech. Oddałam to, podążając w jej kierunku.
Przytuliłam ją na powitanie.
-O Boże, ale pięknie wyglądasz. -obdarowała mnie komplementem już na starcie, powodując mój delikatny chichot.
-Dziękuję, Ty też. -przyznałam zgodnie z prawdą.
-Idziemy? Mówiłaś, że znasz drogę. -powiedziała, a ja zdezorientowana zmarszczyłam brwi.
-Targ staroci. -przypomniała.
-A.. Przepraszam. Tak, chodźmy. -zaczęłyśmy powoli, spokojnie iść. Przez to wszystko o tym zapomniałam. Ta sprawa ciagle krąży mi z tyłu głowy.
-Uwielbiam takie miejsca. Kupię sporo rzeczy do kawiarni, czasami można znaleźć tam perełki za śmieszną cenę.
-Nigdy tam nie byłam, ale kojarzę, gdzie się znajduje. -przyznałam. Ledwo pamiętam czasy, w których musiałam oszczędzać. Ojciec zaczął lepiej zarabiać, gdy miałam szesnaście lat. Wszystkie problemy finansowe nagle zniknęły..
Wzięłam wdech, czując, że zrobiło mi się niedobrze. Dziewczyna spojrzała na mnie z lekkim zmartwieniem.
-Mdłości, zaraz mi przejdzie. -wyjaśniłam.
-Takie są uroki ciąży, kochana.
-Daj spokój.. Przez psychikę czuję się, jakbym była grubsza o dziesięć kilogramów. -westchnęłam.
-Nie gadaj takich głupot, wyglądasz świetnie. Już ostatnio Ci to powtarzałam. Jadłaś coś dzisiaj? -zapytała.
-Jeszcze nie, słabo się czułam. -odpowiedziałam. Skręciłyśmy i weszłyśmy w wyjątkowo prestiżową dzielnicę. Znajdowało się w niej mnóstwo luksusowych sklepów, butików i innych obiektów.
-Więc zaraz idziemy na jakieś śniadanie. I nie chcę słyszeć żadnych wymówek. -jej ton był stanowczy. Uśmiechnęłam się, zrobiło mi się jakoś tak cieplej na sercu. To miłe uczucie, gdy ktoś się o ciebie troszczy.
Zatrzymałam się, aby dokładniej obejrzeć wystawę sklepu Victoria's Secret. Spodobał mi się jeden komplet.
-Ashton oszalałby, gdyby Cię w tym zobaczył. -odniosła się do niego.
-W tej chwili, to ja nie chcę nawet o nim myśleć, a co dopiero cokolwiek inicjować. -parsknęłam.
-Pokłóciliście się? -dopytała.
-Pokłócimy się dopiero wieczorem. Nieważne, nie chcę psuć sobie humoru. -przeniosłam na nią wzrok.
-Rozumiem.. Nie musimy o tym rozmawiać, jeśli nie chcesz. -nie ciągnęła tematu na siłę tak, jak robiła to Hope. Cieszę się, że wreszcie poznałam kogoś dobrego, o szczerym sercu.
-Wejdziemy? -zapytałam.
-Jasne. -zgodziła się, lecz z jakby zawahaniem.
Weszłyśmy do środka, złapałam za mały koszyczek. Początkowo moją uwagę zwróciła bielizna z wystawy, ale gdy przeszłyśmy nieco dalej, zobaczyłam coś ładniejszego. Był to czarny komplet częściowo wykonany z koronki. Seksowny, ale nie przesadnie. Bardzo mi się spodobał.
-Co myślisz? -zapytałam Lily o radę, wybierając swój rozmiar.
-Piękny.
-Wezmę go, raczej nie znajdę niczego innego. -zerknęłam na niego po raz ostatni, wkładając go do koszyka.
Przeszłyśmy dalej. Niczego już nie szukałam, raczej czekałam, aż coś przykuje uwagę dziewczyny. Stało się to po krótkiej chwili, był to niebieski biustonosz. Wzięła go w dłonie, ale zamiast dokładniej mu się przyjrzeć, chwyciła za metkę.
-Uroczy, taki w Twoim stylu.
-Cena też jest urocza. Chyba nigdy nie miałam tak drogiego stanika.
Ja nawet nie spojrzałam na koszt swojego. Po prostu wzięłam, wcale się nie zastanawiając.. Ładna bielizna potrafi spowodować dobre samopoczucie. Można poczuć się bardziej atrakcyjnie, mimo, że to intymność i nikt o tym nie wie.
-Opłaca się kupić droższy. Z taniego zaraz powychodzą fiszbiny, będą upijać. Lepiej zainwestować w coś dobrej jakości, unikniesz bólu.
-Masz rację. -przyznała lecz nadal się zastanawiała. Naprawdę jej się spodobał, ale biła się z myślami.
-Jeśli chcesz, mogę zapłacić. -zaproponowałam.
-Nie ma mowy. -odmówiła stanowczo.
-To nie problem, serio. Ashton co chwilę robi mi duże przelewy. -nadal próbowałam ją namówić.
-Zapomnij o tym, zapłacę sama. -zaśmiała się, ściągając swój rozmiar z wystawy. Wyciągnęła portfel z torebki i udałyśmy się w stronę kasy.
-Dziękuję, że zaproponowałaś. Jesteś kochana. -uśmiechnęła się.
-Zawsze możesz na mnie liczyć, nie tylko w stanikowych sprawach. -zażartowałam, a ta zachichotała.
Po drodze dostrzegłam jeszcze ładną koszulę nocną, ale tylko na nią zerknęłam. Nie chcę, aby Lily zrobiło się przykro. Nie mogę pozwolić, aby źle się poczuła. Pieniądze nie czynią mnie nikim lepszym, ale wiem, że ich brak potrafi zdołować.
♡♡♡
Wieczorem wróciłam do pustego domu. Od razu przymierzyłam nową bieliznę, aby sprawdzić, czy dobrze w niej wyglądam. Po upewnieniu się odcięłam metkę i znów założyłam ubrania.
Dzwoniłam do Ashtona, lecz jedynie zapytałam kiedy wróci. To nie rozmowa na telefon.. Poza tym szybko się rozłączył, powiedział, że jest zajęty.
Od ponad godziny siedzę na kanapie, zastanawiając się jak poruszyć ten temat. Im więcej myślę, tym bardziej zestresowana jestem.
Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, przez co spojrzałam w tamtym kierunku. To on.. Rozebrał się, po czym wszedł wgłąb domu. Udał się do kuchni.
Wzięłam wdech, podnosząc się. Podeszłam bliżej. Oparłam się o ścianę, wpatrując się w niego. Moja złość nie była aż tak intensywna, jak wcześniej. Odstresowałam się, zaczęłam myśleć bardziej logicznie.
-Jak było z Lily? -zapytał, wyciągając butelkę whisky z lodówki.
-Dobrze. -odpowiedziałam krótko, patrząc jak nalewa alkohol do szklanki.
-Musimy o czymś porozmawiać.. -zaczęłam.
-O czym? -przeniósł na mnie wzrok.
-Znalazłam coś w łazience.
-Co takiego? -zmarszczył brwi
-Nie wiem, może Ty mi powiesz. Nie znam się na rodzajach narkotyków. -zaskoczyłam go.
Na jego twarzy pojawiło się zdziwienie, ale nie trwało to długo. Zaraz zniknęło.
-Rzeczywiście.. Mam tyle pracy, że przestaję myśleć, jestem przemęczony. To nie moje, jak mogłaś w ogóle o tym pomyśleć, kochanie? -zbliżył się, łapiąc mnie a talii. Spojrzał mi głęboko w oczy.
-Powinienem powiedzieć Ci wcześniej. Nate był tu rano, gdy spałaś. Zostawił to na przechowanie. Kocham Cię, dobrze o tym wiesz. -mówił powoli i wyraźnie.
-Dlaczego akurat w naszym domu?
-Dziewczyna zrobila mu niezapowiedzianą wizytę. Ostatnio przegiął, gdy się naćpał. Zagroziła, że jeśli coś u niego znajdzie, skończy z nim i wyda go na policji. Zostawił trochę tutaj, trochę u Logana. Jutro wszystko odbierze. -opowiedział, a mi ulżyło. Mówił prawdę, widziałam to w jego oczach.
Przyciągnął mnie bliżej, a następnie zaczął nachalnie obcałowywać moją szczękę i szyję.
-Myślałam, że To Twoje i.. -przerwał mi.
-Zaufaj mi.
Już po sekundzie rozpoczął pocałunek. Na początku go nie oddawałam, ale gdy to zrobiłam, uczynił go znacznie bardziej namiętnym, niemal zachłannym.
♡♡♡
Rozdziały pojawiają się rzadziej, niż kiedyś, ponieważ teraz bardziej dbam o ich jakość. Są również dłuższe. <3
Zapraszam na mojego instagrama, dodaję wiele specjalnych postów i relacji, a także odliczania do nowych rozdziałów.
wiktoria_salvatore
Loveyou 💗
♡♡♡