You Can Be The Boss 2

By -Wiktoriaa-

81.6K 4.5K 571

Kontynuacja książki ,, You Can Be The Boss ". More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Ogłoszenie 💗
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14 (18+)
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19 (18+)
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27 (18+)
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31 (18+)
1 ROK YOU CAN BE THE BOSS!!
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40 (18+)
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55 (18+)
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63 (18+)
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74

Rozdział 51

804 43 5
By -Wiktoriaa-

Carmen POV:

Ashton był słowny. Tak, jak obiecał, w tym samym dniu zarezerwował dla nas hotel. Na początku nie byłam do tego przekonana, ale zrozumiałam, że naprawdę mu na tym zależy. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, gdy się na to zgodziłam. Chce uciec stąd, na chwilę zapomnieć o tych okropnych rzeczach. Rozumiem go, ja chyba też tego potrzebuję..

Ta noc nie była łatwa. Nie mogłam zasnąć, dużo myślałam. Doszłam do wniosku, że nie chcę dalej żyć w niepewności. To mnie zabija, czekanie niczego nie zmieni.

Wyszłam do apteki, jako pretekst wybrałam tabletki na ból brzucha. Tak naprawdę, poszłam kupić test ciążowy. Mimo strachu, zrobię go najszybciej, jak się da. Zrozumiałam, że odwlekanie tego nie ma sensu. To musi się wydarzyć, a ja muszę zachować się jak racjonalna, dojrzała osoba. Nie jestem już dziewczynką.. Powinnam zacząć myśleć jak kobieta.

Gdy wspominam swoją pierwszą ciążę, odczuwam wstyd i ból. Jedno wiem na pewno, nie chcę, aby to się powtórzyło. Minęło sporo czasu, a ja nadal źle czuję się z myślą, że zabiłam swoje dziecko. Boję się, że nigdy nie uwolnię się od poczucia winy. Ta sytuacja była chora..

Sięgnęłam do kieszeni płaszcza i wyjęłam z niej opakowanie tabletek. Weszłam do domu, ale nie rozebrałam się. Od razu skierowałam się na piętro. Ashton tłumaczył Jamesowi, jak zajmować się psami podczas naszej nieobecności. Liczyłam na to, że mnie nie zauważy, ale spojrzał w moim kierunku.

-Długo Cię nie było. -zaczepił mnie, ale nie zatrzymałam się.

-Była kolejka. -odpowiedziałam, wchodząc po schodach.

Weszłam do sypialni, gdzie stała nasza walizka. Wyjęłam test ciążowy i schowałam go do swojej kosmetyczki. Ash tam nie zagląda, więc go nie znajdzie. Powiem mu dopiero wtedy, gdy będę pewna wyniku. Nie chcę straszyć go i niepotrzebnie zawracać mu głowy, jeśli jednak nie jestem w ciąży. Ta informacja zszokuje go, nawet nie wiem jak na nią zareaguje..

Zamknęłam walizkę, po czym zniosłam ją na dół. Była bardzo ciężka, ale jakoś sobie poradziłam. Chyba spakowaliśmy już wszystko, co potrzebne.

-Dobra, nie musisz mi powtarzać. Zapamiętałem, nie bój się o nie. Nie zdechną z głodu. -zaśmiał się James.

-Ash jest przewrażliwiony, jeśli chodzi o psy. Prawdopodobnie będzie dzwonił co godzinę i o nie pytał, miej włączony telefon. -stanęłam obok.

-Nie. Zajmę się tylko i wyłącznie Tobą. -objął mnie, a ja spojrzałam na niego z uśmiechem. Gdy wszystko sobie wyjaśniliśmy, jest między nami znacznie lepiej. Chyba poczuł moje wsparcie, widzę, że jest mu lżej. Wszystko powoli wraca do normy. Wróci, jeśli test pokaże jedną kreskę. Jeśli zobaczę dwie.. Nie wiem. Nie mam pojęcia, co będzie dalej.

-Bądź ostrożna, gdy będziesz łazić po tych górach. Wrócisz w gipsie, a tego chyba nie chcesz -zażartował James.

-Nie mam zamiaru nigdzie chodzić. Jadę tam odpocząć, nie tyrać. Nie rozumiem ludzi, którzy dobrowolnie włażą pod górę, przecież to jest męczarnia. -przyznałam. Zmęczenie i ból, jaka to przyjemność? Mi wystarczy wejście po schodach.

-W ogóle? -zapytał Ashton.

-W ogóle, chyba, że sam mnie tam wniesiesz. -parsknęłam śmiechem.

-Coś wymyślę. -spojrzał mi w oczy, ale już po chwili przeniósł wzrok na Jamesa.
-Pilnuj się. Połamę Cię, jeśli dowiem się, że znowu pijesz. -pogroził mu palcem.

-Przecież wiem.. -westchnął.

-Powiedziałbym Loganowi, żeby Cię kontrolował, ale on prędzej wylądowałby z Tobą na iźbie wytrzeźwień. Alex czasami będzie wpadał, aby sprawdzić, czy dajesz sobie radę. -wspomniał o ich kuzynie.

-Że co? Nie będzie was tylko trzy dni, nie potrzebuję niańki. Jestem dorosły. -zmarszczył brwi.

-I uzależniony. I nieodpowiedzialny. I głupi. -dodał, a tamten przewrócił oczami.
-Żartuję. -zaśmiał się, uderzając go w ramię.
-To dla Twojego dobra. Widzisz, jaki jestem opiekuńczy? Ciesz się, nie będę taki zbyt długo. -złapał za uchwyt walizki.

-Taki chyba powinien być normalny starszy brat. To w Tobie jest problem.

-Broniłem Cię, kiedy w szkole chcieli włożyć Ci głowę do kibla. To chyba wystarczy, nie? -palnął, a ja wybuchłam śmiechem. Wiedziałam, że James nie był zbytnio lubiany w szkole, ale jeszcze nie słyszałam o tej historii.

-Jedźcie już. -był roześmiany, ale w jego oczach kryło się też zawstydzenie, spowodowane moją obecnością. Skierowaliśmy się w stronę drzwi.

-Będę za Tobą tęsknić. -delikatnie objęłam go na pożegnanie.

-Naprawdę?

-Nie. -Ashton odpowiedział za mnie, otwierając drzwi. Spojrzałam na niego, a ten rozbawiony wzruszył ramionami.

-Tak, naprawdę. Nie słuchaj go. -zachichotałam.

Szybko ubrał się i wyszliśmy na zewnątrz. To końcówka jesieni, niebawem spadnie śnieg.. To zdecydowanie moja ulubiona pora roku, mimo chłodu. Piękne złote liście spadają na ziemię, aby potem zgnić. Smutny, ale jednocześnie piękny proces.

Chłopak otworzył bramę garażu, a następnie wyjął z kieszeni paczkę papierosów. Podał mi ją, ale nie byłam chętna. Zaczęłam zastanawiać się, czy powinnam.

-Nie chcesz? -zapytał zaskoczony, poda
jąc ją również Jamesowi. Ten poczęstował się bez żadnego zawahania.

-Chyba próbuje rzucić. Też próbowałem, wytrzymasz maksymalnie trzy dni.

-Daj jej szansę. Lepiej, żeby się nie truła. -wymamrotał z papierosem w ustach. Gdyby tylko wiedział, jaka jest tego przyczyna..

-Nie pal, jedźmy już. -odezwałam się, gdy miał zamiar go odpalić. Kusiłby mnie tym.

-Dobra, ale i tak zrobię to potem. Przykro mi, nie będę Cię wspierał. Za bardzo to lubię. -schował go z powrotem do paczki. Weszliśmy do garażu.
-Wiem, że słabo idzie Ci z zaliczaniem, ale tak uprzedzę. Nie sprowadzaj tu za dużo dziewczyn, to nie burdel. -powiedział, odblokowując samochód kluczykami. Następnie wsiadł do niego bez żadnego pożegnania. Uwielbiam ich relację. Dogryzają sobie, ale nie robią tego na poważnie. Chciałabym, żeby mój brat również żartował, wypowiadając wszystkie okrutne słowa.

-Bawcie się dobrze. -odpowiedział, wiedząc, że tamten już go nie słucha. Otworzył bagażnik, po czym włożył do niego naszą walizkę.

Posłałam mu ostatni usmiech, po czym zajęłam miejsce obok Ashtona. Odpalił silnik, a ja rzuciłam torebkę na tylne siedzenia. Zapięłam pas, zerkając na ekran jego telefonu. Cztery godziny drogi.. Wyjechaliśmy z posesji.

-Nie pożegnałeś się z psami. -dostrzegłam.

-Zrobiłem to wcześniej. Teraz śpią, nie chciałem ich budzić. Nadal są słabe. -włączyliśmy się do ruchu drogowego. Mimo skupienia na drodze, ściągnął rękę z kierownicy i złączył ją z moją.
-Cieszę się, że wyjeżdżamy. Spędzimy czas tylko we dwoje, nikt nie będzie nam przeszkadzał.

-Widzę, że to Cię uszczęśliwia. Czujesz się lepiej, prawda? -zapytałam z nadzieją.

-Uświadomiłem sobie, że najgorsze jest już za nami. Teraz będzie tylko lepiej.

-Dobrze, że się ogarnąłeś, bo.. -nie dokończyłam, ponieważ usłyszałam w radiu znajomą piosenkę. Zmarszczyłam brwi, wsłuchując się w nią. Po kilku sekundach rozpoznałam ją. Było to ,, I Follow Rivers '. Od razu podgłosiłam.

-Oh, I beg you, can I follow?
Oh, I ask you, why not always?
Be the ocean, where I unravel.. -zaczęłam śpiewać.

-Be my only.
Be the water where I'm wading. -dokończył Ashton, przyspieszając. Wpatrzyłam się w niego z zaskoczeniem. Nie spodziewałam się tego, przez co zachichotałam.

-You're my river running high
Run deep, run wild! -zaśpiewaliśmy razem. Spojrzeliśmy na siebie, a ja zbliżyłam się do niego.
-I, I follow
I follow you, deep sea, baby
I follow you
I follow you, dark doom, honey
I follow you! -kontynuowaliśmy, tym razem głośniej.

-Nie wiedziałam, że to znasz.

-Miałem obsesję na punkcie tej piosenki. -przyznał.
-O kurwa.. -zwolnił, odwracając głowę. Wpatrzył się w coś, ale ja nie zobaczyłam niczego szczególnego. Zwykłe ruiny.
-Możemy się tu na chwilę zatrzymać? -zapytał mnie o zdanie, ale i tak nie poczekał na odpowiedź. Po prostu zjechał z drogi.

-Gorzej Ci? -rozbawiona zmarszczyłam brwi.

-Mam wiele wspomnień związanych z tym miejscem. Chciałem sobie o tym przypomnieć, na chwilę to poczuć. -odpowiedział, otwierając drzwi. Oboje wysiedliśmy z samochodu. Dopiero wtedy zauważyłam, że jest to ogromny teren basenu, a raczej to, co po nim pozostało. Widać, że miejsce to jest opuszczone od wielu, wielu lat.

-Ale klimatycznie. -skomentowałam. Uwielbiam tego typu pustostany..

Zablokował samochód kluczykami. Był to jedyny przedmiot, który ze sobą zabraliśmy. Wszystko inne zostało w środku. Zaczęliśmy kierować się w stronę bramy. Szłam ostrożnie ze względu na nierówności w chodniku i roztrzaskane butelki.

-Uwierz, że kiedyś wyglądało to całkiem inaczej. Zawsze były tu tłumy. Spędzałem tutaj całe lato w dzieciństwie.

-Da się jakoś tu wejść? -zapytałam, chwytając za ogrodzenie. Podszedł do bramy i pociągnął za nią, ale okazała się być zamknięta.

-Właź, to jedyna opcja. -wrócił do mnie. Przytrzymał mnie od tyłu. Zawahałam się przez chwilę, ale ciekawość wygrała. Muszę zobaczyć to miejsce z bliska. Złapałam się, ale nie potrafiłam się wspiąć. Chłopak zaczął się ze mnie smiać. Schował kluczyki do kieszeni.
-Kurwa, Carmen.. Wchodziłem tu, gdy miałem dziesięć lat. -podniósł mnie, przez co byłam znacznie wyżej. Udało się. Przełożyłam nogę, a następnie powoli zeszłam na ziemię.
Zrobił to samo, ale jemu poszło to znacznie szybciej.

-Spierdalaj, nie jestem w tym doświadczona. -zaśmiałam się.

-Przychodziliśmy tu z Alexem. Zazwyczaj nie mieliśmy pieniędzy na bilet, przez co musieliśmy włamywać się w ten sposób. -opowiedział. Gdy rozglądał się, jego oczy jakby błyszczały.

-Żeby popływać, czy żeby pooglądać dziewczyny? -zapytałam. Podeszliśmy do krawędzi ogromnego, głębokiego basenu.

-Bardziej ta druga opcja. -odparł, a ja zachichotałam.

-Ja uwielbiam pływać. Bardzo dobrze czuję się w wodzie. Tak lekko i spokojnie. Ale wolę plaże, tam jest bardziej swobodnie.

-No nie wiem, prawie zemdlałaś, gdy byliśmy na wakacjach. Nie wyglądałaś na szczególnie zrelaksowaną. -zażartował. Usiadł na brzegu.

-Bo były tam meduzy! Bałam się, że mnie poparzą. -zachichotałam, również siadając obok. Trochę wystraszyłam się, patrząc w dół. Mimo lęku, wyciągnęłam nogi, jednocześnie mocniej łapiąc się podłoża.
-Kiedy byłam dzieckiem, ojciec panikowal za każdym razem, gdy wchodzilam do głębokiej wody. Darł się na całą plażę, że mam wyjść i robił mi wstyd. -wspomniałam. Pojęłam, że mówię o nim pierwszy raz od długiego czasu. Bywa, że o nim myślę, ale nigdy nie wypowiadam tego na głos.. Nastała cisza, nieco spoważnieliśmy.

-Tęsknisz za nim? -zapytał nagle.

-Szczerze?.. Nie wiem. -westchnęłam. -Nie żałuję decyzji opuszczenia go, tego jestem pewna. Może trochę tęsknię za momentami, w których czułam od niego troskę. To działo się bardzo rzadko.

-To prawda, ciężko idzie mu okazywanie uczuć.

-Kiedyś był inny. Był miły, dbał o mnie, ale ledwo to pamiętam. Miałam wtedy kilka lat. Zachowywał się jak.. Dobry ojciec. Po prostu. Potem wszystko się zmieniło, stał się chłodniejszy. Największa zmiana nastąpiła po śmierci Davida. Wtedy już całkiem przestał mnie zauważać. Przypomniał sobie o moim istnieniu dopiero wtedy, gdy uciekłam z domu. W dzieciństwie z zazdrością patrzyłam na dzieci, które miały normalną, kochającą rodzinę. -opowiedziałam z żalem.

-Kiedyś sami stworzymy własną. Nie popełnimy tych samych błędów.. Będziemy dobrymi rodzicami. Takimi, jakich sami potrzebowaliśmy. Nie teraz, ale w przyszłości. -obiecał, łapiąc mnie za rękę. Wzięłam wdech, automatycznie się spinając. ,,W przyszłości".. A co, jeśli to naprawdę dzieje się teraz? Co, jeśli przyszłość nie chce na nas poczekać?

♡♡♡
Instagram: wiktoria_salvatore
♡♡♡

Continue Reading

You'll Also Like

25.6K 509 7
Trzydziestojedno letni Eithan posiadający własną firmę z sztukami walki, Pewnego dnia po przespanej nie pamiętliwej nocy z dziewiętnasto letnią Eliza...
22K 918 40
(robie poprawki) Aurora ma idealne życie dopóki nie dowiaduje się, że musi wyjechać na zawsze do Londynu. Już w pierwszym dniu nowej szkoły znajduje...
215K 6.9K 45
Współczesna opowieść o kopciuszku, w której książę okazał się być diabłem. On był samotnikiem, socjopatą i mordercą. Ona była tylko służącą w jego do...
4.5K 116 19
Róża piętnastoletnia dziewczyna, która o istnieniu starszego brata nie miała pojęcia. Przez piętnaście lat mieszkała z mamą ponieważ jej rodzice rozw...