MALBAT TOM 2

Par Zuzaannx

184K 9.2K 935

Po rozpadzie Malbatu Alice szybko przekonuje się, że powrót do grzecznego życia jest bardzo ciężki. Stara si... Plus

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50

Rozdział 26

3.8K 194 8
Par Zuzaannx


Alice

– To jakiś koszmar... – wyszeptałam z niedowierzaniem, wpatrując się w resztki pokruszonego lodu, które dryfowały na spokojnej wodzie sadzawki.
Staliśmy nad brzegiem i przez dłuższy czas milczeliśmy, ale ja wiedziałam, że wszyscy myśleliśmy o tym samym. Wreszcie Christian poruszył się nerwowo i zdecydował się zadać pytanie, które zapewne przewijało się w każdej głowie:
– O co tu, do cholery, chodzi?
– Nie wiem. – Mason wzruszył ramionami, nie odwracając wzroku od ciała kobiety.
Automatycznie zerknęliśmy na Nancy, która bądź co bądź, była panią tego domu, jednak przyjaciółka wyglądała na tak zszokowaną i obrzydzoną, że nikt nawet nie próbował podpytywać ją o cokolwiek związanego z tą makabryczną zbrodnią. Wystarczyło spojrzeć na jej załzawione, szeroko otwarte z przerażenia oczy, by wiedzieć, że Nancy nie miała pojęcia o zwłokach w ogrodzie.
Wciągnęłam powietrze przez nos i wypuściłam ustami, by nieco się uspokoić. W mojej karierze widziałam już wiele strasznych i chorych rzeczy: trupy bez głów, zgwałcone, okaleczone kobiety, wisielce, topielce, ciała w przeróżnych etapach rozkładu i wiele innych, jednak czegoś takiego nie wyobrażałam sobie nawet w najgorszych koszmarach.
– Postarajmy się myśleć racjonalnie. – odezwała się Astrid, masując czoło dłonią. Ręka jej się trzęsła, ale próbowała ukryć zdenerwowanie.
– Mamy cholerne zwłoki w stawie. – prychnął Neil, chodząc w tę i we w tę. – I to nie takie... zwykłe zwłoki. – sprecyzował, a my wszyscy wiedzieliśmy o co mu chodzi.
Śniadanie podeszło mi do gardła.
– Od jak dawna tu pływa? – wtrącił Christian, a gdy nikt nie odpowiedział, bo przecież nie mieliśmy bladego pojęcia, zwrócił się do Nancy: – Kiedy ostatni raz schodziłaś do brzegu?
– Nie pamiętam... – zamyśliła się chwilę, zaciskając poły wełnianego swetra. – Chyba jesienią? Tak, jakoś na początku października.
– Mamy grudzień. – stwierdził Mason. – Więc możemy założyć, że przez te wszystkie tygodnie ciało tej kobiety znajdowało się pod wodą?
– To miałoby sens. – Christian podrapał się po brodzie. – Zima w tym roku nie oszczędza. Nawet te kilka miesięcy temu w nocy temperatura na pewno była na minusie.
– I co? Ktoś nie miał miejsca w lodówce, więc ukrył zwłoki w zimnej wodzie? – Rachel przechyliła głowę.
– Nie ktoś, tylko Edmund.
– To dość mocne oskarżenia. – odchrząknął Mason. – Jeszcze biorąc pod uwagę to co stało się z tą biedaczką. – kiwnął głową na zamordowaną kobietę.
– A kto inny mógłby ukryć tu truchło?
– Może ci sami ludzie, którzy zabili Edvarda, a później zaatakowali nas. – podsunęła Astrid.
– Więc ta strzelanina mogła być po to, żeby nas stąd przepędzić? Żebyśmy nie odkryli ich tajemnicy?
– Wszystko to jest ostro popieprzone. – stwierdził Neil, zakładając ręce na piersi. – Ktoś zamordował tę dziewczynę, zrobił jej te... – zatrzymał się na chwilę, wlepiając wzrok w zmasakrowane ciało. – ...te wszystkie rzeczy, później włamał się do ogrodu Edmunda, ukrył ciało, a parę miesięcy później wrócił, żeby zabić gospodarza? Nie wydaje wam się to trochę popierdolone?
– Dobra, to brzmi idiotycznie. – westchnęła Astrid. – Nancy, może spróbowałabyś... – przełknęła ślinę. – Trochę przyjrzeć się tej kobiecie? Może coś sobie przypomnisz? Na przykład, że kiedyś była u was w domu albo coś...
– Żartujesz sobie?
W pełni rozumiałam oburzenie Nancy, bo identyfikacja zwłok była bardzo ciężka z wiadomego powodu... Mimowolnie spojrzałam na sine zwłoki, które wypłynęły na brzeg i zatrzymały się na mokrym piasku.
Młoda dziewczyna wyglądała, jakby była przedmiotem jakiegoś chorego eksperymentu. Jej usta zostały zaszyte czymś, co przypominało cienki drut, a przy pustych oczodołach znajdowały się podłużne ślady świadczące o tym, że to nie szczury wodne dobrały się do zwłok, a ktoś wydłubał jej gałki oczne jakimś ostrym narzędziem jeszcze przed porzuceniem ciała na posesji.
Była rozebrana, a na jej brzuchu znajdowało się pionowe rozcięcie, które po takim upływie czasu wyglądało, jakby zgniła skóra żyła już własnym życiem. Gdyby nie fakt, że woda w stawie była lodowata, prawdopodobnie z wnętrza kobiety wypełzałyby tłuste larwy, a fetor uniemożliwiłby nam swobodne stanie nad martwą kobietą.
Nie byliśmy ekspertami, ale rozległa rana na brzuchu nie została zrobiona przez przypadek. Już na pierwszy rzut oka było widać, że ofiara została częściowo wypatroszona. Nie wszystko zostało usunięte, ale z pewnością brakowało kilku organów. Przełknęłam ślinę i w panice rozejrzałam się po zarośniętym chaszczami brzegu, jakbym co najmniej miała natrafić wzrokiem na kawałek jelita czy żołądka.
– Porzygam się, kurwa. – odezwał się Neil, jakby czytał mi w myślach.
Cóż, nie sposób było się z nim nie zgodzić. Mi też zbierało się na mdłości, lekko mówiąc. Gdyby nie to, że intensywnie się nad czymś zastanawiałam, prawdopodobnie już dawno puściłabym pawia.
Jednak pewna rzecz nie dawała mi spokoju...
– Kto mógłby dopuścić się czegoś takiego? – Rachel pokręciła głową. – Ta laska ma rozpruty brzuch...
– Co ty nie powiesz. – blondyn skrzywił się lekko. – Ale chyba gorsze są te usta... Cholera, ktoś kto ją dorwał jest niezłym psycholem.
– Dobra, słuchajcie. – odezwała się Astrid zdecydowanym głosem. – Musimy się skupić. I przyjąć jedną, najbardziej prawdopodobną wersję.
– Kilka miesięcy temu ktoś zamordował ofiarę i ukrył jej zwłoki w stawie. – zaczął Christian. – Później pozbył się Edvarda, który mógł być świadkiem i zorientował się, że w willi jesteśmy jeszcze my. Postanowił nas przestraszyć i sprawić, że się stąd wyniesiemy.
– Nie wiem jak was, ale mnie przekonał. – Rachel uniosła rękę. – Spierdalajmy stąd, błagam.
– A co ze mną? To mój dom! Nawet gdybym zamieszkała z Masonem, przecież wszyscy wiedzą, że byłam żoną Eddy'ego. Co mam robić? Zgłosić jego zaginięcie? Uciekać? – kobieta wsunęła palce we włosy i chodziła nerwowo po trawie pokrytej lekką warstwą śniegu.
Cholera, cała sprawa była coraz bardziej pogmatwana, a w najgorszej sytuacji faktycznie była biedna Nancy.
– Spokojnie, wróćmy do domu i tam zastanówmy się, co dalej. – Astrid próbowała panować nad emocjami, ale słabo jej to wychodziło. – Na razie Christian doszedł do pewnej teorii, która...
– Jest błędna. – odezwałam się bezwiednie i dopiero, gdy wszyscy popatrzyli na mnie ze zdziwieniem, uświadomiłam sobie, że zabrałam głos.
– Dlaczego?
– Ponieważ martwa kobieta nie mogła znajdować się w tym stawie przez tak długi czas. Jej zwłoki są już w stanie konkretnego rozkładu.
– Co z tego? – Nancy obserwowała mnie w skupieniu.
– W zimnej wodzie bakterie gnilne rozmnażają się bardzo słabo i zanim ciało w ogóle zdąży zgnić, następuje saponifikacja.
– Co ty tam pierdolisz, pani policjantko? – Neil uniósł brwi.
– To taki proces, który rozpoczyna się po około sześciu tygodniach, gdy ciało znajduje się pod wodą i nie ma dostępu do powietrza. – wyjaśniałam cierpliwie.
– Skąd o tym wiesz? – Rachel wyglądała na zszokowaną. Kiwała głową z uznaniem, patrząc to na mnie, to na zmarłą kobietę.
– Przez te wszystkie lata w policji miałam do czynienia z topielcami. – wzruszyłam ramionami. – Nie jestem prokuratorem ani lekarzem medycyny sądowej, ale trochę się na tym znam...
– No, no. – Christian uśmiechnął się lekko, bo na większe zadowolenie nie mógł sobie pozwolić, gdyż ciągle staliśmy nad brzegiem tego pieprzonego stawu. – Mów dalej.
– Przeobrażenie tłuszczowo – woskowe polega na pośmiertnej przemianie tkanki tłuszczowej w takie żółtobrunatne masy, które zazwyczaj są widoczne w miejscu tkanki podskórnej, ale niekoniecznie, bo może wystąpić też w innych...
– Czekaj. – ucięła Astrid. – Mówisz, że nasza ofiara nie ma czegoś takiego?
„Nasza ofiara" to cholernie słabe określenie, ale postanowiłam tego nie komentować.
– Martwa kobieta zaczęła gnić już wcześniej. – stwierdziłam nad wyraz pewnie i dodałam szybko, by nikt nie miał wątpliwości o co mi chodzi: – W zupełnie innych warunkach. Na pewno nie w lodowatej wodzie.
– Kurwa, więc ktoś podrzucił tu ciało jakoś niedawno?
– Na to wychodzi.
– Ale kiedy? – Nancy wyglądała na tak zdezorientowaną, że aż zrobiło mi się jej szkoda.
– Nie wiem. – odparłam. – Pewnie kilka dni temu, sądząc po cienkiej warstwie lodu.
– Może podczas strzelaniny? – rzuciła Astrid.
– Ale cyrk. No nie wierzę, że to się dzieje. – Christian odchylił głowę do tyłu i zakrył twarz dłońmi. – Po co to wszystko, do chuja?
– No właśnie... – zaczęłam dość tajemniczo. – Zastanawiam się nad pewną kwestią.
– Jaką?
– Nie jestem specjalistką, ale moim zdaniem to ciało jest pozbawione większości organów, które mogłyby zgnić i wytwarzać gazy gnilne, powodujące wypchnięcie zwłok na powierzchnię. Ta dziewczyna ma głęboką dziurę w brzuchu...
– Więc sugerujesz, że...
– Już mówiłam, nie znam się na tym aż tak dobrze, ale...
– Ale ta laska powinna znajdować się gdzieś na dnie stawu? – dokończył Neil.
– Podejrzewam, że ktoś... – aż wzdrygnęłam się na własne słowa. – ...wsadził w nią coś, co wypycha ją z wody.
– Ja pierdolę. – blondyn oparł się dłońmi o kolana i schylił głowę. – Ale po co?
– Żebyśmy ją znaleźli.

Rozłożyłam talerze na długim stole, który przenieśliśmy z jadalni do kuchni i czekałam na przyjaciół. Niespecjalnie spieszyło im się do kolacji i nie było w tym nic dziwnego.
Rano znaleźliśmy ciało, a w południe Astrid odważyła się zrobić szybką i niezbyt profesjonalną sekcję zwłok, potwierdzając moją tezę. Ofiara w miejscu, gdzie powinny znajdować się nerki, miała dwie małe, nadmuchane boje asekuracyjne dla dzieci. Nic więc dziwnego, że unosiła się na wodzie.
Więcej szczegółów tego paskudnego morderstwa pozostawało dla nas tajemnicą. Nie mieliśmy pojęcia kim była ta kobieta, dlaczego została podrzucona do stawu, po co ktoś pozbawił ją wnętrzności i zaszył jej usta, kto pozbył się Edvarda... Właściwie to nie wiedzieliśmy niczego, łącznie z tym, co dalej robić.
– Przedyskutujmy wszystko. – zaproponował Mason. – Czas podjąć jakąś decyzję.
– Spadamy stąd? – Rachel zerknęła na nas wszystkich błagalnym wzrokiem.
– Tak byłoby najrozsądniej, ale co z Nancy? Prędzej czy później policja zacznie szukać jej męża. – stwierdziła Astrid.
– Więc lepiej, żeby została tu sama i zginęła, bo dopadnie ją jakiś pieprzony rozpruwacz?
– Neil, oczywiście, że jej nie zostawimy...
– To wszystko jest bez sensu. – Nancy schowała twarz w dłoniach. – Nie mogę wymagać od was, że poświęcicie życie, żeby tu zostać. – dodała drżącym głosem. –Alice, Christian. Ze względu na Liama powinniście wrócić do domu.
– A skąd pewność, że tam będą bezpieczni? – Mason złączył palce, układając je w trójkąt i oparł łokcie na stole. – Może właśnie rozdzielenie się będzie najgorszym pomysłem?
– Cholera, ja już sama nie wiem.
– A co może nam grozić w naszym nudnym miasteczku? – Christian parsknął szorstko.
– Przypominam ci, że to ty znalazłeś dziś zwłoki pod lodem.
– Co z tego?
Tym razem Mason podrapał się po nosie i wzruszył ramionami.
– Nie wiem, ale skoro ktoś chciał, żebyśmy je znaleźli to...
– Nie wpadajmy w paranoję. – skrzywił się mój udawany mąż.
– Ale Mason ma rację. – rzuciła Astrid, odkładając widelec. – Według mnie też nie powinniśmy się rozdzielać.
– I co? Mamy tu siedzieć i czekać na śmierć? – prychnął Neil.
– Nie, na razie możesz po prostu zjeść obiad.
– Bardzo, kurwa, śmieszne. Od kiedy ty w ogóle nami rządzisz? – blondyn popatrzył na Astrid, marszcząc brwi.
– Masz z tym jakiś problem?
– A mam.
Wiedziałam. Po prostu wiedziałam, że ta kolacja nie skończy się dobrze.
– Jaki? – kobieta odchyliła się i usiadła wygodniej, uśmiechając się lekko.
– Taki, że jesteś babą.
– Słucham? – Astrid przechyliła głowę na bok, zerkając na mężczyznę z rozbawieniem. – Przeszkadza ci, że mam cipkę?
– Nie, to w ogóle mi nie przeszkadza, a nawet mi się podoba... – przerwał na chwilę, by wygrzebać z włosów kawałek ziemniaka, którym oberwał od poirytowanej Nancy. – Po prostu nie będzie dowodził nami ktoś, kto nie ma kutasa.
– No nie wierzę. – Rachel rozłożyła się na stole, chowając twarz w ramionach.
– Pieprzony seksista. – rzuciłam, nie unosząc wzroku znad talerza.
– Realista. – poprawił mnie, głupkowato się szczerząc. – W hierarchii Malbatu baby znajdują się... – Neil odsunął krzesło i uniósł lekko stopę, tak, że znajdowała się kilka centymetrów nad podłogą, a później, nie odrywając spojrzenia od swojej skarpetki, kontynuował: – ...no, gdzieś tutaj.
– Chyba sobie żartujesz, idioto. – Nancy chwyciła kolejnego ziemniaka i była gotowa cisnąć nim w brata, ale nagle odezwał się Christian:
– On ma rację. – powiedział, więc warzywo poleciało w jego kierunku.
Oberwał w czoło, a ja z ogromnym zadowoleniem stwierdziłam, że moja przyjaciółka miała zajebistego cela.
– Też uważasz, że kobiety są na tak niskim szczeblu? – Astrid uniosła jedną brew, patrząc na mężczyznę wyzywająco, jakby tylko czekała na jego potwierdzenie.
– To nie tak, że baby są na niskim szczeblu. – Neil wywrócił oczami, odpowiadając za przyjaciela. – Zależy jak na to spojrzeć. Z perspektywy karaluchów i innego robactwa, jesteście całkiem wysoko w piramidzie.
– A kto jest najwyżej? – zaciekawił się Liam, który z całą pewnością nie powinien był słuchać tych idiotyzmów, wypowiadanych przed wujków.
– Szef. – uśmiechnął się Neil.
– A kto jest szefem?
– Nie mamy szefa, kiedyś był nim Hammer, a teraz ciocia Astrid ma takie aspiracje, ale to nigdy się nie stanie.
– Dlaczego nie?
– Bo prędzej ty zostaniesz przywódcą Malbatu niż zgodzę się, żeby baba ustawiała nas po kątach.
– Przestań uczyć go takich rzeczy! – warknęłam.
– To szczera rozmowa o życiu. Życianka.
– Mam ci pokazać, gdzie mam te twoje durne życiowe porady?
Neil uśmiechnął się i wciągnął głośno powietrze.
– Chętnie, ale nie wiem co na to Christian.
– Zamknij się już. – mężczyzna popatrzył na przyjaciela ostrym, jak brzytwa wzrokiem.
– Widzisz? – blondyn znów zwrócił się do mnie. – Nie zgadza się. Ale dziękuję za propozycję.
– Cicho bądźcie! – Rachel uniosła głos. – Mieliśmy chyba rozmawiać o naszej przyszłości i ewentualnym uniknięciu śmierci w męczarniach. Nie wiem jak wy, ale ja nie mam zamiaru dać zaszyć sobie ust...
– Szkoda.
– Neil, do cholery! – czerwonowłosa uderzyła pięścią w stół. – Mógłbyś być poważny przez pięć pieprzonych sekund?
– Nie ma sprawy.
– Mason. – wtrąciła się Astrid. – Udało ci się dobrać do sprzętu Edvarda?
– Jeszcze nie.
– Oh, jaki pech. – mężczyzna zmartwił się teatralnie. – A dobranie się do mojej siostry nie było aż takie trudne, co?
– Neil!
– Co? Pięć sekund minęło.
Astrid przetarła twarz dłonią i rzuciła ze zrezygnowaniem:
– Spróbujesz posiedzieć przy tym po kolacji?
– Jasne.
Ucieszyłam się, że udało nam się dojść do jakiegokolwiek porozumienia. Co prawda wciąż nie mieliśmy pojęcia co robić, ale przynajmniej obyło się bez kłótni przy stole podczas dalszej części kolacji.
Liam zjadł swoją porcję i zniknął w salonie, gdy tylko usłyszał dźwięk z telewizora zwiastujący ulubioną bajkę, Mason unikał palącego wzroku Neila i kiedy skończył jeść, od razu udał się do gabinetu byłego wspólnika, a Rachel zaczęła przysypiać na siedząco, więc Christian odprawił ją do sypialni. Miałam szczerą nadzieję, że niedługo dojdzie do siebie po odstawieniu amfetaminy.
– Odechciewa się jeść w tym domu. – mruknął Neil, grzebiąc widelcem w talerzu.
– Dlaczego?
– Wali tu truchłem.
– Przestań! – oburzyła się Nancy, która akurat przeżuwała kawałek mięsa.
Mężczyzna tylko wzruszył ramionami.
– Od kilku dni Marit nie pojawiła się w willi. – rzuciłam, by zmienić temat, ale nie przewidziałam, że będzie jeszcze gorszy niż ten poprzedni.
– Może leży gdzieś w lesie z zaszytą mordą i gnije.
– Neil, błagam cię, ja jem.
– Smacznego, młoda. – zaśmiał się pod nosem.
– Myślisz, że nie żyje? – Christian zainteresował się tematem.
– Moim zdaniem to ona jest morderczynią albo dopadł ją ten sam gość, który zarżnął dziewczynę z sadzawki i Edmunda.
– Myślisz, że zabiłaby mojego męża?
– A miałaby jakiś powód? – Astrid zerknęła na Nancy.
– Nie wydaje mi się...
W kółko wałkowaliśmy te same tematy, a ja poczułam, że mój organizm zaczął powoli się wyłączać. Wszystkie informacje przeplatały mi się w głowie, powodując jeszcze większy chaos i doprowadzając mnie już do istnego szaleństwa.
Opadłam z sił i postanowiłam zająć kanapę w salonie, na której kilka minut później znaleźli się też Neil i Christian. Byłam gotowa ich błagać o chwilę spokoju, ale ku mojemu zdziwieniu oni również nie mieli już ochoty na rozmowy o trupach i mordercach. Żaden nawet nie próbował silić się na zboczone żarty o dupach czy cyckach, a mnie spadł kamień z serca.
Błoga cisza.
Obserwowałam mężczyzn, nie wydając z siebie żadnego dźwięku, by niechcący nie przyciągnąć ich uwagi. Fajnie było choć przez chwilę popatrzeć na ich rozluźnione twarze i uśmiechy, gdy na ekranie pojawił się Kevin. Był sam w domu, jak co roku. Nic się nie zmieniło, jednak faceci oglądali film z zainteresowaniem większym od samego Liama, choć Christian stwierdził, że szwedzkie napisy psuły całą zabawę. Niewiarygodne, że po tym wszystkim co dziś przeżyliśmy, potrafili znaleźć czas na chwilę relaksu.
Mój mózg płonął. Byłam tak cholernie zmęczona, że gdy zadzwonił telefon, z trudem wygrzebałam go z kieszeni spodni.
– Halo?
– Cześć córeczko. – usłyszałam w słuchawce głos mamy.
Przez chwilę próbowałam połapać się, która godzina była w Alabamie, ale w sumie nie miało to żadnego znaczenia, bo Tara dzwoniła o różnych porach dnia i nocy, kiedy tylko przyszła jej na to ochota.
– Hej mamo. – uśmiechnęłam się i przeciągnęłam na kanapie, niechcący szturchając stopą Christiana, który od razu zerknął w moją stronę.
– Ja się bawicie? Przekaż Nancy najserdeczniejsze gratulacje!
Zamrugałam kilka razy, bo mój zamulony umysł nie połączył kropek tak szybko, jakbym sobie tego życzyła i zaczęłam się zastanawiać skąd moja mama wiedziała o ciąży kobiety.
– Gratulacje? Z jakiej okazji?
– No wyjścia za mąż, rzecz jasna.
O cholera.
Oczywiście, że chodziło jej o ślub. Miałam ochotę palnąć się w czoło.
Mieliśmy już trochę czasu na przyswojenie tego, że Edvard został zamordowany, więc kompletnie zapomniałam o całej uroczystości, występie Neila i weselu.
– Ah, no tak. – przełknęłam ślinę. – Przekażę jej.
– Wszystko w porządku, Alice? – usłyszałam w pytaniu mamy nutę podejrzliwości.
Nic dziwnego, ta kobieta znała mnie na wylot.
– Mhm. Jest okej.
– Na pewno?
– Tak. Niedługo wracamy do domu. – głos lekko mi się załamał, a w dodatku uderzyło we mnie uczucie gorąca.
Mogłam okłamywać samą siebie. Mogłam okłamywać policję lub strażników na granicy, by przemycić narkotyki. Mogłam okłamywać obcych ludzi. Ale nie Tarę Morgan.
– Co się dzieje, dziecko? – jej ton stał się nieco ostrzejszy.
Niewiarygodne, że byłam dorosła, a mama wciąż potrafiła ustawić mnie do pionu jednym zdaniem.
– Nic takiego. – poczułam, że pocą mi się dłonie.
Kiedy Christian i Neil posłali mi pytające, lekko zdenerwowane spojrzenia, zaczęłam panikować jeszcze bardziej. Kręciło mi się w głowie i miałam dość tego wszystkiego. Najchętniej wybiegłabym na mróz i położyła się na ziemi, by zaczerpnąć trochę świeżego powietrza.
Tak, właśnie tego było mi trzeba. Dusiłam się już w tej okropnej willi. Natłok myśli atakował mój przeciążony umysł.
– Alice, pytam poważnie. – naciskała mama, przypierając mnie do muru.
Nie słyszałam już Kevina, który wciąż leciał w tle, a świdrujące spojrzenie Neila i Christiana przestało mnie parzyć. Odprowadziłam wzrokiem Liama, który poszedł do kuchni z pustą miską, by zaopatrzyć się w nowy zapas popcornu, co zinterpretowałam jako idealną okazję do odbycia niezręcznej rozmowy.
Tak, niezręcznej rozmowy.
Niektórzy myślą, że pogaduchy o seksie są żenujące i kłopotliwe. Bawiło mnie to, bo ja właśnie miałam się przyznać, że...
– Edvard nie żyje.
Po drugiej stronie zapanowała cisza, a mężczyźni, wciąż siedząc na tej samej kanapie, gapili się na mnie z uniesionymi brwiami.
– Słucham?
– Mąż Nancy został zamordowany. – rzuciłam szybko.
– Alice, co ty wygadujesz?
– Ukryliśmy jego zwłoki w bagnie.
– Co?!
– Kocham cię, mamo! Na razie!
Wcisnęłam czerwony przycisk i odłożyłam telefon na stolik kawowy, wcześniej go wyłączając.
Powinnam dostać order dla najgorszej córki roku.
Mówienie o takich sprawach przez telefon zawsze było słabym pomysłem, ale doszłam do momentu, w którym było mi już wszystko jedno. Oparłam głowę na poduszce, przekręcając się na plecy i gapiłam się w sufit, ignorując zszokowane twarze chłopaków.
– Ale ty jesteś walnięta. – parsknął Neil po kilkunastu sekundach. Chyba dopiero teraz dotarło do niego, co się stało. – Lubisz tak ryzykować?
– Nie lubię kłamać. – odparłam beznamiętnie.
– Od kiedy? – Christian zaśmiał się pod nosem i złapał mnie za kostki, układając sobie moje stopy na kolanach. Już chciałam je zabrać, obawiając się ataku łaskotek, ale mężczyzna zaczął je delikatnie masować.
Słodki Jezu! Tego było mi trzeba. Poczułam, jak pod wpływem jego dotyku moje dotychczas spięte ciało zaczyna się rozluźniać. Wyprostowałam nogi w kolanach, żeby ułatwić mu robotę i aż westchnęłam z przyjemności.
– To było nieodpowiedzialne.
Uchyliłam powieki, zerkając na Christiana, który zdecydował się mnie pouczyć. Nie miałam jednak siły się z nim kłócić, zresztą miał rację, więc tylko przytaknęłam i znów zamknęłam oczy.
– Wiem.
– Ale widziałem, jak bardzo byłaś zdenerwowana.
– To fakt.
– Przykro mi, że znów musimy przez to przechodzić. – mruknął i ułożył głowę na oparciu kanapy, nie przestając wodzić palcami po moich stopach.
– Wiedzieliśmy, że przyjazd na ślub wiąże się z ryzykiem. – stwierdziłam, a gdy zobaczyłam poczucie winy wymalowane na twarzy mężczyzny, dodałam: – Bardzo chciałam zobaczyć Nancy i sama namówiłam cię do tego wyjazdu.
– Ale nie musiałem się zgadzać. Nie powinniśmy byli ściągać tu Liama.
– Teraz już za późno na takie pierdolenie. – włączył się Neil.
W samą porę. Pierwszy raz ucieszyłam się z jego bezpośredniości, bo naprawdę nie miałam siły na tak poważne rozmowy.
Masaż stóp przeniósł mnie do odległej krainy rozkoszy i spokoju, powoli odpływałam myślami i czułam, że balansuję już między snem, a rzeczywistością, gdy nagle do salonu wkroczył Mason. Momentalnie się rozbudziłam, bo akurat jego informacje mogły okazać się dla nas kluczowe.
Nie myliłam się...
W pomieszczeniu niemalże od razu pojawiła się Astrid, gapiąc się na niego wyczekująco.
– Udało mi się włamać do teczki i sejfu Edvarda. – powiedział szybko, czując presję ze strony przyjaciółki. – Złamałem sześciocyfrowy kod.
– Naprawdę? – gwałtownie uniosłam się i usiadłam na kanapie. – Mason, jesteś niesamowity!
– To niemożliwe! – Astrid zaklaskała w dłonie i uśmiechnęła się szeroko.
– No właśnie, to niemożliwe. – Neil uniósł brew. – Mason nie mógłby być niesamowity.
– Oh, zamknij się! – prychnęłam. – Odwalił kawał dobrej roboty! – wstałam, żeby poklepać mężczyznę po plecach.
– Pochwal się lepiej co tam znalazłeś. – odezwał się Christian, również podnosząc się z sofy.
Dopiero wtedy przyjrzałam się Masonowi nieco uważniej i uświadomiłam sobie, że ani trochę nie podzielał naszej radości. Twarz miał spiętą i niezdrowo bladą, a przemęczone oczy zdradzały, jak dużo energii i nerwów kosztowało go złamanie zabezpieczeń Edvarda.
– W sejfie znalazłem klucz. – zaczął. – Nie wiedziałem, do czego mógłbym go użyć więc przeszedłem się po różnych pokojach.
– I co? – Neil wyraźnie się zainteresował.
– W lewym skrzydle znalazłem zamkniętą szafę.
– Klucz pasuje? – dopytywała Astrid, nie kryjąc ekscytacji.
– Mhm.
– I co? – powtórzył zniecierpliwiony Neil. – Co było w środku?
– Zapas broni.
– Tu? W domu? – usłyszeliśmy zszokowany głos Nancy, która stanęła w progu.
– Cóż, to nie Ameryka. – mruknął Mason pod nosem. – Nie muszę wam chyba tłumaczyć, że posiadanie takiej kolekcji bez zezwolenia jest totalnie nielegalne.
– Ale po co mu to wszystko? – blondynka przyłożyła sobie dłoń do ust. – Żeby bronić się przez ludźmi, którzy strzelali do nas w jadalni?
– Wątpię, kochanie. – westchnął mężczyzna, a po jego słowach Neil rzucił mu mordercze spojrzenie, jakby zapomniał, że Mason był ojcem jego przyszłego siostrzeńca lub siostrzenicy. – To nie jedna czy dwie giwery, a cały zapas broni różnego rodzaju. W dodatku kilka butelek z jakimiś płynami, rękawiczki...
– Wygląda na to, że Edvard miał mnóstwo tajemnic przed śmiercią. – Astrid przygryzła dolną wargę.
– Doprawdy? – odezwał się blondyn. – Wywnioskowałaś to po wypatroszonych zwłokach w ogrodzie czy kilkunastu spluwach w szafie?
– I po co ten sarkastyczny ton? – prychnęłam i założyłam ręce na biodrach.
– To jeszcze nie wszystko. – ciągnął Mason, uniemożliwiając Neilowi odpowiedzenie na moje pytanie.
– Jest coś gorszego niż zapas nielegalnej broni? – sapnęła Nancy i opadła na fotel, stojący w rogu salonu.
– Kolejny trup? – zapytał Christian.
– Niezupełnie. – Mason podszedł do przyjaciela, wręczając mu pogniecioną kartkę.
Christian popatrzył na niego pytająco, ale się nie odezwał. Rozwinął papier i omiótł wzrokiem zapiski.
– Sofie Jakobsson, Annica Eklund, Elvira Wallin, Linda Holmberg... Co to kurwa jest?
– Czytaj dalej.
– Niby po co? O co w tym chodzi? – Christian zmarszczył brwi.
– Sprawdziłem te dziewczyny w necie. – Mason odkaszlnął i wbił wzrok w środek salonu. – Wszystkie zostały uprowadzone.
– Co? – mężczyzna jeszcze raz przyjrzał się kartce. – Ja pierdolę, tu jest z dziesięć imion i nazwisk.
– Wiem. Przeczytaj do końca. – głos Masona nagle się zmienił. Brzmiał jakby kamień utknął mu w przełyku, a mnie przeszły niepokojące dreszcze.
Christian przez chwilę nie odpowiadał, ale kiedy uniósł wzrok od razu zrozumiałam, że wpadliśmy w cholernie głębokie bagno.
– To lista śmierci. – odezwał się, ściskając papierową notatkę.
Przed oczami pojawił mi się makabryczny obraz kobiety pod lodem. Jej gnijąca rana na sinozielonym brzuchu, wyłupione oczy i usta zaszyte drutem. Nogi się pode mną ugięły, ale nie był to koniec informacji:
– My też jesteśmy na tej liście. – wychrypiał Christian.

Continuer la Lecture

Vous Aimerez Aussi

1.2M 8K 12
Ellie Morgan to dziewczyna sponiewierana przez ojca alkoholika, niemalże przyzwyczajona do tego rodzaju życia. W pewnych okolicznościach spotyka pięc...
VANDAL Par

Roman d'amour

11.3K 895 30
Bezpieczeństwo to rzecz względna. Możesz dopłynąć tak blisko brzegu, że prawie czujesz grunt pod nogami, po czym nagle roztrzaskujesz się na skałach...
941K 21.5K 58
-Znów musiałeś wszystko zniszczyć Chris- mówię patrząc na niego z furią w oczach. -Taaak? A co niby takiego robie, to ty wiecznie wpierdalasz się ta...
(Not) Forever ✔ Par Sinevra7

Roman pour Adolescents

216K 10.1K 35
"Nikt nie jest tu na zawsze. Trzeba żyć chwilą, każdym dniem... być tu i teraz." Czasami myślimy, że mamy jeszcze wiele czasu, nie szanujemy naszego...