MALBAT TOM 2

By Zuzaannx

183K 9.2K 932

Po rozpadzie Malbatu Alice szybko przekonuje się, że powrót do grzecznego życia jest bardzo ciężki. Stara si... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50

Rozdział 20

3.6K 189 34
By Zuzaannx




Alice

   – O czym piszesz? – Astrid uśmiechała się łagodnie, poprawiając materiał długiej sukienki, który zmarszczył się, gdy usiadła w fotelu.
    – O niczym ważnym. Właściwie to... – Nancy zawahała się na moment. – Używam pamiętnika, gdy po kłótniach z Edvardem nie mam z kim porozmawiać.
  Zrobiło mi się gorąco, kiedy usłyszałam o ich scysji. Od razu zalała mnie fala wyrzutów sumienia, że nie ruszyłyśmy za przyjaciółką od razu i zaczęłam się jej dokładniej przyglądać. Szukałam śladów na ciele, które świadczyłyby o tym, że znów doświadczyła przemocy ze strony męża. Poprawiała sobie makijaż, widziałam świeże smugi nierówno nałożonego podkładu, poza tym oczywiście zaczerwienione oczy zdradzały, że płakała. Oprócz tego dostrzegłam dziwne zasinienie na szyi i aż zamrugałam z przerażenia.
    – Pokłóciliście się? – Rachel wyglądała na zmartwioną. – Jest bardzo zły za ślub?
    – Mhm. – Nancy wbiła wzrok w ścianę.
    – Pewnie nas nienawidzi, co? – Astrid przechyliła głowę i westchnęła. – Trudno mu się dziwić...
    – To już nie ma znaczenia. Było minęło.
    – Nancy, bardzo mi przykro. – kobieta założyła za ucho czerwone włosy, robiąc smutną minę. – To miał być najpiękniejszy dzień w twoim życiu.
    – Najpiękniejszy dzień w moim życiu będzie za kilka miesięcy.
Wszystkie trzy odruchowo popatrzyłyśmy na jej brzuch, który był tak samo płaski, jak kilkanaście minut temu.
    – Boże, tak się cieszymy! – Astrid zaklaskała w dłonie. – Będziesz cudowną mamą! A Edvard? Cieszy się?
    – Jest trochę... – blondynka przełknęła ślinę. – Zaskoczony.
    – To normalne! Później będzie wniebowzięty, zobaczysz!
    – Być może masz rację... – odparła cicho, kompletnie nieprzekonana.
  Serce mi pękało, gdy widziałam, jak walczyła sama ze sobą, by się nie rozpłakać.
    – Nancy, nie przejmuj się nim. – rzuciła Rachel, głaszcząc przyjaciółkę po ramieniu. – Kłótnie w małżeństwie się zdarzają.
  Nie mogłam winić jej za nieświadomość, w końcu jako jedyna wiedziałam o horrorze, który rozgrywał się w życiu Nancy, ale mimowolnie zmarszczyłam brwi.
Kobieta od razu zauważyła moje poddenerwowanie, więc zdobyła się na sztuczny uśmiech i podniosła się z fotela, poprawiając warstwy tiulu, które zaczęły plątać jej się pod nogami.
    – Nie ma o czym mówić. – wyszczerzyła się i wskazała na korytarz prowadzący do głównej sali. – To moje wesele, więc rozkazuję wam wypić za zdrowie mojego maleństwa.
    – Z wielką chęcią! – Rachel natychmiast się ożywiła.
Astrid też zerwała się z fotela i tanecznym krokiem ruszyła przed siebie. Nie miałam okazji, by porozmawiać z Nancy na osobności, ale udało mi się wyszeptać:
    – Było bardzo źle?
    – Tak.
    – W skali od jednego do dziesięciu?
    – Jedenaście.
    – Kurwa...
    – Alice. – kobieta uśmiechnęła się, przygryzając dolną wargę. – Ufasz mi?
   Mój żołądek zrobił salto, a w gardle pojawiła się gula, stworzona z żalu i bezradności. Nie mogłam się odezwać, więc pokiwałam twierdząco głową.

Po którymś z kolei drinku zapomniałam już czym jest stres, strach czy złość. Nagle wszystko wydawało mi się łatwiejsze, choć zdawałam sobie sprawę, że to zgubne, bo rano miał czekać na mnie potworny kac.
  Jednak po co przejmować się nim zawczasu? Nancy śmiała się z naszych pijackich żartów i również wyglądała na rozluźnioną, a to było dla mnie najważniejsze. Pragnęłam, by była szczęśliwa.
   Siedziałyśmy przy długim stole, który był pusty, bo rodzina pana młodego najzwyczajniej w świecie nami gardziła, a nasi mężczyźni zniknęli na chwilę, by wyprowadzić Shelby, która przecież przyjechała do kościoła prosto ze spaceru w lesie, a później dotarła na wesele, gdzie przez cały czas leżała pod stołem i grzecznie pilnowała swojego pana. Zaczęłam szczerze wielbić tego olbrzymiego psa, już nie mówiąc o Liamie, który całą uroczystość przesiedział na podłodze i tylko nogi wystawały mu spod obrusa.
    – Alice, zobacz na tego kelnera.
    – Którego? – rozejrzałam się wokół zamglonym wzrokiem.
Cała sala wirowała, a mnie cholernie to bawiło. Zachichotałam, gdy Rachel złapała mnie za głowę, by naprowadzić moje spojrzenie na właściwy punkt. Faktycznie – niski, krępy blondyn stał przy ścianie, trzymając w dłoniach srebrną tacę.
    – Ciągle na ciebie patrzy.
    – Serio? – poprawiłam się na krześle. – Skąd wiesz?
    – No przecież widzę. – przyjaciółka przewróciła oczami. – Chyba ma na ciebie ochotę.
    – Przestań. – parsknęłam śmiechem i schowałam twarz w dłoniach, niczym zawstydzona nastolatka.
Facet był kompletnie nie w moim typie, jednak miło było dowiedzieć się, że mogłabym się komuś spodobać. Po kilku latach mieszkania w małym miasteczku byłam spragniona kontaktów międzyludzkich. Nie mogłam sobie też przypomnieć, kiedy ostatni raz z kimś flirtowałam.
    – Pomachaj do niego. – zachęciła mnie Astrid.
    – Po co?
    – No weź, zobaczymy co zrobi. Może tu podejdzie? – Nancy wyglądała na rozbawioną i podekscytowaną wizją robienia sobie jaj z mojej pijackiej próby poderwania obcego gościa.
  Podpuszczona przez moje głupie przyjaciółki uniosłam dłoń i pomachałam do mężczyzny, kokieteryjnie poruszając palcami.
  Byłam tak wcięta przez szumiący mi w głowie alkohol, że nie dostrzegłam jego reakcji. Usłyszałam jednak, że Rachel i Nancy zaczynają rechotać, a Astrid przyłożyła dłoń do ust. Nie zdążyłam nawet zapytać o co chodzi, bo gdy uniosłam głowę zobaczyłam czarny strój kelnera.
    – Hej. – rzucił pewnym głosem i błysnął mi zębami przed twarzą.
Trochę mnie zamurowało. Mój umysł działał na bardzo zwolnionych obrotach, przez co minęła chwila nim zdecydowałam się odpowiedzieć.
    – Hej...
Astrid zaśmiała się pod nosem, ale za cholerę nie wiedziałam co ją tak bawiło. Nie spodziewałam się, że gość serio do mnie podejdzie, więc czułam się speszona jego obecnością.
  Zapanowała niezręczna cisza, ale facet dość szybko postanowił ją przerwać:
    – Przyszłaś tutaj sama?
    – Kto? – uniosłam jedną brew, wytężając zapijaczony umysł, ale szło mi to wyjątkowo opornie. 
    – Ty, idiotko. – wyszeptała Nancy, walcząc sama ze sobą, żeby nie wybuchnąć śmiechem i pochyliła się do mnie, obejmując mnie ramieniem. – To moja siostra, Alice.
    – Miło mi. Jestem Fredrik. – wyciągnął do mnie rękę.
  Chciałam być miła i kulturalna, więc chwyciłam jego dłoń, potrząsając nią nieco zbyt energicznie. Przestałam się kontrolować, a to powinno być sygnałem do zaprzestania picia, jednak, gdy Astrid podsunęła mi kieliszek, opróżniłam go niemal natychmiast.
    – Wpadłeś w oko naszej przyjaciółce. – Rachel kiwnęła na mnie głową.
    – Co? – mruknęłam zażenowana i poczułam, że się czerwienię. – Wcale nie.
Dobra, to może nie było miłe, ale pijani ludzie są nad wyraz szczerzy.
    – Ciężko mi uwierzyć, że taka piękna kobieta jest singielką. – Fredrik puścił mi oko. Starał się być uwodzicielski, ale ja tylko zaśmiałam się pod nosem, bo kiedy tak bacznie mu się przyglądałam, stwierdziłam, że wygląda trochę jak dzwonnik z Notre Dame. Twarz miał jakoś tak dziwnie wykrzywioną i zastanawiałam się czy na trzeźwo widziałabym go w ten sam sposób. Istniało bowiem prawdopodobieństwo, że gość prezentował się normalnie, a to tylko mój obraz falował przez nadużycie procentów. Tak czy inaczej – Fredrik z Notre Dame nie podbił mojego serca.
    – Nie jestem singielką. – trochę skłamałam, bo moja sytuacja była dość niestandardowa i chyba było lepiej, gdy nie wdawałam się w szczegóły.
    – Masz męża?
    – Nie. Tak. W sensie nie wiem. Trochę. Ale raczej nie.
Rachel i Nancy odchyliły głowy, zanosząc się śmiechem, a Astrid wyglądała, jakby sama nie zrozumiała moich słów. Była porządnie wstawiona.
    – Więc nie masz. – stwierdził z zadowoleniem i oparł się tłustymi łapami na naszym blacie.
  Siedziałyśmy przy kilkudziesięcioosobowym stole jedynie we czwórkę, a i tak obecność Fredrika przyprawiła mnie o mdłości i niemalże klaustrofobie. Pragnęłam, żeby się odsunął, a najlepiej to sobie poszedł, ale moje przyjaciółki najwyraźniej nie podzielały mojej niechęci do tego gościa.
    – Usiądziesz z nami? – uśmiechnęła się Nancy.
    – Jestem w pracy, chyba nie powinienem...
    – Pracujesz dla mnie, palancie. To moje wesele. – kobieta wskazała na swoją białą suknię. – Usiądźże na dupie.
  Fredzio, czy jak mu tam, jak na zawołanie klapnął swoim spasionym tyłkiem na krzesło, które stało akurat naprzeciwko mnie.
    – Więc... – mężczyzna podrapał się po czole. – Dobrze się bawicie?
    – Fantastycznie. – burknęłam pod nosem.
  Facet przyglądał mi się z niekrytą fascynacją, a gdyby był postacią z kreskówki, prawdopodobnie zaczęłaby mu właśnie lecieć ślina z pyska, powodując kałużę na podłodze. Cholera, wyobraziłam to sobie i znów zrobiło mi się niedobrze. Koniec z alkoholem.
    – Może zatańczymy? – Fredrik wyszczerzył się do mnie, nazbyt swobodnie pochylając się nad stołem, by musnąć moją dłoń.
  Cofam wcześniejsze słowa – bez alkoholu jednak się nie obejdzie.
Skrzywiłam się na jego śmiały gest i już chciałam otworzyć usta, gdy usłyszałam gdzieś nad sobą głos... Tak jakby z nieba?
Aż musiałam zadrzeć głowę, by upewnić się, że to nie Bóg przemawia do Fredzia ostrym jak żyletka tonem:
    – Ja chętnie z tobą zatańczę. – warknął Christian, przesuwając język po wnętrzu policzka.
    – Oh, kogo my tu mamy... – Rachel nie mogła powstrzymać się od komentarza i rozsiadła się wygodniej, czekając na rozwój wydarzeń. Żałowałam, że nie trzymała jakiejś paczki z popcornem, bo wyglądałaby jeszcze zabawniej.
  Astrid wpatrywała się w Christiana, jakby widziała go pierwszy raz w życiu, prawdopodobnie zbyt pijana, by w ogóle uczestniczyć w naszej dyskusji, a Nancy zachichotała, dając mi delikatnego kuksańca w bok.
    – Patrz na to. – szepnęła mi do ucha z rozbawieniem i odwróciła się do wkurzonego przyjaciela. – Nie przesadzaj, pozwól Alice potańczyć sobie z Fredrikiem. To nic takiego.
    – Nic takiego? – w ciemnych oczach mężczyzny zapaliły się dwa ogniki.
    – A kim ty w ogóle jesteś? – Fredzio uniósł brew i zaczął powoli podnosić się z krzesła. Dopiero kiedy stanął okazało się, że sięgał Christianowi gdzieś do połowy klaty i wyglądał jak jego młodszy brat.
    – Gówno cię to obchodzi. – wtrącił się blondyn, który zaraz stanął za przyjacielem, uśmiechając się cwaniacko.
  Gdzie dym, tam ogień.
  Gdzie ogień, tam pożar.
  Gdzie pożar, tam problemy.
  Gdzie problemy... tam Neil.
    – Nie rozmawiam z tobą. – Fredrik chyba chciał zaimponować mi swoją odwagą, ale ja uznałam, że był po prostu wyjątkowo głupi, próbując postawić się trzem mężczyznom, bo już po chwili dołączył do nas również Mason.
    – Chyba będzie lepiej jak już sobie pójdziesz. – westchnęłam, przecierając dłonią zmęczone oczy.
    – Jeden taniec i odpuszczę. – uśmiechnął się szczerze, ignorując mordercze spojrzenie Christiana.
    – Masz ochotę potańczyć? – mój udawany mąż zacisnął pięści, które chwilę później oparł na stole. – Gruby, mógłbyś iść z nim na parkiet?
    – Jasne. – Mason przeciągnął się, ziewając. – Oby zagrali coś wolnego.
    – A co, nie masz siły się ruszać? – zarechotała Rachel, znów napełniając nam kieliszki. Od razu chwyciłam za ten należący do mnie i wlałam sobie do gardła palący płyn.
    – Wasz nowy kolega jest tak napalony, że chętnie zatańczę z nim przytulańca.
    – Ohyda. – kobieta wybuchła jeszcze głośniejszym śmiechem, pokładając się z Nancy na stole. Mi jednak nie było do śmiechu.
    – Uspokójcie się... – jęknęłam, czując jak plącze mi się język. Nagle oblała mnie fala gorąca, a wódka, którą wypiłam przed chwilą skumulowała się z pozostałymi procentami i uderzyła we mnie z ogromną mocą.
Nie mogłam dłużej patrzeć na Christiana, który wciąż nade mną wisiał, bo kręciło mi się w głowie.
    – Nie będę tańczył z tym gościem. – prychnął Fredrik, taksując Masona niechętnym wzrokiem i skrzywił się odrazą.
    – Twoja strata. – Christian uśmiechnął się kpiąco. – Ale z nią też nie będziesz tańczył.
    – A to niby dlaczego? – wybełkotałam, ledwo trzymając głowę w pionie.
Nie to, żebym miała ochotę na jakikolwiek kontakt fizyczny z tym kelnerem. Po prostu Christian jak zwykle musiał pojawić się w asyście tych dwóch przygłupów i dumnie prezentować swoje największe czerwone flagi. Zdenerwował mnie tym kontrolowaniem i podejmowaniem za mnie decyzji, a mój pijany diabełek, który siedział mi na ramieniu, prowokował mnie do kłótni.
   Christian zerknął na mnie, unosząc lekko brwi i pochylił się, bym dobrze go słyszała:
    – Bo jestem twoim mężem i sobie tego nie życzę.
  Prychnęłam i już byłam gotowa mu odpyskować jakimś banalnym tekstem, ale upierdliwy Fredrik z Notre Dame musiał się bezsensownie wtrącić, czym wkurzył mnie jeszcze bardziej:
    – Ej, Alice. – wypowiadając moje imię zerknął prowokująco na swojego rywala, a następnie przeniósł wzrok na mnie i przyglądał mi się dokładnie, jakby w moich oczach próbował doszukać się potwierdzenia słów, które już po chwili opuściły jego usta: – Przecież ty nie masz męża.
  Oblał mnie zimny pot.
    – Ej, Fredrik. – Christian sparodiował jego głos, uśmiechając się diabolicznie. – Przecież ty nie masz górnych zębów.
    – Słucham? – obruszył się mężczyzna, kompletnie zbity z tropu, ale zamiast otrzymać werbalną odpowiedź, poczuł silne uderzenie w szczękę, a jego głowa odskoczyła do tyłu.
  Upadł na podłogę i przyłożył dłoń do ust, rozglądając się na boki spanikowanym wzrokiem.
    – Christian! – krzyknęłam, zrywając się z miejsca. – Dlaczego go uderzyłeś?!
    – A jak ci się wydaje? – wzruszył ramionami, kompletnie nieprzejęty całą sytuacją.
Astrid otworzyła szeroko oczy, Rachel musiała zacisnąć nogi, żeby nie posikać się ze śmiechu i rżała na całe gardło w akompaniamencie rechotu Masona i Neila, a Nancy zakryła twarz dłońmi.
    – Tak nie można! – pisnęłam żałośnie, choć chciałam brzmieć poważnie.
Wbiłam w Christiana wrogie spojrzenie, a przynajmniej taki miałam zamiar. Nie wiem, jak dokładnie wyglądała moja naburmuszona mina, ale chyba nie zrobiła większego wrażenia na mężczyźnie, bo jedynie mrugnął do mnie, a w jego oczach błysnęło rozbawienie.
   Już miałam się schylić, by zobaczyć czy Fredrik faktycznie stracił jakiegoś zęba, gdy nagle poczułam, że się unoszę, a świat zawirował. Wszystko widziałam do góry nogami i gdyby nie to, że Christian szedł bardzo powoli, prawdopodobnie zwymiotowałabym mu na plecy. Przerzucił mnie sobie przez ramię i odwrócił się do przyjaciół:
    – Wracamy do domu. – zadecydował. – Ktoś jedzie z nami?
    – Ja. – wyrwał się Neil. – Wystarczy mi na dziś.
Nie wiedziałam, czy wciąż nie do końca doszedł do siebie po zażyciu narkotyku, czy bardziej chodziło mu o informację o ciąży, którą przekazała nam Nancy. Tak czy inaczej, Neil nie miał ochoty na całonocną imprezę.
   – Też chętnie wróciłbym do domu, ale jeżeli dziewczyny chcą się jeszcze bawić to zostanę, żeby je przypilnować. – Mason popatrzył na przyjaciółki, prawdopodobnie wewnętrznie błagając je, by zdecydowały się odpuścić.
    – Mi to obojętnie. – uśmiechnęła się Rachel. – A Astrid ledwo trzyma się na nogach.
    – A co z tobą? – Neil zerknął na siostrę. – Musisz tu zostać? W sumie to twoje wesele, ale z drugiej strony... – obrócił się w kierunku suto zastawionego stołu, przy którym pan młody doskonale się bawił.
    – Wracam z wami do domu. – odpowiedziała ponuro.
    – Jesteś pewna? Jeżeli chcesz to mogę z tobą zostać, żebyś czuła się pewniej.
    – Nie. – Nancy uśmiechnęła się do brata z wdzięcznością. – Konsekwencje i tak mnie nie ominą. – stwierdziła, a następnie przystanęła i momentalnie zesztywniała, jakby dotarło do niej to, co właśnie powiedziała.
     – Niby jakie konsekwencje? – Neil uniósł podbródek i wbił w kobietę świdrujące spojrzenie.
     – Ah, żadne. – machnęła ręką. – Tak tylko mi się powiedziało.

Poranek nastał zdecydowanie za szybko. Głowa nieznośnie mi pulsowała, a w ustach miałam pustynię. O przełknięciu śliny mogłam zapomnieć, więc tylko jęknęłam przeciągle, obracając się na drugi bok.
  Zaczęłam przypominać sobie wydarzenia minionej nocy, a przede wszystkim ilość wyżłopanego alkoholu, przez co momentalnie zrobiło mi się słabo. Rozważałam doczołganie się do łazienki, ale chyba nawet na to nie miałam siły, więc tylko gapiłam się w ścianę.
  Christiana nie było już w łóżku, a za oknem świeciło słońce, więc przypuszczałam, że pospałam dłużej niż zazwyczaj.
Uśmiechnęłam się, gdy przed oczami pojawiło mi się wspomnienie naszego powrotu do domu. Liam zasnął w aucie, więc Mason trzymał go na rękach, Astrid ledwo kontaktowała, ale jakoś udało jej się dojść do willi, a Neil stwierdził, że podwórko jest zalodzone i Nancy, będąc w ciąży, nie powinna iść o własnych siłach. Podniósł ją i próbował wnieść do domu, tak jak swoją drogą powinien zrobić jej świeżo upieczony mąż, ale Shelby plątała mu się pod nogami, więc oboje wyrżnęli orła w przedpokoju. Oczywiście Nancy nic się nie stało, bo Neil zrobił wszystko, by upadła na niego, a nie na podłogę, ale sam walnął się głową o kant szafki.
  Ja przez całą drogę jęczałam, że wcale nie chcę wracać do domu i użalałam się nad poszkodowanym Fredrikiem, ale kiedy Christian zaprowadził mnie do sypialni, zasnęłam niemal natychmiast.
  Spróbowałam podnieść się z łóżka i ruszyłam pod prysznic, by zmyć z siebie szaleństwo minionej nocy. Kac był największą karą za moje nieodpowiedzialne zachowanie i doprowadzenie się do takiego stanu, ale nie żałowałam, bo gdybym miała spędzić cały wieczór na trzeźwo, chyba bym oszalała. Na samą myśl o tym, że Edvard być może zdążył już wrócić do domu, przechodziły mnie ciarki. Zastanawiałam się czy będzie miał w planie nas zwyzywać czy raczej odpuści i od razu wyrzuci nas wszystkich z domu.
  Zeszłam na dół, pocierając skroń, by uśmierzyć nieco ból głowy i uśmiechnęłam się krzywo do Astrid, którą zastałam w salonie.
    – Dzień dobry. – wychrypiała.
    – Jeżeli czujesz się tak samo gównianie jak ja to współczuję. – odpowiedziałam, rezygnując ze standardowego powitania.
    – Ja też sobie współczuję. – wymamrotała, mrużąc oczy. Najwyraźniej nawet światło dnia cholernie ją raziło.
  Zachichotałam pod nosem, widząc jej zmarnowaną twarz i obróciłam się przez ramię, gdy usłyszałam za sobą Nancy.
    – Wyglądacie jakby was coś przeżuło i wypluło. – oznajmiła z uśmiechem.
  Tryskała radością, jakby wesele, które wczoraj się odbyło nie okazało się kompletną klapą. Nie dostrzegłam w niej choćby cienia zawodu i niezadowolenia, na co odetchnęłam z ulgą.
    – Gdzie są wszyscy? – zapytałam, przeczesując palcami wilgotne kosmyki włosów.
    – Rachel jeszcze śpi, Christian bawi się gdzieś z Liamem... – wyliczała, chodząc po salonie. – Mason jest oczywiście w kuchni, a Neil z samego rana wziął auto i gdzieś pojechał.
  Pokiwałam głową i zastanawiałam się, jak subtelnie podpytać o Edvarda. Nie chciałam robić Nancy przykrości i przypominać jej o tym, że mąż miał ją gdzieś przez całą uroczystość, a nawet znalazł niecały kwadrans by się nad nią poznęcać na ich własnym weselu. Jednak niewiedza była jeszcze gorsza, chodziłam sztywna, jakbym połknęła kij od miotły i zastanawiałam się czy mężczyzna pałał do nas aż tak dużą nienawiścią, że byłby zdolny do zrobienia nam karczemnej awantury. Obawiałam się, że tak.
  Jak na zawołanie drzwi wejściowe uchyliły się i aż zamrugałam, gdy Edvard, który zaprzątał moje myśli od momentu otworzenia przeze mnie oczu, wszedł do willi w asyście Marit. Spokojnymi ruchami pozbywał się płaszcza i butów, a ruda kobieta trzymała kilkanaście małych torebek i dwa bukiety kwiatów.
  Mężczyzna minął hol i z nieodgadnionym wyrazem twarzy zajrzał do salonu, skąd obserwowałam go ze ściśniętym z nerwów żołądkiem. 
    – Dzień dobry. – przywitał się grzecznie, a nawet zdobył się na uśmiech. – Jak się spało?
  Brzmiał tak normalnie, że aż przerażająco. Zaczęłam przypuszczać, że facet choruje na coś w rodzaju rozdwojenia jaźni. Wczoraj nie zwracał na nas uwagi, ewentualnie mierzył nas złowrogim spojrzeniem, a dziś, jak gdyby nigdy nic zaczął przyjazną rozmowę.
    – Witaj, kochanie. – Nancy złożyła mu delikatny pocałunek na policzku.
   Edvard objął ją i czule pogłaskał po włosach, a mnie wręcz zemdliło. Gdybym nie wiedziała jakim był potworem, być może uwierzyłabym w jego teatrzyk.
    – Więcej kwiatów i reszta prezentów przyjedzie później. Nie mieliśmy miejsca w samochodzie, by zabrać wszystkie. – okręcił sobie pasmo jasnych włosów żony wokół palca.
    – To świetnie. Pokaż... – Nancy zaświeciły się oczy i odwróciła się do służącej, by przejąć od niej kilka papierowych toreb.
    – Nie. – powiedział sztywno Edvard, a ton jego ostrego głosu rozbrzmiał w całym salonie.
  Szybko pozbył się maski, ukazując swoją prawdziwą twarz.
    – Słucham?
    – Dobrze słyszałaś. Nie będziesz oglądać teraz żadnych prezentów.
    – Ale...
    – Nie. – powtórzył, jakby rozmawiał z niegrzecznym dzieckiem, a nie kobietą, którą wczoraj poślubił. – Nie zasłużyłaś na nie.
    – Edvard...
    – Prezenty będą zamknięte w jednej z sypialni. Taką podjąłem decyzję i nie mam zamiaru z tobą dyskutować.
  Zacisnęłam pięści, by nie wybuchnąć.
    – Zostaw mi chociaż kwiaty... – Nancy spojrzała błagalnie na niewzruszonego męża.
    – Nie. – popatrzył kobiecie głęboko w oczy i chwycił ją za żuchwę, zaciskając mocno palce. – Nie prowokuj mnie i daj wreszcie spokój. Nic z tych rzeczy ci się nie należy, a o skandalicznym zachowaniu twojego brata i pobiciu kelnera przez twojego przyjaciela, porozmawiamy później. – rzucił złowrogo i puścił swoją żonę, zostawiając na jej twarzy czerwone ślady.
  Był to pierwszy raz, gdy dopuścił się takiej formy przemocy przy osobach trzecich. Astrid marszczyła brwi i już uchylała usta, by się odezwać, ale Edvard, który nie udawał już przed nami przyjaznego i opanowanego, odsunął się od Nancy, minął nas i pewnym krokiem ruszył do korytarza, prowadzącego na górę. Po drodze, trochę od niechcenia kopnął leżącą spokojnie Shelby. Nie na tyle mocno, by zrobić jej krzywdę, ale zdezorientowany pies podniósł się, podkulił ogon i zniknął nam z zasięgu wzroku, szukając bezpiecznego miejsca.
  Znienawidziłam tego człowieka jeszcze bardziej.
Niestety, nie miałyśmy nawet czasu skomentować karygodnego zachowania mężczyzny.
    – Siema! – usłyszałyśmy głos Neila, który trzasnął drzwiami w swoim stylu, czyli na tyle mocno, by wszyscy wiedzieli, że wrócił do domu.
     – Gdzie byłeś? – Nancy wychyliła się odrobinę i pisnęła z radości, kiedy mężczyzna stanął w holu z ogromnym bukietem białych róż.
  Okrzyki kobiety wywabiły Christiana, Liama i Masona, który w jednej ręce trzymał parówkę, a w drugiej puszkę z colą.
     – Niespodzianka. – uśmiechnął się blondyn, zadowolony z reakcji siostry. – To taki mały prezent od naszej trójki. No wiesz... – odchrząknął. – Za zepsucie twojego ślubu.
    – I wesela. – dodał Christian.
    – I zdrowia psychicznego. – rzucił Mason z pełnymi ustami.
    – O mój Boże! Są piękne! – kobieta wyciągnęła ręce, ledwo unosząc sto równo przyciętych kwiatów. Nie potrafiła ukryć wzruszenia, gdy patrzyła na mężczyzn zaszklonymi oczami. – Skąd wiedzieliście?
    – O czym?
    – Edvard zabrał mi wszystkie prezenty i kwiaty. – poskarżyła się, robiąc to chyba nieświadomie, bo gdy zobaczyła, jak twarz Neila tężeje, pokręciła energicznie głową. – Nie no, spokojnie! To nic takiego. Jest po prostu zły...
    – To daje mu upoważnienie do traktowania cię w ten sposób? – prychnął Christian, masując sobie kark.
    – Błagam, chociaż jeden dzień nie rozmawiamy o moim mężu. – Nancy złożyła ręce w modlitewnym geście.
    – Dobra. – westchnął Neil z irytacją. – Zero gadania o Edmundzie.
    – Edvardzie...
    – Widzisz? I znów zaczynasz jego temat.
    – Nie zaczynam, ja po prostu... – kobieta przyłożyła sobie rękę do czoła i odetchnęła ciężko. – Nieważne. Alice, mogłabyś poszukać w kuchni jakiegoś wazonu?
  Skinęłam głową i wymknęłam się z salonu.
Myślałam, że w tej willi było dosłownie wszystko, a jednak się pomyliłam. Szukałam czegokolwiek w co mogłabym wsadzić aż sto róż, ale nie mogłam znaleźć niczego przydatnego. Nancy chyba rzadko dostawała od Edvarda tak duże bukiety, bo po godzinie poszukiwań, zrezygnowana usiadłam na krześle.
    – Co robisz? – usłyszałam za plecami znudzony głos Neila, który wślizgnął się do kuchni w poszukiwaniu jakichś słodkich przekąsek.
    – Szukam wazonu.
    – Jeszcze nie znalazłaś? – zaśmiał się, a gdy wbiłam w niego niezadowolone spojrzenie, otworzył pierwszą lepszą szafkę, by dołączyć do moich poszukiwań.
    – A ten? – uniosłam szklane naczynie, obracając je w dłoniach.
    – Za małe.
    – Cholera. – uderzyłam pięścią w marmurowy blat. – W dupie mam te wasze kwiaty.
    – Nawet tak nie mów. – skrzywił się, grzebiąc w lodówce. – Wydałem na nie kupę forsy.
    – Brat na medal. – uśmiechnęłam się pod nosem.
    – Widzisz, nie można mieć wszystkiego. Nancy ma zajebistego brata, ale chujowego męża.
   Normalnie zaśmiałabym się z tego stwierdzenia, ale tym razem po prostu musiałam się z nim zgodzić.
    – Dobra, tu nic nie znajdziemy. – westchnęłam bezradnie, a po chwili podeszłam do mężczyzny i zabrałam mu z ręki karton mleka czekoladowego.
    – Może sprawdzimy na górze? – podrzucił pomysł, nie komentując nawet mojego zachowania. Po prostu odczekał chwilę, a gdy skończyłam pić, bez słowa wyrwał mi swoją własność.
     – Warto spróbować. – odpowiedziałam, chociaż wątpiłam, że znajdziemy tam jakikolwiek wazon.
  Wdrapaliśmy się po schodach i zajrzeliśmy do kilku pokoi. Pudło, nic ciekawego. Żadnych dużych dzbanków, słojów czy czegokolwiek, co mogłoby nam się przydać.
  Ostatnim pomieszczeniem okazała się być sypialnia Nancy i Edvarda. Byłam przekonana, że mężczyzna jest w środku, a zakłócanie mu spokoju było ostatnim na co miałam ochotę. Próbowałam przekonać Neila, byśmy zeszli na dół i po prostu poszukali Nancy, ale on tylko uśmiechał się złośliwie, jakby bardzo chciał zrobić mężowi siostry na złość.
    – Daj spokój, Alice. – zaśmiał się, łapiąc za klamkę. – Czego ty się boisz?
    – A jak myślisz, błaźnie? – syknęłam, niedowierzając, że brałam udział w tych głupich gierkach Neila. – Nie chcę mu przeszkadzać...
    – Ale ja chcę.
    – Przestań, będziemy mieć kłopoty... – wyszeptałam i wstrzymałam oddech, gdy przyjaciel zignorował moje słowa.
Nacisnął na klamkę, a drzwi zaczęły się otwierać, ukazując nam niezbyt przytulne, chłodne wnętrze.
    – Widzisz, panikaro? Nie ma go tu. – zaśmiał się mężczyzna, obchodząc wielkie małżeńskie łoże. – Nie tak łatwo spotkać Edmunda w tej wielkiej willi. Pewnie czai się gdzieś za rogiem i nas obserwuje... – droczył się ze mną i obserwował moją reakcję, nie kryjąc rozbawienia.
    – Nie czuję się dobrze będąc w jego sypialni.
    – Nic dziwnego. – Neil pociągnął nosem. – Śmierdzi tu trupem.
    – Przestań!
   – Ale serio, nie czujesz? – rechotał, wodząc wzrokiem po ścianach.
Pomieszczenie było nudne i puste. Oprócz wejścia do prywatnej łazienki, wielkiej szafy, łóżka, biurka i toaletki Nancy, nie było tu żadnych mebli, ozdób, kwiatów czy rzeczy osobistych.
    – Nie, nie czuję. – prychnęłam, obejmując się ramionami. – Możemy już stąd wyjść?
    – Czekaj, skoro już tu jesteśmy to poszukajmy tego wazonu.
    – Niby gdzie?
    – W szafie? – wzruszył ramionami.
    – O nie, nie będę grzebać im w rzeczach.
    – Przesadzasz. – przewrócił oczami i zbliżył się do drewnianego mebla.
Chwycił za małe uchwyty i otworzył drzwiczki. Przez chwilę chyba stanęło mi serce, a przynajmniej tak mi się wydawało. Na pewno zaszumiało mi w uszach, bo nie słyszałam serii przekleństw, które opuściły gardło Neila, a przed oczami pojawiły mi się czarne punkciki, zapowiadające utratę przytomności.
Chciałam wziąć głęboki wdech, ale zapomniałam, jak używa się płuc. Z otwartymi ustami gapiłam się na przyjaciela, a on odwzajemniał moje spanikowane spojrzenie.
  Po kilku sekundach oboje, jak na rozkaz spojrzeliśmy w dół. Zrobiło mi się niedobrze i tym razem nie było to spowodowane kacem.
Staliśmy jak te kołki, gapiąc się na ciało, które wypadło z szafy.
U naszych stóp leżały zwłoki Edvarda Perssona.

Continue Reading

You'll Also Like

Zagubiona By an_nie_x

Mystery / Thriller

85.9K 2.3K 44
Allyson to zwyczajna szesnastolatka z niczym niewyróżniającym się życiem. Jednak wszystko się zmienia za sprawą porwania. Czy dziewczyna poradzi sobi...
1.6M 45.8K 45
POPRAWIONE ROZDZIAŁY 15/44 „Szef mafii i jego przyrodnia siostra" W wieku osiemnastu lat Orabella Martinez straciła ojca, a kontakt z matką był znik...
593K 17.7K 70
Ta książka była pisana for fun, co oznacza, że nie przywiązywałam ogromnej wagi do realizmu, trochę dystansu, dobra? Dziewczyna, która urodziła się...
109K 2K 25
Alice Mayer jest spokojną dziewczyną która zajmuje się tylko książkami i to tak naprawde tyle, ale ta jedna impreza zmienia wszystko.