Dochowanie obietnicy

1.2K 105 13
                                    

(Nie Spr.)

Dzisiaj postanowił coś zmienić. Tak jak obiecał, miał zabrać Kate na "spacer". Rano zawiózł Nikodema na spotkanie z Olimpią, a następnie udał do siedziby klanu. Zapukał do drzwi, a następnie je otworzył. Dziewczyna dostrzegając go zjeżyła się lekko. 

- Widzę, że jesteś ubrana i ogarnięta. - Uśmiechnął się lekko. - Chodź, zabiorę cię w pewne miejsce. - Powiedział łagodnie.

- W jakie niby? - Zdziwiła się trochę.

- Cóż, powiedzmy, że dotrzymuję obietnicy. Chodź, jest idealna pogoda. 

Mimo niepewności poszła za nim do samochodu. Ruszyli w stronę wyjazdu z miasta. Dziewczyna nie wiedziała zbytnio o co zacząć go pytać. Nie wiedziała też jak długo będą jechać i gdzie. Spróbowała od zadania trochę prostszego pytania.

- Wtedy gdy mnie zabrałeś z tamtego domu, wspomniałeś człowieka o imieniu Nikodem. Mówiłeś że się w niego wpoiłeś. Jak to się stało? - Spytała. - Przecież to człowiek.

- Cóż, gdy uciekłem, ranny błąkałem się między uliczkami aż zasłabłem. On mnie znalazł i zaciągnął do domu. Opatrzył rany i zaopiekował. Coś w im było takiego...niesamowitego. Interesował się niesamowicie lycantropią i ogółem wilkami. Nie bał się mnie. W końcu zaczęliśmy się zbliżać. O dziwo wiedzieliśmy oboje co zachodzi między nami. Pierwsze pocałunki, ruje, pierwszy raz...To wszystko było niesamowite. Ludzie jednak popełniają błędy i trzeba mieć to na uwadze. - Wyjaśnił jednak jego mimika twarzy trochę się zmieniła. - Przeze mnie stał się w kilku procentach wilkiem. Taki przypadek...jeden na milion. - Uśmiechnął się - Może jednocześnie od zawsze był mi przeznaczony? - Spytał bardziej sam siebie.

- Wow... Mówisz o rzeczy, która jest dla mnie absurdalna jak i... niesamowita. Wspomniałeś też coś o... Iris. - Troszkę zgasła. - To...Naprawdę nasza córka?

Tu atmosfera zrobiła się napięta. Rey nie chciał poruszać tego tematu, jednak nie chciał jej też okłamywać.

- Prawdopodobnie tak. Chcę zrobić ostateczny test z tobą by potwierdzić tę teorię. Wairon z Rachel zrobią badania wspólnie. On ma sprzęt, ale oboje mają niesamowitą wiedzę. 

- Jak to się stało, że ją znalazłeś? - Zaczęła coraz bardziej nad tym rozmyślać. Chciała wiedzieć więcej.

- Nie znalazłem. Wuj Nikodema sprawił ją jemu na gwiazdkę. Niko nazwał ją Iris. Po czasie zauważyłem, że jest coś nie tak. Mówił, że miał ją z hodowli. A tak naprawdę zabrali ci ostatnie żywe szczenię. Dorastała u boku Nikodema. 

- Dobrze, że przy niej byłeś. Chociaż tyle... - Odetchnęła

Rey zamilkł. Nie chciał rozmawiać o tym, że Nikodem go zdradził i wychowała się, można powiedzieć w stresie. Chociaż z tego co słyszał, przebywała często u Kaya. Dlatego jest jej bliski. Po godzinie gdy wjechali w głęboki las wysiadł z auta razem z nią. 

- I co teraz? - Spytała nie wiedząc co tak naprawdę tu robią.

- Doskonale wiesz co. - Zamknął drzwi i przemienił się.

Kate ucieszyła się i szybko zmieniła formę. Przebiegła się dookoła auta zachwycona. Spojrzała na Reymonta.

- Obiecałem ci wtedy, że po dwóch miesiącach będziesz w szczytowej formie. Jesteś wolna. Nie muszę cię pilnować. - Patrzył jej w oczy.

Jej pyszczek wyrażał wdzięczność i zachwyt. Wtuliła łepek w jego gęste futro i merdała szybko ogonem. Alfa widząc to uśmiechnął się lekko i wtulił ją piszczkiem do siebie delikatnie. Samica jednak szybko odsunęła siei zaczęła gnać przed siebie. Czarny wilk zaczął ją gonić. Brykali razem po lesie, a dziewczyna nie mogła powstrzymać szczęścia. Miała masę energii. Wbiegła do wody, chlapiąc wokół siebie. Reymont patrząc na to był szczęśliwy, że Kate czuje się lepiej. Uśmiech jednak zaraz zniknął gdy pomyślał, że właśnie tak mogło by wyglądać jego życie z Nikodemem. I może jakieś małe wilczątko brykające obok. Westchnął tylko i wskoczył do wody, tym samym dołączając do niej. Samiczka spojrzała na niego i podbiegła.

- Dziękuję. Dziękuję Rey. - Merdała ogonem zachwycona.

- To ja dziękuję. W końcu mi zaufałaś. - Znów parzył w jej złociste oczka.

Ta znów wtuliła się w jego sierść. Naprawdę była wdzięczna. To wiele dla niej znaczyło.

- Chciał bym ci jeszcze kogoś przestawić. - Odsunął się.

- Kogo? - Zdziwiła się. 

Z między głazów wyłoniła się ruda wadera z zielonymi oczkami. Dziewczyna widząc to zaniemówiła na chwilę.

- T- To nie...

- Hej, Kate. - Podeszła do niej. - Dawno się nie widziałyśmy.

- Mika... - Od razu wtuliła się do niej. - Ja...myślałam, że nigdy już...

- Smutno bez ciebie się zrobiło w stadzie. Tyle pytań było jak u ciebie, ale nie było kontaktu. - Również wtuliła się do niej. - Reymont przyszedł i zaproponował by zabrać mnie do miasta na prezentację innych klanów. Jak to wygląda za lasem. Mam zdać raport.

Biała wadera od razu spojrzała na Alfę.

- Ty to...zrobiłeś dla mnie..? - Zszokowała się. - Ryzykowałeś tak wiele, że wyczują kim jesteś.

- Wiem. Jednak zasługujesz na chociaż to spotkanie.

- Ja... Dziękuję... Nie wiem jak ci się odwdzięczę. To jest tak wiele... - Zaczęła się motać.

- Nic nie musisz. Należy ci się to. Wieczorem przyjadę tu po was. Tak dawno dostałem SMSa od Savannah w sprawie spotkania klanów, że wstyd nie ogarnąć tego do jutra. Nawet zapomniałem o tym. Bawcie się dobrze dziewczyny i uważajcie na siebie. - Odwrócił się i zaczął iść w kierunku auta.

Gdy wadery miały się oddalić Kate spojrzała w stronę odchodzącego wilka. Ruszyła nagle w jego stronę. Gdy tylko Reymont się obejrzał był już na ziemi przyciśnięty przez ciało dziewczyny.

- Kate- - Przytkało go trochę.

- Dziękuję... - Zaszlochała cicho tuląc go mocno. Spojrzała na niego. Liznęła krótko jego nosek po czym szybko popędziła do Miki.

Mężczyzna był trochę zdezorientowany. Czuł, że ma mokry nosek. Ona tak jak by pocałowała go w nosek. Zaśmiał się cicho na ten gest i wróci do samochodu, a następnie do siedziby klanu. 

- Savannah! Rachel! - Zawołał.

Dziewczęta pojawiły się od razu.

- W końcu! Możesz wreszcie powiedzieć co ze spotkaniem? Tyle pytań i zero odpowiedzi od ciebie. Wszyscy się tam stresują! - Zaczęła Rachel.

- Musisz to załatwić natychmiast. - Skróciła Savi.

- Jasne. Do jutra jeszcze masa czasu. - Zaczął iść do biura.

- Właśnie chodzi o to, że przełożyli to na dzisiaj. 

- Pierdolisz. - Spojrzał zszokowany na Rachel.

- My idziemy się zaraz ubrać. Gdzie jest Nikodem? - Spytała pod presją pośpiechu.

I tu zaczęły się komplikować. Przecież oni go tam uduszą...


__________________________________________________

W dużym skrócie, zaraz zrobię nexta więc luzik XD
__________________________________________________

Boy & Wolf IIWhere stories live. Discover now