Człowiek?

1.4K 109 15
                                    

Podczas podawania obiadokolacji Rey ciągle rozmyślał. Jedna z omeg poczuła, że nie jest wilkiem..ale nie wyczuła, że jest człowiekiem. Jakie to wszystko było pokręcone. Minęły trzy godziny od kiedy Nikodem znalazł się w tym miejscu. Co jakiś czas tańce polewanie wina i znów tańce. Reymont czasami rozmawiał z innymi przedstawicielami klanów. Zostawał wtedy na chwilę z Savannah. Gdy mężczyzna został poproszony przez starsze alfy na stronę Nikodem miał chwilę na rozmowę z dziewczyną. Rachel musiała mieć na oku swojego szefa.

- O co chodziło z tymi kłami..? Te kły które są moim trzecim zębem mam od zawsze. - Szeptał trochę zagubiony.

- Nie mam pojęcia. O dziwo nie poczuli od ciebie człowieka. - Zauważyła omega.

- Ale człowieka też nie...o co tu chodzi? - Dodał i spytał. Oczywiście odpowiedzi nie dostał. - Twoje stwierdzenie, że jesteśmy wyjątkowi zaczyna mnie trochę martwić Savannah.

- Wyjątkowi... - Zaczęła nad tym rozmyślać. 

Z racji iż dzisiaj była pełnia księżyca wszystkie wilki miały się udać na dziedziniec. Tam wszyscy mieli przybrać wilczą postać i zawyć jednocześnie, po tym impreza się kończyła. Gdy ogłoszono godzinę wycia wszystkie alfy zdjęły z siebie górne odzienie, zostając w spodniach. Każdy udał się na swoje miejsce na dziedzińcu, a był nim okryty głazami taras. Były wyszlifowane i ogromne. Na najwyższym oczywiście znalazł się najstarszy dowódca i jako pierwszy przybrał formę lycantropa. Po nim byli następni. Na samym końcu został Rey i Nikodem. Miał wielkie szczęście, że uznali go za młodą omegę gdyż te nie umiały jeszcze tego zrobić. Nagle wszyscy wydali z siebie dźwięk wycia. Ten Reya wydawał mu się najpiękniejszy. Nie wiedział co robić. Spojrzał w stronę tarczy księżyca i nagle coś się w nim obudziło. Wziął głęboki wdech. Jego klatka piersiowa uniosła się, a z jego gardła wydobył się głęboki melodyjny dźwięk. Zawył długo prosto z serca. Gdy Alfy ucichły spojrzały na Nikodema. Omegi miały zakończyć ten akt. Rey wpatrzony w partnera nie mógł się nasłuchać. To właśnie Niko skończył jako ostatni. Alfy siedzące dookoła były jak by rozmarzone. Melodyjne wycie chłopaka było tak piękne, że nie mogli się nasłuchać. Zazdrosne omegi patrzyły ukradkiem na "młodą omegę". Po wszystkim wszyscy mieli wracać do domu, lecz zatrzymał ich Bernard.

- Reymoncie. Mogę na słówko? - Spytał dyskretnie.

- Jasne. - Poszedł razem z nim i Nikosiem na ubocze.

- Niech Nikodem uważa. Podbija serca alf, a omegi tego nienawidzą, a wiesz lub nie do czego może być zdolna zazdrosna omega. Chuchaj na chłopaka, ma wielki dar. - Mrugnął do niego i odszedł.

Oboje zostali ciągłej niewiedzy. Poszli więc do samochodów i pojechali do kwatery. Tam Rachel i Savannah miały małą klinikę, problem w tym, że żadne z nich nie znało się na medycynie. Rey musiał zadzwonić do przyjaciela z innego klanu, a ten od razu odebrał.

- Reymont! Jak mogę ci pomóc przyjacielu? - Spytał ciesząc się z telefonu do niego.

- Potrzebuję pomocy natychmiast. Bądź proszę zaraz w mojej kwaterze. - Powiedział szybko.

- Jasne. Znowu ruja? - Znów spytał biorąc swoje rzeczy.

- Nie...to coś gorszego. - Jego głos był trochę też zamyślony i niepokojący.

- Stary...Wpadłeś z omegą..? - Zadał ostrożne pytanie. Na samą myśl pobladł.

- Dowiesz się na miejscu. - Zarządził i rozłączył się.

Gdy dojechali od razu udali się do pokoju medycznego. Reymont czekał na przyjaciela przed wejściem do kwatery. Gdy ujrzał jego auto wyją kartę.

Boy & Wolf IINơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ