Kiedyś naprawdę zjem jego serce... (Niko x Rey 16+/18+)

1.9K 120 26
                                    

Następnego dnia po wizycie w kwaterze Nikodem usilnie myślał o balu. Zadzwonił też do szefowej, że źle się czuje i na razie nie będzie go w pracy. O dziwko kobieta nie miała nic przeciwko i dała mu aż dwa tygodnie wolnego. Cóż...może to dlatego, że ostatnimi czasy chodził też na dodatkowe dni do pracy i był rzetelny co do swoich obowiązków. No poza ostatnim razem jak zagadał się z Olimpią. Napisał też do przyjaciółki, że potrzebuje się z nią spotkać w galerii w piątek. Odpowiedź była natychmiastowa, zgodziła się. Postanowił ruszyć się z łóżka. Reymont akurat podgalał brodę. Zaczęły mu wyrastać włoski które niszczyły jego idealny kontur. Powoli uchylił drzwi i patrzył na niego. Podziwiał go za golenie się brzytwą. Gdy podgalał włosy na szyi zaciął się lekko. 

- Ss...Kurwa. - Fuknął cicho pod nosem i zaczął płukać szyję z włosów by się nie dostały do rany.

Nikodem powoli wszedł do łazienki. Podszedł do Reya i skierował jego twarz w swoją stronę. Wilk trochę zdezorientował się jego obecnością gdyż nie słyszał jak wchodzi. Odchylił lekko jego głowę i polizał spływającą kroplę krwi. Potem następną. Ostatecznie przyssał się delikatnie do jego rany.

- Ty mały wampirze. - Uśmiechnął się lekko. Choć jego krew pewnie nie była smaczna dla człowieka. Była zapewne miała silny metaliczny smak.

Kiedy Niko odsunął się oblizał wargi. 

- Może troszkę. - Zaśmiał się. - To prawda, twoja krew jest silnie metaliczna, ale nie mdła.

- Twoja jest słodka, ale ja inaczej ją czuje niż ludzie. 

- Nigdy nie zapomnę jak odruchowo oblizałem sobie ranę na ręku...odruch za dzieciaka. Była obrzydliwa... - Aż skrzywił się na samą myśl.

- Dobra, nie gadajmy o tym bo robię się spragniony. - Spojrzał znów w lustro. - Dokończę i pojedziemy na zakupy. Musze kupić porządny garnitur.

- Jasne. Pójdę się ubrać. - Oznajmił i wyszedł.

Godzinę później byli już w galerii. Weszli w w rejony bardziej "zamożne". Rey uważnie przyglądał się ubraniom. Przymierzał czarne, czerwone, niebieskie garnitury. Jeszcze do tego krawaty...Nikodem w tym czasie miał okazję rozejrzeć się za czymś dla siebie. Myślał o czarnym klasycznym, ale pod to...bordowa koszula? Ciężko było mu wymyślić co kol wiek. Spędzili tam prawie cały dzień. Jeździli z jednej galerii do drugiej i obchodzili przynajmniej pięć sklepów z elegancką odzieżą. W końcu Rey doszedł do wniosku, że jako młody...w sumie najmłodszy z szefów klanów powinien założyć kamizelkę zamiast garnituru. Gdy przymierzył wybrane ubrania wyszedł do Nikodema.

- Myślisz, że jest dobrze? - Miał na sobie czerwoną koszulę a na to kamizelkę która była z tego samego materiału co spodnie. - Poproszę Savannah by czerwoną nicią zrobiła duże A na plecach. 

- Jest naprawdę super. Dużo lepiej niż w garniturze. W sumie... czemu zdecydowałeś się na kamizelkę? - Spytał jednocześnie nie mogąc się napatrzeć.

- Jestem najmłodszy z szefostwa. Wszyscy będą mieli tam garnitury za grubą kasę. Do tego na pewno złote ozdoby. Nie wypada mi trochę, a jednocześnie muszę mieć klasę. - Wyjaśnił oglądając się jeszcze w lustrze.

- Wow... Właśnie! Miał bym prośbę. - Jeśli chciał się wybrać z nim musiał mieć za co kupić strój. Dopiero teraz przypomniał sobie o nie zbyt wysokich funduszach na koncie. - Bo... - Zaczął nieśmiało. - Mógł byś pożyczyć mi tak tysiąc pięćset? Oddam... - Speszył się prosząc o dość sporą sumę.

- W domu dam ci kartę. Mamy wspólne konto. - Oznajmił poprawiając czarny krawat. - Z czy bez... - Mruknął do siebie.

- Al-...Dzięki. - Stwierdził, że nie będzie dyskutował bo i tak Rey postawi na swoim.

Boy & Wolf IIWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu