Rozdział 31

150 13 129
                                    

- Snape, chcesz czy nie, musimy gdzieś dzisiaj wyjść.

Ziewnąłem potężnie, odsuwając od nosa gazetę. Zerknąłem nad nią na pewnego puchatego kruczusia, napawając się widokiem. Chłopak miał dzisiaj na sobie czarną koszulkę, jeansową kurtkę oraz spodnie i dużego... To znaczy, duże plany. Tak, plany. Duże.

- Co? Czemu? Czy wiesz jak okropnym zjawiskiem są ludzie? - zapytałem sennie, wciąż nie mogąc się rozbudzić po trzech kubkach kawy. Żeby je przygotować zużyłem połowę zapasu kawy Potter'a, więc w sumie zacząłem się zastanawiać czy to całe wyjście nie jest dobrym pomysłem. Jak Harruś wróci i zobaczy jakim jestem pasożytem, to zapewne będę cierpiał jakieś wymyślne katusze.

- Alex, byłem martwy ponad dziesięć lat...

- No tak, dziesięć lat przerwy w balowaniu musiało być naprawdę bolesne. - stwierdziłem, zastanawiając się, co ja właściwie mam na siebie włożyć.

- Ale Alex, dzisiaj jest czternasty... - powiedział Teddy, siedząc na przeciwko mnie i próbując zamordować Camerona spojrzeniem. Rosier nie za bardzo wiedział o co chodzi, więc tylko obserwował, nie wyglądając jakby czuł się winny.

- Aaaaa... Faktycznie. - odparłem, leniwie zerkając na rubrykę sportową. Merlinie, kiedyś to był quidditch, nie to co teraz...

- Więc? - zapytał z napięciem chłopak, pochylając się w moją stronę. Uśmiechnąłem się delikatnie, nie wiedząc jak łatwo jest złamać serduszko pewnego metamorfomaga.

- Teddy, wiem, że zawsze czternastego oglądamy razem filmy, ale chyba nic się nie stanie jeżeli zrobimy to jutro, prawda? - zapytałem, niczego nieświadomy wstając, i wychodząc razem z Cameronem, żeby dokładnie obgadać dzisiejsze plany.

- Może zabierzemy Alphonse'a? Biedaczek powinien się czasami rozerwać. - powiedziałem, zamykając za nami drzwi. Jednak nie było mi dane zatrzasnąć ich dokładnie, bo za klamkę chwycił Teddy, wyglądając jakby włączył mu się tryb "uparty jak cholera jasna".

- To ja też mogę iść? Przecież Alphonse jest w moim wieku...

Posłaliśmy sobie nawzajem z Cameronem przebiegłe uśmiechy śmierciożerców z konkretnym stażem. Odwróciłem się do mojego skarba, którego nigdy nie zabiorę do klubu, z "tym" uśmiechem.

- Misiu pysiu, Alphonse jest jakieś dwanaście razy starszy ode mnie, więc nie jest w twoim wieku.

- Możemy pogadać sami? - syknął metamorfomag, kolejny raz mordując Camerona spojrzeniem. Krukon uniósł ręce w geście poddania, szybko się ulatniając. Nie zdążyłem nic powiedzieć, kiedy puchon wbił we mnie z wyrzutem złote oczy.

- Cały, dosłownie cały czas spędzasz z nim! Przez ostatni miesiąc zachowujecie się jak bliźnięta syjamskie!

- No i? Nie widzieliśmy się dziesięć lat. Obejrzyj sobie coś z Severusem, na pewno się zgodzi.

- Ale ja chcę z tobą! Severus nie pozwala mi oglądać horrorów i w dodatku zamiast tego zawsze wybiera filmy przyrodnicze!

Roześmiałem się na głos, wyobrażając sobie jak mój podstarzały ojciec ogląda filmy o rosiczkach z lektorem. Lupin na pewno tam umiera z zażenowania, o mamuniu, muszę kiedyś to zobaczyć...

- Teddy, kochanie, jutro coś obejrzymy, w porządku? Może Cameron też się przyłączy? Zobaczysz, że nie jest taki zły. - odparłem, widząc jak chłopak z uporem szuka powodu dla którego miałbym z nim zostać.

- Wiem, że nie jest taki zły, tylko... Ugh, nieważne, jak chcesz to się z nim bujaj, wszystko mi jedno! - zawołał młody czarodziej, szybko wychodząc. Potarłem czoło, zastanawiając się ile to małe zło wcielone przejęło moich cech. Chyba więcej niż się spodziewałem. Nie zdążyłem się nad tym dłużej zastanowić, kiedy pojawił się obok mnie Cameron, przeczesując moje włosy. Uśmiechnąłem się do niego, mając nadzieję, że w końcu wszystko się samo rozwiąże.

Niecodzienne problemy syna Snape'a /zawieszoneWhere stories live. Discover now