Rozdział 30

173 16 94
                                    

Nie pierdol Snape, taka okazja nie trafia się codziennie.

Przez chwilę siedziałem w szoku, nie wiedząc jak właściwie mam zareagować. Czy może mnie pocałować? Co to w ogóle za pytanie? Merlinie słodki, poczucie smaku ust tego puchatego kruka, było czymś o czym marzyłem odkąd zginął. Oczywiście, że bym nie odmówił! Jednak... Spojrzałem na Camerona, kompletnie nie wiedząc czego chłopak oczekuje.

Na szczęście nie musiałem zbyt długo myśleć nad tym okropnym pytaniem, bo Rosier postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Nie zwracając uwagi na moją przerażoną minę, usiadł na moich kolanach z zadowolonym uśmiechem. Nie zdążyłem zareagować, kiedy chłopak jedną ręką chwycił mój podbródek, a drugą wplótł we włosy. Nie zaprotestowałem, gdy nagle poczułem jego gorące usta na moich. Na początku czarodziej był dość niepewny w tym co robi, jednak szybko mu pomogłem, obejmując czarodzieja w pasie.

Jasnowłosy pachniał cynamonem i jabłkami, pewnie dlatego, że był niezłym ciasteczkiem. Jego usta były czymś, do czego chciałem się zbliżyć, kiedy tylko znowu go zobaczyłem. Były takie ciepłe i słodkie, jednak...

Szybko odsunąłem się od krukona, czując niepewność. Przecież nie byliśmy razem... Jeżeli Cameron doszedłby do wniosku, że naprawdę teraz jest hetero... Nie wiadomo. To byłoby zbyt okropne, żeby teraz się z nim całować, a później tylko to wspominać...

- Co ty robisz? Źle całuję? - zapytał czarodziej, wyglądając na rozczarowanego. Ojej, jak masz taką smutną buźkę... Chyba muszę go teraz jakoś pocieszyć, prawda?

- Ale wymyśliłeś... - mruknąłem, łącząc się z ustami chłopaka jeszcze raz. Tym razem to jasnowłosy odsunął się szybciej, niż przewidywałem. Dopiero co zacząłem na poważnie smakować czarodzieja. Chłopak uśmiechnął się pod nosem, wstając. Spojrzałem na niego rozmarzony, czując się jakbym był pod wpływem.

- Co ty robisz? - zapytałem sennie, chcąc znowu poczuć ciało Camerona tak blisko.

- Chodź Snape, przejdziemy się. - rzucił czarodziej wesołym głosem, wychodząc z mojego pokoju. Zamrugałem, dopiero po chwili przyswajając jego słowa. Wstałem, dochodząc do wniosku, że jeżeli naprawdę chcę go poderwać, to muszę zawlec za nim swoją szanowną dupę.

Przewróciłem oczami, nie wiedząc gdzie też chce się o tej porze chłopak wybrać. Ja osobiście byłem zmęczony powstrzymywaniem go przed przeleceniem jakiejkolwiek żywej istoty, więc nie miałem ochoty się szwendać.

- Co ty knujesz? - zapytałem ostrożnie, doganiając Rosier'a na schodach. Jasnowłosy uśmiechnął się pięknie, widocznie sądząc, że za ten ruch go nie zabiję. A to dobre!

- Po prostu chcę z tobą porozmawiać. Co cię tak dziwi?

- W takim razie dlaczego nie możemy porozmawiać tutaj? - zapytałem, ignorując zdziwione spojrzenia Snape'a i Potter'a. Zapewne spodziewali się, że Rosier mnie nie oszczędzi po tym, jak odwiązałem go od łóżka. Cóż.

- Nie muszę ci się tłumaczyć Snape, ale tym razem to zrobię. Mam ochotę na lody.

Prychnąłem, nie mogąc uwierzyć, że chłopak akurat teraz, w tym momencie postanowił wyruszyć po deser bogów.
Nagle pewna myśl wpadła do mojej głowy.

Czy my przypadkiem nie idziemy na randkę?

Cóż, nie mogłem się powstrzymać przed zadaniem chłopakowi tego pytania, co też zrobiłem od razu, kiedy zamknęły się za nami drzwi domu Potter'a.

- Czy ty właśnie zaprosiłeś mnie na randkę?

- Co? Noo... Może?

W środku tańczyłem z radości i opijałem moje cholerne szczęście. Dobrze, skoro to przyznał, to znaczy, że mam szanse omiotać go moim urokiem osobistym, który nie istnieje eee... to znaczy zaciągnąć do łóżka. Tak. To brzmiało bardzo, bardzo dobrze. Teraz już go tak łatwo nie wypuszczę z moich sideł. W myślach już rozbierałem chłopaka, powoli rozpinając jego zieloną koszulę... Nie, nie. Zerwałbym ją z niego, w końcu jestem wampirem, mam buły jakbym pakował pięć razy w tygodniu. No dobra, może trzy.

Niecodzienne problemy syna Snape'a /zawieszoneWhere stories live. Discover now