Rozdział 22

207 16 169
                                    

No dobrze kochani, a więc zgaduję, iż to jest ten rozdział, gdzie może powinnam postawić jakieś ostrzeżenie. Nie jestem pewna więc no xd

No i ten rozdział jest naprawdę długi bo ma prawie 4,5k słów :00 więc zróbcie sobie dobrej herbatki

Plus jeżeli kogoś interesuje moja przeciekawa egzystencja, to informuję, że dostałam się na filologię rosyjską na uw xd

Trzymajcie się cieplutko i enjoy <3

-------

- Jezus Maria. - powiedziałem, odskakując kawałek. Musiałem przyznać, że się troszkę zląkłem. To znaczy, osobiście nie dziwiłem się Serafinowi ani trochę, jednak widok tryskającej krwi był według mnie dość niesmaczny.

Smith otworzył szerzej oczy, widocznie nie mogąc uwierzyć w to co widział. No cóż, zapewne nie codziennie jest gryziony przez wampira.

- Serafin? Byłbym wdzięczny, gdybyś raczył nie zjeść go na jeden kęs.

Wampir zmarszczył brwi, jednak po chwili powoli odsunął się od czarodzieja, cicho mlaszcząc. Dalej byłem nieźle wytrzeszczony, i gotowy do ewentualnej ucieczki, jednak mężczyzna nie wyglądał jakby miał ochotę na deserek w mojej postaci. W końcu puścił blondyna, który blady jak ściana osunął się na ziemię. Może i powinienem walnąć wampira po głowie moim notatnikiem, i uratować skórę Smith'a, ale po pierwsze wiedziałem, że guzik mogę Serafinowi zrobić, i po drugie, chłopak sam się prosił.

- Jak ja to teraz spiorę? - zapytał Rosier sam siebie, patrząc z melancholią na czarną koszulę zalaną krwią. Jego broda i szyja też były w czerwonej mazi, a jej zapach unosił się w powietrzu, przez co nie czułem się zbyt komfortowo.

- Smith, wstawaj bo ci zrobię usta - usta. - powiedziałem, szczerząc się okropnie. Ta groźba szybko podziałała na naszego dziewiczego puchonka, który migusiem wstał. No, ozdrowiony!

- Ty pieprzony krwiopijco. - warknął Zachariasz, trzymając w zaciśniętej dłoni różdżkę. Nie celował nią w mężczyznę tylko dlatego, że właśnie ogołocono go z butelki krwi.

- Ojej, ale nie mów tak brzydko, bo ci usteczka wyszoruję. Siema, Smith. - powiedziałem, odwracając się w stronę mojego domu. Widać blondyn czuł się upokorzony i wściekły i gdyby nie to, że obawiał się zemsty ze strony moich znajomych śmierciożerców, na pewno wezwałby aurorów już z pięć razy w ciągu minuty.

- Jeszcze się z tobą rozliczę, Snape. - warknął chłopak, wyglądając na autentycznie wściekłego. Ziewnąłem, wkładając ręce do kieszeni.

- Nie mogę się doczekać, strasznie nudna ta twoja wieś. - mruknąłem, odchodząc razem z wampirkiem. Przecież to nie ja go właśnie pogryzłem! Dlaczego wszyscy zrzucają na mnie swoje żale? Mogliby się w końcu ogarnąć, i zemścić na kim trzeba, a nie zachowywać się tak niegrzecznie.

- To co, herbatki czy preferujesz coś mocniejszego?

- Wytrawne wino byłoby bardzo mile widziane. Od tego chłopaka będzie mnie bolał żołądek.

Skinąłem głową, zastanawiając się czym różni się nasza krew w smaku. Czy dziewczyny mają ją słodszą? Im młodsza osoba, tym smaczniejsza?

Ustaliliśmy z Serafinem chwilowy rozejm, żebyśmy byli w stanie wymienić się naszymi prezencikami. Dlatego właśnie udaliśmy się do mojej rezydencji, bo tam przynajmniej miałem jakąkolwiek ochronę, więc był to jakiś komfort, nawet jeżeli znikomy. Wampir był przekonany, że jemu nic nie grozi, więc nie oponował.

Jak wszyscy wiemy byłem doskonałym panem domu, dlatego też otworzyłem jedno z najlepszych win Snape'a, nie czując z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Tłustowłosy drań i tak chlał wyłącznie whiskey.

Niecodzienne problemy syna Snape'a /zawieszoneWhere stories live. Discover now