Rozdział 33

189 11 80
                                    

Siema, wybaczcie ale w tym rozdziale narracja zmienia się częściej niż obostrzenia.

Zdążyłem tylko wstawić wodę, kiedy Snape westchnął głęboko, przeglądając dzisiejszą gazetę jakiś piąty raz. Czekając na wzruszający wykład na temat okropnych bachorów, wrzuciłem do kubka z wymalowanymi chabrami białą herbatę.

- Ale z niego mały manipulant, kto by pomyślał, że na starość zrobi się z ciebie taka mamusia?

Zakładam, że zebrało się nade mną kilka burzowych chmur, ale nie sprawdziłem, bo mordowałem mojego ojca wzrokiem, czując pod palcami uchwyt od szafki z nożami.

- Kto by pomyślał, że nie możesz nawet zrobić zakupów swojej ukochanej? Biedaczka sama musi latać po Nokturnie, dźwigając składniki na truciznę w pojedynkę.

- Czo? Fczale nie, nikt cię nie pytał o zdanie! - wrzasnęła ciężarna wiedźma z jakiejś mrocznej otchłani, wsuwając wędzoną makrelę z dżemem. Mina Snape'a w tamtym momencie była czystą sztuką.

- Hę?

Położyłem herbatę dla Lupina na tacy, notując w głowie co jeszcze mogę mu dorzucić. Merlinie, co poradzić na to, że chłopak miał tak słabą odporność? Może metamorfomadzy tak po prostu mają?

- Cameron, mógłbyś zanieść to Teddyemu? Zaraz do niego przyjdę, tylko skoczę po eliksir rozgrzewający.

- Tak, jasne.

Rosier odebrał od ślizgona tacę, oczywiście "przypadkiem" muskając jego dłoń. W środku zadowolony jak szczeniak, na zewnątrz udając, że jest ślepy i głuchy. Cóż, wciąż nie minęło wiele czasu odkąd zyskał status żywej osoby. Dobrze wiedział, że "wcześniej" był naprawdę pewny siebie i jak chciał to potrafił postawić na swoim. Jednak teraz był bardzo skołowany wszystkim co się wokół niego działo.

Najgorsze było to, że jego wiek się zatrzymał. Oczywiście, teraz widział zmiany w jego organiźmie, takie jak rosnące paznokcie i włosy. Czas znowu ruszył, jednak... wszyscy jego poprzedni znajomi byli co najmniej dziesięć lat starsi!

Był co najwyżej sześć lat starszy od Lupina! Merlinie, to chore!

Naprawdę lubi Alex'a, podoba mu się jak nikt inny, jednak potrzebował czasu. Jak on zachowałby się na jego miejscu? Cóż, ciężko powiedzieć... Chciał go poznać jak najlepiej, spędzić z nim jak najwięcej czasu, przypomnieć sobie wszystko. Niestety, często będąc wśród jego znajomych z czasów szkolnych, słyszał rozmowy na temat wydarzeń w których brał udział, ale kompletnie ich nie pamiętał.

Wciąż czuł się, jakby wszystkie osoby z którymi miał do czynienia były mu naprawdę bliskie, jednocześnie nie pamiętając nawet w którym byli domu w Hogwarcie. Nie wiedział jak wyglądali jako o wiele młodsze osoby, na jakie zajęcia razem chodzili, czy byli świadomi tego, że był śmierciożercą?

Wszystkie te okoliczności sprawiały, że Rosier cierpiał na przewlekłą migrenę. Oczywiście nikomu o tym nie powiedział, przecież kiedyś mu przejdzie, prawda?

Prawda?

Zanurzony w swoich przemyśleniach, popchnął drzwi od pokoju Teddy'ego, wchodząc do środka.

Chłopak właśnie czytał jakiś komiks, wyglądający jakby był cztery razy od niego starszy. Nie miał okładki, a kilka pierwszych stron było "ugryzionych".

- To egzemplarz Alex'a? Snape naprawdę musiał go głodzić, że capnął aż taki kawałek.

Lupin powoli odwrócił się w stronę krukona, wyglądając jakby było mu naprawdę niedobrze. Jedną powiekę miał przymrużoną, a brwi uniesione, jakby nie mógł pojąć ogromu zniesmaczenia jakie go ogarnęło na widok przybysza.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 06, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Niecodzienne problemy syna Snape'a /zawieszoneWhere stories live. Discover now