Rozdział 4

317 21 149
                                    

A WIECIE KTO MIAŁ WCZORAJ URODZINY? NIE TYLKO DRACO BO JA TEŻ. WYGRAŁAM TO, DZIĘKUJĘ ZA UWAGĘ
---------------

- Alex, wiesz co?

- Co?

- Uwielbiam jeść z tobą śniadanie.

Byliśmy na werandzie, poranne słońce oświetlało profil Rosier'a, który w rozpiętej koszuli i z rozczochranymi włosami wyglądał zbyt pociągająco żeby być zwykłym śmiertelnikiem.
Zaśmiałem się, stawiając na stole dżem do naleśników. Po chwili usiadłem Cameronowi na kolanach, kładąc dłoń na jego policzku.

- Jak na ciebie patrzę to od razu mam wilczy apetyt.

Walnąłem chłopaka ścierką, wściekle się rumieniąc. Może i lubiłem jego okropne teksty, ale w życiu bym tego nie przyznał!

- Przestań tyle gadać, zaraz wszystko wystygnie. - mruknąłem, uśmiechając się pod nosem. Głupek!

- Co chcesz dzisiaj robić, piękny? - zapytał czarodziej, sięgając po naleśnika. Drugą ręką ogarnął moje włosy z twarzy, powoli jeżdżąc palcem wzdłuż mojej szczęki.
- Uwielbiam to, że umiesz gotować.

- Wszystko jedno, wystarczy, że mogę na ciebie patrzeć.

Chłopak zaśmiał się, obejmując mnie delikatnie. Po chwili poczułem na policzku delikatny pocałunek. Cameron wyglądał na szczęśliwego i beztroskiego ale ja czułem pod skórą niepokój. Nie wiedziałem jeszcze skąd się brał, więc po prostu cieszyłem się chwilą.

Niedługo potem zobaczyłem jak w oddali pojawia się jakaś postać w obszernym płaszczu, idąc w naszą stronę. Wstałem, wiedząc co zaraz się stanie. Ilość adrenaliny w moim ciele była porażająca, ale i tak wszystko robiłem w moim odczuciu wolno. Zbyt wolno. Chwyciłem Camerona za rękę, chcąc żeby wstał. Postać była coraz bliżej, a moje serce łomotało coraz głośniej.

- Cameron, chodźmy stąd, szybko. Musimy uciekać.

Rosier uśmiechnął się spokojnie, chcąc przyciągnąć mnie do siebie. Wszystko sobie przypomniałem. Doskonale wiedziałem co zaraz się stanie, ale za każdym razem z całych sił starałem się temu zapobiec. Chciałem wyć z frustracji, ale nie mogłem. Ciągnąłem krukona za rękę, ale ten po prostu się uśmiechał, patrząc na mnie z radością.

- CAMERON WSTAWAJ! PROSZĘ, WSTAŃ! - wrzasnąłem, widząc postać w kapturze dosłownie kilka kroków od chłopaka. Wiedziałem, że jest za późno ale byłem zbyt wściekły żeby przestać. Próbowałem już odepchnąć zamaskowaną osobę, ale był dla mnie jak hologram. Moja ręka przechodziła przez jego ciało, nie robiąc mu żadnej krzywdy.

- BŁAGAM CIĘ, CHODŹ ZE MNĄ, PROSZĘ! - krzyczałem, czując jak po policzkach spływają mi łzy. Nie mogę patrzeć na to kolejny raz! Nie dam rady!
Postać w kapturze zaśmiała się przerażająco, chwytając Camerona za kark.

- To doprawdy wzruszające. - powiedział zgrzytającym głosem Voldemort, wbijając nóż w plecy mojego chłopaka. Chciałem odwrócić wzrok, ale nie mogłem. Patrzyłem jak krew wypływa z jego ust, spływając po klatce piersiowej. Rosier wyciągnął w moją stronę rękę, na co zrobiłem krok w tył, patrząc na to z przerażeniem.

- Alex... Alex, pomóż mi... Pomóż mi, proszę. Alex... Nie zostawiaj mnie...

- TO TY MNIE ZOSTAWIŁEŚ, NIE JA CIEBIE! - wrzasnąłem, ostatni raz patrząc w przerażone oczy chłopaka.




Jedyne co słyszałem to łomot mojego serca, obijającego się o żebra. Gardło miałem zaciśnięte, a w klatce piersiowej czułem tępy ból, który roznosił się powoli na wszystkie strony. Byłem szczelnie zwinięty w kłębek, drżałem na całym ciele. Bałem się głębiej odetchnąć czy wydać najcichszy dźwięk. W końcu jednak jęknąłem w poduszkę, wiedząc, że powstrzymywanie łez jest bezcelowe. Codziennie ten sam koszmar. Każdej nocy patrzę jak Cameron umiera i nic nie mogę z tym zrobić. Czuję, że jeszcze trochę i oszaleję. Po prostu stracę zmysły.

Niecodzienne problemy syna Snape'a /zawieszoneWhere stories live. Discover now