Rozdział 7

236 20 124
                                    

Siedziałem w jakimś biurze, nie wiem czy było to prywatne pomieszczenie mojego braciszka - człowieka sukcesu, czy też zajęliśmy czyjąś miejscówkę. Ale nie to było ważne. Potter chodził od ściany do ściany, wyglądając jakby miał zaraz wyskoczyć ze skóry i stanąć obok. Moja twarz nie wyrażała niczego, chciałem żeby Złoty Chłopiec zniknął mi z oczu, żebym mógł bez problemu dać nogę. Przez miesiąc nawet nie napisał do mnie głupiego listu, ale nagle zjawia się tutaj i co? I całą akcję mi zjebał. Jakiś gryfon!

- Słuchaj, moim celem nie było wsadzenie cię do Azka...

- Wątpię. Nie mam ochoty słuchać jak się nad sobą użalasz bo doskonale wiedziałeś, że mam zawiasy. Zrobiłeś to dla własnej satysfakcji.

No już, powściekaj się Potter i pozwól wsadzić mnie do jebanej izolatki, jazda! O jejku, jejku powiedziałem, że jesteś łajdakiem, odwal się już.
Auror jednak był bardzo pewien tego, że chce mi zwalić życie więc postanowił mnie jeszcze trochę podręczyć.

- Alex, robię wszystko co w mojej mocy żeby cię stąd wyciągnąć. Za tydzień dostanę oficjalne pismo od Kingsleya... Błagam cię, jestem prawie pewien, że wyjdziesz stąd najpóźniej za miesiąc.

Spojrzałem na chłopaka ze zdziwieniem. Że co? Mam szansę stąd uciec na czysto, a on mówi mi o tym, że wyjdę legalnie za miesiąc? Teraz?! Dlaczego akurat w tym momencie?!

- Jesteś pewien, że ci się uda?

- Nie mam jeszcze tego na piśmie, ale przysięgam, że wszystko się kręci i już prawie wszystko załatwiłem.

Moje serce biło o wiele szybciej niż normalnie. Moje palce były zimne, w głowie mi dudniło. Miałem wybór. Mogłem wyjść stąd legalnie i zdradzić Rabastana, albo odmówić. Musiałem coś wybrać i to szybko.

- No i co? Powiedz coś w końcu! - zawołał Potter, patrząc na mnie ze strachem. Widząc to, zdecydowałem.

- Podejdź tutaj. - powiedziałem cicho, chcąc żeby do chłopaka dotarło to co mówię. Brunet wyglądał jakby chciał przewrócić oczami, ale mój zabójczy wzrok szybko zgasił jego chęć buntu.

- Powtarzaj za mną, Potter. Wyraźnie.

Auror zamrugał ze zdziwieniem, ale skinął głową jak grzeczny piesek. Dobrze, teraz kwilisz ze mnie wsadziłeś do pudła, tak? Czekaj, czekaj jutro będziesz miał niezłe zdziwko.

- Pozwolę żeby...

Potter odchrząknął wyglądając na skonsternowanego moją prośbą. Ale widząc moje wściekłe spojrzenie, szybko się zreflektował.

- Pozwolę żeby...

- żeby strażnik...

- żeby s - strażnik...

- odprowadził cię...

- odprowadził cię...

- do izolatki.

- Co?! Oszalałeś?!

- Powiedziałem żebyś powtarzał, durniu! - krzyknąłem, wiedząc, że Harry tak naprawdę miał gdzieś pod skórą obraz wściekłego Snape'a z lat szkolnych. Czasami wystarczyło, że trochę na niego powrzeszczałem, a gryfońska duszyczka sama robiła resztę. Wiem, że jestem podstępnym ślizgonem.

- Eee... do izolatki. Ale Alex, to naprawdę nie jest najlepszy pomysł. - dodał Potter szybko, wciąż patrząc na mnie jakbym założył lateksowy kombinezon w kolorze różowym i wywijał na rurze do nuty Britney Spears.

- Świetnie, że się rozumiemy. W takim razie w drogę, Potti! - zawołałem, wstając. Gryfon wyglądał jakby nie mógł pozbierać szczęki z podłogi.
- Ruchy, ruchy bo cały mój wyrok tutaj przesiedzimy.

Niecodzienne problemy syna Snape'a /zawieszoneWhere stories live. Discover now