24. Poważne wątpliwości

100 9 34
                                    

21.01.1944 r.

Helena czuła, jak krew zalewa jej oko, tym samym ograniczając widoczność. Po chwili miała już bardzo wąski obraz. Nie pomagał śnieg prószący prosto w twarz.

Naprawdę myślała, że obejdzie się to dla niej bez większych szkód, wszystko jednak posiadało swoją cenę. W pewien sposób czuła, że zawiodła Oberhausa. W końcu zabrał ją tam specjalnie, by się pogodziły, a ona zachowała się jak największa niewdzięcznica. Po cichu miała nadzieję, że druga tego nie przeżyje. Nigdy by nie powiedziała, że ona oberwała tak mocno. Przeszło jej nawet przez myśl, że ta suka specjalnie jej się pokładała, by zrobić z siebie jeszcze większą ofiarę i wzbudzić litość.

Zerknęła na idącego tuż obok majora. Jak zawsze był milczący, ponury, o lekko przygarbionych ramionach. Brwi miał ściągnięte, a na czole widniała szeroka zmarszczka. Zdawał się całkowicie pochłonięty własnymi myślami, a kto wie, co tkwiło w tej głowie.

Odkąd opuścili centrum, nie odzywał się do niej ani słowem. Po wieczorze spędzonym z głośnym towarzystwem cisza z jednej strony była dla niej wybawieniem, z drugiej zaś nie wiedziała, czego się spodziewać, gdy już wrócą do domu.

Czy będzie na nią wściekły? Będzie krzyczał, a może znowu ją przez przypadek skaleczy? Nie chciała tego. Była pewna, że najlepszym sposobem na uspokojenie go w jakiś sposób będzie oddanie mu swojego ciała. Wcześniej przeszło jej to parę razy przez myśl. Czasami rzeczywiście myślała o sobie, a czasami chciała dzwonić po Katję, by przyszła jak najszybciej i rozładowała jego wisielczy nastrój.

Pozostawała jeszcze sprawa Krzysztofa. Choć ich wcześniejsze czy późniejsze spotkanie było bardziej niż pewne, zastanawiała się, dlaczego akurat ona ma takie szczęście. Coś jej jednak mówiło, że ich spotkanie nie do końca było dziełem przypadku.

Nawet nie zauważyła, gdy major otworzył przed nią drzwi do domu.

— A więc słucham. Co takiego mówiła Valentina? — Oparł się biodrem o łuk przy wejściu do salonu.

Spojrzała na niego ponuro.

— Nic nowego. Między innymi, że jestem twoją dziwką i zaraz się mną nudzisz. Znowu udawała, że jest mi przychylna. Jak ja jej nienawidzę!

Podeszła do barku i nalała do kieliszka czystej wódki. Skrzywiła się i wypiła na raz. Po chwili naczynie ponownie się napełniło. Oberhaus, zrzuciwszy z siebie ciężki płaszcz, usiadł w fotelu i obserwował powyższą sytuację z przymrużeniem oka.

— Przystopuj trochę. — Uśmiechał się ironicznie, a gdy Helena podniosła głowę, dostrzegła kpiący wyraz jego twarzy. 

— Ona cały czas sądzi, że po wojnie się pobierzecie. Coś ci o tym wiadomo? Utrzymujesz z nią kontakty? — Skrzywiła się na samo wspomnienie. Żadne z nich nawet się nie zorientowało, kiedy zawartość kieliszka zniknęła.

— Lepiej mi powiedz, co to miało być. Nie zachowałaś się jak dama. Bardzo niereprezentatywnie. — Wyciągnął jej z ręki butelkę wódki. Wrócił na miejsce i upił spory łyk. — Mogłaś ją zabić.

— Co z tego? — prychnęła. — To nie byłaby wielka szkoda.

— To, że Hohenbergowie są zbyt cenni, o czym zresztą ci już mówiłem. Nie mogę po prostu zatracić znajomości z nimi. — Przewrócił oczami.

— Dlaczego są cenni?

— Muszę ci to tłumaczyć, jak dziecku? — westchnął głęboko. — Deutches Haus znajduje się w tej rodzinie. Zbudowali ten hotel od podstaw, ale to tylko przykrywka. Jakkolwiek szemrane by nie były ich interesy, są wpływowi. I mają pieniądze. Poza tym mam z nimi osobiste relacje, więc dużo o mnie wiedzą i mogą to wykorzystać. Ja o nich również zbieram informacje od jakiegoś czasu. Takie rzeczy się przydają. Przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów...

Zaplecione sercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz