4. Największy sekret

203 39 43
                                    

08.09.1943 r.

Usiadła na brzegu głębokiego fotela, wygładzając nerwowo fiołkową sukienkę na kolanach. Przy ich pierwszym spotkaniu powiedział jej, że ma się u niego czuć jak u siebie i wchodzić na teren posiadłości, kiedy tylko zechce.
Mimo tego zapewnienia i otwartych drzwi frontowych, gdy wchodziła do środka, dopadło ją dziwne przeczucie. Wrażenie, jakby wcale nie powinno jej tam być. 

Więc czekała na niego, zupełnie skrępowana tą patową sytuacją, miętosząc w dłoniach jasnofioletowy beret. 

Może jeszcze spał? Zerknęła na maleńki zegarek oplatający jej nadgarstek. Był przecież środek dnia, a on ma chyba jakieś obowiązki. Powinnam go sama poszukać? 

Natrętne myśli dręczyły ją, nie dając odetchnąć i coraz bardziej zastanawiała się, czy nie popełniła przypadkiem największego błędu w swoim życiu. Naraz odgoniła te chore przemyślenia. To niemożliwe. Niemcy zawsze byli dobrzy, pomagali jej rodzinie i zwracali się z szacunkiem. Dlaczego niby major miał się wybijać ponadto, co już o nich wiedziała?

Upewniła się, czy aby na pewno ma ze sobą ich umowę i listę załączników, po czym któryś raz w ciągu ostatnich piętnastu minut, sprawdziła godzinę. Było wpół do jedenastej, co znaczy, że mieli się spotkać już pół godziny temu. Wtem zaczęły ją nękać myśli, że coś mogło pójść nie tak. Mógł to być jakiś, pożal się Boże, śmieszny test wierności. Co, jeśli zaraz ktoś wyskoczy zza filaru i zgoli mi głowę za jej brak?

Ponownie dokładnym spojrzeniem przestudiowała umowę, ku szczerym nadziejom, nic się w niej jednak nie zmieniło. W dalszym ciągu wyglądała irytująco realistycznie. Wygładziła dłońmi włosy, starając się je uchronić przed wyimaginowanymi chłopcami z nożyczkami. Może major nie spodziewał się dostać wiadomości pierwszego dnia i nie zaglądał pod kamień? 

Już szykowała się do wyjścia i nakładała na głowę uprzednio przygładzony beret, aż przerwało jej dźwięk otwieranych drzwi. Do posiadłości wdarł się chłodny wiatr. 

— Nie sądziłem, że od razu będziesz chciała się spotkać. Miałem kilka spraw do załatwienia na mieście. — rzucił. — Mam nadzieję, że nie czekasz długo? 

Wyczuła jednak, jak bardzo jego słowa były puste, nie kryło się w nich zainteresowanie,  a zdawały się przesiąknięte jedynie fałszywą uprzejmością podyktowaną wychowaniem, a nie rzeczywistą troską.

— Skądże. Czym jest dla mnie jedna godzina wobec bezcennego czasu pana majora? —prychnęła.

Popatrzył na nią jak na nic nieznaczącą mrówkę, powiesił płaszcz na wieszak, zdjął kaszkiet. Dłonią wygładził szarą kamizelkę. Poluzowawszy irytująco ciasny krawat, odpiął guzik przy samym kołnierzu i naraz odetchnął z ulgą. Zdawałoby się, że kompletnie zapomniał o obecności Heleny w posiadłości. Podszedł tylko do barku i wyciągnął małpkę alkoholu z kolorową etykietą. Zamierza pić czystą wódkę? pomyślała, lekko zgorszona. 

— Cieszę się w takim razie, że nie czekałaś długo. Bardzo cenię twoją elastyczność. — Sebastian usiadł na fotelu naprzeciwko i spojrzał jej w oczy. — Więc słucham. Co nowego?

Helena próbowała odgadnąć z jego twarzy, co myśli. Nie wiedziała, czy był w złym nastroju, czy może zawsze zachowywał się tak opryskliwie. To ciekawe, bo przy ich ostatnim spotkaniu wydawał się taki miły... Przynajmniej przez większość czasu. 

— Przede wszystkim pragnę powiedzieć, że mam wiele zastrzeżeń co do naszej... umowy. — Skrzywiła się, wypowiadając to słowo.

— Chyba nie czytałaś jej dokładnie. Zerknij sobie na ostatni paragraf. — Odpieczętował buteleczkę i uśmiechnął się półgębkiem, gdy upił łyk.

Zaplecione sercaTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon