10. (Nie)żal za grzechy

155 32 36
                                    

20.09.1943 r.

Wszystko było zamazane, widziała ten krajobraz jak przez mgłę. Gdy próbowała przyjrzeć się tańczącej kobiecie, obraz się rozmywał jeszcze bardziej. Zupełnie niespodziewanie zza krzaków wyskoczył wąż i zastąpił tancerkę. Chciała do niej podejść, jednak polana oddaliła się od niej z ogromną prędkością. Nagle widoczność się polepszyła, obraz stał się klarowny. Helena podeszła bliżej, ale węża jednak już nigdzie nie było.

Wtedy się obudziła. Nie zrobiła tego samoistnie — wyrwało ją ze snu głośne pukanie do drzwi. Otworzyła oczy — na szczęście, okna w jej pokoju były wysunięte na zachód, więc słońce rzadko kiedy budziło ją z rana. Może to i lepiej, że usłyszała pokojówkę, bo kto wie, w co gorszego mógł się przeobrazić ten sen.

— Panienko Heleno, ktoś przyszedł w gości.

— Proszę dać mi spać.

— Lepiej niech panienka wstanie, bo to grzeczny i miły chłopiec. Jest taki słodki.

— Jaki chłopiec? — Zerwała się z łóżka. — Co ty mówisz?

— Czy mogę wejść?

— Śmiało. — Susem podeszła do drzwi i wpuściła służbę do pokoju. Ta natychmiast zaczęła rozplątywać jej loki. Na szczęście, to były jeszcze jej naturalne włosy. Musiała w końcu skontaktować się z Oberhausem w sprawie peruki. Zofia nałożyła jej trochę różu na policzki i podkręciła rzęsy.

— Teraz nie wyglądasz tak chorowicie. Musisz to zdjąć. — Wskazała palcem na koszulę nocną Heleny. — Nie mamy co prawda wiele czasu, więc musi niestety panienka zejść w koszuli nocnej.

— Dlaczego?

— Ten chłopiec nie może myśleć, że brzydko wyglądasz nocą.

— Nie wyglądam! Proszę mnie nie denerwować. Jaki chłopiec? O czym pani bredzi, do licha?

— Taki młody, brunet. Nazywa się Gawroński.

Tylko jego tu zabrakło, pomyślała.

— Gdzie Manuela? Zawsze ona mnie budzi. — Pokojówka przyciemniła kobiecie rzęsy.

— Panienko, Manuela rozmawia z naszym gościem. Są w salonie i czekają na ciebie. No już, proszę się rozbierać. — Zofia zdawała się nieprzyzwoicie podekscytowana wizytą.

Helena ściągnęła koszulę nocną przez głowę. Stała bez skrępowania w samej bieliźnie i pończochach. Zofia wręczyła jej inne ubranie — sięgającą kolan satynową koszulkę wyszywaną misterną koronką przy dekolcie i na dole. Na to narzuciła podomkę zapinaną do połowy na maleńkie guziczki. Miała długie bufiaste rękawy, a lejący materiał pięknie układał się na ciele młodej kobiety.

— Wyglądasz nieskromnie, ale w istocie ładnie. Chodźmy!

Helena nałożyła jeszcze niebieskie domowe pantofle z naszytymi różami i zeszła na dół za służącą. Nie podzielała jednak optymizmu służącej — wręcz przeciwnie, bała się, co Krzysztof znów wymyślił. Obawiała się kompromitacji w oczach rodziny. Całe szczęście, Tadeusz był w pracy, co wcale nie znaczyło, że się o tym w ogóle nie dowie. Chciałaby, żeby to działało dokładnie w ten sposób.

Weszły do salonu. Helena przełknęła ślinę. Krzysztof był ubrany w stary podniszczony frak i śmiał się z czegoś razem z drugą pokojówką. Manuela odskoczyła od niego zawstydzona. Ponownie skuliła ramiona, starając się nie przyciągać do siebie spojrzenia Heleny. Niepotrzebnie, bo ta nawet nie zwracała na nią uwagi.

Gdy młoda kobieta przekroczyła próg pomieszczenia, Krzysztof spojrzał na nią z szeroko otwartymi oczami. Mimo wczesnej pory wyglądała tak pięknie. Jak ona to robiła? Zerwał się w jej kierunku, prawie biegnąc do ukochanej. Chora fascynacja koleżanką z dziecięcych lat przepełniała go całego, jednak wcale nie czuł się szczęśliwy. Przy niej jednocześnie się kurczył i rósł w siłę. Uścisnął i ucałował jej obie dłonie, a młoda kobieta, ku rozpaczy chłopaka, wyrwała palce z jego rąk.

Zaplecione sercaWhere stories live. Discover now