28. Ściskam

44 8 7
                                    

Warszawa, 16.04.1944 r.

Droga H.

Dochodzę do siebie po tym, jak Twój szwab mnie pobił. Konsultowałem się z lekarzem, mimo że pochłonęło to znaczną część mojej wypłaty. Powiedział, że moje płuca były prawie całkowicie zmiażdżone. Mam złamaną rękę w dwóch miejscach. A ja naprawdę nie chciałem źle. Uważam, że powinien wypłacić mi odszkodowanie, ponieważ na razie nie jestem w stanie pracować i nie wiadomo, kiedy będę mógł podjąć ponownie pracę. Twarz to chyba już do końca życia będzie zabliźniona. Basia mnie zobaczyła i jedyne, co powiedziała, to "wielkie nieba". Uwierz mi, że chyba jeszcze nigdy nie widziałem u niej tak wielkiego przerażenia.

A ja chciałem tylko, żebyś była bezpieczna, z dala od tych płomieni. Naprawdę nie chciałem tam do Ciebie przyłazić i nie wiem, na Boga, co mnie podkusiło. Gdy usłyszałem prawdopodobną wersję zdarzeń... O tym gwałcie i pobiciu... Zamurowało mnie. A potem, jak byliśmy pod tym płonącym domem, dotarło do mnie, że Ty wcale taka nie jesteś. Troszczysz się o swoich najbliższych i tak naprawdę nosisz w sobie mnóstwo smutku i cierpienia. Strasznie mi Cię szkoda.

Nie obwiniam Cię. Jakżebym miał? Po tym pokazie agresji Twojego mężczyzny miałbym uwierzyć, że przebywasz tam z własnej woli? Nie. Ty jesteś tu ofiarą. Trzeba Cię wyzwolić spod złych wpływów. Postaram się coś wymyślić w najbliższych dniach.

Ściskam,

K. G.

Warszawa, 20.04.1944 r.

Heleno.

Siódmego kwietnia nastąpiło otoczenie Dolnego Żoliborza przez Niemców. Wywiązała się strzelanina i chyba w całym mieście to słyszano. Piszę Ci o tym dopiero teraz, ponieważ wcześniej miałem na głowie kompletnie co innego. A to taka porządna dzielnica, zamieszkiwana przecież w znakomitej większości przez urzędników i oficerów. Najbardziej bezpieczna i najlepiej chroniona. Co się zatem musiało tam wydarzyć? Czy ktoś ich sprowokował?

Moja mama jest przerażona. Z dnia na dzień zwiększyli ilość obław policyjnych, najazdów. Legitymują teraz prawie każdego na ulicy. Martwią mnie te nieustanne strzelaniny. Praktycznie nie ma dnia, w którym nie słychać strzałów z ulicy. Obrywają różne dzielnice, choć głównie te biedne — Praga, na której mieszka Siwy czy Wola. Moja mama umiera z niepokoju. Razem z Basią i jej dziadkami przenieśliśmy się do mieszkania obok mojej mamy i dziadka, a babcia z drugiej strony razem z wujkiem Jakubem mieszka teraz nad nami. Wszyscy jesteśmy teraz razem. Nie jestem przekonany, czy tak będzie bezpieczniej, bo oni wprowadzili się do obcych ludzi, ale moja mama i Marysieńka bardzo na to nalegały.

Słyszałem, że jacyś Niemcy znaleźli kilku Żydów w dawnym getcie. Ukrywali się w bunkrach zabitymi dechami, głęboko pod ziemią. Nikt nie miał prawa ich odnaleźć, a jednak. Ktoś musiał donieść. Rozszarpali ich ciała. Bo tego już nie można nazwać rozstrzelaniem. Podobno nic z nich nie zostało. Brzydzę się tymi niegodnymi czynami, a myśl, że ludzie z mojego hufca dopuścili się porównywalnego okrucieństwa wobec Twojej rodziny, napawa mnie jeszcze gorszym wstrętem. 

Z dnia na dzień, kiedy terror nazistowski coraz bardziej się zaostrza, ja utwierdzam się w przekonaniu, że takie życie nie ma sensu. Tęskno mi do wolnej Polski, ale wiem, że już naszemu pokoleniu nie uda się zwyciężyć. Jest nadzieja, że w przyszłości sytuacja będzie odrobinę lepsza.

Piszę to również po to, żeby Cię przestrzec. Najlepiej by było, jakbyś trzymała się od niego z daleka, choć wiem, że to może być trudne, jeżeli jesteś rzeczywiście uzależniona, jak powiedział ksiądz. On dostrzega Twój problem i chyba każdy naokoło go widzi. Przykro mi to mówić, ale chyba tylko Ty pozostajesz wciąż ślepa i głucha na wołania.

Ściskam,

K. G.

Warszawa, 27.04.1944 r.

Droga H.

Siwy zniknął. Nie wiem, jak to się stało. Basia usiłuje mnie cały czas przekonać, że to zbieg okoliczności, że pewnie zginął w jakiejś strzelaninie, ale on do niczego się nie szykował. Basieńka chyba sama w to nie wierzyła.

Pewnego dnia chciał iść do pracy jak zawsze, ale nie pojawił się tam. Nowy kierownik fabryki z Waszej firmy zaniepokoił się, a nawet do niego przyszedł, jednak jego zwyczajnie nie było w mieszkaniu. Wszystkie rzeczy znajdowały się na miejscu, tylko on zupełnie się rozpłynął w powietrzu. Kompletnie nie wiem, co powinienem zrobić. Jestem zdruzgotany i chce mi się płakać, jak tylko o nim słyszę.

Dziadek próbuje mi wmówić, że nie ma ciała, więc nie ma przestępstwa. Ale ja wiem swoje. Nie chcę rzucać oskarżeniami, ale sądzę, że powinnaś wiedzieć, kogo podejrzewam. Radzę Ci, żebyś zapytała o to tego swojego niemca. Ciekawe, co powie w tej kwestii.

Ściskam,

K.G.

Zaplecione sercaWhere stories live. Discover now