4

490 40 66
                                    

[Postanowiłem, że od teraz jedną „*" będę zmieniać perspektywy!!]


Po dzisiejszych wydarzeniach w restauracji długo jeszcze błąkałem się po mieście z głową pełną myśli, zastanawiając się co o tym wszystkim myśleć. A przede wszystkim, co myśleć o Theo.

Zdawał się chcieć szczerze porozmawiać , a nawet mogłem go trochę obchodzić. To niedorzeczne. Nie wie na co się pisze.

Nie jest łatwo mi pomóc. Jestem zepsuty, słaby a wczorajszy incydent nie pozostawia temu cienia wątpliwości. Sama terapia mi nie pomagała, co więc może?

Historia lubi zataczać koło. W poprzedniej szkole spotkało mnie coś podobnego. Moje przekonanie o panowaniu nad gniewem, bójka jeszcze w ten sam dzień i odrzucanie jakiejkolwiek chęci pomocy. Devenford nie było pierwszą szkołą, z której zostałem wydalony, mam ich już parę na koncie. Jakimś cudem nie trafiłem jeszcze do poprawczaka albo innego ośrodka wychowawczego, ale nie wykluczam takiej przyszłości.

Autobus powrotny do domu miał zjawić się na przystanku za pół godziny, więc postanowiłem przejść się do sklepu spożywczego. Nienawidzę czekania, kto to wymyślił. Mógłbym w tym czasie zrobić wiele innych rzeczy, a nie czekać na jakiś autobus.

Wszedłem do najbliższego marketu przez ruchome drzwi i skierowałem się do przedziału z przekąskami. Potrzebowałem coś zjeść, w restauracji ledwo tknąłem moje jedzenie. 

Skupiony na szukaniu ulubionej paczki chipsów, nie zwracałem zbytniej uwagi na otoczenie. Nigdzie nie było moich ulubionych - solonych.

Kręciłem się w kółko, wciąż z oczami wlepionymi w półki sklepowe i przez to wpadłem na kogoś. Odbiłem się o silny bark, prawdopodobnie jakiegoś chłopaka i wylądowałem na podłodze. Przeklnąłem cicho i spojrzałem w górę na człowieka który mnie przewrócił.

Ku mojemu nieszczęściu, stał nade mną Raeken. Znowu on. Wyciągał do mnie rękę, chcąc mi pomóc przy wstawaniu z brudnej sklepowej podłogi. Bez wahania złapałem za nią i po chwili stałem już na dwóch nogach, wycierając od brudu miejsce, na które upadłem. Czyli mój tyłek.

- Przepraszam, moja wina - odezwałem się pierwszy.

- Daj spokój, oboje zawiniliśmy - uśmiechnął się szeroko. Ja również wygiąłem usta w geście, który miał przypominać uśmiech, jednak bardziej wyglądało to na grymas bólu.

Chwilę staliśmy w ciszy. Zawsze gdy znajduję się w stresującej sytuacji, jestem bardziej nadpobudliwy niż zazwyczaj. Nie potrafię stać w jednym miejscu i nic nie robić. Zawsze szukam jakiegoś punktu zaczepienia, czymś czym mógłbym chociaż trochę zająć swoje myśli. Tak było też i tym razem. Tupałem nogą, jednocześnie co parę sekund sprawdzając godzinę w telefonie, jakby kogokolwiek to teraz obchodziło.

- Nie chciałem tak naciskać, przepraszam. - W końcu Theo zabrał głos.

On naprawdę się przejął, dziwne. Nie powinienem się gniewać, to przecież moja wina. Sam powinienem przeprosić za swoje zachowanie. Mimo, że naciskał trochę, wiem, że miał dobre intencje. I chyba ma nadal.

- Jest dobrze, Theo - przyjąłem przeprosiny i lekko drgnęła mi warga mimo, że nie miałem zamiaru jej podnosić.

Raeken za to szczerzył się do mnie i zacząłem się powoli zastanawiać, czy nie ma przypadkiem jakiegoś paraliżu twarzy. Już miałem zamiar go o to zapytać, gdy wyprzedził mnie i sam się odezwał.

- Skoro już rozmowa nam się klei - przeciągał to zdanie niemal w nieskończoność.

- Zaczyna się - westchnąłem.

Eclipse | raeken x dunbar [AU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz