22

403 29 77
                                    

Przed rozpoczęciem chciałbym zaprosić was na moją nową książkę, voyage per genes. Miłego czytania!

*

Krople jesiennego deszczu uderzają w okno, tworząc dobrze mi znany i lubiany odgłos. Przyglądam się mokrym smugą spływającym po przezroczystej szybie. Jest to mój jedyny punkt zaczepienia wzorku w tym momencie.

Obok mnie siedzi Liam, a naprzeciwko nas moi rodzice. Atmosfera jest bardzo napięta. Każdy stara się jeść w ciszy przygotowany przez moją mamę posiłek. O nic nie pytam. Mam w głowie tyle rzeczy do powiedzenia, jednak nie wychodzą one poza mój umysł. Nie chcę zepsuć tej chwili.

Przenoszę wzrok na swój talerz z napoczętymi ziemniakami i nieruszonym jeszcze mięsem. Sięgam po sztućce i rozkrajam mięso na mniejsze kawałki. Cały się przy tym stresuje. Może to głupie, ale nie chcę wypaść źle przy rodzicach. Nie widziałem ich tyle czasu...

Ręka zaczyna mi się niezauważalnie trząść. Próbuje ugryźć porcje jedzenia nałożonego na widelec, jednak spada mi z niego, lądując w rezultacie na ubranej przeze mnie, na tą specjalną okazję białej koszuli. Przeklinam siebie w myślach i biorę serwetkę w biało-czarne paski.

Nie mija nawet minuta, gdy moja mama z nerwów wytrąca nóż z ręki, tworząc przy tym wysoki i nieprzyjemny dla ucha dźwięk. Wzdycha lekko i splata ze sobą palce obu rąk, opierając łokcie o stół. Wszystko wskazuje na to, że chce poruszyć trudny dla niej temat. I być może dla mnie też.

- Theo. – wymawia moje imię, żeby zwrócić moją uwagę ku niej, mimo, że już to zrobiła.

Prostuję się na siedzeniu i czekam na to co zaraz powie.

- Starania moje i twojego ojca nie poszły na marne.

Po czym zatrzymuje się na chwile, prawdopodobnie próbując zebrać w sobie więcej odwagi. Po części już wiem co powie. A przynajmniej się domyślam.

- Będziesz miał brata.

Odbiera mi mowę. Nie mam pojęcia jak zareagować. Mimo, że właśnie takiej wiadomości się spodziewałem, jestem przerażony. Brata? Dlaczego teraz? Dlaczego porzuciliście mnie i Masona, a teraz robicie kolejne dziecko?

Z sekundy na sekundę poziom złości we mnie wzrasta. Szukam pomocy ze strony Liama, zerkając na niego nerwowo, jednak on tak jak ja, nie wie co robić. Czuje się zakłopotany. I zły. Głównie zły.

- Mamy nadzieję, że się nie gniewasz.

Zaczynam się cały trząść ze złości. Stukam z nerwów nogą o kant stołu. Staram się ostudzić jakoś swoje emocje milczeniem i głębokim oddychaniem.

- Theo?

- Jasne, kurwa, że się nie gniewam. Jestem wniebowzięty tą informacją.

Nie wytrzymuję. Nawet nie wiem, dlaczego. Po prostu mam tego wszystkiego dość. Mam dość moich rodziców i wszystkiego co ich dotyczy. Chcę ich zakrzyczeć. Sprawić, że zaczną żałować spłodzenia tego bachora. Nie, sprawię, że zaczną żałować zostawienia nas na pastwę losu.

- Nie tym tonem, Theo. Nie tak cię wychowaliśmy!

Zaczynam śmiać się w niebogłosy. Liam zerka na mnie pytająco, a matka z ojcem nie wiedzą co robić.

- I z czego się śmiejesz? – przerywa mi w końcu rodzicielka.

- „Nie tak cię wychowaliśmy" – cytuję jej słowa. – W ogóle mnie nie wychowaliście. Byliście tak wielce pochłonięci rozwojem swojej kariery i próbowaliście mi to wynagrodzić prezentami. Wiecie co z nimi robiłem? Wyrzucałem do śmieci! I założę się, że Mason robił podobnie.

Eclipse | raeken x dunbar [AU]Where stories live. Discover now