1

1.3K 67 168
                                    

Przepraszam za pierwsze rozdziały....
Kiedyś je poprawię, obiecuję

Wstałem chwilę po siódmej i wiedziałem już, że się spóźnię.

Wygramoliłem się z łóżka i pobiegłem do łazienki. Jedną ręką myjąc zęby, drugą czesząc włosy ogarnąłem poranną toaletę. O prysznicu mogłem jedynie pomarzyć. W pośpiechu spakowałem książki do plecaka, bo zapomniałem zrobić tego wieczorem, po czym wyjąłem jakąś koszulkę i spodnie z szafy, żeby je na siebie założyć.

Już przygotowany na pierwszy dzień w nowej szkole zszedłem na dół do kuchni przygotować śniadanie. Zdecydowałem się na tosty z serem, bo szybko się je robi i są smaczne

Stukałem paznokciami w blat kuchenny, czekając niecierpliwie aż chleb w tosterze się upiecze. Wlepiałem swoje ślepa w czerwone światełko, jakby w ten sposób miało się szybciej zapalić. W końcu tak się stało.

W ekspresowym tempie zjadłem przygotowany przeze mnie posiłek i wybiegłem na autobus. W drodze na przystanek rozglądałem się po okolicy. Dostrzegłem dużo ciekawych rzeczy jak np. trawę, chodnik, domy rodzinne i słońce świecące po mordzie - ekscytujące. Gdy zobaczyłem autobus na przystanku zacząłem biec w jego stronę, ale i tak mi odjechał. Kierowca musiał naprawdę nie lubić swojej pracy, bo nie potrafił poczekać nawet te pół minuty.

***

Musiałem dotrzeć do szkoły na piechotę. Humor już mi się zepsuł, a nogi wolały o pomstę. Przyglądałem się budynkowi mojej nowej szkoły. Niczym się nie różnił, wyglądał jak każda inna szkoła w USA. Z daleka dostrzec można było palarnie, poznałem to po leżących na ziemi petach. Miałem tylko nadzieję, że nie będę tam spędzał przerw, sama myśl o zapachu palących się papierosów mnie odrzuca.

Dochodząc do wejścia zacząłem błądzić po nudnych ogłoszeniach przyklejonych na drzwi i jedno przykuło moją uwagę. Mianowicie nabór do nowej drużyny lacrosse. W poprzedniej szkole byłem w pierwszym składzie, ale przez moje napady gniewu i wielokrotne upomnienia, które dostawałem wyrzucono mnie.

Teraz biorę na to leki. Mimo wszystko trochę mnie hamują, chociaż nie można powiedzieć, że jestem oazą spokoju. Postanowiłem więc spróbować swoich sił i wpisałem swoje imię i nazwisko we wskazane miejsce.

W końcu przekroczyłem szkolne mury i sprawdziłem plan lekcji. Moją pierwszą lekcją była chemia w sali dwieście trzydzieści trzy.

Muszę ją teraz znaleźć w ogromnym budynku, w którym jestem pierwszy raz i nie mam bladego pojęcia, w którą stronę nawet iść. Nic trudnego.

Postanowiłem zaufać rozsądkowi i skręciłem w lewo.

Szukając pracowni chemicznej, po drodze natrafiłem na stołówkę, pokój nauczycielski i wyjście ewakuacyjne. Nigdzie nie było jednak tej sali. Od paru minut już się tak włóczyłem bez jakiegokolwiek powodzenia.

Idąc którymś z kolei pustym korytarzem, w końcu natrafiłem na jakąś żywą duszę. Bez zastanowienia podszedłem do niej z zamiarem spytania o drogę.

- Wiesz może gdzie jest sala od chemii?

Odwrócił się w moją stronę. Podobnego wzrostu, brązowe oczy, lepiej zbudowany i pewny siebie chłopak. Jego zielone oczy lustrowały mnie od góry do dołu, a ja poczułem się trochę zawstydzony.

- Jestem tu pierwszy raz, nie wiem gdzie iść. 

- Może mi się najpierw przedstawisz? - odpowiedział mi chłopak z wymalowanym uśmiechem na twarzy. - Chcę wiedzieć z kim rozmawiam.

Eclipse | raeken x dunbar [AU]Where stories live. Discover now