25

192 15 16
                                    

Czułem się taki pozbawiony emocji. Jakby nic mnie już nie obchodziło. Po prostu stałem tam i patrzyłem bez celu w jeden punkt. Żadna łza nie wydostała się spod moich powiek. Tylko ta obojętna, bez wyrazu twarz. Mógłbym równie dobrze wskoczyć do trumny Masona i nic bym nie czuł. Nie powinienem brać aż tylu leków uspokajających.

Mama skończyła swoją mowę pożegnalną. Nie słyszałem ani jednego słowa. Nie mogłem się na niczym skupić. Ale widziałem, że płakała. Czy ja też powinienem?

Czułem się przytłoczony. Zebrało się tyle osób, których w życiu nie widziałem na oczy. Wszyscy wylewali tony łez. Nienawidzę pogrzebów. Ale widziałem, że Liam się zjawił. Pocieszało mnie to.

Tym bardziej nie chciałem mu łamać serca.

Wyszedł tata, dorzucić swoje dwa grosze. Nie wiem dlaczego nie płaczę. Co powinienem czuć? Jak się zachować? Właśnie straciłem brata i każdy wokół rozpacza z tego powodu, tylko nie ja. Jestem smutny, to prawda, ale nie w taki sam sposób jak inni.

Pogrzeb zakończył się piętnaście minut później. Dobrze, że przynajmniej nie robimy stypy. Chyba bym jej nie zniósł.

- Hej. - Natychmiast się odwróciłem. - Jak się czujesz?

To był Liam.

- Nie wiem. Naprawdę. - westchnąłem. - Słuchaj, Liam-

Miałem mu powiedzieć wszystko, zerwać z nim. Jutro wyjeżdżam z rodzicami do ich drugiego domu. Do Nowego Jorku. Nie zniesiemy tej przeprowadzki, nasz związek nie zniesie. Ale akurat w tym momencie zawołała mnie mama.

- Przepraszam. Muszę już iść.

Kiwnął głową, a ja pobiegłem do samochodu rodziców.

*

Wróciłem z pogrzebu w ponurym nastroju. Nie miałem ochoty na nic. Przebrałem się w jakieś wygodne ubrania i położyłem na łóżku. Westchnąłem. Mogę sobie tylko wyobrazić co przeżywa Theo. Może pojadę do niego i go wesprę? Nie, to zdecydowanie za wcześnie. Musi to przetrawić samemu. Rodzice na pewno mu w tym pomogą.

Na wspomnienie o rodzicach Raekena, przypomniałem sobie, że w zasadzie widziałem ich dziś po raz pierwszy. Dziwne. Ciekawe czy Theo powiedział o nas. Nie żebym tego wymagał.

Wpadłem na świetny pomysł. Podniosłem się i sięgnąłem ręką po szkicownik z ołówkiem, leżący na szafce nocnej. Zacząłem szkicować pojedyncze linie, by później połączyły się w spójną całość.

Następne dwie godziny spędziłem na rysowaniu, aż w końcu moim oczom ukazała się podobizna Theo z cmentarza. Nie wiem dlaczego, ale czułem, że warto uwiecznić tą chwilę. Chłopak odstaje nieco od reszty. Nie ociera łez, nie ciąga nosem. Po prostu patrzy się w dal. Ten obraz wyrył mi się w pamięć. Nie mogłem tego tak zostawić.

Po skończonej pracy, głodny udałem się na dół po coś do jedzenia. Miałem zamiar przejść niezauważony, ale w kuchni stała już mama. Wiedziałem, że tym razem nie uniknę z nią rozmowy.

- Jak się czujesz? - zapytała, zanim zdążyłem coś powiedzieć.

Potrzebowałem chwili na odpowiedź.

- Źle. Tragicznie. - westchnąłem. - Po prostu martwię się o Theo.

Pokiwała głową.

- Wiem. Od zawsze taki byłeś. - uśmiechnęła się ciepło.

Stałem w miejscu, gdy do mnie podeszła i przytuliła. Objęła mocno ramionami a ja wtuliłem się, czując się bezpieczny. Potrzebowałem tego. Przytulenia. Bez żadnych słów. Na to przyjdzie jeszcze czas.

- Dziękuję. - wyszeptałem.

W odpowiedzi pogłaskała mnie po głowie. Kocham ją.

*

Dziś jest ten dzień. Dzień wyprowadzki. A ja wciąż nie powiedziałem Liamowi i boję się to zrobić. Nie powinienem tak zwlekać.

Gadałem wczoraj z Liamem przez telefon. Opowiadał mi o swoim dniu. Wypytywał o mnie, a na końcu zadeklarował nawet, że ma dla mnie niespodziankę. Był taki szczęśliwy podczas rozmowy. Nie odważyłem się mu powiedzieć. Czuję się z tym okropnie.

Podniosłem się z łóżka. Ze smutkiem spojrzałem na dwie duże walizki stojące przede mną. Wyminąłem je, żeby dostać się do łazienki.

Szybki prysznic. Układanie włosów, mycie zębów i już byłem praktycznie gotowy. No, może fizycznie. Wyciągnąłem bluzę i spodnie z jednej z walizek i przeniosłem je na dół. Rodzice już od dłuższego czasu nie spali, upewniając się czy dom jest gotowy do wyprowadzki. Wciąż nie przyzwyczaiłem się do ich obecności – przez dwa lata mieszkałem sam – ale potrzebuję ich. Wiem to. Mimo straconych lat, widzę jak się zmienili, jak się starają. Nie wybaczyłem im nadal, ale najpewniej to zrobię. Mason by tego chciał.

Mama podeszła do mnie i pocałowała w czoło. Uśmiechnąłem się lekko.

- A to za co?

Odwzajemniła uśmiech.

- Tak po prostu. Już możesz się pakować do samochodu, bo zaraz wyjeżdżamy.

Żołądek podszedł mi do gardła. Co z Liamem?

Posłusznie udałem się do samochodu. Otworzyłem drzwi wejściowe i stanąłem jak wryty. Liam.

- Hej, sorry, że tak bez zapowiedzi, ale musiałem cię odwiedzić. Martwię się.

Wręczył mi kartkę, jednak teraz nawet nie zastanawiałem się co się na niej znajduje. Nie rób tego. Nie wzbudzaj we mnie jeszcze większego współczucia. Wyszedłem na dwór i zamknąłem za sobą drzwi.

- Hej. - pauza. Nie wiedziałem zupełnie co powiedzieć. Jak to ubrać w słowa. Chciałem uciec. - Wiesz, Liam, jest coś o czym ci nie powiedziałem.

Dostrzegłem zaniepokojenie w jego oczach.

- Co takiego?

- Bo. - Znowu przerwałem. - Ja... Ja się przeprowadzam.

Nastąpiła cisza. Miałem ochotę go teraz przytulić. Pocałować. Ten ostatni raz. Ale tego nie zrobiłem. Nie wyglądał jakby tego chciał.

- Muszę już iść. - Łzy zbierały się w jego oczach.

Odwrócił się i zaczął ścierać je rękawem bluzy.

- Liam...

- Nie. Nie mów nic. - wyszlochał. - Ja. Muszę iść.

Jak powiedział tak zrobił.

- Zaczekaj!

W tym momencie otworzyły się drzwi od domu.

- Theo? Kto to jest?

Zacisnąłem usta, powstrzymując się od płaczu.

- To... mój znajomy.

Kiwnęła głową.

- Zdaje się, że dopiero teraz dowiedział się o przeprowadzce.

Poczułem kłucie w sercu.

- Tak. Dopiero teraz.

Wsiedliśmy do samochodu, a po chwili dołączył do nas tata. Przyniósł resztę bagaży i zamknął dom na klucz. Spojrzałem ostatni raz w jego stronę, z myślą, że już nigdy go nie zobaczę. Nie zobaczę ani jego, ani... Liama.





Theo odłożył mokry od płaczu notes. Litery rozlewały się w miejscach, gdzie spadły jego łzy. Ale nie liczyło się dla niego wcale, czy to będzie wyraźne, czy ktokolwiek się rozczyta. Po prostu chciał to napisać. Opisać jego historie z Liamem.

Wyjął z szafki nocnej kartkę. Kartkę z jego podobizną z pogrzebu Masona. Obok leżała przypinka z flagą homoseksualności i ich wspólne zdjęcie z plaży. Trzymał tam wszystko, co przypominało mu o Liamie.

Wpatrywał się w nią, jakby była najpiękniejszą rzeczą na świecie. I była. Przynajmniej dla niego.

Eclipse | raeken x dunbar [AU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz