19

365 31 154
                                    

[macie fajną pioseneczkę, może umili wam ona czytanie tych wypocin]

- ... Czyli w piątek o 17, tak? – upewniłem się. Oczywiście otrzymałem odpowiedź twierdzącą.

Zakończyłem rozmowę i nareszcie udało mi się wypuścić wstrzymywane przeze mnie podczas rozmowy powietrze z płuc. Po czym opadłem na krzesło.

Podczas rozmowy, ze stresu aż rozbolał mnie brzuch i jednocześnie czułem, jakbym wpuścił do niego tuzin motyli, które obijały się o jego ścianki. Byłem niesamowicie podekscytowany, mimo, że do spotkania zostało jeszcze parę dni.

Przecież zaznaczył, że pójdziemy jako przyjaciele.

Ta myśl momentalnie uderzyła mi do głowy, wysysając cały mój entuzjazm. Czyż nie tak właśnie było? Zaprosił mnie tylko dlatego, że dla par wejściówka jest tańsza.

Spojrzałem na siedzącą obok mnie Arię z żalem.

- Nie zaprosił cię, prawda? – spytała przejęta, widząc mój wyraz twarzy.

- Zaprosił. – prychnąłem. - Jako przyjaciela.

- I co?

- Jak to co? – obruszyłem się. – On chce ode mnie tylko przyjaźni.

I zniżek do wesołych miasteczek. Sknera jedna.

- Powiedział ci tak?

- Nie dosłownie, ale takie aluzje odczułem – przyznałem.

- Aluzje to ty możesz sobie czuć, jeśli nic takiego nie powiedział, to nie warto się przejmować. Trzeba się odjebać jak szczur na otwarcie kanału i zacząć działać. – zażartowała.

Zaśmiałem się i wypiłem resztę kawy z mojego kubka.

*

Otworzyli nowe wesołe miasteczko, więc postanowiłem, że się tam wybiorę.

Jak tylko zobaczyłem ceny biletów to się przeraziłem. Strasznie wysoko się cenią. Doczytałem później jednak, że dla par mają zniżkę, dlatego zaprosiłem Theo. Jako przyjaciela, ale powiemy, że jest moim chłopakiem. Inaczej przecież nie uznają nam promocji.

Po kilku godzinach przeglądania social mediów, nareszcie zdobyłem się na odwagę i odłożyłem telefon. W końcu przecież trzeba będzie się pouczyć, zwłaszcza, jeśli sprawdzian z chemii czyha tuż za rogiem, na twoją rychłą porażkę.

Wstałem z łóżka i głośno się przeciągnąłem. Z tego wszystkiego aż zakręciło mi się w głowie i musiałem się czegoś podeprzeć. Chwilę tak sterczałem w miejscu, próbując opanować wirujący obraz przed moimi oczami aż wreszcie usiadłem przy biurku.

Wygrzebałem książkę od chemii z plecaka. Rzuciłem okiem na ilustracje i napis nad nią, który brzmiał: „kraina chemicznych doświadczeń".

Takim doświadczeniom to podziękuję chyba. KTO W OGÓLE WYMYŚLA TAKIE NAZWY.

Otworzyłem księgę zaklęć i wyszukałem w spisie treści strony, na których znajdowały się tematy obowiązujące podczas jutrzejszego sprawdzianu. Przeleciałem z grubsza po treści 1 tematu i jedynie pojedyncze wyrazy z ciągów zdań udawało mi się zrozumieć.

„Pierwszy wyraz jest związany z nazwą kwasu karboksylowego, od którego pochodzi ester": powtarzałem ten fragment na głos, próbując zrozumieć jego sens, gdy nagle przyszło powiadomienie z mojego telefonu.

Momentalnie szepnąłem: „kto tym razem, kurwa", sięgając równocześnie ręką po smartfona:

Kochany:

Eclipse | raeken x dunbar [AU]Where stories live. Discover now