one

1.3K 97 72
                                    


브로큰 하트 클럽
broken hearts club

Dłonie Donghyucka trzęsły się, kiedy naciskał guzik windy

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Dłonie Donghyucka trzęsły się, kiedy naciskał guzik windy. Gdy zauważył jego – już byłego – chłopaka biegnącego w jego stronę, nacisnął jeszcze kilka razy, próbując przyspieszyć zamykanie drzwi. Zatrzasnęły się w idealnym momencie, odcinając go od tego okropnego człowieka, który jeszcze niedawno całował go i mówił, że będą razem na zawsze.

"Na zawsze" musiało być dla niego pojęciem względnym, bo trwało trochę ponad pół roku. Z wszystkich związków Donghyucka ten i tak wytrwał najdłużej, ale skończył się tym samym co zwykle.

Chłopak nie widział czy ma pecha, czy przyciąga akurat takie osoby, czy po prostu świat sobie z niego żartował. Miał wrażenie, jakby żył w symulacji albo filmie. Konkretnie w dramacie lub tandetnym romansie, w którym jest tą postacią, której nikt nie lubi. Każdy jego związek kończył się w ten sam sposób, przez co w swoim osiemnastoletnim życiu zakończył trzy relacje.

Winda wydała z siebie charakterystyczny dźwięk, otwierając się. Lee szybko ją opuścił, kierując się do drzwi wyjściowych.

– Donghyuck!

– Spierdalaj!

Nie obrócił się nawet, żeby spojrzeć na swojego byłego ostatni raz. Nie miał zamiaru obdarzać go żadną uwagą. Zdziwiony był, że ta odpowiedź go zamknęła, bo zazwyczaj chłopak miał dużo do powiedzenia.

– Kocham cię!

Chłopak parsknął zirytowany, słysząc kolejny krzyk. Miał dość tych parszywych kłamstw. Doskonale wiedział, że go nie kochał, bo wtedy taka sytuacja w ogóle nie miałaby miejsca.

Ten dzień miał być normalny jak zwykle. Była sobota, co oznaczało krótki odpoczynek od szkoły. Po południu Donghyuck postanowił zrobić swojemu chłopakowi małą niespodziankę. Miał w końcu urodziny, więc kupił niewielki tort i zawędrował do jego mieszkania. Był naprawdę podekscytowany na ten dzień. Ubrał koszulę, którą dostał od swojego chłopaka, wybrał tort w ich ulubionym smaku, a do tego nawet pogoda mu sprzyjała.

Nie spodziewał się zobaczyć go, uprawiającego seks na kuchennym stole z nieznaną mu dziewczyną. Niespodzianka skończyła się tym, że Donghyuck rzucił tort prosto w twarz chłopaka, a później wybiegł, powstrzymując łzy.

Tamten próbował go dogonić, zakładając w tym samym momencie spodnie, ale winda się zamknęła, a on został na korytarzu w dresach założonych na lewo, umazany różowym kremem tortu. Z perspektywy osób trzecich musiał wyglądać jednocześnie śmiesznie i żałośnie.

– Hyuck jesteś takim debilem – wyszeptał sam do siebie, zawzięcie maszerując.

Chciał dotrzeć nad rzekę, przy której zawsze mógł odpocząć. Tam mógł się wyciszyć i pomyśleć, a zdecydowanie tego potrzebował w tym momencie. Wiedział, że mógł zwyczajnie wrócić do domu i wypłakać się w poduszkę, nie narażając się na spojrzenia ludzi. Wolał jednak to miejsce, ponieważ miało w sobie pewien uspokajający klimat.

Po usiąściu pod drzewem objął swoje nogi, opierając podbródek na kolanach. Przymknął oczy, żeby odrobinę się wyciszyć. Ku jego zaskoczeniu nie zastał tłumów – jak zazwyczaj – a jedynie kilka osób, na oko w jego wieku.

Jihyeon był jego trzecim chłopakiem i trzecim, który postanowił w przenośni napluć mu w twarz. Przez każdego z nich został zdradzony. Czuł, jakby było to gdzieś zapisane. W jego cholernym przeznaczeniu. Już po pierwszym zawodzie zaczął patrzyć na każdego ostrożnej, ale jego przyjaciele kazali mu nie oceniać nikogo pochopnie. Skończyło się to trzecią zdradą, która naprawdę go bolała.

Miłość była dla Donghyucka naprawdę ważna. Chociaż teraz nie każdy brał ją na poważnie, on chciał poczekać z tymi dwoma słowami dla odpowiedniej osoby. Myślał, że to właśnie Jihyeonowi będzie mógł je powiedzieć. Ostatnio czuł się jak na chmurze i uważał, że ich relacja rozkwita.

Wcale tak nie było i jego uradowanie zostało szybko podeptane.

Ich relacja na początku wydawała się idealna tak jak w każdym dobrym filmie. Wpadli na siebie w wakacje, a później – o ironio – Jihyeon okazał się nowym uczniem w jego liceum. Zaczęli spędzać ze sobą sporo czasu na przerwach, później po szkole, aż w końcu starszy zaprosił Donghyucka na pierwszą randkę. Było to dla niego jak sen, ale wszystko okazało się prawdą i młodszy nie mógł być szczęśliwszy. 

Chłopak przetarł łzy, które spływały po jego policzkach, na wspomnienie o związku. Naprawdę chciał je powstrzymać, ale nie potrafił. Mimo że został zraniony, był w pewien sposób przywiązany do chłopaka i to wszystko bardzo go przytłoczyło.

Wyciągnął telefon i dopiero wtedy zobaczył, ile powiadomień otrzymał. Większość była wiadomościami i nieodebranymi połączeniami od Jihyeona. Wywrócił oczami na ten widok i automatycznie usunął jego numer. Potem kliknął ikonkę galerii i usunął każde zdjęcie, jakie zauważył bez żadnego zawahania. Wrócił do wiadomości, bo gdzieś między tymi zbędnymi zauważył kilka od jego przyjaciół – Renjuna i Jeno.

Szybko wszedł w kontakt Huanga i wystukał krótką wiadomość.

"Zerwaliśmy. Jestem nad rzeką. Wszystko wam opowiem."

Wiedział, że przyjdą. Byli jedynymi osobami, na których naprawdę mógł polegać. Jeno znał od podstawówki, a oboje poznali Renjuna w pierwszej klasie liceum. Szybko się do nich doczepił, a oni nie protestowali, bo Chińczyk był osobą, której po prostu nie dało się nie lubić.

Słysząc przychodzące powiadomienie, wyciągnął telefon i kliknął w nie. Mimo rozmazanego przez łzy obrazu udało mu się przeczytać wiadomość, która wywołała mały uśmiech.

"Idę po Jeno i zaraz przyjdziemy."

⋆┈┈。゚❃ུ۪ ❀ུ۪ ❁ུ۪ ❃ུ۪ ❀ུ۪ ゚。┈┈⋆

cześć! bardzo się cieszę, że mogę przywitać was w nowym fanfiku i kolejnym już markhyucku

jest to mały prezent dla was, chociaż dzisiaj to ja jestem osobą która je dostaje 🥴 mam nadzieję, że się wam spodoba!

rozdziały będą pojawiały się w środy i niedziele, więc podejrzewam, że ta historia będzie towarzyszyć mi i wam przez całe wakacje :3

broken hearts club| markhyuckWhere stories live. Discover now