nine

615 82 61
                                    


브로큰 하트 클럽
broken hearts club

Cały dzień Donghyuck chodził napięty jak struna

Ops! Esta imagem não segue as nossas directrizes de conteúdo. Para continuares a publicar, por favor, remova-a ou carrega uma imagem diferente.

Cały dzień Donghyuck chodził napięty jak struna. Nawet Jungha, która zazwyczaj mijała go bez komentowania jego zachowania, spojrzała na niego podejrzliwe.

– Czemu chodzisz z aloesem po domu? – zmarszczył brwi, widząc dziewczynę kolejny raz z doniczką w dłoni.

– Muszę go podlać. Poza tym dałam mu imię! Skoro nie mamy zwierząt, przedstawiam Ci Aera.

Donghyuck uśmiechnął się nawet, widząc podekscytowanie w oczach siostry. Przez jej uczulenie na sierść nie mogli mieć zwierzaka, chociaż bardzo chcieli. Skomentował krótko, że wybrała ładne imię, po czym ponownie zaczął się stresować.

Dziś był dzień rodzinnego spotkania Marka Lee, na którym miał się pojawić z nim, jako domniemany chłopak. Było to o wiele bardziej stresujące niż trzymanie się za ręce w szkole. Miał poznać jego rodziców, starszego brata z narzeczoną oraz babcie, dla której odstawiana była ta cała szopka.

Z jednej strony Donghyucka naprawdę rozczuliło to, jak Mark kocha swoją babcię i się dla niej stara. Z jego opowieści wydawała się najcieplejszą kobietą na świecie. Wiedział, że starszy chciał dobrze. Jednak z drugiej trochę skręcało go odrobinę na myśl, że to wszystko będzie jednym wielkim okłamywaniem staruszki. Do tego martwił się, że narobi sobie i Markowi wstydu lub kobieta zwyczajnie go nie polubi.

– Hyuck, ktoś puka do drzwi – usłyszał głos siostry.

– To Mark, otwórz.

– Nie znam żadnego Marka i nie będę otwierać.

– Znasz go – wywrócił oczami.

– Widziałam go dwa razy na oczy – wzruszyła ramieniem – Nawet już nie pamiętam, jak wygląda.

Chłopak westchnął zrezygnowany i wyminął siostrę, wytykając do niej język. W duchu życzył jej, żeby aloes usechł jak najprędzej, po czym podszedł do drzwi. Zapiął swoją koszulę i poprawił szybko włosy przy lustrze w holu, po czym otworzył.

– Cześć Hyuck.

Za drzwiami stał Mark ze swoim firmowym uśmiechem na twarzy. Młodszy go odwzajemnił, po czym wpuścił go do środka.

– Hej – odchrząknął – Jestem prawie gotowy, tylko muszę jeszcze pobiec do pokoju. Poczekasz chwilę?

– Jasne.

Donghyuck wpadł do pokoju i ostatni raz przejrzał się w lustrze. Miał na sobie czerwoną koszulę w jasne kwiaty, bo z jakiegoś powodu pomyślał, że skoro babcia starszego lubi kwiaty, to koszula też się jej spodoba. Do tego wybrał czarne, proste spodnie i zrezygnował z krawatu, nad którym długo myślał. Pewnie, gdyby nie zapewnienia Marka, że jest on zbędny, teraz miałby problem z jego zawiązaniem.

broken hearts club| markhyuckOnde as histórias ganham vida. Descobre agora