Recital Natalii Piotrowskiej-Paciorek - Jukebox - Recenzja

17 2 8
                                    


Zgodnie z tradycją, poczuwam się do zrecenzowania kolejnego mini-recitalu na kanale Natalii Piotrowskiej-Paciorek. Tym razem artystka wykonywała piosenki z tak zwanych musicali Jukebox, czyli napisanych do istniejących już piosenek.

Na dobry start otrzymaliśmy utwór ,,Somebody to love" z musicalu ,,We will rock you" na podstawie muzyki zespołu Queen. Była to bardzo dobra inauguracja, piosenka zaczęła się delikatnie, by później przejść w mocniejsze dźwięki, cały czas jednak pozostając pełną emocji. Następnie Natalia wykonała ,,Thank you for the music" z ,,Mamma Mii". Utwór ten najbardziej znany był mi z filmowej wersji Amandy Seyfried, którą uwielbiam i która jest bardzo subtelna i delikatna. Wykonanie Natalii było inne, bardziej energiczne, z pazurem i dojrzałością, która niekoniecznie pasuje do młodzieńczej Sophie. Całościowo jednak wypadł bardzo dobrze, ale prawdziwe mistrzostwo Natalia pokazała w innej piosence z tego musicalu - ,,The winner takes it all". Mam wrażenie, że rola Donny pasuje do niej znacznie bardziej niż Sophie. Piosenka była pełna siły, a zarazem emocji, romantyczna, nieco melancholijna, ale niepozbawiona poweru, a wysokie dźwięki wybrzmiały idealnie. To wykonanie zdecydowanie pobiło na głowę znaną z filmu wersję Meryl Streep.

Poza kilkoma dość znanymi już musicalmi jukebox pojawiła się tegoroczona nowość - Natalia zaśpiewała piosenkę ,,Simple the best" z musicalu ,,Tina" opowiadającym o życiu Tiny Turner. Tutaj również wokalistka mogła pokazać swój temperament i siłę głosu, wyśpiewując ciemne dźwięki. Natalia Piotrowska-Paciorek twierdzi, że na co dzień jest osobą melancholijną i uwielbia smutne, balladowe kawałki, takie też najczęściej pojawiają się na jej recitalach, co wie każdy fan solowej twórczości Natalii. Jednak w Studiu Accantus zasłynęła jako ta od mocnych, ,,gniewnych" piosenek i na tym recitalu można zaobserwować jej ,,powrót" do takiego repertuaru. Nadal jest mnóstwo emocji, nadal bywa smutno czy delikatnie, ale zdecydowanie czuć tu też bardzo dużo energii, wykonania są przebojowe i śpiewane głębokim, silnym głosem. Niestety, przeszkodą w delektowaniu się muzyką było dla mnie to, że bardzo często dźwięk pianina zagłuszał wokal Natalii.

Bardzo miłym punktem programu było ,,Let it be" z musicalu ,,Twist&Shout" na podstawie twórczości zespołu The Beatleas. Musical ten grany jest obecnie w warszawskim teatrze Rampa, a Natalia wciela się tam w postać Stelli. Nie wiem, czy to wynik tego, że miała okazję budować całą postać, a nie tylko jedną piosenkę, czy po prostu Natalia bardzo kocha ten utwór, ale był to jeden z najmocniejszych punktów tego recitalu. Już podczas zapowiadania go Natalia szeroko się uśmiechała i widać było, że jest bardzo podekscytowana. Samo wykonanie było prześliczne, była to chyba najdelikatniejsza piosenka, pełna romantyzmu, ale też pogodna. A przede wszystkim czuć było, że Natalia śpiewa ją z ogromną przyjemnością.

Przyznam jednak, że podczas tego recitalu nie czułam takiego zachwytu i poczucia wbicia w podłogę, jak przy poprzednich. Nie wiem, czy to wynik tego, że proponowane tytuły nie są w mojej topce musicalowej czy problemów z głośnością. Bardzo mi się podobało, kilka momentów mnie wzruszyło, ale nie czułam takiego efektu ,,wow" jak przy poprzednich recitalach. Do czasu. Ostatnią wykonaną piosenką było ,,I will always love you" Whitney Houston z musicalu i filmu ,,Bodyguard". Kocham tę piosenkę, jej emocjonalność, a jednocześnie potęgę i moc. I tak też wykonała ją Natalia, lawirując między niskimi, ,,czarnymi" dźwiękami a tymi wysokimi, między czułością i dramatyzmem a siłą i drapieżnością, które miała Whitney, i które Natalia świetnie oddała, dodając do tego własną interpretację i wrażliwość. Nie trzeba być muzykiem, żeby wiedzieć, jak bardzo ten utwór jest trudny, cudownie się go słucha, ale nie jest do pośpiewania przy sprzątaniu, tempo i sposób śpiewania nieustannie się tam zmienia, a Natalia wyśpiewała go z łatwością, ogromną wrażliwością i doskonałą techniką, widać było, że ma pomysł na każdą linijkę. Dla mnie majstersztyk. Od razu po wysłuchaniu, musiałam cofnąć film i puścić ,,I will always love you" po raz drugi.

Czy warto wysłuchać tego recitalu? Zdecydowanie warto. Może były problemy techniczne, może nie do końca ,,czułam" każdą piosenkę jako odrębną całość, ale nie zmienia to faktu, że ta półgodzinna muzyczna podróż serwuje piękne doznanie artystyczne, zwłaszcza dla fanów drapieżnej wersji Natalii.


Ps. Najpóźniej w poniedziałek pojawi się recenzja ,,Chicago", chyba że trafi mnie bomba i nie pójdę.

Ps.2. Jeśli ktoś czyta tu ,,Greków i Trojan", to dzisiaj wleciał nowy rozdział, zachęcam do czytania.



Shitpost musicalowyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz