Musical Metro - recenzja

79 6 5
                                    


,,Metro" to produkcja nazywana pierwszym polskim musicalem, ta, która utorowała drogę temu gatunkowi w naszym kraju. Niektórzy kochają ten spektakl, inni mniej, ale nie można mu odmówić miejsca w historii musicalu. Ja należę do tej pierwszej grupy i był okres, kiedy katowałam nagrania z pierwotnej wersji z udziałem Katarzyny Groniec i Roberta Janowskiego, toteż kiedy dowiedziałam się, że ,,Metro" będzie grane na Tauron Arenie w Krakowie natychmiast kupiłam bilety.

I zaczął się covid, co spowodowało, że musical zobaczyłam z półtorarocznym opóźnieniem, w dodatku prawie do samego końca nie wiedziałam, czy dam radę się wybrać. Emocje były bardzo intensywne, bo chociaż w przypadku ,,Chicago" i ,,Pretty Woman", też wcześniej znałam i polubiłam materiał, tak tutaj marzyłam o tym spektaklu od dobrych dziesięciu lat.

Niestety, wrażenia estetyczne trochę zaburzała technika. Przede wszystkim: Tauron Arena jest ogromnym budynkiem i wiele miejsc, w tym moje, znajduje się daleko od sceny. Podejrzewam, że nie przeszkadza to na koncercie, gdy skupiamy się tylko na śpiewie, ale w przypadku teatru, gdzie gra i obserwowanie aktorów jest ważne, zagłuszało trochę percepcję. Co prawda, jednocześnie wydarzenia były wyświetlane na ekranach, więc można było śledzić mimikę postaci, ale dla mnie to jednak nie to samo i trochę ograniczało poczucie, że to jest grane dla mnie. Światła były piękne, ale trochę bolała mnie od nich głowa.

Natomiast sama treść spektaklu mnie oczarowała, chociaż na pewno nie trafi ona do wszystkich

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Natomiast sama treść spektaklu mnie oczarowała, chociaż na pewno nie trafi ona do wszystkich. ,,Metro" opowiada dość prostą i krótką historię grupy młodych ludzi po różnych przejściach (wymagający rodzice, ucieczka z domu), która postanawia wziąć udział w castingu do musicalu. Wśród nich jest Anka - zbuntowana i pogubiona ucieczka, która ,,odeszła z domu i nikt jej nie szukał". W podziemiach warszawskiego metra poznaje Jana - outsidera, który spędza całe dnie, przygrywając tam na gitarze. Gdy cała grupka zostaje odrzucona przez reżysera Filipa, Anka namawia ich, by z pomocą Jana stworzyli własny spektakl: w metrze.

Fabuła nie jest szczególnie porywająca i rozbudowana, a niektóre sceny wydają się pojawiać tylko po to, by zaraz dodać do nich piosenkę. A jednak udaje się tu przemycić ważne rzeczy związane z dojrzewaniem i szukaniem swojej drogi. Anka to dziewczyna bardzo samotna, rozpaczliwie szukająca sposobu na nawiązanie więzi z ludźmi i z przykrością odkrywająca, że nikogo nie obchodzi. Jan uciekając przed komercją, wybiera samotne granie w metrze, co daje mu niezależność i poczucie, że żyje tylko dla swojej pasji, a zarazem sprawia, że nie potrafi nawiązywać relacji. Filip próbuje pogodzić się z bratem, ale cały czas traktuje go przedmiotowo i nie potrafi spojrzeć na sytuację jego oczami. ,,Metro" zmusza do refleksji, co można poświęcić w pogoni za marzeniem, co jest miarą sukcesu i czy na drodze do sławy i pieniędzy nie gubimy ważnych wartości. A z drugiej strony - można zastanowić się, czy niezależność także jest warta, by poświęcić dla niej przyjaźń i miłość.

Muzyka to sprawa bardzo subiektywna i tak naprawdę od niej zależy, czy spektakl nam się spodoba. Jednak dla mnie ,,Metro" ma jedną z najlepszych ścieżek dźwiękowych. Piosenki są epickie, poruszające i wyzwalają we mnie wiele emocji - to jeden z tych musicali, gdzie trudno mi wybrać ulubiony utwór, bo wszystkie są bardzo dobre, a wykonywane na żywo dają ogromny ładunek emocjonalny. Jednak w wersji spektaklowej najmocniej chyba przeżyłam ,,Wieżę Babel", na której się rozpłakałam (czy to ze wzruszenia, czy radości, że mogę to słyszeć), oraz kolędę ,,Uciekali". Ale tak naprawdę przy większości miałam ciary.

Shitpost musicalowyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz