Koncert ,,Księżniczki" - recenzja

25 5 5
                                    


Mimo że od dawna nie jestem dzieckiem, to soundtracki z musicali Disneya zajmują w moim sercu szczególne miejsce, jest wiele piosenek, które nieustannie zapętlam na mojej playliście. Bardzo lubię też słuchać ich na żywo - przede wszystkim za sprawą recitali i koncertów Studia Accantus. Dlatego nie mogłam zrezygnować z okazji do posłuchania ich w nowych wykonań - na koncercie ,,Księżniczki", firmowanym logo Disneya. Główną rolę odgrywała tu jednak obsada, ponieważ wśród wokalistów znalazły się zarówno osoby, które już słyszałam i ogromnie je podziwiam, jak i te, których chciałam posłuchać na żywo od dłuższego czasu.

Osobą, którą po raz pierwszy miałam okazję zobaczyć na żywo, była Zosia Nowakowska, czyli aktorka związana początkowo z Teatrem Buffo (główne role w ,,Metrze" oraz ,,Romeo i Julii"), a później z Teatrem Roma (Nina w ,,Pilotach", Amneris w ,,Aidzie", Jenna w ,,Waitress", Sophie w ,,Mamma Mii"). Pisałam już kiedyś trochę o Zosi i że bardzo podoba mi się jej jasny, ciepły głos oraz energia i charyzma. Nawet jeśli mam trochę dystansu do uwielbienia, jakim darzy się ją na grupach związanych z musicalem, co czasem odbija się na niedocenaniu aktorek, które są z nią na roli, absolutnie przyznaję, że Zosia jak najbardziej na podziw i poklask zasługuje i chyba dopiero na żywo w pełni zrozumiałam jej fenomen. Jej przebojowość, pozytywna energia, ale i wrażliwość bardzo dobrze sprawdziły się zarówno w lekkim ,,Skąd wiedzieć" ma z ,,Zaczarowanej", romantycznym ,,Miłość rośnie wokół nas" czy nieco bardziej charakternym ,,Udało prawie się".

Na koncercie wystąpiły także dwie wokalistki Studia Accantus, czyli Paulina Grochowska i Sylwia Przetak, które słyszałam już po raz kolejny i jak zawsze jestem oczarowana ich głosami oraz ogromną ,,elastycznością" na scenie. Bo Paulina z jednej strony potrafi zaśpiewać nieco staromodne, śpiewane klasycznym, wysokim głosem ,,Znam ze snu", jak i nieco mroczne i bardzo aktorskie ,,Słuchaj się mnie" matki Gertrudy. Z kolei Sylwia chyba na dobre odcięła się od stereotypu słodkiej blondynki i poza kilkoma bardziej romantycznymi i słodkimi duetami świetnie wypadła też w bardziej dramatycznych piosenkach Elsy czy mocnym ,,Milczeć" z filmowego Alladyna.

Poza wykonawczyniami kojarzonymi z szeroko rozumianą muzyką musicalową, na scenie pojawiły się jeszcze dwie dodatkowe ,,księżniczki". Pierwszą z nich jest Sara James, czyli zwyciężczyni jednej z edycji The Voice Kids i niedawna reprezentantka Polski na Eurowizji dla dzieci, która teraz będzie filmowym głosem Ariel w wersji aktorskiej (btw, czy tylko mnie oburza to, że zrobili z Trytona jakiegoś niewyżytego zboczucha, który płodził córki w każdym zakątku świata?). I przyznam szczerze, że ja nie jestem fanką Sary James i w ogóle te dziewczyny, które zasłynęły z Eurowizji dla dzieci, niespecjalnie mnie kupują. Ale po tym koncercie uświadomiłam sobie, że to chyba głównie kwestia tego, że nie podoba mi się typ muzyki, którą wykonuje Sara, bo w trochę innym repertuarze jak najbardziej słuchało mi się jej dobrze. I nadal jestem umiarkowaną wielbicielką jej wokalu, ale energetyczne ,,Nie powiem, że kocham" czy wzruszające ,,Gdy nie masz nic" naprawdę zrobiły na mnie wrażenie.

Ostatnią z wokalistek jest aktorka dubbingowa Justyna Bojczuk, którą kojarzyłam z tego, że z dziesięć lat temu grała nastolatkę w ciąży w jednym z polskich seriali i że moim zdaniem jest prześliczna XD Nie miała za dużo do śpiewania, ale wniosła dużo takiego delikatnego, niewinnego czaru i w romantycznych, nastrojowych piosenkach naprawdę wypadła dobrze.

Jako że świat księżniczek Disneya to też romantyczne duety, tak wśród wokalistów pojawił się także mój absolutny ulubieniec, czyli Maciek Pawlak, który nie tylko czarował swoim czystym, jasnym głosem w duetach z ,,Króla Lwa", ,,Alladyna" czy ,,Zaplątanych", ale także prowadził bardzo dowcipną konferansjerkę, w czym jest już specjalistą.

Oprócz tego pojawił się także Marcin Sosiński, aktor musicalowy znany z roli Thuya w ,,Miss Saigon" czy Joeya w ,,Friends. The Musical Parody". Marcin niestety się nie naśpiewał, ale za to grał na fortepianie i dopełniał całości swoimi żartami i interakcjami z wokalistkami. Mam nadzieję, że to kwestia czasu, kiedy uda mi się go zobaczyć w roli aktorskiej (Kraków czeka na ,,Kopernika").

Koncert był kierowany głównie do dzieci i było to czuć - interakcje były głównie z najmłodszymi, niektóre piosenki były lekko skrócone, zapewne, aby młodsza część widowni się nie wynudziła, pojawiało się też dokładne omawianie morałów związanych z bajkami, co dla dorosłego nie będzie specjalnie ciekawe, ale trzeba mieć świadomość, że to po prostu taka konwencja.  Dzieci niestety nie były specjalnie grzeczne, ale to nie wina organizatorów. Jednak pojawiło się też kilka ciekawostek i dowcipów bardziej dla ,,rodziców" (albo bezdzietnych fanów Disneya) w rodzaju:

- Meg to ikona lat 90. A wiesz jaka jest inna?

- Michał Wiśniewski.

Mnie bawi XD

Taki koncert to swego rodzaju sposób, żeby znów poczuć się dzieckiem, dla osób, które we wczesnych latach nie miały możliwości brać udziału w tego typu imprezach: jakaś próba ,,odbicia" sobie tego. Przede wszystkim jednak to spotkanie z fantastycznymi, zdolnymi wokalistkami, którzy zachwycają w każdym repertuarze. A że chyba jest jeszcze sporo biletów na występy w kolejnych miastach, to... polecam?



Shitpost musicalowyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz