Odkrycia roku 2021

56 5 23
                                    


W zeszłym roku wrzuciłam listę aktorów, spektakli,itp., które odkryłam w zeszłym roku i które najmocniej mnie urzekły. Tym razem postanowiłam to powtórzyć, because why not.


Death Note: The Musical

Nie jestem fanką kultury japońskiej. W swoim życiu obejrzałam tylko dwa anime, czyli ,,Czarodziejkę z Księżyca" i ,,Ki Mi No Nawa". Wiedziałam, że jest jakiś znany tytuł ,,Death Note", ale szczerze mówiąc, nie interesowało mnie, o co tam chodzi. Aż zaczął się lockdown, a wraz z nim cudowne dziecko tego czasu, czyli koncerty online Teatru Syrena. Na jednym z nich Przemysław Glapiński śpiewał numer ,,Kira"... Piosenka, o której w życiu nie słyszałam, z musicalu, którego nie słyszałam, stała się moim ukochanym wykonaniem z tego koncertu i sprawiło, że zainteresowałam się samą fabułą i po jakimś czasie ,,Death Note" wskoczył na listę moich ulubionych musicali. Nadal nie widziałam wersji serialowej, ale mam zamiar zmienić to po sesji, bo sama historia jest ogromnie ciekawa.

,,Death Note" to historia japońskiego nastolatka Lighta Yagami, syna policjanta, który odczuwa ogromną frustrację z powodu wszechobecności zła i przemocy na świecie oraz nieudolności karania oprawców. Pewnego dnia znajduje tytułowy Death Note - Notatnik Śmierci, artefakt opuszczony przez boga śmierci Ryuka, w którym wystarczy wpisać czyjeś imię, aby zabić daną osobę. Light postanawia wykorzystać notatnik, aby rozprawić się ze złem na świecie. Przybiera pseudonim Kira i ogłasza się kimś w rodzaju nowego boga, który przywróci ład i sprawiedliwość. W oczach niektórych staje się zbawcą, w innych - przestępcą i terrorystą. W tej drugiej grupie jest młody detektyw o przydomku L, który zostaje wyznaczony do rozpracowania i ukarania Kiry.

Jeśli chodzi o warstwę muzyczną, słuchałam głównie amerykańskiego albumu i zakochałam się w nim. Jeremy Jordan jako Light Yagami samym głosem tworzy postać charyzmatyczną, silną, która jest jednocześnie idealistą i psychopatą, a jego numery są genialne. Adrienne Warren w roli zakochanej w nim Misy zgrabnie przechodzi od wizerunku słodkiej gwiazdki, przez masę emocji związanych z miłością, utratą rodziny aż po bunt i desperację, gdy próbują namówić ją do zdrady wybranka, była też dla mnie wokalnym odkryciem tego albumu. Ale cała obsada tak naprawdę jest genialna - nie wiem, czy najbardziej zachwycił mnie tajemniczy i wycofany L w wydaniu Jarroda Spectora, szalony bóg śmierci Ryuuk w wykonaniu Erica Andersona, Carrie Manolakos jako energiczna, a potem coraz bardziej zagubiona i nieszczęśliwa Rem, a może Michael Lanning w roli surowego ojca Lighta czy cudowna Laura Osness jako Sayu wyśpiewująca anielskim głosem balladę o byciu bohaterem?

Piosenki są genialne i bardzo różnorodne. Musical skomponował Frank Wildhorn i moim zdaniem fani tego kompozytora znajdą tutaj wiele elementów, którymi zachwycili się w ,,Aferze Mayerling" czy ,,Jekylle'u i Hyedzie". Mamy tu bardzo mocne, żywiołowe utwory Lighta na czele z moim ulubionym ,,Hurricane", jego przepełnione energią i grozą duety z ojcem i L, piosenki demonów śmierci ze wspaniałym powerem, ale też typowe musicalowe ballady takie jak ,,We all need a hero", ,,I love you more" czy ,,When love comes", a chyba największą bombę emocjonalną stanowi ,,Borrowed time", gdzie Misa na torturach deklaruje, że nigdy nie zdradzi Lighta. Nie zabraknie tu też elementów związanych z k-popem w ,,I'm ready" czy typowo wschodnich w ,,Mortals and Fools" (jest to jedna z bardziej oryginalnych musicalowych piosenek o miłości, ponieważ jest to duet Misy i Rem, gdzie ta pierwsza deklaruje swoją miłość o Kiry, a ta druga... do samej Misy).

Obejrzałam też fragmenty z nagranego spektaklu japońskiego i muszę przyznać, że realizacja też jest dla mnie na plus. Scenografia jest minimalistyczna, wręcz ascetyczna, nie ma tu praktycznie żadnych rekwizytów, miejsca są ukazane bardzo prosto, co podkreśla nastrój mroku i grozy. Zawiodła mnie nieco choreografia. Uważam, że niektóre piosenki, te bardziej energiczne i żywiołowego, zasługiwały na naprawdę rozbudowane układy taneczne, a tu było bardzo skromnie i moim zdaniem to niewykorzystanie potencjału.  Ale majstersztykiem jest rola Ryuka, który na pierwszym planie prawie nie istnieje, ale jest obecny podczas większości scen, gdzie kpi z innych postaci.

Shitpost musicalowyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz