Accantus Live 2024

13 3 3
                                    


Na koncerty Studia Accantus jeżdżę regularnie od sześciu lat. Każdy kolejny występ jest dla mnie jeszcze lepszy i bardziej dopracowany. Dlatego gorąco wyczekiwałam tegorocznej trasy Accantus Live 2024. Szczególnie że poprzedni bardziej kameralny koncert Accantusa w Krakowie przeszedł mi koło nosa z powodów prywatnych.

Każdy koncert przynosi pewne niespodzianki i tak też było tym razem. Nie zaczęliśmy od tradycyjnej, epickiej zbiorówki, ale od komediowego ,,To całe bycie martwym" z musicalu ,,Beetlejuice". Również piosenki na bis były przebojowe i dawały ogromne możliwości, ale nie były to typowe zbiorówki. Poza utworami znanymi z kanału na YouTubie pojawiła się piosenka-niespodzianka, której jeszcze nie ma na kanale, oraz autorski utwór z tekstem Doroty Kozielskiej i muzyką Kasi Kessling.

* Wiem, że Bartek prosi o brak spoilerów, ale recenzja jednak rządzi się swoimi prawami i żeby uzasadnić opinię, trzeba podać przykłady *

Od dłuższego czasu obserwuję, jak koncerty stają się coraz bardziej dopracowane nie tylko w warstwie muzycznej, ale i aktorskiej i choreograficznej. Nie ma już tylko odśpiewania songu, wiele piosenek to mini-historia. Tu szczególnie królują piosenki z ,,Six", gdzie widzimy wstępy do utworów, interakcje między królowymi, bardzo fajnym pomysłem było także wprowadzenie postaci Henryka VIII odgrywanego przez Adriana Wiśniewskiego. Ale w pozostałych piosenkach także to widać - gesty między wykonawcami grającymi parę, bardziej rozbudowane choreografie, gra świateł.

Jedyną osobą, której jeszcze nie miałam okazji zobaczyć na żywo, była Patrycja Mizerska. Od swojego pojawienia się w Accantusie jest ona jednym z moich ulubionych głosów i potwierdziła swoją klasę. Jej czysty, słodki i zarazem dramatyczny głos idealnie pasuje do wzruszających ballad takich jak ,,Wyrok Gwiazd", ,,Serce z kamienia" czy ,,Wilcza zamieć", która chyba w każdym wykonaniu wywołuje u mnie ciarki i przenosi do innego świata, tym razem również tak było. Dramatyczną stronę pokazała także Aleksandra Gotowicka w piosence ,,Father", by potem przemienić się w żywiołową i charakterną Annę z Cleve wyśpiewującą ,,Królowa jest tylko jedna" - swoją drogą, piosenka cudownie zainscenizowana. Natalia Piotrowska jak zawsze poruszyła mnie wykonaniem piosenki ,,Powstanę", ale niespodzianką był jej duet z Olą w ,,Chcę być jedną z gwiazd" ze ,,Smasha", gdzie pokazała bardziej delikatną stronę, oraz końcowa bomba enegetyczna - ,,Chcę bohatera". Pole do popisu miała też Sylwia Przetak, która wykreowała dwie skrajnie różne, ale złączone zawodem miłosnym bohaterki - wesołą, lekkomyślną Elle Woods oraz zranioną i cierpiącą Elizę Hamilton. Natomiast mimo mojej ogromnej sympatii do tej wokalistki, którą obserwuję od dawna i uwielbiam jej wykonania, nie do końca pasowała mi do roli Anny Boleyn i jej interpretacja (bardziej lekka i słodka) zostawiła mi niedosyt w porównaniu z Olą Lewicką i Izabelą Pawletko, które były zdecydowanie bardziej charakterne i wredne.

Wspomniany Adrian Wiśniewski poza piosenką z ,,Beetlejuice'a" wykonał jeszcze jeden ,,psychopatyczny" numer, a mianowicie ,,Piękno jak nóż" z ,,Mozart l'opera rock". Mógł też jednak pokazać się z bardziej sympatycznej i komediowej roli w utworach ,,Króla rozrywki", ,,Encanto" i ,,Hamiltona". Kuba Jurzyk absolutnie rozniósł scenę ,,Nigdy nie ulegnę" i ,,Zrobię mężczyzn z was", które ponownie przeniosło mnie w czasy dzieciństwa. Maciek Pawlak niesamowicie mnie poruszył wykonaniem mojego ukochanego ,,Chwilę jeszcze bądź", a w ,,Tango Roxanne" nieco przestraszył. Ale chyba najbardziej mógł wykazać się Paweł Skiba, który z bucowatego Emmeta zmienił się w romantyka walczącego o swoją ukochaną w piosence ,,Wyrok Gwiazd", wzruszył smutnym ,,Czy nastanie znów świt", by na końcu wprowadzić więcej energii duetem z Kubą Jurzykiem.

Oprócz solówek i duetów koncert to czas zbiorówek - tych bardziej aktorskich, dramatycznych, jak i potężnych. Szczególnie urzekło mnie ,,Nie będziesz sam" z ,,Dear Evan Hansen". Ale prawda jest taka, że każda piosenka została wykonana świetnie i chociaż mam swoje ulubione i tylko lubiane głosy... to podczas słuchania w ogóle się nad tym nie zastanawiam i tylko delektuję każdą piosenką. Owszem - czasem czyjaś interpretacja jest inna od mojej wymarzonej, zdarzają się pomyłki w tekście. Ale to tylko pokazuje prawdziwość i autentyczność artystów. A to chyba sprawia, że zawsze chcę na te koncerty wracać.


Kilka przykładowych piosenek na zachętę:

Shitpost musicalowyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz