3. Zasługa dobrego jedzenia

1.1K 87 27
                                    

- Gdzie ty do cholery jesteś Syriuszu? - Powiedział do siebie James nieoczekiwanie zatrzymując się na środku korytarza, przez co Remus na niego wpadł i obaj chłopcy się przewrócili.

- Przepraszam James, nie chciałem. - Przeprosił natychmiast podając okularnikowi rękę, aby ten mógł wstać. - Nic się nie stało. - Wstał i uśmiechnął się do szatyna.

- Nie masz pomysłów gdzie on może być?

- Nie mam pojęcia. Syriusz wbrew pozorom jest strasznie skomplikowany czasami ciężko go zrozumieć. - Odpowiedział Potter drapiąc się po karku. - Raz jest oazą spokoju, a innym razem... No sam widziałeś. - Po tym zdaniu zapadła długa cisza, a może nie była wcale długa tylko Remus tak dziwnie czuł się w towarzystwie jeszcze niedawno potępianego kolegi?

- Czy Syriusz nie wspominał o tym że jest głodny? - Rzucił Remus chcąc przerwać niezręczną ciszę.
- Tak! Oczywiście ta kreatura zawsze jest głodna! - Po tych słowach James rzucił się w stronę schodów prowadzących do drugiej części podziemia zamku, w której znajdowało się dormitorium puchonów. Biegli tak przez korytarze, których Remus nigdy nie widział. Czy to zasługa tego że Lupin rzadko tu bywał czy tego że James znał zamek i jego dziwne przejścia lepiej niż ktokolwiek?

Chwilę później znaleźli się pod wielkim obrazem przedstawiającym misę z owocami. Jak ja tu trafiłem? - pomyślał Remus gdy Potter zaczął łaskotać po kolei wszystkie z owoców.

- James jesteś pewny że wiesz co robisz? - zapytał Lunatyk już poważnie zmartwiony stanem przyjaciela. - Ale zanim doczekał się odpowiedzi okularnik zaczął łaskotać gruszkę, która wybuchła śmiechem, a chwilę po tym okazało się że obraz stanowi drzwi!

Gdy znaleźli się w Hogwarckiej kuchni, wbrew pozorom żaden ze skrzatów, które tu pracowały nie zwrócił na nich najmniejszej uwagi.

- Witaj mój przyjacielu! - Z za jednego z czterech stołów wyłonił się Black ubrany w koronę z owoców.

- Witaj dobrodzieju! Jakże cudownie że Cię znaleźliśmy! - James pokonał dzielącą ich odległość w kilku krokach. - Śmiem jednak twierdzić że naszego towarzysza niedoli dopadła już chwila zwątpienia w mój intelekt i zdrowie psychiczne. - Tu wskazał na Remusa obiema rękoma.

- Poczekajcie chłopaki. - Lupin przerwał tą dziwaczną grę. - Czy wy tak na codzień?

- Aj, owszem! - Rzucił dumie Syriusz

- Chociaż zazwyczaj towarzyszy nam jeszcze Peter. - dodał James jeszcze bardziej zachwycony reakcją szatyna.

Choć Remus sam nie mógł w to uwierzyć i karcił się za to w duchu. Spędził kolejne godziny w kuchni na rozmowie i jedzeniu z chłopakami. Opowiadali sobie anegdoty ze szkoły i jak grupka nastoletnich dziewczyn plotkowali w najlepsze, śmiejąc się przy tym bez przerwy, a uradowane skrzaty donosiły im kolejne dania. Może Ci huncwoci nie są wcale tacy źli? A może to zasługa dobrego jedzenia?

***

Następnego dnia Remus wstał z łóżka myśląc że wydarzenia poprzedniego wieczoru to tylko sen, ale tu się mylił. James leżał na podłodze zawinięty w baldachim, a Syriusz spał w najlepsze w swojej jak to nazywał: "arystokratycznej koronię dowodzącej jego arystkoratycznej należności do arystokratów-Blacków". Dopiero teraz kiedy był świadkiem dziwnych akcji swoich współlokatorów, uświadomił sobie że tak było od zawsze, ale dopiero teraz gdy poznał historię tej głupiej korony czy sukni z baldachimu zaczęło go to naprawdę bawić.

Uśmiechnął się sam do siebie i spojrzał na zegarek, było kilka minut po piątej! Remus boleśnie zetknął się z faktem że nie odrobili szlabanu u Sluhgorna. Niewiele więc myśląc ubrał się i ruszył w stronę lochów.

Lupin nie mógł uwierzyć w swoje szczęście bowiem drzwi klasy były nadal otwarte. Czy to mogło znaczyć że profesor jeszcze nie sprawdził efektów ich pracy? Remus nie mógł w to uwierzyć, ale kiedy wszedł do lochu wszystko wskazywało na to że ma rację, więc poraz kolejny niewiele myśląc zajął się wyznaczonym im poprzednio zadaniem. Zajęło mu to ponad trzy godziny co i tak było niezwykłym wyczynem zważając na fakt że pracował w pojedynkę.

Gdy wchodził na górę uświadomił sobie że powinien coś zjeść, więc zawrócił w stronę Wielkiej Sali.

- Remusie, co Ci się stało? Wyglądasz jak trup. - Stwierdziła Lily

- Musiałem odrobić ten szlaban - Odpowiedział krótko nakładając sobie porcję jajecznicy.

- Jakie zadanie dał wam ten Slughorn? Przecież pracowaliście w trójkę. - Po minie która przez ułamek sekumdy widniała na twarzy Lupina dziewczyna wydedukowała że pracował sam. - Niemożliwe, zgłoś to profesorowi.

- To nie tak, po pros... - Jednak zanim Remus zdążył odpowiedzieć obok nich usiedli Syriusz, James i Peter. Remus zdążył posłać dziewczynie spojrzenie oznaczające mniej więcej tyle co "Nie mów o tym przy nich" - Lilka później Ci wszystko wytłumaczę.

- Niech Ci będzie. - odpowiedziała unosząc jedną brew.

W tym momencie James zauważył obecność Lily, a co za tym idzie Remusa więc razem z Syriuszem dosiedli się bliżej, a chwilę później przysunął się też Peter.

- Hej Evans! - Wyszczerzył się James na co Lily zareagowała jedynie przewracaniem oczami. - Cześć Remuuuusss... O nie! szlaban u Slughorna... - Potter natychmiast zerwał się z miejsca strącając przy tym kilka talerzy.

- Nie panikujcie chłopaki! - Uspokoił ich Remus na widok zmartwionej twarzy Syriusza i reakcji Jamesa. - Poszedłem dziś rano przeprosić Slughorna, ale loch był otwarty i okazało się że profesor wogóle się tam nie zjawił. Więc skończyłem pracę za nas.

- Remi jesteś bogiem. - Stwierdził Black, a Lunatyk delikatnie się zaczerwienił słysząc zdrobnienie swojego imienia, ale natychmiast przybrał normalny wyraz twarzy i szybko odpowiedział.
- Wiem często to słyszę.

- Jak mogą Ci się odwdzięczyć? - Do rozmowy niespodziewanie wtrąciła się Lily.

- Mieliśmy o to pytać Evans. - James zrobił oburzoną minę, siadając w końcu przy stole, by za chwilę wybuchnąć śmiechem.

- Nie musicie nic dla mnie robić. Tylko nie mówcie nikomu o sytuacji w kuchni. - Wszyscy troje wtajemniczeni zaśmiali się.

- Tak, zabierzmy to ze sobą do grobu bo jeszcze zepsujemy Ci reputację naczelnego wroga huncwotów. - Po tych słowach Syriusz uśmiechnął się do niego i razem z pozostałą dwójką chłopaków udał się na lekcję.

- Remusie, Lumatyku, halo - dopiero gdy ruda pstryknęła mu przed oczami chłopak oderwał wzrok od drzwi. Czy oni poważnie uważali mnie za swojego wroga?


Mały Futerkowy Problem || WolfstarWhere stories live. Discover now