Rozdział XX

2.7K 165 1.4K
                                    

Ten o tym, co było następnego dnia

FABIENNE

Świtało, kiedy idąc za rękę po pustych korytarzach, wracali do lochów. Rozstali się dopiero w Pokoju Wspólnym. Długo się ze sobą żegnali, nie mogąc oderwać się od swoich ust. Noc i ranek to za mało, by się sobą nacieszyli.

– Widzimy się niedługo na śniadaniu. – powiedział Tom, puszczając niechętnie jej dłoń

Dziewczyna pokiwała głową i po raz ostatni się w niego wtuliła. Koszula bruneta była pognieciona, a jej włosy rozczochrane. W końcu odsunęli się od siebie i każde z nich poszło do swojego dormitorium.

Fabienne z głębokim westchnieniem zamknęła za sobą drzwi od sypialni.

Jej współlokatorki jeszcze spały, w końcu była sobota, w dodatku wczesny ranek. Blondynka wzięła potrzebne rzeczy na przebranie i po cichu udała się do łazienki.

Kiedy brała prysznic, spływająca po ciele woda, przypominała jej każdy dotyk Toma. Znów go na sobie czuła. Gdy zamykała oczy, wspomnienia wracały. Dziewczyna przygryzła lekko wargę, tłumiąc kolejne westchnienie. Wypełniało ją szczęście.

Czy było na jej ciele miejsce, którego Tom nie dotykał lub nie całował?

Wciąż się uśmiechając, wysuszyła włosy i zostawiła loki rozpuszczone.

Jej współlokatorki wciąż spały. Nie mogąc sobie znaleźć zajęcia, postanowiła pójść pooddychać świeżym powietrzem, a nogi zaprowadziły ją aż na wieżę astronomiczną.

W tym zamku było zdecydowanie za dużo schodów, co blondynka powtarzała sobie w myślach co kilka stopni.

Czując szczypanie mrozu, siedziała, machając w powietrzu nogami. Podziwiała rozciągające się widoki. Teren wokół szkoły pokryty był mieniącym się śniegiem, a jezioro zamarzło. Miała ochotę się na nim poślizgać.

Hogwart nieustannie udowadniał jej, że jest piękny o każdej porze roku.

Wczesne słońce ogrzewało twarz blondynki i oświetlało cudowny krajobraz.

W końcu jednak Fabienne podniosła się i ruszyła w dół. Śniadanie już się zaczęło, a ona nie mogła go przegapić. I tak zapewne szła jako jedna z ostatnich. Znów kompletnie straciła poczucie czasu.

Dopiero idąc korytarzem, dopadła ją myśl, że jakimś cudem wszyscy wiedzą.

„Wszyscy już wiedzą."

Towarzyszyło jej chore przeczucie, że nawet obrazy plotkują o niej i o tym, co zaszło w nocy. Szła, patrząc pod nogi i nerwowo naciągając rękawy szmaragdowego sweterka.

W Wielkiej Sali bez słowa usiadła obok Jane. Była przekonana, że dziewczyny też już wiedzą, że zauważyły jakąś zmianę.

Milcząc, wpatrywała się w pusty talerz. W końcu wyciągnęła rękę po bułkę i odruchowo spojrzała w prawo, na chłopców. Zauważyła Toma. Jadł sobie. Patrzyła na niego z lekko otwartymi ustami, z dłonią wciąż wyciągniętą po pieczywo. Nie mogła uwierzyć, że chłopak wygląda tak normalnie. Zachowywał się, jakby nic się nie stało, a przecież stało się wszystko. Po nim nic nie było widać, a ona czuła, że ma prawdę wypisaną na twarzy.

Próbowała jeść, ale nie mogła się skupić na posiłku, wciąż ukradkiem spoglądając na Toma. On dalej rozkoszował się śniadaniem. I w ogóle na nią nie patrzył. Dlaczego na nią nie patrzył? Nawet nie zerkał w jej stronę.

Obserwując chłopaka, Fabienne odnosiła wrażenie, że je on więcej i szybciej niż zwykle. Jakby był bardzo, bardzo głodny.

Dlaczego dziewczyna w ogóle się dziwiła, że nic po nim nie widać? To w końcu przeklęty Tom Riddle. Mistrz kontrolowania emocji. Teraz siedzi z kamienną twarzą, ale w nocy pokazał jej wszystko. Otworzył się przed nią. Wtedy nie było między nimi żadnych tajemnic. Nic ich już nie dzieliło.

Red Lies  |Tom Riddle|Where stories live. Discover now