Część 34

11.4K 342 11
                                    


-Kurwa, John nie pozwolę ci na to.. to jest zbyt ryzykowne.

-Ale to najlepszy plan i dobrze wiesz o tym..

Byłem pewien, że jest to najlepszy plan na jaki do tej pory wpadliśmy ale jest on zbyt ryzykowny. W dodatku nie pozwolę by John aż tak ryzykował. Jest on nkelicząc Geba i rodziny drugą osoba której najbardziej ufam. Był co do mnie zawsze lojalny wiec nie boje się o to, że sobie nie poradzi. Boje się konsekwencji jakie z tego wynikną.

-Nie znają mnie...wiec napewno nikt mnie z tobą nie połączy. W dodatku musimy zlokalizować wtykę pośród nas-spojrzał się znacząco na mnie.

Miał racje, nikt niepowinien skojarzyć Johna ze mną i moimi ludźmi. Był on moim częstym pośrednikiem za granicą dlatego tutaj mało osób co go kojarzy co dla nas jest na plus. W dodatku od pewnego czasu wydaje się nam, że mamy jakaś wtykę która postanowiła się wkupić u mojego największego wroga.

-Uratuje ją..obiecuje.-powiedział pewny siebie brunet opierając łokcie o dębowy stół w moim gabinecie.-Szybko i bezproblemowo ją odbije i przekonam do powrotu, wierz mi.

-Japierdole -walnąłem o stół pięścią ponieważ dobrze wiedziałem, że to jedyne wyjście z tej sytuacji.

-John kurwa jeśli ktoś chociaż dłużej się na ciebie spojrzy spierdalasz odrazu rozumiesz mnie? -potaknoł głową na znak, że rozumie.

-Dobra, musisz zacząć jak najszybciej tam sie wkręcać by zlokalizować moją kuzyneczke.

-Rozumiem, ale najpierw muszę zadzwonić do kogoś -wyjoł komórkę i wstał by podejść do wielornego okna i popatrzeć się na ciemne niebo, które spowijało gwiazdy.

Chciałem zająć się swoimi sprawami ale gdy usłyszałem głos tej samej dziewczyny do której już pare razy dzwonił tego wieczoru John, nie umiałem się skupić na czymś innym niż na ich wspólnej rozmowie.

-Witaj gwiazdeczko, jak tam impreza?
-Tak wiem, że dzwonię trzeci raz, ale wiesz że się o ciebie cholernie martwię.
-Ile wypiłaś? -zaśmiał się mój drogi przyjaciel.
-Właśnie słyszę..i słyszę nawet Brodiego, który śpiewa Justina Biebera.
-O nie... nie mów.-ponowny śmiech.
-Dobrze, nie będę ci przedszkadzal. Baw się dobrze i nie wracaj nad ranem.
-Tak wiem...i żadnych chłopaków-powiedział z powagą brunet.
-Tez cię kocham gwiazdeczko,dobrej nocy-po tych słowach chłopak schował telefon do kieszeni i z uśmiechem na twarzy podszedł znów do mojego biurka.

-Więc..

-To twoja siostra? -przerwałem mu.

-Tak, właśnie jest na kolejnej imprezie przez co muszę do niej wydzwaniać co dwie godziny.

-Jest 2:12-powiedziałem zerkając na zegar na laptopie.

-Wiem przez co jeszcze bardziej się martwię, że nie jest jeszcze w akademiku-zaśmiałem się.

-Wiesz stary, ta dziewczyna jest jedyną rzeczą jaka mi pozostała w życiu. Kocham ją nad życie i chyba bym zabił każdego kto by ją zranił.

-Słyszałem-powiedziałem nawiazując do rozmowy gdzie mężczyzna jeszcze chwile temu wspominał dziewczynie by wróciła do domu bez żadnych chlopaków.

-Oj uwierz..jeśli jakiś typ złamał by jej serce rozpruł bym go na pół w jednej sekundzie-zaśmiałem się słysząc słowa mężczyzny.

Chwile siedzieliśmy w ciszy słysząc jedynie tykanie zegara który wisiał na ścianie. Rozumiałem  dokładnie Johna i jego troskę co do siostry. Sam podobnie miałam tak z Sophie z  którą wychowywałem się. Licząc, że jest parę lat ode mnie młodsza gdy tylko dowiedziałam się że ciocia jest w ciąży od razu poczułem się jakby miała urodzić mi się siostra.I tak właśnie próbowałem ją uchronić  przed złem tego świata jakiego sam doświadczałem. Pilnowałem ją by nie mieszała się tam gdzie nie powinna, a wszystkich chłopaków którzy byli zainteresowani nią na początku musieli przejść przez moja weryfikacje. Sophie jest mi bardzo bliska, a teraz gdy nie wiem co się z nia dzieje jestem cholernie poddenerwowany i strasznie boję się o nią.

Artificial love (poprawa książki )Kde žijí příběhy. Začni objevovat