Rozdział 14

11.8K 340 10
                                    


,,Aktem największej odwagi wciąż pozostaje samodzielnie myśleć. Głośno."

Coco Chanel


Alexander

Byłem wkurwiony. Wkurwiony na maxa. Zwaliłem wszytko ze stołu, który stał w salonie domku nad basene robiąc naokoło bałagan. Jakieś szkło rozwaliło się na całej podłodze ale nie zważałem na to ponoieważ chciałem się na czymś wyżyć.
-Kurwa !-trzasnęłam pięścią w stół.

-Kochanie?-odwróciłem się a w drzwiach stała moja babcia trochę pobladła patrząc jak wyżywam się na stoliku kawowym. Nie miałem ochoty się z nikim wiedzieć teraz, a szczególnie z nią, bo napewno będzie zadawać zaraz dużo pytań... za dużo.

-Monsowie chcą was poznać, ale jak widzę coś się musiało stać-weszła do środka, przymykając drzwi i podeszła do kanapy, wcześniej rozglądając się za potłuczonym szkle, które leżało wszędzie. Kobieta, która zastępowała mi matkę, jak gdyby nigdy nic westchnęła tylko i zaczęła mówić:

-Więc o co się pokłóciliście?

-Babciu, wybacz ale nie jestem w humorze-westchnęła.

-Rozumiem ale to nie oznacza, że ominie cie ta rozmowa. Narazie coś wymyślę by was usprawiedliwić, a ty się w tym czasie uspokój i dołącz za chwile do mnie-pokiwałem głową, a kobieta wyszła.

Po kilku minutach znowu ktoś wszedł do środka nie pukając spodziewająć się że to zapewne znowu wróciła babcia:

-Te dije Abuela que no queria hablar. (mówiełem babciu, że nie chce rozmawiać)

-Soy yo (to ja)-odwróciłem się z skrzyżowanymi rękami na piersi i ujrzałem Geba.

-Que paso? (co się stało)

- Zobaczyłem zapłakaną Danielle, która szła do domu, nie wyglądała za dobrze ..

-Mówiąc jednym słowem? Spierdoliłem.

-Nada nuevo. (nic nowego)


-To nie jest śmieszne, ona mnie nienawidzi.

-To wiem od dnia kiedy po raz pierwszy się do ciebie odezwała-powiedział, a mi mimowolnie poleciał kącik ust do góry.

-Ale teraz jest gorzej -skierowałem wzrok na podłogę gdzie leżał pierścionek, którym we mnie niedawno rzuciła. Przyjaciel pokierował swój wzrok za mną.

-Ojć..wiec musiało być źle. O co poszło?

-A jak myślisz? O firmę .

-Ostrzegałem cię, ze nie będzie zadowolona. Może nie powinieneś uszczęśliwiać ją na siłe. Nie możesz czuć się winny co do jej brata bo i tak już ją ochraniasz biorąc sobie ją za żonę.

-No właśnie, a ona uważa mnie za dupka który odebrał jej życie...

-A co ma uważać dziewczyna, która z dnia na dzień dowiaduje się że brat którego kochała najbardziej sprzedał ją?-ostatnie słowa zaznaczył cudzysłowem w powietrzu-ale lepiej niech sądzi tak, niż tłumaczenie jej że jest w niebezpieczeństwie bo to tylko pogorszyło by sprawę. Wnioskując po jej charakterze na pewno nie pozwoliła by sobie na ochronę-zaśmiałem się, bo co do tego byłem pewny. Danielle zapewne jeszcze gorzej na mnie by się wyżyła, a później by po prostu spierdoliła gdzie pieprz rośnie.. ale na to nie pozwolę.

-Gabe Ella me odia. (ona mnie nienawidzi) I wątpię ze to się zmieni. W dodatku walnąłem niepotrzebne zdania przez co ją mocno zraniłem-przypomniała mi się jej mina i zawód, który miała w oczach. Zraniłem ją słowami i to nie pierwszy raz , przez co czułem się teraz winny. Pierwszy raz tak mam, że mam poczucie winy wobec kobiety do której powiedziałem za dużo. Wcześniej pojawiały się wyrzuty jeśli uraziłem babcie lub Sophie ale do innych... nie wiem, może przez to że czuje się winny wobec śmierci jej brata?

Artificial love (poprawa książki )Where stories live. Discover now