Część 30

10.4K 336 20
                                    


Po wszystkich gratulacjach, rozmowach oraz uśmiechaniu się do wszystkich wymknęłam się by jeszcze przed wszystkimi przygotowaniami do balu wypić minimum jedną butelkę wina. Głowa dalej mi przypominała o wczorajszej imprezie ale już nie tak bardzo jak wcześniej przez co bez przeszkód brałam kolejny duży łyk czerwonego wina. Cały dzień naprawdę nie należał do łatwych, bo w głowie cały czas przewijały mi się sceny z tego nagrania oraz John siedzący na widowni. Muszę jakoś zapomnieć, a co jest lepsze niż alkohol?

Tak bardzo chciałbym komuś powiedzieć, podzielić się... ale nie chce psuć tego jak ważnego dnia mojej przyjaciółce, która ma szerszy uśmiech niż jakakolwiek znana mi osoba.

-No nic jedynie ty mi zostałaś -powiedziałam patrząc się na czarną butelkę rocznik 1990.

-Ale ty wiesz, że jest dopiero po 15 prawda? -powiedział ten irytujący głos.

-A ty wiesz, że się puka prawda? -spytałam sarkastycznie nawet nie patrząc w jego stronę. Wiem, że nie lubi gdy nie traktuje go z należytym szacunkiem dlatego postawiłam się trochę zabawić.

-Sarkastyczność to chyba twoja druga natura-powiedział.

-Bingo, Sherlocku-kolejny duży łyk, który został przerwany przez odebranie mi butelki-Ejjj!!!-krzyknęłam na mężczyznę, który poszedł z butelką do łazienki i wylał całą zawartość do zlewu.

-Wiesz ile musiałam się uśmiechać do kelnera by dał mi całą butelkę!?-powiedziałam naprawdę wkurzona, bo jak pamietam kelner Luis to naprawdę gadatliwy gościu. -W dodatku to rocznik 1990, jeden z lepszych -założyłam ręce na piesi pokazując całkowite oburzenie spowodowane jego czynem.

-Daniel naprawdę ładne przemówienie -powiedział gdy pustą butelkę postawił koło zlewu. Nic nie odpowiadając wróciłam do sypialni rzucając się na duże łóżko.

Po chwili w drzwiach znów zjawił się mężczyzna ale bez koszulki.. czy on musi mieć tak cudowne ciało!?

-Może byś ubrał coś na siebie? -spytałam odwracając wzrok.

-A co nie podoba ci się to co widzisz?-spytał roześmiany, na co ja tylko fuknęłam.

-Oj Alex i tak oboje wiemy, że ty prędzej nie wytrzymałbyś i byś mnie przeleciał-powiedziałam nieco odważnie przez te wino. Nieco zszokowany moim słowami popatrzył się na mnie :

-Aż taka jesteś pewna? -spytał nalewając sobie burbonu do kieliszka które stało z boku.

-Aż nadto, mój drogi -odezwałam się podchodząc do niego i zabierając mu szklankę z trunkiem zanim zdążył ja wypić. Wypiłam całą zawartość na raz, lekko się krzywiąc.

-Oh Daniel, niewinna i słodka Daniel -podszedł bliżej -Widzę, że jesteś odważniejsza po alkoholu, ale wiem lepiej skarbie kto pierwszy uległ by pokusie-zlustrował moje ciało, przez co stało się w pokoju jakoś zbytnio gorącą-widząc moja reakcje, uśmiechnął się zabierając mi z dłoni pustą szklankę.

I właśnie przyszedł mi do głowy najgłupszy pomysł świata jaki może przyjść nieco stawionej już lasce:

-A założymy się ?-mężczyzna przerwał lanie trunku i z uśmiechem w oczach popatrzył się na mnie.

-Słucham?

-Załóżmy się o to kto pierwszy ulegnie.

-Mówisz poważnie?-zapytał z uśmiechem na ustach.

-Tak. Przegrana osoba będzie musiała zrobić wszytko co jej każe osoba wygrana. To co idziesz na to czy tchórzysz panie wielkie ego?-spytałam wyciągając rękę.

Artificial love (poprawa książki )Where stories live. Discover now