Rozdział 6

15.6K 453 54
                                    


Danielle

Trzasnęłam drzwiami, zdjęłam szybko buty i rzuciłam plecak w kąt po czym ruszyłam do kuchni widząc siedzącego tam brata, który przegląda rachunki. Od kiedy mama piję to on zajmuję się ich opłacaniem i sprawdzaniem czy z niczym nie jesteśmy do tyłu. Gdy weszłam do kuchni podeszłam do lodówki by nalać sobie soku, a on zapytał:

-Jak w szkolę?

-Zajebiście-odpowiedziałam i wypiłam na raz całą szklankę soku pomarańczowego. Dopiero słysząc mój komentarz podniósł na mnie wzrok i odrazu wstał zauważając cieknące jeszcze ostatnie łzy po moim policzku, za które odrazau się przeklnełam w głowie.

-Jeju Danielle co się stało?-podszedł do mnie i od razu wziął mnie w ramiona.I oto cały mój brat, widzi tylko głupie łzy, a od razu myśli o najgorszym i mnie przytula. Chyba jednak właśnie go za to najbardziej kocham.

-Nic..-powiedziałam połykając łzy.

-Danielle, kochanie przecież widzę.-spojrzał mi się w oczy, a ja odrazu pękłam.

-A co jeśli nie dostane się na studia? Co jeśli nie będe prawnikiem? Co jeśli nie dam rady...? Co jeśli..-nie zdążyłam dokończyć, bo brat zakrył mi swoją ręką buzie.

-Nie zadawaj mi więcej pytań, bo nie zapamiętam wszystkich-uśmiechnął się.-Danielle każda uczelnia się będzie o ciebie biła drzwiami i oknami rozumiesz?

-No ale ty zrezygnowałeś z studiów, może ja też powinnam?

-Ani mi się waż! Nigdy nie pozwolę ci zrezygnować! Jesteś taka mądra i masz marzenia, które musisz spełnić.

-No ale..

-Żadnych ale, ty jesteś tą która musi ukończyć studia, nawet jeśli miałbym poświecić na to swoje pieniądze przeznaczone, które są przeznaczone dla mnie. Dziewczyno osiągasz takie wyniki w nauce, że nawet już pięć uczelni zaproponowało ci stypendium.-powiedział to patrząc się w moje oczy, a ja go przytuliłam. Nie mogłam słuchać o tym jak mój braciszek musiał zrezygnować z własnych studiów by zająć się mną, mamą i domem. Wszystko spadło na niego, jego piękna przyszłość zapadła się tuż po samej śmierci taty. Przez to co dla mnie robił czułam jeszcze większą presje na swoich barkach, bo nie chcę zawieść mojego brata, który tyle dla mnie poświecił, i mojego taty.....który tak wcześnie odszedł.

-A co jeśli nie będę takim dobrym prawnikiem jak tata?-zadałam pytanie, które męczyło mnie od dawna. Nie dawało spokoju, gdy wstawałam i gdy kładłam się spać. Starł moje łzy, które znowu zaczęły lecieć, odgarnął kosmyki włosów które przykleiły się do twarzy i powiedział słowa, które będę pamiętać do końca moich dni:

-Danielle, będziesz jeszcze lepszym prawnikiem niż tata. A nawet jeśli się coś zmieni to i tak tata i ja będziemy zawsze z ciebie dumni. Zawsze-poczym pocałował mnie w czoło i znowu przytulił.

Obudziłam się zlana potem. Śnił mi się sen. Sen w którym był mój brat. Znowu. Odkąd mogę wreszcie zasnąć, ciągle się budzę przez jakiś sen z moim bratem. I codziennie boli mnie to coraz bardziej, lecz przez te sny czuję jego obecność koło mnie. Jakby wszytko było normalne i nikt nigdy nie zadzwonił do mnie na tej imprezie. Spojrzałam na telefon obok, którego zegarek wskazywał 2:12. Jutro, a w zasadzie dzisiaj ma się odbyć pogrzeb. Nie wiem czy dam radę, nie wiem czy dam radę stać koło mojej matki i patrzeć jak ona znowu powoli niszczeje w środku. Mam nadzieję, że to że ma Seba nie załamie jej psychicznie jak po tacie. Trochę żałuję, jak na nią nakrzyczałam przy śniadaniu, lecz czuję się wreszcie wolna.. wolna od tych myśli, które wreszcie mogłam powiedzieć na głos, a nie tłumić tak jak dotychczas to robiłam. Nie wiem jak dam radę patrzeć na tych wszystkich ludzi, którzy będą chcieli pożegnać mojego brata. Którzy będą składać mi kondolencje...którzy będą posyłać ten zasrany smutny uśmiech i mówić że wszystko się ułoży, że ból straty minie, że wszystko będzie dobrze. Lecz to gówno prawda, oni przyjdą popłaczą przez te dwie godziny, później na stypie powspominają i wyjdą.. wyjdą wolni. Wolni od tego ciężaru straty, bez tego bólu w środku, jakby ktoś oderwał cząstkę duszy i serca. A ja? Ja zostanę. Zostanę sama z tym ciężarem i bólem w środku. Wstałam i poszłam do pokoju brata, włączyłam lampkę i zobaczyłam ten sam bałagan, tą samą otwartą walizkę z biletem na pociąg do mnie. Wszystko było na swoim miejscu i tak chciałabym by wszystko zostało. Nienaruszone. Przynajmniej tak czuję, że on tylko na chwilę wyszedł i zaraz wróci. Poszłam w kierunku biurka, ale moją uwagę przykuło coś kwadratowego, które leżało na komodzie. Podeszłam i szybko zakryłam buzie by powstrzymać histeryczny płacz. Na komodzie była moja książka, ta którą mi kiedyś czytał jak byłam mała. Uwielbiałam jak co wieczór mi ją czytał . Umiał udawać głosem różne postacie i zwierzęta. Nie mogłam uwierzyć, że on ją zatrzymał, że miał ją przez ten cały czas w pokoju, mama mówiła,że ją wyrzuciła z innymi starymi książkami. Lecz on ją zabrał i zachował. Moje serce chyba ponowenie się rozpadło, jeśli jest to możliwe.

Artificial love (poprawa książki )Where stories live. Discover now