Fioletowy problem

Start from the beginning
                                    

- Tato, puść mnie! - szepnął wijąc się. Ojej, udajemy takiego dużego czarodzieja, który wcale nie lubi jak się go nosi? Oczywiście, zrozumiałe. Mistrz Eliskirów postawił na ziemi syna, uważając żeby przypadkiem go nie zdeptać. Merlinie, dzieci są takie niskie i jeszcze w dodatku kręcą się pod nogami!

- Dzień dobry Severusie, witaj Alex. - powiedziała nauczycielka transmutacji, widząc razem tą dwójkę.

- Minerwo. - mruknął Mistrz Eliksirów chłodno. Ostatni mecz quidditcha wygrali ci przeklęci, czerwoni kretyni ale już niedługo się to zmieni.

- Dzień dobry pani profesor! - zawołał chłopiec machając do kobiety z zaangażowaniem. Co za mały zdrajca! Snape przewrócił oczami kierując się do lochów. Czy jego syn może trafić do Gryffindoru? Mistrz Eliksirów prychnął na tę myśl. Młody czy stary, Snape zawsze będzie miał łajdackie geny, które na pewno nie zakwalifikują go do tego miejsca pełnego idiotów.

---
- Proszę bardzo, oto róg dwurożca. - powiedział Snape, podając synowi magiczny składnik. Chłopiec z uśmiechem przyjrzał się przedmiotowi, paplając coś na temat różnych nieistotnych rzeczy, które są obiektem zadziwienia małych potworów.

- Tato, a czy mógłbym odwiedzić popołudniu Draco? - zapytał Alex wiedząc, że musi zrobić wszystko żeby jego tata się zgodził. Był przecież naprawdę grzeczny! Tak jak zwykle z resztą!

Mistrz Eliksirów pomruczał coś pod nosem, mieszając miksturę.

- To mogę? Prooooszę?

- Yhym, tak. - rzucił nauczyciel, prawie zanurzając się w płynie.

- Super! - zawołał Alex, kończąc ścierać róg dwurożca. Szybko zeskoczył z krzesła, chcąc pożyczyć jeden mały, nieistotny składnik. Oczywiście, gdyby mężczyzna się dowiedział, na pewno nie byłby zbyt zadowolony... Dlatego właśnie postanowił o niczym mu nie mówić, nie chcąc go martwić. Przecież był dobry w gotowaniu eliksirów, a jeszcze nigdy żadnego nie wymyślił! Razem z Draco ułożyli całą listę składników, których muszą użyć żeby stworzyć swoją własną miksturę! Już nie mógł się doczekać!

Doskonale wiedział gdzie leżały pazury szczurów, więc szybko je chwycił i schował do kieszeni. Załatwione!
Po obiedzie udał się razem ze swoim ojcem do Malfoyów. Od razu pobiegł do pokoju blondyna, który właśnie ustawiał figurki magicznych zwierząt, bawiąc się w wojnę.

Alex zmarszczył brwi, widząc, jakby to jego ojciec powiedział "rażące nieporozumienie".

- Giń jednorożcu! Tylko dziewczyny chciałyby cię w swojej drużynie.

- Draco, myślę że to rażące nieporo... niepo... niezgodność.

- Co? Dlaczego? Pansy mówi, że jednorożce są urocze, a wojownik nie może być uroczy, Alex!

Chłopiec usiadł obok przyjaciela, biorąc do ręki zwierzątko, które obróciło głowę w jego stronę. Ruchome figurki były świetne, ale Alex wolał te, które mówiły.

- Chodzi o to Draco, że łzy jednorożca mogą uleczyć wszystko, każdą ranę. Z nim jesteś niepokonany!

- Ale jeżeli on nie chce płakać to co? - zapytał blondyn, przyglądając się uważnie zabawce. Snape wzruszył ramionami.

- Nie wiem, może pokrój przy nim cebulę.

Draco zaśmiał się głośno, zakrywając dłonią usta. Alex nie rozumiał dlaczego ludzie zaczynają się śmiać kiedy powie coś bardzo logicznego. Po chwili blondyn wstał, wyjmując z pudełka figurkę smoka.

- Spójrz, tata dał mi go wczoraj. Świetny, prawda?

- Wow, wygląda naprawdę super, Draco. - odparł Alex, obracając zwierzę w dłoniach. Był piękny. - To chyba rogogon węgierski.

Niecodzienne problemy syna Snape'a /zawieszoneWhere stories live. Discover now