A to dobre!

Słowo "szczęście" ma ze mną tyle samo wspólnego, co określenie "trzeźwy".

Okazało się, że mój dom nie miał ochrony przed wampirami, a Alphonse nie jest w stanie zabić drania, no bo jak wiemy, wampir już jest kurwa martwy. Kiedy tylko minąłem furtkę, obejrzałem się za siebie, chcąc powiedzieć pijawie jaką jest fujarą. Jednak mężczyzna z upiornym uśmiechem, zapowiadającym śmierć w męczarniach, przekroczył ją bez problemu.

Nie byłem przygotowany na taką rzeczywistość, i po chwili wampir rzucił się na mnie. Resztki mojej chęci do życia popchnęły mnie do tego, żebym zrobił unik, ale wiele mi to nie dało, bo poczułem jak pazury potwora przejechały mi po żebrach, rozrywając mi skórę, nie wspominając o tym co było pod nią. Wrzasnąłem, czując jak ból intensywnie wgryzł się w moje ciało, spowalniając mnie.

Nagle z za pleców pijawy pojawił się Alphonse, dzierżąc w dłoni swoją szablę i intensywnie świecąc zielonymi oczami, przez co wyglądał conajmniej przerażająco. Z kamienną twarzą przeciął kolesia na pół. Oczywiście nie zrobiło to na umarlaku wrażenia, skąd. Jednak te kilka sekund, które potwór poświęcił na uleczenie się, uratowały mi życie.

- ALEX! WSKAKUJ DO ŚRODKA! - krzyknęła Tatiana, siedząc na studni. Odwróciłem się w jej stronę czując, że taki tryb życia naprawdę nie jest właściwy. Nie pytając dlaczego kobieta chce żebym się utopił, zrobiłem to co chciała. W kilku krokach, czując na karku oddech krwiopijcy, doskoczyłem do studni i przygotowując się na lodowatą kąpiel, wskoczyłem do środka.

Przez chwilę siedziałem pod wodą, zastanawiając się dlaczego kobieta kazała mi się tutaj wpakować, skoro wampiry potrafią pływać. Jednak dalej koleś nie urwał mi głowy, więc wypłynąłem na powierzchnię. Odsunąłem włosy z czoła, widząc wypisane na murze studni jakieś słowa.

I wtedy zrozumiałem.

Siedziałem po szyję w wodzie święconej.

Zacząłem się śmiać, oczywiście był to histeryczny śmiech, który raczej rzadko występuje u osoby zdrowej umysłowo. Śmiałem się głośno, widząc jak ten psychiczny wampir wychyla się do mnie na górze, z twarzą wykrzywioną z gniewu.

- No i co, franco?! Pijaweczka boi się wody?! - zawołałem z radością, chwytając w dłoń trochę płynu, który posłałem w stronę ciemnowłosego. Oczywiście nie doleciał do niego, ale mężczyzna szybko się wycofał, klnąc pod nosem.

- Jeszcze z tobą nie skończyłem, Snape! - zawołał wampir, po chwili odchodząc. Uważnie słuchałem odgłosów jego kroków, ciężko oddychając. Kto by się spodziewał, że naprawdę ujdę z tego z życiem?

Poczułem się niesamowicie zmęczony. Oparłem się plecami o mur studni, trzymając się jedną ręką wystającej cegły. Szkoda by było się tutaj utopić. Chwytałem powietrze głębokimi wdechami, czując cały czas niedosyt. Potrzebowałem go więcej, mój umysł powoli przetwarzał to, jak blisko byłem dzisiaj od śmierci.

- Żyjesz? - zapytała znudzonym głosem Tatiana, zaglądając do studni. Uniosłem wzrok, krzywiąc się. Czy żyłem? Mogę nazwać ten stan imitacją życia.

- Chyba.

Nagle poczułem, że ta studnia przyprawia mnie o mdłości. Była wąska i ciasna, w dodatku nie było tutaj żadnej drabiny. Nagle uświadomiłem sobie, że nie mam różdżki.

- Idź po mojego ojca, bo sam stąd nie wyjdę.

Czarownica spojrzała na mnie jak na wariata, co tylko jeszcze bardziej mnie zdenerwowało. Szybko jednak klaustrofobia przejęła nade mną kontrolę.
Czułem, że moje serce bije zbyt szybko, ciało drży i nigdzie nie widzę drogi ucieczki. Nie mogę stąd wyjść, nie uda mi się to.

Niecodzienne problemy syna Snape'a /zawieszoneWhere stories live. Discover now